Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 33. Szczęście [+18]

W podziemnym areszcie cuchnęło stęchlizną. Pisk szczurów niósł się po obślizgłych ścianach, a półmrok zalewał wąskie korytarze. Izusu przeszły ciarki po plecach. To miejsce przywoływało wspomnienia. Po powrocie do wioski sprowadzoną ją właśnie tutaj. Dwukrotnie.

Za pierwszym razem szukała nadziei dla Itachiego, za drugim dla siebie. W jakichkolwiek okolicznościach tu nie trafiała, towarzyszyły jej niepewność, strach i obawa przed najgorszym z możliwych scenariuszy. Te emocje były tak żywe, że aż zaschło jej w gardle. Przełknęła ślinę.

Czy Sasuke czuł się podobnie? A może własny los był mu już obojętny?

Izusu przybyła to sprawdzić.

Kiwnęła głową strażnikowi, któremu wręczyła pozwolenie na widzenie z przetrzymywanym. Po krótkim pouczeniu i zachowaniu wszelkich środków ostrożności wpuszczono ją do środka.

Areszt obejmował trzy, oddzielone od siebie cele, ale tylko jedna była zajmowana. Izusu podeszła bliżej, odprowadzana przez głuchy stukot obcasów. Choć Sasuke wciąż miał przewiązane oczy, na pewno rozpoznał tożsamość gościa. Zdziwiłaby się, gdyby było inaczej.

– Izusu. – Usłyszała jego zachrypnięty od zastoju głos i zatrzymała się przed grubymi kratami. – Co cię tu sprowadza?

– Przyszłam sprawdzić, jak się miewasz.

Sasuke prychnął, a ona zmarszczyła brwi. Spodziewała się takiej reakcji, lecz na próżno szukać jej źródła. Uchiha mógł być równie dobrze zaskoczony nagłymi odwiedzinami, rozbawiony lub oburzony. Izusu nigdy nie potrafiła rozszyfrować jego prawdziwych intencji. Był dla niej zagadką, podobnie jak Itachi.

– Bez zmian, jak widać – odpowiedział krótko i rzeczowo, zgodnie z tym, czego oczekiwała po tej rozmowie Izusu. Zadziwiło ją zatem, że zamiast milczenia, Sasuke odezwał się ponownie: – Jak się żyje na wolności?

– Dobrze. Zamieszkałam z Ahito, moim bratem. Przywrócono mi tytuł shinobi, ale nie wszystkim spodobał się taki obrót spraw. Minie trochę czasu, zanim mieszkańcy oswoją się z decyzją Hokage, o ile kiedykolwiek...

Nie doczekała się odpowiedzi, lecz wiedziała, że Sasuke słuchał. Właśnie dlatego postanowiła wykorzystać okazję i powiedzieć coś, co naprawdę go zainteresuje.

– Itachi został uniewinniony.

Sasuke drgnął. Powoli uniósł głowę, niemo prosząc, aby rozwinęła wypowiedź. Izusu nie widziała jego spojrzenia, ale była pewna, że mignęło w nim rzadkie dla niego poruszenie. Nie kazała mu czekać.

– Tsunade publicznie wyjawiła tajemnicę upadku klanu Uchiha. Postawiła na szczerość, oczyszczając Itachiego ze wszystkich zarzutów.

– Odważny krok – podsumował Sasuke. – Co na to ludzie?

– Jak to ludzie, nie uwierzyli od razu. Część uważa, że to bujda wymyślona, aby załagodzić mój powrót. W końcu nie ma już nikogo, kto mógłby potwierdzić te wydarzenia. Inni zaczęli wątpić w sprawowaną w wiosce władzę, ale nie to jest najważniejsze. Najważniejsze, że prawda wyszła na jaw. Żadnych kłamstw, Sasuke. Żadnych więcej kłamstw.

– Rozumiem.

Musiał poczuć ulgę. Na pewno tak było. Sasuke zbyt długo karmił się fałszerstwami, aby nie docenić, że teraz wszystko się zmienia. Nowy rozdział stał przed nim otworem i tylko od niego zależało, jak będą brzmiały pierwsze słowa.

– Co zrobisz, gdy cię wypuszczą? – zapytała Izusu.

Jeśli mnie wypuszczą.

– Naruto nie spocznie, dopóki nie wyjdziesz na wolność. Kakashi też dogląda sprawy, ale to Tsunade podejmie decyzję. Daj im czas. Nie zostawili cię w gorszych chwilach, nie zostawią cię również teraz.

Możliwe, że Sasuke to wiedział, ale czasem potrzeba, aby ktoś wypowiedział nasze myśli na głos. Izusu nie miała w zamiarze go pocieszać, to by w niczym nie pomogło. Przyszła po prostu powiedzieć prawdę.

– Odejdę – odpowiedział po minucie milczenia. – Nie widzę dla siebie miejsca w wiosce. Beztroskie, spokojne życie... to nie dla mnie. Nie zasługuję na to.

Mogła się tego spodziewać. Uchiha już tacy byli – wrodzona emocjonalność pchała ich ku skrajnościom. Zabijali z nienawiścią w sercu, kochali aż do bólu; pokutowali, czyniąc sobie tylko większą krzywdę. Nic pośrodku. Sasuke wcale nie odstawał od rodziny, choć w tym wypadku Izusu rozumiała jego powody.

Na jego miejscu też wolałaby odejść.

– Wszyscy popełniamy błędy, ale musimy nauczyć się z nimi żyć. Twoi przyjaciele nie chowają urazy, lecz dopóki ty nie wybaczysz sam sobie, nic się w twoim życiu nie zmieni. Pamiętaj o tym, Sasuke.

– Koniec widzenia!

Rozległo się głośne dudnienie w drzwi, a zaraz po nim chrzęst otwieranego zamka. Izusu odwróciła się plecami do celi, lecz zanim odeszła, dodała:

– Mam tylko jedną prośbę... Nie bądź dla siebie zbyt surowy. Nie powielaj błędów Itachiego, przez które nie widział dla siebie innej drogi niż śmierć.

Zrobiła krok w stronę wyjścia, gdy usłyszała krótkie:

– Przepraszam... za wszystko.

Skinęła mu głową, choć nie mógł tego zobaczyć. Wychodząc, szepnęła z delikatnym uśmiechem:

– Do zobaczenia, Sasuke.

***

Nastał wieczór. Księżyc zawisł ponad chmurami, a chłodny, jesienny deszcz stukał o blaszane parapety. Wiatr zakołysał ogołoconymi gałęziami, porywając ostatnie liście z drzew. Kilka z nich opadło w mętną kałużę, w której odbijało się światło dochodzące z mieszkania Kakashiego.

Izusu sięgnęła po prawie pustą butelkę i z gorzkim uśmiechem rozlała sake do kieliszków. Kakashi przyglądał się tej czynności w milczeniu, tak jak w milczeniu wysłuchał całej opowieści od momentu jej odejścia z wioski. Co jakiś czas wtrącał swoje zdanie lub dopowiadał, jak sytuacja wyglądała z tej drugiej strony. Chyba ze trzy razy przeprosił, że w nią zwątpił, zawsze uciekając przed jej spojrzeniem i dolewając sobie więcej alkoholu. Po czwartym kieliszku jego policzki nabrały rumieńców.

Uchiha ukradkiem starła łzę i przechyliła szkło. Cierpka sake miała smak porażki, straty i bólu zrodzonego w samotnej agonii po śmierci Itachiego. Jednak w tym zalanym czernią wspomnieniu widziała światło. Spojrzała na Kakashiego i uniosła kącik ust. Hatake wyciągnął do niej rękę, odsuwając talerze po skończonej kolacji. Kiedy przykrył jej dłoń własną, poczuła ciepło na sercu.

– Wszystko w porządku? – zapytał, nie kryjąc zmartwienia w głosie.

– T-tak – mruknęła Izusu. – Po prostu... to wraca. Myśl, że mogłam go uratować.

– Nie mogłaś. Itachi sam wybrał swój los. Nawet gdyby wyzdrowiał, w końcu stanąłby do walki z Sasuke, a wtedy nie byłabyś w stanie mu pomóc. Zginąłby, nie chcąc skrzywdzić własnego brata.

– Masz rację... – Ścisnęła jego palce. – Przepraszam. Nie powinnam o tym wspominać.

– Nie mów tak – poprosił Kakashi. – Jeśli coś cię dręczy, chcę o tym wiedzieć. Chcę być przy tobie, gdy tego potrzebujesz.

– Dziękuję.

Usłyszeli ujadanie psa i kilka pijanych krzyków z nocnego baru. Odwrócili głowę w stronę okna. Żeński, donośny głos z pewnością należał do Tsunade. Rozbrzmiał trzask niszczonych mebli.

– Oho, ktoś wkurzył pijaną Hokage – skomentował Kakashi, rozlewając końcówkę sake.

– Mam nadzieję, że to nie Ahito. – Izusu aż zadrżała na ciele.

– Jeśli próbował ją poderwać to na pewno.

– Wątpię. – Pokręciła głową. – Ona go chyba przeraża. Co najwyżej mógłby ograć ją w karty, a wtedy... cóż, lepiej po prostu uciekać.

Zaśmiali się oboje, a kieliszki znów znalazły się w ich dłoniach. Wypili na raz, po czym Kakashi skrzywił się lekko i wypuścił powietrze przez usta.

– Mi już chyba wystarczy.

– Mi też. Ostatnio nie czuję się najlepiej.

– To już nie pierwszy raz – zauważył Kakashi. – Co się dzieje?

– Nie wiem, mam częste zawroty głowy i czuję się osłabiona. To pewnie zwykłe przeziębienie, ale Ahito namówił mnie, abym zrobiła badania w szpitalu. Za kilka dni odbieram wyniki.

– To dlatego ostatnio tak często się tam pojawiałaś?

– Był też inny powód, ale... chwila. Skąd o tym wiesz?

– Pewien ptaszek mi wyćwierkał. – odparł z uśmiechem Kakashi. – Ostatnio ciągle trajkocze tylko o tobie.

Izusu ściągnęła brwi, lecz po chwili roześmiała się na głos.

– Guy! – Hatake kiwnął głową. – Odkąd dowiedział się o nas, pewnie nie daje ci spokoju.

– Wysnuł nam już całą przyszłość, do trzeciego pokolenia włącznie.

– To musi być upierdliwe, ale nie wiń go – poprosiła Izusu. – Po prostu cieszy się z twojego szczęścia.

– Myślę, że nie tylko on. Wiele razy słyszałem, że wyglądam jakoś inaczej, uśmiecham się częściej. Ludzie ciągle o nas gadają, wiesz o tym?

– A niech sobie gadają. – Wzruszyła ramionami, zakładając nogę na nogę. – Skoro Ahito już wie, nie mam nic do ukrycia.

– Ja także.

Zapadła krótka cisza, podczas której Kakashi wstał od stołu i podszedł do okna. Mruknął coś, że zrobiło się gorąco, a Izusu dostrzegła, jak jego policzki jeszcze bardziej poczerwieniały.

Przygryzła dolną wargę, rozmarzonym spojrzeniem sunąc po jego sylwetce oraz twarzy, której nie przysłaniał żaden materiał. Może to za sprawą alkoholu, a może po prostu nie przyzwyczaiła się do tego widoku, ale Kakashi w takiej domowej wersji – bez maski, z czarną koszulką zarzuconą na barki i w luźnych dresach – wyglądał jeszcze bardziej pociągająco.

Chyba zauważył jej intensywne spojrzenie, bo gdy wrócił na miejsce, zapytał rozbawiony:

– Mam coś na twarzy?

– Nie masz... I właśnie to jest najlepsze.

Zaśmiał się pod nosem, a Izusu przyszło na myśl, że ludzie mieli rację. Kakashi wyglądał inaczej, ale nie za sprawą ubioru. Jego oczy emanowały ciepłem, spokojem, miłością. Patrząc na niego, po raz kolejny uświadomiła sobie, że wraz z powrotem do wioski podjęła słuszną decyzję.

– No więc... – zaczął Kakashi. – Jaki był ten drugi powód twoich odwiedzin w szpitalu?

– Ach, tak – ożywiła się Izusu. – Przemyślałam swoją pozycję w wiosce i zdecydowałam odsunąć się od czynnej służby shinobi. Chcę rozwinąć medyczne ninjutsu i pracować w szpitalu, ale co najważniejsze... Shizune-san zgodziła się przyjąć mnie na trening.

– Tego się nie spodziewałem – odparł zaskoczony Kakashi. – Myślałem, że dołączysz do Oddziału Tropicieli albo wrócisz do ANBU. Lubiłaś misje w terenie.

– To prawda, ale... na jakiś czas wystarczy mi narażania życia. Pracując w szpitalu, mogę pomagać mieszkańcom i na nowo zdobyć ich zaufanie. ANBU wiąże się z częstym pobytem poza wioską.

– Ahito oszalałby ze strachu – wtrącił Kakashi.

– Właśnie, nie chcę go tu zostawiać, ktoś musi go pilnować – prychnęła Izusu. – Poza tym... mam tu ciebie... – zawiesiła głos, znów patrząc na Kakashiego rozmarzonym spojrzeniem.

Jakaś niewidzialna siła ciągnęła ją ku niemu. Był blisko, a zarazem zbyt daleko, aby mogła nacieszyć się jego obecnością.

Wstała, czując, jak zaszumiało jej w głowie. Postawiła chwiejny krok, lecz drugi utrzymał równowagę. Podążyła w jego stronę, palcami sunąc po stole. Gdy znalazła się tuż nad nim, Kakashi złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie, tak że usiadła mu na kolanach.

– Jest jeszcze jedna rzecz, dla której czuję, że muszę być w pobliżu – zaczęła Izusu, zgarniając z jego czoła pojedynczy kosmyk. – Jeśli zostaniesz Hokage, chcę być przy tobie, aby wspierać cię, jak tylko mogę.

Kakashi nie odrywał od niej wzroku, a jego oczy błyszczały niczym miliony gwiazd. Ujął jej dłoń i czule musnął ustami. Kiedy znów na nią spojrzał, Izusu mogłaby przysiąc, że kilka łez zebrało się pod jego powiekami.

– Jesteś wyjątkowa, mówiłem ci to już?

– Może raz czy dwa – zaśmiała się Izusu, a stado motyli znów zatrzepotało pod jej żołądkiem. Nie czekała, aż skończą swój wirujący taniec. Objęła Kakashiego wokół szyi i przycisnęła jego usta do swoich.

Świat przestał istnieć. Zamknęli go w swych ramionach, smakując własnych warg z taką pożądliwością, na jaką do tej pory sobie nie pozwolili. Izusu nawet nie wiedziała, kiedy usiadła na niego okrakiem, jeszcze bardziej zmniejszając dzielącą ich odległość. Całkowicie poddała się tej słodkiej chwili, w której liczyli się tylko oni i kolejne pocałunki, jakie mogli sobie dać.

Mruknęła cicho, gdy poczuła ciepły dotyk pod ubraniem. W tym samym momencie zorientowała się, że garściami zebrała już niemal cały materiał jego koszulki. Oderwała się od słodkich ust Kakashiego i szarpnęła do góry, ściągając ubranie z jego ciała.

To wystarczyło, aby Kakashi odważył się przełamać kolejną barierę. Nie minęła chwila, a Izusu została pozbawiona górnej części garderoby. Uśmiechnęła się drapieżnie, lecz Hatake nie mógł tego dostrzec. Mokrymi od pocałunków ustami znaczył ścieżkę od jej policzka, przez szyję, aż do biustu. Zanim dotarł niżej, palcami już zsuwał ramiączko stanika. Izusu ze świstem nabrała powietrza do płuc, czując, jak w jego spodniach zrobiło się twardo. Dłońmi objęła jego twarz i zwróciła ku sobie.

– Kochaj się ze mną.

Kakashi złapał kilka głębszych oddechów, patrząc na nią z pożądaniem. Sądziła, że nawet nie odpowie, lecz on zapytał niepewnie:

– Na pewno tego chcesz?

Zmarszczyła brwi, zastanawiając się, co miał na myśli? Dopiero gdy zerknął na pustą butelkę, zrozumiała.

– Myślisz, że robię to pod wpływem alkoholu?

– Tego się obawiam.

– Nie, Kakashi, to nie alkohol, ja... – Pochyliła się i szepnęła mu do ucha: – Pragnę cię od dawna.

– Złap mnie za szyję – polecił, a ona natychmiast to zrobiła. Wstał, trzymając ją za uda i skierował się w stronę sypialni.

Kiedy dotarli do zalanego ciemnością pokoju, Kakashi ułożył ją delikatnie na łóżku i zapalił lampkę nocną. Mrok ustąpił ciepłemu światłu, które padło na już namiętnie całującą się parę.

Jeden ruch i biustonosz wylądował na ziemi. Następny i spódnica poleciała w kąt. Izusu była już prawie całkowicie naga, ale nie pozwoliła tylko obnażać się ze swojej intymności. Pchnęła Kakashiego, tak że wylądował obok na plecach. Dopadła do niego i – nie przerywając pocałunków – sunęła dłonią od jego klatki piersiowej, po wyrzeźbione mięśnie brzucha, aż do zawiązanego sznurka od spodni. Szybko rozplątała supeł i zsunęła ubranie, odkrywając, że żaden więcej materiał nie okalał nagiej skóry.

Delikatnie przejechała palcami po twardym przyrodzeniu, a następnie objęła je w dłoń i zaczęła poruszać. Kakashi jęknął z rozkoszy, na co uśmiechnęła się szerzej i przyspieszyła. Całe jego ciało spinało się w przeszywających na wskroś dreszczach. Izusu z satysfakcją obserwowała te reakcje, czując buchające w podbrzuszu podniecenie.

Jego oddech przyspieszył, a wargi zadrżały wraz z kolejnymi ruchami jej ręki. Nagle złapał ją za dłoń, zmuszając do zaprzestania czynności. Gdy uspokoił dech, szepnął:

– Chodź do mnie... proszę.

Kiwnęła głową. Odczekała, aż podniecenie nieco opadnie, w tym czasie pozbywając się ostatniego elementu garderoby. Usiadła okrakiem na jego biodrach i pochyliła się nad nim.

Przez krótką chwilę po prostu patrzyli sobie w oczy, jakby mogli znaleźć w nich największe tajemnice świata. Kakashi ujął w dłoń jej twarz i przejechał kciukiem po policzku.

– Jesteś taka piękna – powiedział, zapatrzony w nią jak w obrazek.

– A ty jesteś tylko mój – szepnęła i złączyła ich usta w kolejnym pocałunku.

Pożądanie znów wzięło górę. Ich rozgrzane ciała niemal błagały o połączenie, a oni nie mogli dłużej opierać się tej pokusie.

Izusu poczuła jego silny dotyk na biodrach. Kakashi uniósł ją i pozwolił wsunąć się wygodnie. Stęknęła z rozkoszy, gdy niemal na raz wszedł w jej mokre wnętrze. Od razu zaczęła się o niego ocierać, podpierając ramiona na jego piersi.

Widział, jak zaczerwieniona na twarzy wkładała coraz więcej pasji w tę przyjemność. Dotykał jej rozgrzanego ciała, pieścił nabrzmiałe sutki, drugą ręką zjeżdżając po brzuchu i docierając do delikatnie pulsującej łechtaczki. Gdy kciukiem zatoczył kilka kółek, Izusu wygięła kręgosłup, a on poczuł, jak zrobiła się jeszcze bardziej wilgotna.

Na jego skórze pojawiły się ciarki. Pierwsze krople potu wsiąknęły w miękką pierzynę. Kakashi zacisnął palce na pośladkach Izusu, powstrzymując przedwczesny orgazm. Chciał, aby to ona doznała rozkoszy jako pierwsza, lecz gdy tak na nią patrzył – na jej mokre ciało i pełen podniecenia wzrok – miał najszczerszą ochotę dojść. Tu i teraz.

Izusu chyba wyczuła jego intencje, gdyż raptownie przestała go ujeżdżać. Zeszła z niego i drżącym głosem szepnęła mu do ucha:

– Najlepszy orgazm mam na dole.

Nie musiała nic więcej mówić.

Kakashi natychmiast przejął inicjatywę. Obrócił ją w taki sposób, że znalazła się na plecach. Leżała pod nim, gotowa na wszystko, co od dawna pragnął z nią zrobić. Nawet nie pamiętał, od kiedy zaczął wyobrażać ją sobie obdartą ze wszystkich ubrań i wzrokiem błagającą o penetrację.

Przyłożył palec do jej ust, a ona od razu zaczęła go ssać. Językiem zataczała zmysłowe okręgi, nie odrywając od niego pożądliwego spojrzenia. Jego męskość pulsowała na ten widok, a Kakashi poczuł, że nie był w stanie dłużej grać w tę grę.

Zbliżył się do niej. Pragnął wycałować każdy skrawek jej ciała, doprowadzić ją do takiego orgazmu, jakiego nigdy wcześniej nie doznała.

Podparł ramiona na poduszce i wszedł w nią pewnie, mocno. Na tyle, że aż wystraszył się, czy aby nie zrobił jej krzywdy. Izusu wygięła ciało w łuk, wydając z siebie tak głośny krzyk ekstazy, że z pewnością usłyszało ją całe sąsiedztwo. Zignorowali to, kochając się z taką tęsknotą, jak gdyby od ich rozstania minęło setki lat.

Wpił się w jej usta, na co Izusu wbiła paznokcie w jego plecy. Przejechała wzdłuż linii kręgosłupa i zaczęła zmysłowo poruszać biodrami. Kakashi jęknął, wyczuwając ich zgrane ruchy. Odchylił głowę. Strużka potu przecięła jego twarz.

– Szyb-ciej – mruknęła Izusu, a on natychmiast spełnił prośbę.

Piszczała, wiła się pod jego ciałem, aż w końcu ścisnęła uda tak mocno, że nie wytrzymał.

Doszedł w niej z krzykiem na ustach, dopiero po chwili rozumiejąc, że ona również szczytowała. Uśmiechnął się, zadowolony z takiego obrotu spraw. Za nic w świecie nie chciał zostawić ją z poczuciem nienasycenia tą wyjątkową chwilą.

Spojrzeli sobie w oczy i po kilku głębszych wdechach zaśmiali się oboje.

– Kocham cię – wyznał Kakashi i ucałował jej czoło.

Położył się obok. Niemal każdy mięsień palił od nagłego wysiłku, lecz poczucie spełnienia tłumiło wszelką niewygodę.

Izusu okryła się kocem i przylgnęła do niego. Objął ją ramieniem, pozwalając wygodnie ułożyć się na jego piersi. Po chwili powiedziała:

– Ja też cię kocham, Kakashi.

Coś szarpnęło nim od środka. Mocno, na tyle mocno, że aż odebrało mu dech. Te słowa... nawet nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo pragnął je usłyszeć. Odwrócił głowę w jej stronę.

– Marzyłem o tej chwili. – Przytulił ją do siebie. – Marzyłem o tobie, o tej nocy i... o tym, że kiedyś odwzajemnisz moje uczucia. To jest... J-ja... – Zacisnął powieki, zasysając powietrze przez usta. Łzy zalały jego policzki z chwilą, gdy powiedział: – Nigdy... nigdy nie byłem tak szczęśliwy jak teraz.

Poczuł jej ciepłe palce na twarzy i otworzył oczy, napotykając tak samo mokre od łez spojrzenie Izusu.

– Zasługujesz na to szczęście, Kakashi – odparła, na co uśmiechnął się szczerze. – Zasługujesz na wiele więcej.

– Zamieszkaj ze mną – wypalił bez namysłu, a Izusu rozchyliła usta na tę propozycję. – Chcę do końca życia zasypiać się u twego boku.

– Czy to aby nie za szybko? – zaśmiała się. – Dopiero co wprowadziłam się z Ahito do nowego domu.

– Masz rację. Przepraszam, poniosło mnie.

– Nie powiedziałam „nie" – zauważyła Izusu, układając głowę na jego piersi. – Po prostu... wierzę, że przyjdzie na to czas. – Ziewnęła przeciągle, a on nagle poczuł się niesamowicie znużony.

Zasnęli w swoich ramionach, pierwszy raz nie obawiając się, że koszmary przeszłości będą dręczyć ich sny.

Zasnęli, czując, że nie powinni być nigdzie indziej niż tutaj.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro