Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział trzydziesty dziewiąty

Gdy George wstał z łóżka, Fred już nie spał. Chodził za to sfrustrowany po dormitorium.

- Jak mogła mi to zrobić!

- Fred, jesteś pewien, że to ona na tym zdjęciu? - zapytał Lee, siedzący na swoim łóżku.

- Tak!

- O co chodzi? - spytał George, ziewając. Usiadł na łóżku i spojrzał na bliźniaka. - Jakie zdjęcie?

- W Pokoju Wspólnym ktoś wywiesił zdjęcie, jak Sophie całuje się z Michaelem. Przynajmniej tak to wygląda dla Freda. Ale ogólnie jest tam dosyć ciemno - powiedział Lee.

- To oni! Jestem pewien - burknął Fred, po czym się zatrzymał. - Pewnie pobiegła wczoraj do niego, żeby ją pocieszył...

George stanął i podszedł do brata, po czym objął go ramieniem.

- Mimo wszystko uważam, że powinniście porozmawiać - odparł, przypominając sobie słowa Sanne.

- Nie będę z nią rozmawiać!

Po długiej dyskusji w końcu przebrali się i poszli na śniadanie.

- Fred, zjedz coś - rzekł George, gdy starszy bliźniak patrzył na kanapkę, którą mu nałożył.

- Nie mam ochoty.

- To chociaż napij się czegoś - dodał Lee, siedzący z drugiej strony.

- Nie.

Widać było, że jest wściekły. W końcu poszli we trzech na lekcje. Nie widzieli nigdzie Sophie, jednak wiadome było, że prędzej czy później będzie trzeba się skonfrontować.

Michaela także nie widzieli, co w sumie było plusem, bo najprawdopodobniej Fred by chciał go pobić.

George zastanawiał się, gdzie są Sally i Naomi. Chociaż pewnie też zobaczą się dopiero na zajęciach.

~

Gdy Sally się obudziła, w dormitorium oprócz niej była tylko Sophie, która jeszcze spała. Szatynka zdążyła się przebrać, wziąć torbę i zejść do Pokoju Wspólnego Ravenclawu.

Zobaczyła, że dużo osób gromadzi się przy tablicy ogłoszeń. Podeszła tam i zdębiała.

Zobaczyła tam zdjęcie, jak Sophie całuje się z Michaelem. Było to robione trochę od tyłu, ale i tak ich rozpoznała.

Od razu ogarnęła ją wściekłość. Jak jej przyjaciółka mogła się przystawiać do jej byłego?

I to mając chłopaka?

Nie zważając na szepty wokół niej, natychmiast wybiegła z Pokoju Wspólnego. Pomknęła przez korytarze szkoły, aż w pewnym momencie wpadła na Naomi.

- Czekaj, stop - powiedziała Puchonka, łapiąc ją za ramiona. - Ogarnij się, bo zaraz kogoś stratujesz.

Puściła ją, a ona westchnęła.

- Jestem wściekła. Jak Sophie mogła mi to zrobić? - zapytała Sally z żalem w głosie.

- Ja uważam, że nie powinnyśmy od razu uważać tego za oczywiste. Życie nauczyło mnie, że ludzie czasami są wrabiani w różne rzeczy. Dlatego należy porozmawiać ze wszystkimi na spokojnie i ustalić fakty - odparła Black.

- Oh na Merlina, takie sytuacje zdarzają się jedna na milion - żachnęła się Diggle.

Dobrze wiedziała, o czym mówi przyjaciółka. W głębi duszy wiedziała, że rzeczywiście powinny porozmawiać, ale nie zamierzała tego przyznać.

- Sally... Naprawdę, powinnaś jej wysłuchać. I trzeba porozmawiać też z Michaelem i zapytać o co chodzi z tym zdjęciem - stwierdziła Puchonka.

- Z nim tym bardziej nie będę rozmawiać! - burknęła Krukonka.

- Do cholery jasnej, co z ciebie za uparciuch - burknęła Naomi.

Black próbowała przekonać ją do zmiany zdania, jednak ona była nieugięta. Nagle jednak podeszła do nich Sophie, która najwyraźniej już wstała.

- Powiedzcie, że chociaż wy mi wierzycie, że tego nie napisałam. I nie całowałam się z Jonesem - powiedziała Sophie błagalnie.

- Znaczy... - zawahała się Sally, na co Sophie spojrzała na nią z niedowierzaniem.

- Nie wierzysz mi? - spytała zdziwiona i trochę zawiedziona. Szatynka przygryzła wargę, po czym odparła:

- To znaczy z tym listem to dziwna sprawa i jeszcze to zdjęcie.. Przecież tam widać wyraźnie, że się całujecie! - stwierdziła Diggle.

- Ja się odsunęłam! Ktoś zrobił to specjalnie, by mnie upokorzyć! - krzyknęła głośno blondynka.

- Powiedzmy, że muszę trochę to wszystko przemyśleć. To, że prawdopodobnie całowałaś się z moim byłym, a przynajmniej tak to wyglądało. I to wszystko jest dziwne - stwierdziła Sally, po czym odeszła od nich,

Co prawda w końcu nie zjadła śniadania, jednak jakoś nie miała ochoty na jedzenie. Na myśl o tym zdjęciu robiło jej się niedobrze.

Sally poszła pod salę, w której mieli mieć zajęcia. Zastała tam bliźniaków i Lee.

- Sally, chcesz pogadać? - zapytał George, obejmując ją ramieniem.

Ona westchnęła ciężko i przytuliła się do niego.

- Mam tego dosyć.

- Ty naprawdę o niczym nie wiedziałaś? - zapytał Fred. - Przyjaźnicie się...

- To mój były! Nie powiedziała mi, bo pewnie wiedziała, że będę wściekła - burknęła Sally.

Ludzie wokół nich patrzyli na nich z zaciekawieniem. Zapewne już od wczoraj byli obiektem plotek, ale nie zwracali na to uwagi.

Gdy w końcu Sophie i Naomi przyszły, podeszły do nich.

- Chciałabym z wami porozmawiać - rzekła blondynka.

- Nie mamy o czym rozmawiać - powiedział chłodno Fred.

- Mamy i to dużo. Ja nie napisałam tego listu, ani nikogo nie całowałam. On próbował mnie całować, ale się odsunęłam - powiedziała Sophie.

- Akurat. Wydawałaś się bardzo chętnie to robić, podobnie jak chętnie z nim tańczyłaś podczas Balu i wpadłaś w jego ramiona. A o upojnej nocy w jego rezydencji nawet nie chcę słyszeć - warknął Fred. Przyjaciele patrzyli na nich z wyczekiwaniem.

- Jakiej upojnej nocy? Tego to nawet w tym liście nie było! I nic takiego nie miało miejsca! - powiedziała głośno Sophie.

- Idź do tego swojego bogatego kochasia, może ci da cały zestaw biżuterii - burknął Fred.

- Co? On nie jest żadnym moim kochasiem! A ty wczoraj całowałeś się z jakąś inną dziewczyną wieczorem! - krzyknęła dziewczyna.

George uświadomił sobie, że prawdopodobnie Sophie zobaczyła jego pocałunek z Sanne. Było dosyć ciemno, a poza tym była cała w emocjach i najwyraźniej pomyliła ich.

- Z nikim się nie całowałem! Odwracasz kota ogonem! - stwierdził Fred zirytowany.

- Nie odwracam kota ogonem! Widziałam cię wczoraj z kimś! - stwierdziła uparcie Sophie.

- Ja nikogo nie całowałem! George też na pewno nie, bo by mi powiedział! - stwierdził Fred.

George nie wiedział, co na to odpowiedzieć. Wtedy jednak zostali zawołani na lekcje.

~

Sally źle się czuła z tą całą sytuacją, ale nie miała pojęcia, co zrobić.

Czy Sophie całowała się z jej byłym chłopakiem? A teraz się tego wypierała, mimo dowodów?

Większość dnia spędziła w towarzystwie bliźniaków i Lee, którzy byli też tym wszystkim zdenerwowani. Wieczorem natomiast położyła się do łóżka i zasłoniła kotary, nie chcąc z nikim rozmawiać.

W międzyczasie Sophie wróciła do dormitorium i usiadła na swoim łóżku z książką, co Sally zobaczyła przez szparę w kotarze.

Naprawdę? Ma czas i siłę się uczyć w takich okolicznościach?

Nagle jednak słychać było otwieranie drzwi. Czyli Fletcher wróciła do dormitorium.

- Oh cześć Sophie, jak miło cię widzieć - powiedziała Eveline.

Sally nadstawiła uszu. Co się stało, że nagle zaczęły gadać?

- A ciebie niemiło - odburknęła Sophie.

- Wiesz, słyszałam, co się stało i jest mi bardzo przykro z tego powodu. Nie wiem, jak ludzie mogą posądzać cię o takie coś - powiedziała Eveline.

- I kto to mówi, ktoś, kto rok temu próbował mnie wrobić i rozsiewał plotki na mój temat? - zapytała blondynka, nie owijając w bawełnę.

- Wiem i szczerze za to przepraszam. I za wszystko, co stało się wcześniej. Byłam głupią dziewczynką, która chciała mieć władzę, ale już dojrzałam. Naprawdę, zmieniłam się.

Sally ani trochę w to nie wierzyła. Była jednak ciekawa, czy Sophie w to uwierzy.

- Nie zamierzam być służką twoją i twoich koleżanek ze Slytherinu. Już wolę nikogo nie mieć, niż przyjaźnić się znowu z tobą - powiedziała wprost blondynka.

- Oh, ależ ja to doskonale rozumiem! Absolutnie nie chciałabym czegoś takiego. Właściwie chodziło mi o pewnego rodzaju współpracę. Bo widzisz, miło byłoby mieć u swojego boku osobę z tego samego domu. Tak, żeby Chyna i Geraldine nie mówiły cały czas, że stanowią Ślizgońską większość - powiedziała brunetka.

- Ah, a co Clarą? Czemu przyszłaś z tym akurat do mnie? - spytała Sophie.

- Bo zobaczyłam, że twoi przyjaciele cię zostawili, więc zrobiło mi się cię szkoda i chciałam ci pomóc - rzekła Eveline.

- Cóż, to poszukaj sobie kogoś innego. W przyjaźni kłótnie się zdarzają. A poza tym ja mam też Lunę, Naomi, Taylora, Alice, Tilly i Natalie.

Sally mimo wszystko czuła ulgę, że Sophie w to nie uwierzyła.

- Ależ przecież nie zakazuję ci się z nimi spotykać. Skądże. Ja przecież przyjaźnię się z Chyną i Geraldine, ale też i z Clarą, oraz chcę z tobą. Proszę, daj mi szansę.

- Straciłaś już dawno swoją szansę. Teraz wolałabym, żebyśmy po prostu się wzajemnie ignorowały.

- Ależ ja naprawdę chcę ci pomóc. Razem z Chyną i Geraldine możemy naprawić twoją reputację w szybki sposób. Wystarczy, że powiesz kilka słów, a będziesz mogła razem z nami być wysoko w hierarchii uczniowskiej. Nawet nie wiesz, co może zdziałać znajomość z kimś takim jak Chyna - powiedziała Fletcher.

O co jej chodziło?

- W jaki niby sposób miałybyście mi pomóc? - zapytała.

- Wystarczyłoby tylko naprawdę kilka słów. Na przykład gdybyś tak powiedziała o tym, że zostałaś zmuszona do tego związku przez bliźniaków. Wiem jak to brzmi, ale uwierz mi, że oni i tak są popularni. Im to aż tak nie zaszkodzi, a tobie pomoże - zasugerowała Fletcher.

Sally poczuła zimny dreszcz. Fletcher była wstrętną małpą i wstrętną gnidą.

- Nigdy tego nie zrobię. Nie zrobię czegoś takiego Fredowi, George'owi, Sally, ani nikomu innemu. To jest podłe i nie zamierzam kłamać i twierdzić, że to była prawda. Nigdy tego nie zrobię - rzekła Sophie, powtarzając zdanie kilkakrotnie.

- Wiem jak to brzmi, ale naprawdę, wszystko będzie dobrze. I tak zaraz koniec szkoły, a przez wakacje wszyscy o tym zapomną. Jednak przyjaźń z nami zostanie - przekonywała ją Eveline.

- Nie, nie, nie i jeszcze raz nie. Kiedy do ciebie dotrze, że nie zamierzam zrobić czegoś takiego? Nie jestem taka podła, jak ty. W przeciwieństwie do ciebie, ja mam godność i nie będę zniżać się do tak ich rzeczy - to Sophie mówiła coraz głośniej i głośniej.

- Ale naprawdę Sophie, to nie będzie aż takie złe, jak ci się wydaje - rzekła Eveline, na co blondynka już nie wytrzymała.

- Czy ty w ogóle siebie słyszysz? Nie będzie takie złe? To jest po prostu p-o-d-ł-e. I nie zmienię zdania - odparła Sophie.

Następnie słychać było plaśnięcie i krzyk. Po chwili Sally usłyszała trzaśnięcie drzwiami i wyjrzała ostrożnie zza kotary. Zobaczyła, że Fletcher trzyma się za policzek i przeklina. Szybko się schowała.

Sophie uderzyła Fletcher? Tego Sally zdecydowanie się nie spodziewała.

Mimo wszystko jednak duma nie pozwalała jej odpuścić tak szybko.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro