Rozdział trzydziesty siódmy
Kwiecień przyniósł ze sobą trochę cieplejsze dni, w trakcie których uczniowie coraz więcej czasu spędzali na zewnątrz. Nie zawsze jednak było na to czas, gdyż nauczyciele zadawali coraz więcej prac domowych, chcąc przygotować ich do Owutemów, o których nieustannie mówili. Szóstoroczni mieli do tego jeszcze cały rok, ale żadnej taryfy ulgowej z tego powodu. Do tego dochodziły też lekcje teleportacji, podczas których już coraz więcej osób umiało przenieść się do wyznaczonego celu.
Nadal jednak tajemnicą pozostawała tożsamość tajemniczego wielbiciela. Pomimo różnych prób znalezienia nadawcy dziwnych listów, nadal się to nie udało.
Fred i George zbierali zakłady, gdyż w końcu za kilka tygodni miało być ostatnie zadanie Turnieju Trójmagicznego. Wszyscy byli tym podekscytowani i nie mogli się doczekać, by dowiedzieć się, kto wygra.
Nadal kolegowali się z Sanne i Brancą. Z tą drugą najczęściej spotykał się gdzieś Lee, a bliźniacy podpytywali przyjaciela, czy jest między nimi coś więcej. Jordan jednak odpierał wszelkie aluzje.
George natomiast został powiernikiem Sanne. Wymieniali się różnymi opowieściami o swoich krajach, a do tego Weasley dużo mówił o swojej rodzinie. Czasami udawało mu się usłyszeć też co niej, ale widział, że nie jest chętna, by o tym mówić. On nie naciskał, rozumiejąc, że nie musi mówić, jeśli nie chce. W końcu to była jej sprawa, co i kiedy zrobi.
Pewnego kwietniowego popołudnia George i Sanne spacerowali sobie po błoniach. Chłopak zauważył, że dziewczyna wydaje się być trochę przygnębiona.
- Co się stało? - zapytał rudowłosy.
- Naprawdę nic, po prostu mam dzisiaj urodziny, a rodzice najwyraźniej jak zwykle nic mi z tej okazji nie napisali. Niby się przyzwyczaiłam, że zazwyczaj dostaję życzenia tylko od Branki i dziadka Larsa, ale no trochę szkoda po prostu - odparła szatynka i westchnęła.
- Masz urodziny i nic nie powiedziałaś? - zapytał Weasley. - No wiesz co? Urządzilibyśmy imprezę...
- Bez przesady, nie chce imprezy. Zresztą nawet nie znamy się aż tak dobrze, byście robili dla mnie imprezę - zaprotestowała Sanne, a on pokręcił głową.
- Myślisz, że ja i Fred znaliśmy każdą osobę, która była na naszych urodzinach? Nie. Ale impreza to impreza, każdy chce się bawić - odparł Weasley. - Skoro jednak już wiem o twoich urodzinach, to życzę ci wszystkiego najlepszego! Oby było lepiej.
Ona uśmiechnęła się do niego.
- Dziękuję. Kochany jesteś - powiedziała Hendriks i przytuliła go.
Naprawdę cieszył się z tej przyjaźni.
~
W końcu nadszedł też i maj, a wraz z nim jeszcze cieplejsze dni. Sally z frustracją uczyła się do egzaminów końcowych i nie mogła się doczekać wakacji.
Może by tak pojechać nad morze i się poopalać? Najlepiej razem z przyjaciółmi, mogliby spędzić świetnie czas.
Może zorganizują też jakąś imprezę? W zeszłym roku świetnie się bawili na urodzinach Naomi, może w tym roku też będą?
A może zrobić by jakiś biwak i ognisko? Zrobili tak na Mistrzostwach i było naprawdę fajnie, dopóki nie pojawili się śmierciozercy.
Mieli siedemnaście lat, a świat stał przed nimi otworem. Opalanie się na plaży, jedzenie lodów, kąpiel w morzu...
Chociaż najpierw przydałoby się zdać te egzaminy. Co prawda nie było to to samo co Sumy i Owutemy, ale mimo wszystko trzeba było się trochę przyłożyć.
Siedziała w bibliotece najczęściej z Sophie i Naomi, gdyż we trzy starały się wzajemnie pomagać w nauce i pisaniu wypracowań.
- Świat mógłby się walić, ale McGonagall i tak by nie odpuściła zrobienia nam wszystkim kolejnego powtórzenia - stwierdziła Sally z irytacją. - I to ciągłe powtarzanie o egzaminach! Ile można!
- Ona chociaż jest sprawiedliwa. Snape przyczepia się o każdą głupotę, byle odjąć punkty - powiedziała Sophie.
- Niestety - przyznała im Naomi.
- Nie nudzi wam się?
Dziewczyny spojrzały na bliźniaków i Lee, którzy najwyraźniej postanowili im przeszkodzić w nauce.
- To wy wiecie, gdzie jest biblioteka? Jestem zaskoczona - stwierdziła ironicznie Sally.
- Oczywiście, że wiemy - odparł George.
- Ale teraz uznaliśmy, że potrzebujecie wyrwać się trochę na świeże powietrze. Ile można siedzieć w środku, kiedy na dworze jest taka ładna pogoda? - zapytał Fred.
- Szkoda dnia - dodał Lee.
Dziewczyny spojrzały na siebie. Wiedziały, że tego dnia już raczej się za bardzo nie pouczą. Jak same nie pójdą, to zaraz i tak przylezie tu pani Pince, by ich wszystkich wyrzucić przez hałas.
Spakowały więc swoje rzeczy i wyszły razem z Gryfonami z biblioteki. Następnie skierowali się na błonia, gdzie rzeczywiście było coraz cieplej.
W szóstkę usiedli pod jednym z drzew, skąd mieli dobry widok na resztę błoni oraz jezioro. Kilka osób już nawet się tam kapało.
Fred od razu objął ramieniem Sophie, która przytuliła się do niego. Pozostała czwórka rozsiadła się wokół nich, a Sally zajęła miejsce koło George'a.
- Chciałabym by było tak fajnie cały czas - powiedziała Naomi i westchnęła. - Ale...
- Ale co? - zapytała Sophie.
Puchonka rozejrzała się, jednak na szczęście obok nich nikogo nie było.
- Po prostu dużo się dzieje. Choćby ten atak śmierciożerców na Mistrzostwach... To wszystko, co Harry przeżył... Boję się, że to znowu się zaczyna - rzekła Naomi, ściszając głos.
- Nie ma gwarancji, że to zacznie się akurat teraz. Może tak, a może nie - powiedziała Sally, obejmując ją ramieniem.
- Dokładnie. To wszystko rzeczywiście jest dziwne, ale nie znaczy, że Sami-Wiecie-Kto zaraz powróci. Zniknął wiele lat temu, więc czemu akurat teraz miałby wrócić? - zapytał George.
Naomi westchnęła.
- Nie wiem. Ale czuję, że coś się wydarzy niedobrego.
Mieli nadzieję, że to tylko mylne przeczucie. Byli w końcu nastolatkami wychowanymi w wolnym kraju i chcieli cieszyć się tym jak najdłużej.
Nawet jeśli los miewał inne plany.
~
- George, a jak tam ty i Sanne? - zapytał pewnego razu Lee.
Siedzieli we trzech w dormitorium. Młodszy bliźniak spojrzał na przyjaciela.
- Co ja i Sanne?
- Po prostu jestem ciekaw, czy jest coś między wami. W końcu ona niedługo wyjedzie, jeśli coś do niej czujesz, przydałoby się już to powiedzieć - rzekł Jordan.
- Tobie chodzi o nich, czy o ciebie i Brankę? - spytał Fred, na co Jordan prychnął.
- Po prostu się pytam!
George zaczął się nad tym zastanawiać. Owszem, Sanne była ładna, wręcz naprawdę atrakcyjna. Była od niego starsza, ale w sumie oboje byli już dorośli.
Czy rzeczywiście było między nimi coś więcej?
Nie miał pojęcia.
~
Mijały dni, aż w końcu nadszedł koniec maja. Wraz z nim nastały też urodziny Sophie, które spędzili miło w gronie przyjaciół. Minusem był jednak moment, kiedy Sophie dostała dziwny naszyjnik od tajemniczego wielbiciela.
Po nich natomiast odbył się test na teleportację. Wszyscy, którzy skończyli siedemnaście lat przed końcem maja, mieli się stawić w Hogsmeade na zdawanie testu pod okiem komisji.
- Że też mam urodziny dopiero w lipcu i muszę czekać na drugi termin - powiedziała Naomi, kiedy szóstoroczni wsiadali do powozów. Ona i Lee przyszli pożegnać przyjaciół, nim ci pojadą do wioski.
- Spokojnie młoda, jeszcze przyjdzie twoja kolej - stwierdził Fred, na co ona pacnęła go w ramię.
- Jestem od was młodsza tylko o kilka miesięcy!
- Ale jesteś młodsza i to się liczy - rzekł George, szczerząc się.
Bliźniacy wsiedli do powozu razem z Sophie i Sally. Gdy dojechali na miejsce, stanęli niedaleko Michaela, Cedrika, Adriana i Andrew.
- Powodzenia wam - rzekł Cedrik, kiedy podeszli do nich.
- Dzięki, nawzajem - odparła Sally.
Był co prawda byłym jej przyjaciółki, ale rozstali się w przyjaźni. Dlatego też zdarzało im się rozmawiać, chociaż już nie tak często i bywało trochę niezręczne.
Sally była jedną z pierwszych osób, które miały przystąpić do testu. Na szczęście udało jej się teleportować sprzed Pubu pod Trzema Miotłami przed Miodowe Królewstwo.
Jej przyjaciele również zdali egzaminy i zdobyli licencję na teleportację. Oznaczało to, że w wakacje będą mogli spokojnie się teleportować z miejsca na miejsce. Jedynie Naomi i Lee musieli na to poczekać do drugiego terminu.
Wszystko wydawało się iść gładko do przodu. Co prawda niedługo mieli mieć egzaminy końcoworoczne, ale mieli nadzieję, że je zdadzą. Potem natomiast miało się odbyć trzecie zadanie Turnieju, a na boisku do Quidditcha zaczął już wyrastać labirynt. Wszyscy byli ciekawi tego, co się wydarzy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro