Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 34. Wioska pełna uczuć

Izusu zapukała do drzwi gabinetu lekarskiego i kiedy usłyszała pozwolenie, weszła do środka. Shizune siedziała za biurkiem, w skupieniu wertując zawartość grubej teczki. Gdy uniosła spojrzenie, odstawiła dokumenty na bok i uśmiechnęła się życzliwie.

– Chciałaś mnie widzieć, Shizune-san?

Medyczka kiwnęła głową.

– Mam wyniki twoich badań. Lepiej usiądź, proszę. – Wskazała na krzesło przed sobą.

Coś nieprzyjemnie przekręciło się na dnie żołądka Izusu. Ta prośba wcale nie brzmiała, jakby za chwilę miało paść: „wszystko w porządku, jesteś całkowicie zdrowa".

Przełknęła głośno ślinę. Zajęła miejsce przy biurku, a Shizune wygrzebała z szuflady teczkę podpisaną jej nazwiskiem.

– Spójrz na to. – Podsunęła zapisany odręcznie dokument. – To jest przyczyna wszystkich twoich dolegliwości.

Z sercem podchodzącym do gardła Izusu przejechała wzrokiem po literach, rozumiejąc zaledwie połowę z medycznych zwrotów i sformułowań. Dopiero gdy dotarła do końca, zrobiło jej się niesamowicie gorąco.

Wstrzymała oddech i blada niczym ściana spojrzała na Shizune, a potem znów na kartę badań. Wzięła ją w trzęsące się dłonie, chcąc przeczytać wszystko jeszcze raz. Niestety zdania zaczęły się rozmywać. Izusu przestała rozumieć najprostsze słowa.

– To... to... – wydusiła na bezdechu. – To chyba jakaś pomyłka. Powtórzmy badanie.

– Nie ma takiej potrzeby. – Shizune pokręciła głową. – Wszystko się zgadza. Jesteś w ciąży, Izusu. To już piętnasty tydzień.

– Nie, nie, to niemożliwe. Nie mogę być w ciąży, przecież... przecież nic po mnie nie widać! Nie mam brzucha ani... Ja tylko trochę przytyłam... ale... to wciąż... Nie. – Odłożyła dokument na biurko. – Zróbmy badanie jeszcze raz, proszę.

– To kiedy brzuch zacznie nabierać kształtów, jest indywidualną kwestią każdej kobiety – wyjaśniła Shizune. – Zdarza się, że ciąża nie jest widoczna nawet do szóstego miesiąca, a czasami zaokrąglenia pojawiają się już w pierwszym trymestrze. Nie ma na to zasady.

– Ale...

– Wyniki badań krwi są jednoznaczne, Izusu. Wykluczyliśmy inne choroby związane z twoimi dolegliwościami. Mdłości, przemęczenie, bóle głowy – wymieniała Shizune, zerkając na otwartą teczkę. – Zresztą... kiedy ostatnio miesiączkowałaś?

Izusu zaniemówiła. Sięgnęła pamięcią do kilku ostatnich, burzliwych miesięcy i...

– Nie wiem... Nie pamiętam – mruknęła, ledwo poruszając ustami. – Zawsze miałam nieregularny okres. To chyba częste u kunoichi, prawda?

– Prawda – potwierdziła Shizune. – Skoki adrenaliny, stres i obciążenie fizyczne mogą zatrzymać lub znacznie opóźnić cykl.

– Kiedy byłam w Akatsuki, zdarzało mi się nie miesiączkować nawet przez kilka miesięcy.

– Rozumiem, to dlatego nic nie podejrzewałaś?

Izusu przytaknęła cichym pomrukiem. Wciąż nie docierało do niej to, co się działo.

Ona? W ciąży?

Przyłożyła dłoń do brzucha i poczuła jakby coś... ktoś poruszył się w środku.

Zabrała rękę. Jak mogła się nie zorientować? Organizm wysyłał wyraźne sygnały, ale ona je wszystkie ignorowała. Zrzucała winę na stres, zatrucie, przemęczenie... Nigdy nie prowadziła zbyt zdrowego trybu życia. Sądziła, że musiała po prostu odpocząć i gdyby Ahito nie namówił ją do zrobienia badań...

Nie, chwileczkę. To wciąż mogła być pomyłka. Medycy mogli popełnić błąd. To się zdarzało, prawda? Może...?

– Izusu.

Usłyszała głos Shizune i uniosła spojrzenie.

– Wiem, że jesteś w szoku, ale nie ma się czego bać. Zaopiekujemy się tobą. – Uśmiechnęła się. – A teraz posłuchaj. Zapisałam cię na wizytę u ginekologa w przyszłym tygodniu. Koniecznie unikaj wszelkich używek i ogranicz wysiłek fizyczny. Musisz też pamiętać, aby...

Wbrew prośbie Shizune, Izusu przestała słuchać. Znów zerknęła na swój brzuch. Nie chciała tego przyznać, ale instynkt podpowiadał, że to prawda. Nosiła w sobie drugie życie, wkrótce zostanie rodzicem i nawet... nie wiedziała, jak się z tym wszystkim czuć.

Zamrugała dwa razy, zdając sobie sprawę, że Shizune umilkła. Patrzyła na nią ze współczuciem, jakby rozumiejąc z tej sytuacji więcej niż ona.

– Wybacz mi wścibskość – odezwała się medyczka. – Zastanawiałam się tylko... To dziecko Itachiego, prawda?

I wtedy do niej dotarło. W całym tym zamieszaniu nawet na sekundę nie pomyślała o ojcu dziecka. Martwym ojcu.

Zrobiło jej się słabo. Przyłożyła palce do rozgrzanego czoła i przetarła pojedyncze krople potu.

– T-tak, z nikim innym nie...

Jej serce zabiło mocniej. Przyspieszyło wraz ze wspomnieniem ostatniej, upojnej nocy. Izusu aż zadrżała.

– O nie... nie, nie. – Spojrzała przerażona na Shizune. – Co ja powiem Kakashiemu?

Medyczka uniosła wysoko brwi. Rozchyliła usta, jakby chciała coś powiedzieć, lecz z jej gardła wydobyło się tylko kilka niewyraźnych pomruków. Izusu czekała na jakąkolwiek reakcję. Spodziewała się usłyszeć słowo porady, wsparcia, pocieszenia, ale ona... milczała.

– Czyli to prawda... – szepnęła Shizune, opuszczając wzrok i zaciskając palce na brzegach otwartej teczki. – Coś jest między wami.

– Słucham? – Izusu pochyliła się w jej stronę.

– Nic, nieważne. – Potrząsnęła głową. – Wróćmy do twoich wyników. Jako lekarz sugeruję, abyś w najbliższych dniach...

Uchiha wstała. Nie miała już siły tego ciągnąć. Serce tłukło jak szalone, a w głowie panował nieokiełznany chaos.

Ciąża, Itachi, Kakashi...

To się nie dzieje naprawdę.

– Przepraszam, chcę się trochę przewietrzyć – mruknęła Izusu.

– Wszystko w porządku?

Kiwnęła głową i odwróciła się w stronę wyjścia. Zrobiła zaledwie dwa kroki, gdy usłyszała:

– Co do Kakashiego...

Stanęła w miejscu i powoli odwróciła się do Shizune. Medyczka zmieliła w ustach dolną wargę, po czym kontynuowała:

– Dziś rano Tsunade ogłosiła, że wyjeżdża z wioski szybciej, niż zaplanowała. W związku z tym Kakashi rozpoczął przyspieszone szkolenie na stanowisko Hokage. Ceremonia już za tydzień. To tylko moja sugestia, ale... lepiej go w tym czasie nie rozpraszać.

– Co masz na myśli?

– Zrozum, to będzie dla niego bardzo intensywny tydzień. Tsunade ma obowiązek powierzyć władzę w dobre ręce i jeśli Kakashi nie sprawdzi się przez ten czas, zaproponują stanowisko komuś innemu. Wiesz doskonale, że na ten moment nie mamy innego, tak dobrego kandydata. To musi być Kakashi, ale musimy też trzymać się procedur.

– Rozumiem – szepnęła Izusu. – Dziękuję za radę, Shizune-san.

Wyszła z gabinetu, wpadając na innego pacjenta. Mruknęła słowo przeprosin i popędziła zatłoczonym korytarzem, mając nadzieję, że nikt nie dostrzegł zbierających się pod jej powiekami łez.

***

Zatrzymała dłoń na klamce. Nawet nie zauważyła, kiedy dotarła do domu. W drodze powrotnej myślała tylko o tym, jak od teraz wszystko się zmieni. Ze dwa razy powstrzymała się przed skręceniem w odpowiednią uliczkę i skierowaniem kroków do mieszkania Kakashiego. Tak bardzo pragnęła znaleźć się w jego opiekuńczych ramionach, lecz strach przed ujawnieniem prawdy paraliżował ją od środka.

To nie było jego dziecko, nie miał wobec niego żadnych zobowiązań. Mógł odsunąć się od odpowiedzialności, która spoczywała teraz w rękach Izusu. Mógł odejść, tak po prostu, a ona nie miała prawa go powstrzymywać.

Pchnęła mocno drzwi, czując, że zaraz pęknie. W domu pachniało słodkim ciastem malinowym. Upiekła je dziś rano, chcąc wieczorem zanieść kawałek Kakashiemu.

Jeszcze tych kilka godzin temu krzątała się po kuchni, szczęśliwa i zakochana, a teraz... Teraz miała ochotę wybuchnąć głośnym płaczem.

Przeszła przez korytarz i dopiero wtedy usłyszała dochodzącą z salonu, znajomą melodię. Ahito grał jej ulubiony utwór. Ze spokojem sunął po klawiszach pianina, najwyraźniej nie zdając sobie sprawy, że siostra wróciła do domu.

Izusu oparła ciało o framugę drzwi i zapatrzyła się w jego plecy. Nie chciała mu przerywać, widząc, ile pasji wkładał w tę czynność. Przymknęła powieki. Każda rozbrzmiewająca nuta uspokajała, wyciszała, sprawiała, że troski odchodziły w niepamięć.

Na ten krótki moment otaczający ją świat zniknął. Pozostała tylko ona i ta kojąca zmysły melodia. Izusu niemal się uśmiechnęła, lecz gdy muzyka ucichła, rzeczywistość uderzyła ze zdwojoną siłą.

– Izu? – Ahito poderwał się w jej stronę, widząc, jak siostra ukryła twarz w dłoniach. – Coś się sta...?

Nie dokończył. Izusu rzuciła mu się ramiona i łzami zalała jego koszulę. Ahito natychmiast ją przytulił, zasypując masą pytań, ale ona nie potrafiła wykrztusić z siebie choćby słowa.

– To ten Kakashi, tak? To przez niego płaczesz?! – uniósł głos i zacisnął palce na jej plecach. – Cholera, wiedziałem, że to się tak skończy! Zaraz wypruje mu wszystkie flaki!

Puścił ją, zakasał rękawy i zrobił krok w stronę drzwi.

– Nie, zaczekaj! – Izusu złapała go za przedramię. – Kakashi nic nie zrobił... To ja... Znaczy... Posłuchaj. – Pociągnęła głośno nosem. – Właśnie wróciłam od lekarza. Ahito, ja... jestem w ciąży.

Zamrugał dwa razy, powoli, jakby z opóźnieniem przyswajając tę informację.

– W czym jesteś?

– W... ciąży... – jęknęła.

– I ty mi mówisz, że Kakashi nic nie zrobił?! – wybuchnął cały czerwony na twarzy. – Teraz to go rozszarpię gołymi ręka...!

– Cholera, Ahito! – wrzasnęła, szarpiąc go za rękę. – To nie jest jego dziecko!

– A czyje?!

W ostatniej chwili powstrzymała się przed palnięciem go pięścią w głowę. Czy on naprawdę nie rozumiał, czy tylko udawał? A może w szoku nie łączył faktów?

Westchnęła, dłońmi otulając ramiona. Opuściła wzrok, a kiedy zebrała się na odwagę, aby odpowiedzieć, jej głos zadrżał.

– Itachiego.

Ahito nabrał haust powietrza do płuc. Przeczesał gęstą grzywkę i zatrzymał rękę z tyłu głowy. Tożsamość ojca dziecka wstrząsnęła nim chyba bardziej, niż informacja, że jego siostra była w ciąży. Wcale ją to nie zdziwiło.

– Jasny szlag. Jesteś pewna, że to Itachi?

– Jak mogłabym nie być? Wiem, z kim sy-piałam. – załkała.

– Dobrze, dobrze. – Ahito uniósł ręce w geście poddania. – Po prostu... Przeklęty Uchiha i jego przeklęta śmierć. Achh – westchnął. – Kakashi już wie?

– Nie. Jeszcze nie...

– Musisz mu powiedzieć. Wiesz, że za nim nie przepadam, ale powinien znać prawdę.

– Wiem, tylko... – zawahała się. – Chcę być gotowa na tę rozmowę... na wypadek, gdyby Kakashi... Gdyby on nie...

Ścisnęła usta, a jej szczęka zadrżała. Po policzkach spłynęły łzy.

– Izu?

Spojrzała na brata z przerażeniem w oczach. Ahito zdawał się wyczytać w nich każdą obawę, którą nie potrafiła wypowiedzieć na głos. Powoli pokręcił głową.

– Nawet tak nie myśl. Nie zostawi cię.

– Skąd wiesz? Skąd wiesz, jak zareaguje na taką informację? Miłość miłością, ale może Kakashi nie chce dzieci? A zwłaszcza cudzych... Nigdy o tym nie rozmawialiśmy. Nie wiem, czego się spodziewać... Ja... tak ba-bardzo się boję... – załkała, a Ahito szybko objął ją ramieniem i przycisnął do siebie. – Kocham go i jeśli go s-stracę... nie wiem, c-co zrobię...

– Ćśś. – Pogładził ją po włosach. – Nie zostaniesz z tym sama, masz mnie. Pomogę ci ze wszystkim. A jeśli Kakashi naprawdę odejdzie, tak spiorę tę jego buźkę, że żadna go już nie zechce.

– Ahito...

– No już, żartowałem. Chciałem powiedzieć, że jeśli wykręci ci taki numer, to po prostu na ciebie nie zasługiwał.

Izusu rozpłakała się jeszcze bardziej. Wiedziała, że brat miał rację i była mu ogromnie wdzięczna za wsparcie. Nie potrafiła jednak przetrawić myśli o kolejnej utracie. Dopiero co wszystko zaczęło się układać. Dopiero co poczuła się szczęśliwa i kochana w ramionach wyjątkowego mężczyzny i nagle los znów chciał jej to wszystko odebrać.

Nie mogła być pewna reakcji Kakashiego. Znała go, ale ich związek był zbyt świeży, jeszcze niegotowy na takie zmiany.

Nie miała żadnej gwarancji, że ich relacja przejdzie tak wielką próbę.

– Wiem, że się boisz, Izu – zaczął Ahito – ale uważam, że powinnaś załatwić to jak najszybciej. Kakashi był tu godzinę temu i pytał o ciebie. Miał ci coś do przekazania.

Izusu odetchnęła głęboko. Domyśliła się, że Hatake chciał poinformować ją o decyzji Hokage, zanim ta informacja obiegnie całą wioskę.

Przygryzła dolną wargę, a ogromna gula podeszła do jej gardła.

Pragnęła być przy nim, wspierać w przełomowym momencie jego życia, tak jak obiecała. Chciała dzielić z nim brzemię, które wkrótce dźwignie na barkach, tylko... jak miała to zrobić, skoro sama była w rozsypce?

„To tylko moja sugestia, ale lepiej go w tym czasie nie rozpraszać".

Usłyszała głos Shizune i zacisnęła zęby.

„To będzie dla niego bardzo intensywny tydzień i jeśli Kakashi nie sprawdzi się przez ten czas, zaproponują stanowisko komuś innemu".

Kakashi nie chciał zostać Hokage, ale w obecnej sytuacji ta pozycja nie była nagrodą, a obowiązkiem. Obowiązkiem wobec Wioski Liścia i jej mieszkańców.

Zadecydowała.

– Za tydzień odbędzie się ceremonia przyjęcia tytułu Hokage – zaczęła Izusu, wyplątując się z objęć brata. – Wtedy z nim porozmawiam.

– Za tydzień? – zdziwił się Ahito. – Chcesz tyle czekać?

– Nie chcę, ale... nie mogę mu teraz powiedzieć o ciąży.

– Dlaczego?

– Pomyśl, Ahito. Kakashi wkrótce stanie na czele wioski. On potrzebuje teraz ciszy i skupienia, a nie kolejnych przewrotów życiowych. Nasze prywatne sprawy muszą odejść na bok. Ja muszę odejść na bok. Chcę przemyśleć wszystko, poukładać w głowie. To nie będzie łatwe... ani dla mnie, ani dla niego. Od teraz wszystko się zmieni i... muszę być gotowa na tę rozmowę. Kakashi by to zrozumiał, na pewno...

Ahito przytaknął ruchem głowy.

– Więc chcesz go unikać przez ten czas? – zapytał po dłuższej chwili.

– Muszę...

– Jak?

– Nie wiem. Chyba... przeczekam to, tutaj, w domu. – Nabrała ciężkiego powietrza do płuc. – Ja... nie potrafię przed nim udawać, nie w takiej sprawie. Kakashi za dobrze mnie zna. Szybko wyczuje, że coś jest nie tak, a wtedy... rozkleję się jak małe dziecko.

– Dobra, biorę go na siebie. – Ahito uderzył się pięścią w tors. – Pogadam z nim, gdy tu przyjdzie.

– C-co mu powiesz?

– Prawdę. – Uniósł rękę, widząc, jak otwierała usta, aby zaprzeczyć. – Spokojnie, powiem tylko, że będziesz chciała z nim porozmawiać, ale na razie potrzebujesz czasu dla siebie. Nie martw się, nic konkretnego ze mnie nie wyciągnie. Umiem owijać w bawełnę, kiedy trzeba.

– Nie, nie! – zaprotestowała Izusu. – Jeśli przedstawisz mu to w ten sposób, Kakashi nabierze podejrzeń. Zrozumie, że coś się stało i będzie próbował odkryć prawdę. Wymyśl coś innego, proszę. – Spojrzała błagalnie na brata. – Powiedz... Powiedz, że się przeziębiłam albo że jestem bardzo zajęta i nie mogę się z nim widzieć... Albo...

Ahito pokręcił stanowczo głową.

– Izu, wiem, co czujesz, ale nie działaj w emocjach. Takimi kłamstewkami tylko niepotrzebnie namieszasz. Zresztą... może Kakashi postąpi inaczej? Może zrozumie i dać ci trochę przestrzeni? Nie znam go zbyt dobrze, ale słyszałem, że nie jest głupi. Zaufaj mu, zaufaj też mi. Postaram się go uspokoić i zapewnić, że wszystko z tobą w porządku. To najlepsze, co możemy zrobić.

Izusu odetchnęła głęboko. Ahito miał rację. Nie powinna uciekać się do kłamstw, ale... spanikowała. Przerażona sytuacją przestawała myśleć racjonalnie i gdyby nie Ahito...

Przetarła mokre policzki i uniosła wdzięcznie spojrzenie na brata. Cieszyła się, że tu był. Pierwszy raz to on wykazał się głosem rozsądku, którego tak potrzebowała.

– Dziękuję – powiedziała, a on uśmiechnął się ciepło. – Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła.

– Zrobiłabyś z siebie idiotkę – wypalił bezwstydnie i zaśmiał się na widok jej zmieszanej miny. – Ale myślę, że Kakashi by ci to wybaczył. Może i go nie lubię, ale widziałem, jaki jest w ciebie zapatrzony. Wiesz... czuję, że wszystko się jakoś ułoży, naprawdę.

– Obyś miał rację.

Słowa Ahito trochę ją uspokoiły, lecz strach narastał, gdy zastanawiała się, co dalej?

Położyła rękę na brzuchu i znów poczuła delikatny, jakby nieśmiały ruch.

Nie mogła uwierzyć, że wkrótce zostanie mamą. Będzie dbać i troszczyć się o to maleńkie, bezbronne życie.

Jak sobie z tym wszystkim poradzi? Czy była na gotowa na rodzicielstwo? Czy zapewni dziecku dobry byt, bezpieczeństwo i odpowiednie wychowanie?

Przygryzła kącik ust. Nie do końca wiedziała, jak obchodzić się z dziećmi. Może mogłaby gdzieś zaczerpnąć porady?

– Nie myśl już tyle. – Usłyszała głos Ahito i poczuła, jak ułożył dłoń na jej ramieniu. – Chodź, zaparzymy herbatę i obgadamy sytuację. W końcu trzeba się przygotować na nowego członka rodziny, prawda?

Poprowadził ją do kuchni i wstawiając czajnik na kuchenkę, mruknął pod nosem:

– Cholera, zostanę wujkiem... Ale czad.

Izusu zachichotała. Choć nie uważała brata za wzór do naśladowania, wiedziała, że miał dobre serce.

I za to kochała go najbardziej.

***

Cała wioska zebrała się u jego stóp. Kakashi stanął na dachu budynku administracyjnego w towarzystwie Tsunade, ANBU i nowo wybranych doradców. Płaszcz Hokage ciążył mu na ramionach. Wraz z jego przyjęciem spadła odpowiedzialność za wszystko, co obejmował w zasięgu wzroku.

Mieszkańcy klaskali i wiwatowali na jego cześć. Wielu marzyło, aby znaleźć się na jego miejscu. Wielu chętnie sięgnęłoby po władzę. Niewielu jednak się do tego nadawało.

Wioska potrzebowała silnego przywódcy i tylko Kakashi mógł sprostać zadaniu. Właśnie dlatego – wciąż pełen obaw – założył na głowę nakrycie Hokage i zaczął przemówienie.

Nawet nie skupiał się na wypowiadanych słowach. Znał całą formułkę na pamięć, tak jak na pamięć znał przebieg ceremonii, krok po kroku. Po oficjalnym wystąpieniu odbędzie się duże przyjęcie, a Konoha zacznie świętować powitanie nowego przywódcy. Do późnego wieczoru Kakashi będzie zmuszony wysłuchiwać gratulacji, pochwał i słów uznania, a od jutra... Od jutra każdy problem wioski stanie się jego problemem.

Odpędził od siebie tę myśl w obawie, że w ostatniej chwili zrezygnuje. Wzrokiem sunął po twarzach mieszkańców, szukając w tłumie tej jednej osoby.

Nie widział Izusu tylko przez tydzień, ale dla niego minęła cała wieczność. Natłok pracy i przygotowań zajmowały jego umysł, lecz w wolnej chwili marzył tylko o tym, aby zobaczyć jej uśmiech. Nie dała mu takiej możliwości. Co gorsza, w jej życiu wydarzyło się coś złego, a on w żaden sposób nie mógł w tym uczestniczyć.

To już drugi raz, gdy Izusu odsunęła go od swoich problemów. Kiedy opuszczała wioskę, również nie pozwoliła sobie pomóc. I tak jak wtedy miała ku temu solidne powody, tak teraz Kakashi wierzył, że postępowała słusznie.

Mimo to aż trzęsło nim od środka.

Nocami rozmyślał, co musiało się stać, że nie mógł jej zobaczyć, porozmawiać z nią, dotknąć. Ze dwa razy zakradł się na jej balkon, ale światło w pokoju zawsze było zgaszone, a drzwi szczelnie zamknięte. Został sam ze swoimi wątpliwościami, które momentami zakrawały na szaleństwo.

Trochę podpytał, ale nikt nie powiedział mu nic konkretnego. Udał się do szpitala, pamiętając, że Izusu miała odebrać wyniki badań. Shizune niechętnie przyznała, że tak też się stało, lecz tajemnica lekarska zabraniała wyjawić coś więcej. Od tamtego czasu Kakashi postanowił zaczekać. W pełni oddał się przygotowaniom do przejęcia władzy, ufając, że Izusu w odpowiednim momencie wszystko mu wyjaśni. Według Ahito miało to nastąpić dzisiaj.

Skończył przemówienie, ogłaszając, że od teraz oficjalnie przejmuje stanowisko Szóstego Hokage. Mieszkańcy zawtórowali na te słowa, a Kakashi nareszcie odnalazł w tłumie jej twarz. Gdy ich spojrzenia się spotkały, Izusu szybko odwróciła wzrok, zagadując stojącego obok Ahito. Chwilę później już przeciskali się między ludźmi, zwróceni do niego plecami.

Zabolało, lecz Kakashi nie dał po sobie nic poznać. Czarne wizje powróciły i wiedział, że jeśli którakolwiek z nich się spełni... nie pozbiera się po tym.

***

W budynku Hokage panował gwar, jakiego Kakashi jeszcze nigdy w życiu nie widział. Sala Zgromadzeń została udostępniona i specjalnie przygotowana na huczne przyjęcie z okazji powitania nowego Hokage.

Hatake nie lubił tego typu uroczystości. Znacznie bardziej wolał spotkania w małym, bliskim gronie bez fajerwerków i bez sztucznych uprzejmości wymienianych z obcymi sobie ludźmi. Na jego nieszczęście, musiał się do tego przyzwyczajać.

W trakcie rozmowy z panem feudalnym Kraju Ognia poczuł na sobie intensywne, wręcz świdrujące spojrzenie. Normalnie nie zwróciłby na nie uwagi – w końcu cały wieczór przyciągał na siebie wzrok – gdyby nie fakt, że instynkt podpowiadał, iż to coś więcej niż zainteresowanie nowym Hokage. Nie pomylił się.

Kiedy został sam, zauważył jak wśród gawędzącego i popijającego sake tłumu, przeciskała się pewna kobieta. Ubrana w dość skąpą, nieadekwatną do tej pory roku yukatę, stanęła przed nim i ukłoniła się nisko. Pojedyncze loki wysunęły się z jej wysoko upiętej fryzury i opadły na mocno wyeksponowany dekolt. Gdy uniosła na niego perłowe oczy, Kakashi już wiedział, z kim miał do czynienia.

– Hokage-sama, moje najszczersze gratulacje – powiedziała dziewczyna, rozciągając w uśmiechu wymalowane na czerwono usta. – Jestem Hyūga Keiko z gałęzi klanu Hyūga. W imieniu mojej rodziny pragnę przekazać, że jesteśmy niezwykle dumni, iż ktoś o takiej sławie i potędze jak twoja, stanie na czele Wioski Ukrytej w Liściach.

– Dziękuję, panno Hyūga – odpowiedział, kulturalnie skłaniając głowę.

Na tym powinno zakończyć się wymienianie etykiety, lecz Keiko nie wyglądała, jakby miała zamiar odejść. Wręcz przeciwnie. Dyskretnie zbliżyła się na krok, a Kakashi o mało nie odskoczył na tę samą odległość.

– Słyszałam o twoich dokonaniach na wojnie. – Zatrzepotała długimi rzęsami. – Jestem pod wrażeniem twojej odwagi, z jaką broniłeś nas przed wrogiem.

– To mój uczeń, Uzumaki Naruto, zasługuje na największe pochwały. Bez niego świat pogrążyłby się w chaosie – przyznał zgodnie z prawdą, wkładając w ton głosu nutę sprzeciwu na to jawne spoufalanie się.

Keiko nic sobie z tym nie zrobiła. Wypięła bardziej pierś i uśmiechnęła się słodko, sztucznie. Kiedy nachyliła się w jego stronę, szepnęła tak, żeby tylko on ją usłyszał:

– Dla mnie ty jesteś największym bohaterem, Kakashi-sama.

Miał dość. Doskonale wiedział, do czego dążyła młoda Hyūga. Nie była ona pierwszą kobietą, która tego wieczoru próbowała skusić swoimi wdziękami nowego Hokage. Oficjalnie Kakashi pozostawał kawalerem i musiał stanowić łakomy kąsek dla młodych dam, które celowały w wysoko postawionych mężczyzn.

Możliwe również, że to tylko sprytna zagrywka ze strony kryjących się pod nazwiskiem Keiko ludzi. Każdy klan chciał mieć w rodzinie przywódcę wioski. Każdy widział w tym korzyści dla przyszłości swego rodu.

Którakolwiek z tych opcji była prawdziwa, wywoływała w Kakashim obrzydzenie. Nawet gdyby jego serce nie należało już do Izusu, zareagowałby z podobnym chłodem, jeszcze bardziej zamykając się na kobiety. Wiedział bowiem, że stojąc przy władzy, trudniej znaleźć prawdziwe, nienastawione na zysk uczucie.

– Nie jestem zainteresowany, panno Hyūga – odpowiedział bez krzty uprzejmości w głosie.

Keiko zaśmiała się nerwowo. Chyba nie przewidziała tak otwartego odrzucenia z jego strony. Odsunęła się i po wybąkaniu kilku słów wyjaśnień, ciągnęła rozmowę, próbując podejść go na inny sposób.

Kakashi przestał słuchać. Przeniósł wzrok na coraz mniej sztywny tłum, zauważając, że u pojedynczych osób pojawiły się rumieńce na twarzy. Sake zawsze rozluźniało atmosferę i Hatake wiedział, że wraz z końcem wieczoru przestaną obowiązywać wszelkie formułki i etykiety.

Nie na to jednak gorączkowo czekał.

Z rosnącą w sercu nadzieją, szukał wśród rozochoconych mieszkańców osoby, którą jako jedyną pragnął tu ujrzeć. Nie miał żadnej pewności, że Izusu pojawi się na przyjęciu. Być może chciała z nim porozmawiać, dopiero gdy będzie po wszystkim? To bardzo możliwe, a mimo to zatrzymywał wzrok na każdej blondwłosej kobiecie, która choć odrobinę przypominała jego ukochaną.

Nagle poczuł dotyk po zewnętrznej stronie lewego ramienia. Zwrócił surowe spojrzenie na Keiko, która, kończąc coś opowiadać, palcami przejechała wzdłuż jego ręki. Już miał bezwstydnie strzepnąć jej dłoń, kiedy zauważył, że ktoś go w tym uprzedził.

– Wybacz, panienko. – Izusu pojawiła się za jego plecami, trochę za mocno ściskając nadgarstek młodej Hyūga. – Ale chyba zbyt długo zajmujesz czas naszego Hokage. Pozwól innym z nim porozmawiać. – Uśmiechnęła się z udawaną życzliwością, a Kakashi poczuł, jak po jego wnętrzu rozlało się przyjemne ciepło.

Keiko prychnęła pod nosem i szybko zabrała rękę. Spojrzała wyczekująco na Hatake, jakby oczekując, że ten odprawi Izusu z kwitkiem. Nie mogła się bardziej mylić.

– Dziękuję, panno Hyūga. Możesz odejść.

Delikatnie pochylił głowę, a ona zrobiła to samo. Zerknęła groźnie na Uchiha. Oddalając się, szepnęła nad jej ramieniem:

– Nie myśl sobie, że masz większe szanse niż ja.

Izusu nie odpowiedziała, ale Kakashi widział, że miała ochotę parsknąć śmiechem. Zachowała pozorny spokój, czekając, aż Keiko zniknie w tłumie, po czym uniosła na niego wzrok.

– Hokage-sama – powiedziała i skłoniła się na zgiętych kolanach, unosząc długą do ziemi suknię. – Moje uznanie dla przyjęcia tak szanownego tytułu.

– Izusu.

Zbliżył się do niej i pogładził przypudrowany policzek. Miał gdzieś zasady zachowania przyzwoitej odległości. Miał gdzieś, czy ktoś na nich patrzył. Chciał po prostu być blisko niej.

– Pięknie wyglądasz – powiedział, zapatrzony w nią jak w obrazek.

Coś szarpnęło go za serce, gdy zabrała jego dłoń i odsunęła się na krok.

– Nie tutaj – mruknęła, uciekając przed jego tęsknym spojrzeniem. – Możemy porozmawiać na osobności?

Kiwnął głową, wskazując w stronę wyjścia na prywatny taras. Kiedy znaleźli się na zewnątrz, odprawił dwóch, stojących na straży ANBU i przekazał im, że na jakiś czas nie będzie dla nikogo dostępny.

Zostali sami. Muzyka dochodząca z sali ucichła, a ożywione rozmowy rozmyły się w tle.

Izusu podeszła do balustrady. Ułożyła na niej dłonie i nerwowo zastukała paznokciami. Zanim odwróciła się do niego, wzięła głęboki oddech.

– Tęskniłem za tobą – powiedział Kakashi, uprzedzając jej słowa. Cokolwiek chciała mu przekazać, zdecydował najpierw wyznać, co czuł. – Od tygodnia cię nie widziałem, martwiłem się...

– Przepraszam. – Usłyszał jej skruszony głos i aż serce mu zmiękło. – Naprawdę nie chciałam, aby tak wyszło, ale... przygotowywałeś się do roli Hokage, a ja... nie powinnam ci przeszkadzać.

– Nigdy mi nie przeszkadzasz. – Podszedł bliżej i ujął jej dłonie we własne. – Jesteś częścią mojego życia, tą ważną częścią. Zawsze znajdę dla ciebie czas, niezależnie od tego, co robię.

Opuściła głowę, a Kakashi zauważył, jak jej warga zadrżała. Izusu milczała przez dłuższy czas i gdy zobaczył jej łzy, poczuł ucisk w żołądku. Przeczucie, że wydarzyło się coś złego, przerodziło się w pewność.

– Powiedz mi, co się stało – poprosił, ściskając jej palce. – To... przeze mnie? Zrobiłem coś nie tak? Przysięgam, że to naprawię.

Zaprzeczyła ruchem głowy. Pociągnęła nosem i oznajmiła:

– Nie, Kakashi. To coś zupełnie innego... Coś... – zawahała się. – Coś, co zmieni nasze życie na zawsze.

Zaschło mu w ustach. Spróbował przełknąć ślinę, ale zaciśnięte gardło ani drgnęło. Tysiące myśli przeleciało przez jego umysł. Każda z nich wywoływała szybsze bicie serca.

Nabrał chłodnego powietrza do płuc i zapytał:

– Czy to ma coś wspólnego z twoimi wynikami badań?

Izusu pokiwała głową, wciąż na niego nie patrząc.

Czuł, że zaraz zwariuje. Ścisnął jej trzęsące się dłonie, lecz jego własne również drżały z napięcia. Chciał, a zarazem nie chciał odkryć, co się stało. Bał się najgorszego. Bał się, że Izusu była chora. W najczarniejszych wizjach śmiertelnie chora. Na samą myśl paraliżowało go od środka.

Ujął jej podbródek, zmuszając, aby na niego spojrzała.

– Powiedz mi – szepnął na bezdechu.

Izusu patrzyła na niego ze strachem w oczach, którego jeszcze nigdy u niej nie widział. Napiął wszystkie mięśnie i czekał, choć wiedział, że zaraz sięgnie granicy.

– Ja... jestem... – zaczęła ostrożnie, ledwo poruszając ustami. – Jestem w ciąży, Kakashi.

Zatkało go.

Nie tego się spodziewał. W żadnych scenariuszach tej rozmowy nie pomyślał o... dziecku. Wypuścił wstrzymane w płucach powietrze. Nawet się uśmiechnął, choć z opóźnieniem zdał sobie z tego sprawę.

– To... cudownie – wyjąkał.

– Nie, nie rozumiesz.

Izusu wyrwała dłonie z jego uścisku i zakryła nimi twarz. Załkała cicho, a on uniósł brwi na ten widok.

– To nie... To nie jest twoje dziecko – wyjaśniła.

– Jak to? – natychmiast zapytał. – Przecież my...

– Jestem w szesnastym tygodniu ciąży. To... to dziecko Itachiego.

I wtedy zrozumiał, wszystko. Jej zachowanie stało się nagle tak oczywiste.

Ona... odsunęła go ze swojego życia ze strachu. Bała się jego reakcji, odpowiedzi na ciążę z innym mężczyzną. Odkryła to w najgorszym możliwym momencie – wtedy, kiedy Kakashi musiał skupić uwagę na przejmowaniu władzy w wiosce. Musiała być przerażona. Do tego potrzebowała czasu, aby oswoić się z tą myślą.

Tak, rozumiał już wszystko i nie mógł ją za to winić. Nie mógł być zły, że pod sercem nosiła dziecko byłego męża.

Mógł zrobić tylko jedno.

Odsunął się na krok, a Izusu rozpłakała się jeszcze bardziej. Całe jej ciało dygotało w spazmach, a łzy ciekły między palcami. Wyła, nawet nie pytając go „co dalej?". Wyła jakby przekonana, że to ich ostatnie spotkanie.

Kakashi zdjął jej rękę z twarzy, a następnie uklęknął na jedno kolano. Zerknęła na niego, wstrzymując oddech.

– Uchiha Izusu, wyjdziesz za mnie?

Patrzyła na niego rozszerzonymi do granic możliwości oczami. Otworzyła usta i wydała z siebie kilka pomruków, ale żaden z nich nie brzmiał jak odpowiedź. W obawie, że mogła go nie usłyszeć, powtórzył pytanie. Zamrugała, wypuszczając powietrze z płuc.

– Czy... czy ty zrozumiałeś, co ja powiedziałam? Ojcem dziecka jest...

– Itachi – dokończył za nią. – Tak, zrozumiałem.

– Dlaczego więc...? – zaczęła, a on podniósł się z ziemi i objął jej twarz w dłonie.

– Bo cię kocham. Kocham cię i chcę spędzić resztę życia z tobą. Myślałem, że o tym wiesz.

– Tak, ale...

Kakashi pokręcił głową i uśmiechnął się czule.

– Nie przeszkadza mi, że to dziecko nie jest moje. Oczywiście wolałbym, aby było inaczej, ale jeszcze wszystko przed nami. Może kiedyś doczekamy się własnego... O-o ile będziesz chciała – dodał naprędce.

– Chcę, oczywiście, że chcę! – Izusu zarzuciła mu ręce na szyję, a on przycisnął ją do siebie i schował twarz w jej włosach. – Nie wierzę... Ja... tak bardzo bałam się, że... że będziesz chciał odejść. Nie wybaczyłabym sobie, gdybym cię straciła...

– Chyba oszalałaś – odparł ze śmiechem. – Nigdy bym cię nie zostawił, a już na pewno nie w takiej sytuacji. – Odsunął się, aby spojrzeć jej w twarz. – Wiem, że się bałaś, Izusu, ale... mogłaś powiedzieć mi wcześniej. Wtedy nie miałbym już żadnych wątpliwości przed objęciem stanowiska Hokage. Jako głowa wioski będę mógł lepiej cię chronić. Ciebie i dziecko. – Założył kosmyk za jej ucho. – Zaopiekuję się wami najlepiej, jak potrafię, obiecuję.

– Dziękuję. Tak bardzo ci dziękuję.

Hatake widział ulgę odmalowaną w jej błyszczących oczach. Widział łzy szczęścia, zalewające jej policzki. Ona... Izusu poważnie podeszła do sprawy. Niczego na nim nie wymusiła. Nie założyła, że Kakashi, ot tak, weźmie odpowiedzialność za cudze dziecko. Dała mu wybór. Przygotowała się na najgorsze.

Na jej miejscu postąpiłby tak samo.

– Nie powiedziałaś mi, jak brzmi odpowiedź – zagadnął po dłuższej chwili. – Wyjdziesz za mnie, Izusu?

– Tak, wyjdę za ciebie – odparła cała w słodkich rumieńcach. – I będę z dumą nosiła twoje nazwisko, Kakashi.

Poczuł, jak od środka wypełniło go szczęście. Szybko zsunął maskę z twarzy i pocałował ją czule, namiętnie, tak, jak jeszcze nigdy dotąd.

Trwali w uścisku, gdy nad ich głowami rozbłysły pierwsze, hucznie wystrzelone fajerwerki. Rozległy się wesołe pokrzykiwania pijanych gości, lecz oni oderwali się od siebie dopiero przy trzecim huku.

Obserwowali, jak niebo jaśniało w kolorowych barwach, odbijanych w ich przeszklonych ze szczęścia oczach. Kakashi szczelniej przytulił ukochaną, nie mogąc wyobrazić sobie piękniejszego zwieńczenia tej wyjątkowej chwili.

Izusu miała rację. To, co powiedziała, odmieniło ich życie na zawsze, na lepsze. Czekała ich długa i kręta droga do przejścia, ale byli w tym razem. I razem pokonają wszelkie trudności.

W końcu miłość burzyła wszystkie bariery.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro