Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział czterdziesty dziewiąty

Przyjęcie trwało w najlepsze, z gramofonu leciała muzyka, a domownicy oraz ich goście dobrze się bawili.

Najpierw wszyscy zjedli kolację i rozmawiali o tym, kto spośród obecnych dorosłych był Prefektem w czasach szkolnych, a kto nie. Rzecz jasna przy okazji opowiadali różne ciekawe historie związane z nimi. Później natomiast wszyscy zaczęli siadać gdzieś w mniejszych lub większych grupkach i rozmawiać między sobą.

Bliźniacy Weasley poszli coś kupić do swoich produktów od Mundungusa Fletchera, którego nazwisko części domowników nie kojarzyło się zbyt dobrze. Nie wiedzieli, czy był spokrewniony z Eveline, ale jedno było pewne - był to dosyć szemrany typ.

Sally, Sophie i Naomi usiadły natomiast w innej części salonu razem z Ginny, Hermioną ora Ashley i Gisele, którą chętnie lepiej poznały.

- W sumie cieszę się, że mogę wreszcie was poznać. Ginny dużo mi mówiła o was, no oprócz Gisele właściwie - stwierdziła Ashley Hancock, uśmiechając się życzliwie. Była to dwudziestodwuletnia kobieta, o krótkich, czarnych włosach i niebieskich oczach.

- Bo ja właściwie jestem tylko koleżanką Billa po prostu - rzekła Gisele o krótkich, jasnobrązowych włosach i oczach w tym samym kolorze. - Zaprosił mnie tu, a ja w sumie nie miałam jakichś planów na dzisiaj i przyszłam.

- To w takim razie przydałoby się poznać. Ja jestem siostrą Billa - rzekła Ginny, wyciągając rękę.

- W takim razie miło poznać - powiedziała Gisele, uśmiechając się przyjaźnie i ściskając dłoń rudowłosej. - Z tego grona w sumie Sophie już znam, poznałyśmy się z miesiąc temu.

- Prawda, miałyśmy okazję - rzekła Sophie.

- Ja jestem Ashley Hancock, przyjaciółka Charliego, miło mi - powiedziała Ashley.

- My w sumie miałyśmy okazję się poznać w szkole. Pamiętam, że Ashley była Prefektem Hufflepuffu, gdy przyszłam do szkoły - rzekła Naomi.

- I jak widzę, wzięłaś przykład ze mnie i zostałaś też Prefektem. A teraz aż Naczelnym - stwierdziła Ashley, szczerząc się.

- Chociaż nie wiem, jak sobie poradzę - rzekła Naomi, wzdychając.

- Poradzisz sobie świetnie. I w ogóle ja jestem Sally Diggle, we trzy przyjaźnimy się z Fredem i George'em. A Sophie jest z Fredem - powiedziała Sally, chcąc pocieszyć przyjaciółkę. Przy okazji też się przedstawiła.

- A George z wami obydwoma? - spytała Gisele, a widząc ich zaskoczone miny, parsknęła śmiechem.

- Obie mogą. Przeszły test zatwierdzający ode mnie - stwierdziła Ginny. - Sophie jako dziewczyna Freda też, ale wcześniej.

- No to całe szczęście - odparła Sophie.

Sally i Naomi natomiast zachichotały niezręcznie. Przy okazji szatynka poczuła dziwne ukłucie na tą sugestię.

Temat w końcu odwróciła Hermiona, przedstawiając się.

- A ja jestem Hermiona Granger, przyjaciółka rodziny.

- W takim razie miło mi was wszystkie poznać - rzekła Gisele.

- Mi w sumie też, bo niektóre z was znałam tylko z listów od Ginny albo od Charliego - stwierdziła Ashley. - Ja znam Ginny od dawna, poznałam ją jak miała jakieś osiem lat.

- Prawda, przyjechałaś do nas na święta i na wakacje. Wesoło było - rzekła Ginny.

- I w sumie może niektórzy z was znają moją siostrę, Maureen? - spytała Gisele, na co Ginny i Ashley pokiwały głowami.

- O tak, przyjechała do nas też kiedyś w wakacje i to w tym samym roku, co Ashley. Ale dobra, może opowiesz nam coś więcej o sobie? - spytała Ginny, zwracając się do Gisele.

- Dobrze. Ja w sumie byłam Puchonką, z rocznika Billa. Nie znaliśmy się jednak, jakoś nasze domy rzadko miały razem lekcje i w sumie mieliśmy raczej swoich znajomych. Bardziej kojarzyliśmy z widzenia i tyle. Po szkole zaczęłam pracować w Szpitalu jako Uzdrowicielka. Moja rodzina była w Zakonie już podczas poprzedniej wojny, a teraz również go wsparła. I Dumbledore miesiąc temu wyznaczył mnie i Billa do... czegoś - powiedziała kobieta, starając się najwyraźniej nie zdradzić za dużo. - No i jakoś tak się zgadaliśmy, spotkaliśmy parę razy na kawę i ciastko. 

Pozostała szóstka słuchała z zaciekawieniem.

- Od tego się zaczyna - mruknęła Sally cicho, a gdy zobaczyła, że wszystkie dziewczyny na nią patrzą, rzekła:

- Nic, nic.

Gisele uniosła brew ze zdziwienia, jednak nie skomentowała tego.

- Skoro już gadamy o tym, jak poznaliśmy kogoś z Weasleyów, to ja powiem, że Charliego poznałam na moim czwartym roku u Hagrida. Charlie tak samo jak ja lubi magiczne stworzenia, no i jesteśmy fanami Newta Scamandera. Od początku złapaliśmy nić porozumienia. Poza nim przyjaźniłam się właściwie z Jeffem Hartem, z którym kontakt trochę osłabł. I byłam też w dormitorium z Nimfadorą Tonks, tą co była na kolacji, ale wyszła niedawno, bo musiała coś załatwić - powiedziała Ashley.

Nimfadora była jednym z członków Zakonu Feniksa. Była dosyć niezdarna, przez co często się potykała o stojak na wejściu. Była też metamorfomagiem, ale zazwyczaj jej włosy były różowe, w kolorze gumy balonowej. Sally słyszała o niej trochę od Naomi, ale jako tako nie miały ze sobą większej styczności.

- To moja kuzynka w sumie - stwierdziła Naomi, a wszyscy popatrzyli teraz w jej stronę. - Córka jednej z kuzynek taty, Andromedy, która została wydziedziczona, tak samo jak on.

- Oh...

Black machnęła jednak na to ręką.

- Stare dzieje, mniejsza.

- W takim razie ty powiedz, jak poznałaś moich braci - stwierdziła Ginny.

- Na naszym piątym roku, wyszłam na błonia i rzucili we mnie śnieżką. W rezultacie im oddałam i tak się to zaczęło - stwierdziła Naomi, jednak tylko ona, Sally i Sophie wiedziały, że skłamała.

Tak naprawdę pierwsze spotkanie nastąpiło kilka tygodni wcześniej, kiedy Naomi przyłapała bliźniaków, gdy odprowadzali Sophie do Wieży Ravenclawu. I wtedy też kazała jej zniszczyć wypracowanie, które Sophie napisała dla toksycznej przyjaciółki, która ją wykorzystywała. Potem Naomi o wszystkim powiedziała Sally. Jednakże to był ich sekret, o którym nie zamierzali nikomu mówić.

- We mnie też rzucili śnieżką. A poza tym miałam okazję trochę pracować z George'em na lekcji, gdy ktoś, z kim wcześniej pracował, był w Skrzydle Szpitalnym po dostaniu tłuczkiem czy kaflem, już nie pamiętam - rzekła Sally, nie podając większych szczegółów.

- A ty Sophie jak poznałaś bliźniaków? - spytała Ashley.

- Poznaliśmy się na naszym piątym roku, pracowałam z Fredem na lekcjach, ogólnie jakoś tak wyszło potem - rzekła krótko Sophie. Ginny popatrzyła na nią w zamyśleniu.

- Cóż, Fred i George też nie chcieli zdradzać nic więcej - stwierdziła z niezadowoleniem rudowłosa.

- A wy we trzy poznałyście się też na piątym roku? - spytała Gisele.

Sophie, Sally i Naomi pokiwały głowami, nie chcąc brnąć w to dalej.

- A ty Hermiona jak się zapoznałaś z naszą kochaną rodzinką rudzielców? - spytała Ashley z uśmiechem, po czym poczochrała włosy Ginny. Ta w rezultacie ją lekko kopnęła.

- Auć - powiedziała Hancock, po czym zachichotała.

Hermiona po chwili dopiero odparła:

- Na pierwszym roku zaprzyjaźniłam się z Ronem i Harrym oraz też trochę z Edwinem i Doris Lupinami. A Ginny poznałam później, gdy już przyszła do Hogwartu.

Po jakimś czasie dosiadła się do nich też Doris, która wcześniej była zajęta czymś innym.

- Jak tam Dor? - zapytała Hermiona, gdy przyjaciółka wcisnęła się między nią i Ginny. Lupin napiła się łyka soku pomarańczowego, który ze sobą przyniosła i wzruszyła ramionami.

- W porządku. Dziwnie mi z tym, że już jutro szkoła, ale jakoś jest - odparła dziewczyna. - I w ogóle to cześć!

Sally wcześniej starała się nie myśleć o tym, że już jutro będzie musiała patrzeć na stół Hufflepuffu i nie zobaczy tam Cedrika. Teraz jednak jakoś bardziej sobie to uświadomiła i zrobiło jej się przykro.

Starała się jednak nie dać tego po sobie poznać. Mimo wszystko jednak tęskniła za przyjacielem i wiedziała, że będzie go jej brakować. Nawet jeśli przez ostatnie miesiące jego życia ich kontakt był trochę ograniczony, to nadal Cedrik był ważną osobą w jej życiu.

A na pewno ciężko było myśleć o tym, że już nie będzie mu dane wrócić do szkoły.

~

W końcu goście powoli zaczęli opuszczać przyjęcie, a Sally i Sophie uznały, że muszą pójść poszukać bliźniaków, którzy zniknęli już jakiś czas temu z ich widoku. Tuż za nimi wchodził Harry, gdy nagle będąc na pierwszym piętrze, usłyszeli jakiś szloch.

Szybko we trójkę wbiegli do pomieszczenia z którego dobiegał i zamarli z przerażenia.

Tuż pod ścianą kuliła się płacząca Molly.

Tuż obok natomiast był powód, dla którego płakała.

Najpierw zobaczyły martwe ciało Rona.... Trzask. Na jego miejscu pojawiło się ciało Billa. Trzask. Ciało Artura.

Krukonki domyśliły się, że to bogin, ale i tak nie wytrzymały, widząc martwe ciała bliźniaków. Sally poczuła, że do oczu napływają jej łzy.

Stała jak sparaliżowana, nie wiedząc, co zrobić. Była przerażona tym widokiem, a właściwie perspektywą tego, że to mogłoby okazać się prawdziwe.

W końcu do środka wszedł Remus, który zlikwidował bogina. Sally i Sophie wybiegły z pokoju zapłakane, mijając Syriusza, Mayę i Moody'ego wbiegających do pokoju.

- Fred! George! - zawołały na widok prawdziwych bliźniaków, stojących w korytarzu. Sophie od razu przytuliła się do Freda, zalewając się łzami, a Sally rzuciła się na szyję George'a. Czuła, że cała się trzęsie i wtuliła się mocno w George'a.

- Fred, George... Dobrze, że żyjecie.. Nie umierajcie... - mówiły jedna przez drugą, a oni spojrzeli na siebie zaskoczeni.

- Co się stało? - zapytał Fred.

- Bogin... Martwe ciała waszej rodziny... To było straszne! - wykrztusiła Sally przez łzy.

Ledwo co utraciła jednego przyjaciela. Nie wyobrażała sobie tracić nikogo z pozostałych.

- Już, już... To tylko bogin, jesteśmy żywi i zdrowi - odparł George, przytulając Sally. Było mu jej szkoda, wyglądała na naprawdę mocno przerażoną.

- Właśnie i nigdzie się nie wybieramy - stwierdził Fred, obejmując Sophie, która mimo to nie mogła przestać płakać.

Minęło kilka minut, nim dziewczyny zdołały się uspokoić.

- Nie wyobrażam sobie, że mogłoby was nie być - rzekła Sophie, mocno ściskając Freda.

- Nigdzie się nie wybieramy - rzekł Fred, głaszcząc blondynkę po plecach.

- To było przerażające - stwierdziła Sally.

- Nie wiem, jak my zaśniemy po takim czymś - stwierdziła Sophie, nie chcąc tracić bliźniaków z oczu ani na moment.

- Chcecie, żebyśmy się z wami położyli? - zapytał Fred.

Krukonki po chwili pokiwały głowami. Nie wyobrażały sobie zostać teraz z tym same.

- Tak.

To był naprawdę wstrząsający widok, którego ciężko będzie zapomnieć. Aż ciężko było uwierzyć, że jeszcze kilka minut temu się bawiły i rozmawiały, a teraz takie coś.

Z pewnością nie pomagał fakt, że była wojna i istniała jeszcze większa możliwości, że ktoś nie wyjdzie z niej żywy.

~

Jakieś kilkadziesiąt minut później, gdy już pozostali domownicy spali (a przynajmniej tak się wydawało) bliźniacy cicho przyszli do pokoju dziewczyn. Oczywiście Naomi była poinformowana o tym, że będą mieli gości. Sama zresztą, gdy usłyszała, że Harry też tam był, proponowała mu, żeby się z nią położył, ale ten nie chciał.

W pokoju były już zgaszone lampy, a światło wydobywało się teraz jedynie z ich różdżek.

- I jak? - zapytał jeden z nich.

Naomi leżała na swoim łóżku, podczas gdy Sally i Sophie siedziały na brzegach swoich.

- Właśnie, jak tam? - spytał drugi, po czym każdy z nich usiadł koło jednej z Krukonek.

Sophie uważnie przypatrzyła się im, po czym powiedziała:

- George, siadaj koło Sally, nie damy się nabrać.

- Właśnie, nie jest aż tak ciemno. A poza tym was znamy i wiemy, że to w waszym stylu, żeby się wzajemnie poudawać - dodała Sally, spychając Freda z łóżka.

- Nasze dziewczyny zrobiły się za sprytne - mruknął, zamieniając się z bratem.

- Zawsze takie były - rzekł George, szczerząc się, co dostrzegli nawet w takim małym świetle.

- Od kiedy ja jestem dziewczyną George'a, co? - spytała Sally.

- Miałem na myśli całą waszą trójkę, bo się przecież przyjaźnimy. Ale skoro tak bardzo chcesz być z moim braciszkiem, to proszę bardzo - powiedział Fred.

- A weźcie się zamknijcie - mruknęła Sally, po czym położyła się na łóżku. Pozostali zachichotali.

- Na pewno ci to nie przeszkadza? Że będziemy razem leżeli? - zapytał George, siadając na brzegu łóżka szatynki.

- Po prostu będziemy leżeć, bez dotykania się. Kładź się - stwierdziła Diggle, a ten po chwili wahania położył się koło niej.

- Na pewno nie chcesz, bym cię przytulił? - zapytał George po kilku minutach, gdy tak leżeli. Sally ciągle się wierciła, a on chciał ją przytulić. Nie chciał jednak naruszać jej przestrzeni bez pytania.

Dziewczyna zawahała się.

- Wiesz co... Zgoda. Przytulić możesz - odparła Diggle.

Poczuła, że chłopak wręcz przylega do jej pleców. Objął ją i przyciągnął do siebie. Musiała jednak przyznać, że poczuła się dobrze w jego ramionach.

Obawiała się zasnąć. Nie chciała znów widzieć tego strasznego obrazu, jakim była śmierć jej przyjaciół.

Jednocześnie jednak wiedziała, że obaj bliźniacy żyją. Jeden z nich właśnie ją przytulał, a drugi leżał na łóżku obok z jej przyjaciółką.

Przynajmniej nie była z tym sama. Niemniej jednak ten bogin nią wstrząsnął.

W końcu jednak zasnęła, czując ciepło ciała George'a przy sobie. Miała wrażenie, że jego obecność działa na nią w jakiś sposób kojąco.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro