Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

=8=

Jeśli jesteś młody, lub mama patrzy co czytasz, albo masz na to alergie. NIE CZYTAJ! 18+. 

*

Podniósł ją, a ta oplotła go nogami w pasie. Przenieśli się na łóżko.

 Całowali się powoli, potem zachłannie. Położył ją na łóżku i jedną ręką zdjął z niej sukienkę. Przeszedł pocałunkami na szyję i dekolt. Gdzieniegdzie pozostawiając po sobie czerwone ślady. Przyssał i przygryzł skórę tu i ówdzie. 

Pocałunki zmierzały na dół, tuż obok pępka gdzie polizał jej brzuch.

 Po każdym dotyku chłopaka, dziewczyna drżała. 

Podniecenie wzrastało. 

W jej głowie toczyła się wojna. Tym co powinna zrobić, a tym co chciała.

 U niego było totalnie to samo. Nie chciał jej zrobić krzywdy. Wiedział, że jak teraz będzie uprawiał z nią seks, może ją zranić. 

Bał się.

 Wrócił pocałunkami do jej ust. Przejechał palcem wzdłuż jej ciała. Marinette przeszedł dreszcz. Adrien zatrzymał się na chwilę, otworzył oczy i spojrzał na ukochaną. Ciemnowłosa była zaróżowiona, aż po sam dekolt. 

Blondyn patrzył jak pod nim leży piękno. Ona otworzyła oczy. Zatonęła w zielonych tęczówkach.

-J-ja nie mogę... - szepnął Adrien i wstał z niej. 

Marinette usiadła i ubrała szybko sukienkę. Podszedł do niej i usiadł obok. Obrócił ją do siebie i położył rękę na poliku. Ta natomiast wtuliła się w dłoń. 

- Nie chcę Cie zranić... - powiedział, a z oczu wypłynęły mu łzy. 

Marinette spojrzała na jego twarz i również zaczęła płakać. Chłopak przytulił ją. 

- Ja tak bardzo nie chcę Cię stracić. Nie chcę Cię ranić... Boję się. - szeptał, coraz bardziej płacząc. - Tak, bardzo Cię przepraszam. Tak bardzo. - spojrzał na twarz dziewczyny i otarł jej łzy. - Obiecuję... - popatrzył jej się głęboko w oczy. - Obiecuję, że kiedyś to zrobimy. Daj mi czas. Daj sobie czas. Muszę się zmienić. Nie zasługuje na Ciebie. - powiedział i pocałował ją w czoło. 

///

Siedziała w swoim pokoju i słuchała muzyki. 

Z jednej strony była szczęśliwa, a z drugiej smutna. 

Zmieni się, wierzę w to. - myślała. - A gdyby jednak nie? Może ze mnie zadrwił? Może się mną bawi? - i znowu wybuchała płaczem. 

Wiecie, taka mieszanka wybuchowa. 

Wstała i wyszła na balkon. Przysiadła pod ścianą i patrzyła się na panoramę Paryża. 

Czy on aby na pewno mnie kocha? Przecież tego nie powiedział. Ale... - jej rozmyślenia przerwał dzwonek do drzwi. 

Była sama w domu, więc zeszła po schodach i podeszła do drzwi. Przekręciła klucz w wielkich wrotach i je otworzyła. Przed nią stał chłopak. Nie byle jaki.

-Wybierze się ze mną panienka na randkę? - ukłonił się Agreste.

*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro