=9=
Szli razem w miejsce, znane tylko blondynowi.
Złapał Marinette za rękę i zawiązał oczy. Pociągnął ją w nieznanym kierunku.
Dziewczyna modliła się tylko w duszy, aby się nie wywalić.
Po chwili stanęli na skarpie, gdzie pościelony na ziemi był koc, a na nim kolacja.
-Już jesteśmy. - szepnął jej do ucha i odwiązał oczy.
Marinette była zachwycona. Odwróciła się do chłopaka i mocno przytuliła
-Dziękuję. - szepnęła.
-Nie musisz dziękować. - odpowiedział.
Odsunął od siebie dziewczynę i podał rękę. Ona złapała jego dłoń i usiedli na przeciwko siebie, na granatowym kocu.
-Pięknie tu. - oznajmiła, patrząc na panoramę miasta.
-Wiem. - powiedział Adrien i usiadł obok dziewczyny.
Objął ją ramieniem,a ta wtuliła się w jego tors. - Wiem również, kto jest równie piękny. - oznajmił. Marinette ciekawa spojrzała na niego.
On uśmiechnął się lekko i pocałował ją w czoło.
- Ty. - dziewczyna zarumieniła się ogniście i położyła się na kocu, spoglądając w gwiazdy.
Blondyn uczynił to samo, ale jego wzrok skierowany był na Marinette, która podziwiała nieboskłon. Oderwała na chwilę oczy od gwiazd i spojrzała na ukochanego. Ten złączył ich dłonie i pocałował wierz jej ręki.
- Kocham Cię, Marinette. - powiedział, ta na niego spojrzała, a w jej oczach widać było zmieszanie.
Ale czy to prawda? - zapytała się w duszy. Odpędziła od siebie myśli i przytuliła do Agresta.
-Ja Ciebie też. - odpowiedziała cicho.
Adrien uśmiechnął się. Pocałował dziewczynę w usta. Na jej polikach wykwitł pokaźnej wielkości rumieniec.
-Uwielbiam jak się rumienisz. - odparł, ta tylko, z zawstydzenia, schowała twarz w ręce. - Ej... - zdjął ręce z jej buzi i pocałował znowu.
Ona oddała pocałunek.
Mogło by być tak zawsze. - pomyślała.
Po skończonej randce. Chłopak odprowadził dziewczynę do domu i pożegnał się, dając buziaka w policzek.
Marinette była wniebowzięta.
Pobiegła po schodach na górę i rzuciła się na łóżko. Nie zauważyła kiedy jej powieki, zaczęły ciążyć, a ona zapadła w głęboki sen. Pewnie o zielonookim blondynie, który zaprzątał jej głowę.
///
Wstała równo z budzikiem o 7.00. Wtedy sobie, coś uświadomiła.
Szkoła.
Zerwała się z łóżka i pobiegła do łazienki. W expresowym tempie, zdjęła sukienkę z wczorajszej randki, w której zasnęła i wskoczyła pod prysznic.
To chyba była jej najszybsza kąpiel, w życiu, która trwała tylko 6 minut.
Wyskoczyła z kabiny i owinięta w ręcznik, pognała do pokoju. Dopadła szafę i z niej wyciągnęła bieliznę i ubrania. Założyła je na siebie i znowu wbiegła do łazienki. Umyła zęby, rozczesała włosy i nie fatygowała się nawet z nałożeniem korektora na jej nieznośne piegi ozdabiające jej nos.
Spakowała szybko książki i dziękowała Stwórcy, że odrobiła lekcje przed weekendem.
Wybiegła z domu i szybkim tempem dotarła do szkoły. Wbiegła po schodach i przywitała się z woźnym, krótkim "Dzień dobry". Popędziła do szafki, zdjęła kurtkę i pobiegła na górę do sali. Wbiegła równo z dzwonkiem do klasy.
To, co tam zastała zdziwiło ją bardzo.
-Alya?! - krzyknęła, a po jej policzkach spłynęły łzy.
Podbiegła do ławki i rzuciła się na szyję mulatce.
- Co ty tu robisz? - zapytała przez łzy.
Przyjaciółka również płakała.
-Wróciłam. - odpowiedziała.
Przytuliły się jeszcze raz. Tej rozczulającej scenie przyglądał się blondyn z uśmiechem na twarzy.
-Dlaczego się uśmiechasz, kotku? - zapytała Chloe, trzepocząc rzęsami.
Miał, już tego dość
-Zrywam z Tobą. - powiedział szybko i wstał z miejsca, zabierając torbę. Podszedł do mulata w czapce i zapytał:
-Mogę się dosiąść? - Nino, bo tak miał na imię, spojrzał na Adriena.
-Przyjaciel Chloe, tak? Bad boy rządzący szkoła?- zapytał i uniósł jedną brew.
-Już nie, ja... - zawahał się. - Chcę zacząć od początku. - powiedział, spoglądając na Marinette. -To jak? Mogę się dosiąść? - zapytał ponownie.
-Jasne. - odpowiedział z uśmiechem. - Jestem Nino.
-Przecież wiem. - zaśmiał się blondyn.
Tak zaczęło się nowe, spokojne życie.
Ale czy na pewno?
Czy wszystko będzie w jak najlepszym porządku?
*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro