Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

=4=[2]

Siedziała na kanapie w swoim biurze i świdrowała wzrokiem posturę chłopaka. Zmienił się nie do poznania, oprócz jego niebieskich, jak woda tęczówek, wszystko było inne. Uśmiechnął się głupkowato.

- Wyładniałaś przez te lata. - zaśmiał się na widoczne rumieńce Marinette.

- Ty też.

- Ja też wyładniałam? - zaśmiał się kolejny raz. Strasznie onieśmielał dziewczynę.

- Znaczy... Eeee. Dobra, skończ. Możemy zająć się pracą? - zapytała trochę poirytowana.

- Jeśli tak bardzo chcesz. - mrugnął do niej. - Kolekcja będzie związana z latem. - po wypowiedzeniu tych słów w głowie Marinette pojawiły się tysiące, bądź miliony pomysłów, aż oczy jej się zaświeciły. Luka uśmiechnął się szeroko.

Dupain-Cheng chwyciła notes i spisała w nim, większość konceptów wstępnych.

- Dobra... Coś jeszcze? - zapytała po chwili ciszy.

- Dasz się zaprosić na kawę? - Marinette w głowie prześledziła cały swój plan dnia.

- Umm.. jasne. - zgodziła się i uśmiechnęła miło. Brunet odwzajemnił gest.

///

Kawa, którą zamówili parowała, a jej przyjemny zapach dostawał się do nozdrzy przyjaciół.

-Opowiadaj co u Ciebie. - zaczęła ciemnowłosa.

-No okey. - upił łyka napoju. - Jak wyprowadziliśmy się do San Francisko było nawet okey. No może do momentu, kiedy poszedłem do szkoły. Byłem tak zwanym kozłem ofiarnym. Wszyscy się ze mnie śmiali. Kiedyś, tak porządnie przywalił mi taki koleś ze starszej klasy, że postanowiłem się zmienić. No i dzięki spotkaniu z jego pięścią zmieniłem się i zostałem modelem. Choć do dziś nie wiem, jak mi się to udało.

- Przykro mi.

- Było minęło. - machnął ręką. - A Tobie, jak udało się zostać światowej sławy projektanktą mody? - zadał pytanie i zachichotał. Dupain-Cheng zawtórowała.

- Długa historia. - odparła krótko.

- Mamy czas. - teatralnie spojrzał na nadgarstek, na którym nawet nie było zegarka.

- Po prostu szczęście.

- Chcę znać szczegóły. - oznajmił.

- No dooobra. - Luka uśmiechnął się usatysfakcjonowany. - Pamiętasz Adriena? - brunet zamyślił się trochę, a po chwili pokiwał wolno głową/

- Tego, który uciekł i nie wiadomo, gdzie jest?

- Tak tego. - Marinette westchnęła - Także, byliśmy razem, a ja zawsze kochałam projektować, ale to wiesz. Po pewnym wydarzeniu Adrien wyjechał. W sumie sama nie wiem gdzie. - upiła łyka kawy i dokończyła. - Jego rodzice pomogli mi. To tyle. - wzruszyła ramionami. Uśmiech pełny smutku ozdobił jej twarz.

- Marinette... - złapał ją za dłoń. - ...przykro mi. - powiedział, a ta tylko kiwnęła głową. - Jakie to było wydarzenie? - serce dziewczyny zabiło szybciej.

- Moja próba samobójcza. -wyszeptała. Luką wstrząsnęły wszystkie możliwe emocje. Strach mieszał się ze zdziwieniem i smutkiem, ale tliła się w nim malutka iskierka radości, dlatego, że Marinette przeżyła. Chwycił ją mocniej za rękę.

- Dlaczego? - zapytał cicho. Był na skraju płaczu. Jego najlepsza przyjaciółka, a zarazem... 

-Myślałam, że mnie zdradził, ale za szybko wyciągnęłam, wnioski.

///

Tęsknota, słowo zużyte, Otwarło mi swoją dal... Jak różne są rzeczy ukryte W króciutkim wyrazie: żal.

Wiecie jak to jest kochać kogoś, tak bardzo, że dla dobra tej osoby ucieka się od niej jeszcze dalej? Blondyn wychodził właśnie z samolotu. Widok Nowego Jorku zasnutego poranna mgłą wywołał łzy w kącikach jego oczu. Zamiast wrócić ucieka i tak w kółko i w kółko. Po załatwieniu wszystkich formalności na lotnisku, wsiadł do żółtej taxi. Nakazał kierowcy jazdę pod adres jego nowego lokum. Zapłacił za przejazd i wyciągnął swoją walizkę z bagażnika. Wszedł do budynku i skierował się w stronę mieszkania. Otworzył drzwi, a klucze pozostawił na komodzie. Wyjął z kurtki telefon komórkowy i włączył go. Wybrał numer telefonu, z którego nie korzystał przez 5 lat.

- Dzień dobry z tej strony Marinette Dupain-Cheng, z kim mam przyjemność rozmawiać? Halo? Jest tam ktoś? Słucham? - jej głos wywołał szybsze bicie jego serca, a tęsknota rozrywała jego duszę na pół.

- Przepraszam. - wyszeptał - Kiedyś do Ciebie wrócę skarbie.- rozłączył się. Wyłączył urządzenie i usiadł na podłodze.

///

Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.

Patrzyła na ekran telefonu. Słowa wypowiedziane po drugiej strony uderzyły w jej serce. Upuściła urządzenie i rozpłakała się, jak małe dziecko.

- Marinette! - krzyknął zdezorientowany Luka. - Kto to był? Co się stało? Dlaczego płaczesz? - pytania wychodziły z niego, jak strzały z karabinu maszynowego.

- T-to o-o-on. - wyszlochała.

- Kto? - zapytał.

- A-adrien. - wyszeptała cała zapłakana. Brunet przytulił ją mocno i pocałował w czubek głowy.

- Co powiedział? - starał się ją uspokoić, lecz wychodziło mu to na marne.

Pociągnęła nosem i zapłakała gorzko.

*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro