Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 30. Wyrok

Mieszkańcy Wioski Ukrytej w Liściach witali powracających z wojny shinobi. Radosne okrzyki niosły się przez ulice, a żwawe oklaski odprowadzały Piątą Hokage i asystujących jej ANBU. Ludzie przepychali się przez tłum, aby zobaczyć swoich bohaterów. Na widok Naruto rozległy się piski młodych mieszkanek.

Szczęściu nie było końca. Świat obiegła wieść, że Kaguya została pokonana i choć kosztowało to wiele ofiar, wszyscy cieszyli się, iż niebezpieczeństwo zostało zażegnane. Nastanie pokój, a dzięki zjednoczeniu Wielkich Pięciu Nacji przewidywano, że wojny shinobi ustaną na zawsze.

W tym pełnym triumfu i radości momencie nikt nie pomyślał, że po drugiej stronie osady mogło dziać się coś zupełnie innego.

Bohaterowie przywitali wioskę od północnej bramy, skazańcy od południowej. Izusu pamiętała tę drogę jak przez mgłę. Skuta kajdanami i odurzona środkami obniżającymi poziom chakry, pozwoliła prowadzić się strażnikom wprost do więzienia. Towarzyszył jej Sasuke, któremu dodatkowo przepasano oczy.

Izusu nie mogła ich za to winić. Oficjalnie pozostawała zdrajcą i byłym sojusznikiem Akatsuki. Niewiele osób znało prawdę i – jak sądziła – niewiele też mogli z tą prawdą zrobić. Czekał ją proces, podczas którego rozstrzygnie się cała jej przyszłość.

***

– Tsunade obiecała, że zrobi wszystko, co w jej mocy, aby załagodzić sytuację, ale to nie ona podejmie ostateczną decyzję. Starszyzna nie żyje, a powołanie nowych doradców zajmie zbyt wiele czasu. Dlatego przywódcy wszystkich klanów zbiorą się na obrady, aby zadecydować o waszym losie.

Izusu uniosła spojrzenie i uśmiechnęła się delikatnie.

– Rozumiem, dziękuję za informacje, Kakashi.

Z daleka wyczuwała jego zmartwienie, choć usilnie starał się je ukryć. W obecności strażników więziennych Hatake musiał zachować neutralną postawę, niewskazującą na żadne głębsze powiązania ze skazańcami. W rzeczywistości wszyscy wiedzieli, że zależało mu na uniewinnieniu dwóch ostatnich członków klanu Uchiha.

Izusu miała najszczerszą ochotę przełamać ten narzucony dystans, ale było to niemożliwe. Dzieliły ich żelazne kraty oraz świadomość, że do dnia rozprawy muszą odgrywać to przedstawienie. Pozostały im drobne uśmiechy i spojrzenia, które odszyfrować mogli tylko oni.

– Jak się czujesz? – zapytał Kakashi.

– Lepiej. Myślę, że to więzienne jedzenie mi zaszkodziło.

– Mdłości ustały?

Izusu kiwnęła głową, na co Hatake przymknął powieki i odwrócił się w stronę w wyjścia.

– Wrócę jutro, jeśli dowiem się czegoś nowego.

– Zaczekaj! – Poderwała się na nogi, a kajdany głośno zadźwięczały. Strażnicy poruszyli się niespokojnie, ale Kakashi uspokoił ich gestem dłoni. – Co z Ahito?

Zawsze pytała o brata, ale dotąd nie otrzymała jasnej odpowiedzi. Kiedy widziała go ostatnim razem, o mało nie wylądował w areszcie. Na nic zdały się tłumaczenia, że według prawa Izusu była przestępcą. Ahito najpierw działał, potem myślał. Shinobi, który skuł ją w kajdany, skończył ze złamanym nosem.

– Trochę się uspokoił – wyjaśnił Kakashi, uśmiechając się pod nosem. – Oficjalnie uznano, że będzie świadkiem w twojej sprawie. Przesłuchano go już w obecności Hokage. Teraz jest pod nadzorem ANBU.

Izusu o mało nie parsknęła. W głowie ujrzała naburmuszoną minę brata skazanego na obecność znienawidzonych shinobi. Czy jej się wydawało, czy usłyszała kilka przekleństw?

– Co więcej – dopowiedział Kakashi – Tsunade zdecydowała o potwierdzeniu waszego pokrewieństwa przed rozprawą. Za kilka dni osobiście przeprowadzi testy DNA.

Izusu uniosła brwi. Nie spodziewała się takiego posunięcia, chociaż może powinna? Każdy mógł podać się za zaginionego brata, a historia, którą musiał zeznać Ahito, nie była łatwa do uwierzenia.

Jeśli jednak wszystko się potwierdzi i wyjdzie na jaw, że ich rodzina padła ofiarą działań wojennych, być może załagodzi to sytuację Izusu? Konoha najpewniej umyje ręce, zrzucając winę na nieżyjących już członków klanu Uchiha, ale to nie miało dla niej znaczenia. Izusu nie zamierzała szukać zemsty, pogodziła się ze śmiercią rodziców dawno temu. Teraz zależało jej tylko na tych, których wciąż mogła mieć blisko.

Jeszcze raz podziękowała Kakashiemu, po czym odprowadziła go spojrzeniem do wyjścia. Gdy strażnicy zamknęli drzwi i przekręcili cztery mosiężne zamki, Izusu usłyszała niski głos z celi obok:

– Kim jest ten cały Ahito?

Sasuke rzadko się do niej odzywał. Wolał siedzieć w ciszy, a Izusu zdarzało się zapominać o jego obecności.

– Ahito jest moim bratem.

– To jakiś żart?

Zaśmiała się, siadając z powrotem na twarde łóżko i opierając plecy o ścianę.

– Tak samo zareagowałam, gdy pierwszy raz się spotkaliśmy. – Podkuliła nogi do brody i ułożyła policzek na kolanach. – Wiesz, że to wraz z Itachim go odnaleźliśmy? Wtedy, gdy powrócił pod działaniem Techniki Ożywienia. Tak właściwie... to właśnie on odkrył prawdę kryjącą się za historią mojej rodziny.

– Nie mów mi o nim.

Izusu westchnęła. Domyślała się, że Sasuke wciąż bolała myśl o Itachim. Minie jeszcze sporo czasu, zanim chłopak zostawi przeszłość za sobą, ale z pomocą i wsparciem przyjaciół na pewno mu się uda. Sam fakt, że dobrowolnie oddał się w ręce Liścia, świadczył, że pragnął się zmienić. A przynajmniej w to chciała wierzyć Izusu.

– Myślisz, że wyjdziemy na wolność? – zagadnęła, wyczuwając, że Sasuke był dziś bardziej skłonny do rozmów niż kiedykolwiek.

– Ty na pewno – odpowiedział po dłuższej chwili. – Nie jesteś niczemu winna. To kwestia czasu, zanim ci u góry dojdą do tego wniosku. Kakashi już się o to postara. Wystarczy na niego spojrzeć, aby zrozumieć, że zależy mu na tobie.

– Nie mogłeś na niego spojrzeć, Sasuke. Masz przewiązane oczy.

– A mimo to widzę więcej niż ty.

Schowała głowę w kolanach i zaśmiała się cicho. Nie pociągnęła tematu, bo jak mogłaby odpowiedzieć? Zaprzeczyć? Wyprzeć się tego, co wszyscy już najpewniej zauważyli?

Kakashi był jej przyjacielem, ale nie wiedziała, czy nadal mogła nazywać ich relację przyjaźnią. Myślała o nim wielokrotnie podczas ostatniego tygodnia i musiała przyznać, że odkąd spotkali się po latach, on patrzył na nią... inaczej.

Znała to spojrzenie. Itachi miał ten sam, pełen miłości wzrok. Hatake nie krył go, gdy Izusu niespodziewanie pojawiła się na froncie. Nie krył go również, kiedy razem uratowali Ahito. Czuła, że w tamtej chwili Kakashi chciał ją pocałować. Może nawet wyznać coś więcej? Jak by zareagowała, gdyby Ahito im nie przerwał?

Pokręciła głową, nieświadomie unosząc kąciki ust.

Czy naprawdę musiała się nad tym zastanawiać? Czy nie znała odpowiedzi już wcześniej?

Przez trzy lata spędzone w Akatsuki i w przeświadczeniu, że nigdy nie wróci do wioski, nie potrafiła zapomnieć o Kakashim. Nosiła w sercu pamięć o tej relacji i o wszystkim, co ich połączyło. Próbowała odciąć się od przeszłości, ale to tylko przysparzało więcej bólu.

Wróciła, choć miała okazję uciec wraz z bratem. Znalazła się na froncie, chociaż nikt o to nie prosił. Siedziała teraz za kratami, bo chciała tu być... dla niego.

Itachi o tym wiedział. Przejrzał jej serce dawno temu i dał pełne przyzwolenie na tę chwilę. Chwilę, w której Izusu zda sobie sprawę, że to nie była już przyjaźń.

Przymknęła powieki, czując, jak jej serce przyspieszyło.

Nieskończone Tsukuyomi nie kłamało. Izusu pragnęła mieć Kakashiego blisko. Bliżej, niż pozwoliłby na to Ahito.

***

Zapadł wyrok.

Trwało to o wiele dłużej, niż przypuszczała Izusu, a sama rozprawa odbyła się bez jej udziału. Konoha zachowała wszelkie środki ostrożności, nie pozwalając oskarżonym bronić się we własnej osobie. Najpewniej chcieli ograniczyć możliwość wpłynięcia na ostateczną decyzję. Uchiha uważała to trochę za niesprawiedliwe, ale ufała, że Tsunade zrobiła wszystko, aby załagodzić sprawę.

Izusu została wyprowadzona z cel więziennych w asyście dwóch shinobi ANBU. Już za moment miała stanąć przed ludźmi, którzy trzymali w rękach cały jej los.

Krok po kroku czuła narastające napięcie. Spróbowała przełknąć ślinę, ale to na nic. Dłonie zaczęły się pocić, a czarne myśli zatoczyły koło niczym sępy nad padliną. Kajdany dźwięczały na drżących nadgarstkach.

Strach zaciskał pętlę na jej szyi. Izusu chciała go nie okazywać. Chciała z dumą przyjąć każdy wyrok, lecz gdy wyszli na zalany słońcem dziedziniec, nogi prawie się pod nią ugięły.

Przed budynkiem administracyjnym zebrało się mnóstwo ludzi – shinobi, mieszkańcy, starcy, a nawet dzieci. Wszyscy rozprawiali przyciszonymi głosami. Kiedy Izusu wkroczyła na utorowaną drogę, rozmowy ucichły.

Czuła na sobie spojrzenie setek osób. Niektórzy łypali na nią groźnie, inni z zaciekawieniem przyglądali się tej scenie. Izusu nie patrzyła na nich. Skupiła wzrok na stopach, z trudem wyrównując przyspieszony oddech.

A więc to tak. Zostanę osądzona na oczach całej wioski. W takim razie nie będzie odstępstw od wyroku. Wszystko rozegra się właśnie teraz.

Wątpliwości narastały z każdą mijaną sekundą. A jeśli postanowili ją stracić? W końcu to członek Akatsuki wywołał wojnę, podczas której zginęło tyle osób. Może uznali Izusu za współwinną? Może chcieli dać wszystkim przykład, że dla zdrajców nie było litości?

Zacisnęła mocno pięści, powstrzymując łzy. Najbliższe jej osoby znały prawdę. Jeśli Izusu dziś zginie, w ich pamięci pozostanie usprawiedliwiona chociaż z części czynów. Ta świadomość dodała jej odwagi, pozwoliła unieść wyzbyty strachu wzrok.

Zatrzymali się. Na drewnianym wyniesieniu postawiono długą na kilka metrów ławę. Tuż przy niej zasiedli przywódcy czterech szlachetnych klanów Konohagakure – Aburame, Akimichi, Hyūga oraz Nara. Pośrodku znalazła się Tsunade Senju.

Izusu czekała, słysząc bicie własnego serca aż po bębenki uszu. Napotkała surowe spojrzenie Hiashiego Hyūga i poczuła ciarki na plecach. Jeśli szukała choć odrobiny pocieszenia, nie znalazła go w tych perłowych oczach. Nie znalazła go również w karcącym wzroku Tsunade.

Hokage odchrząknęła, w dłoni ściskając plik dokumentów. Wstała i przemówiła donośnym głosem:

– Zebraliśmy się tutaj, aby ogłosić wyrok na Uchiha Izusu o panieńskim nazwisku Hayashi. Wdowie po Uchiha Itachim, prawowitym następcy klanu Uchiha. Byłej członkini elitarnej jednostki skrytobójczej ANBU. Kunoichi, mieszkanki i obywatelki Wioski Ukrytej w Liściach. – Zrobiła pauzę, przekładając kartkę pod spód. – Izusu, zostałaś oskarżona o zdradę ojczyzny i przyłączenie się do międzynarodowej organizacji przestępczej pod nazwą Akatsuki. Wraz ze swoim mężem Itachim, mordercą niemal całego klanu Uchiha, działaliście na niekorzyść wioski oraz całego narodu. Tym samym oficjalnie staliście się poszukiwanymi ninja, wpisanymi do Księgi Bingo i skazanymi przez ówczesne władze na śmierć. – Przełożyła kolejną kartę. – Zgodnie z prawem obowiązującym na terenie Wioski Ukrytej w Liściach za popełnione przestępstwa przeciw mieszkańcom oraz samemu Przywódcy, ja, Piąta Hokage Senju Tsunade, odbieram tobie, Uchiha Izusu, wszelkie prawa do nabytych tytułów, prawa obywatelskie i prawa człowieka oraz na mocy mi nadanej, skazuję ciebie na śmierć.

Izusu zbladła. Fala gorąca uderzyła w jej ciało. Strużka potu przecięła skroń. Wszystkie tłumione obawy ziściły się w jednej, nieprawdopodobnie długiej sekundzie. Uchiha otworzyła usta, aby coś powiedzieć, lecz w tym momencie podniosła się wrzawa. Tłum wykrzykiwał niezrozumiałe hasła, a ona nawet nie wiedziała, czy mieszkańcy cieszą się z zasłyszanego osądu czy wręcz przeciwnie.

Tsunade uniosła dłoń i po krótkiej chwili nastała cisza. Nabrała powietrza do płuc, po czym oznajmiła:

– Wyrok został uzgodniony i zatwierdzony przez czterech przywódców szlachetnych rodów Konohagakure, a jego wykonanie ma działanie natychmiastowe.

Znów podniosły się głosy, ale Izusu nic już nie słyszała. Opuściła głowę i przymknęła powieki. Uroniła kilka gorzkich łez.

Nie powinna była tu wracać. Zrobiła to dla siebie, dla Kakashiego, dla naiwnej nadziei, że wszystko się jakoś ułoży. Nic się nie ułożyło. Świat shinobi ociekał niesprawiedliwością. Kiedy zdążyła o tym zapomnieć?

Zacisnęła drżące pięści.

Podjęła złą decyzję. Mogła uciec z Ahito, gdy miała jeszcze okazję. Mogła zostawić przeszłość za sobą, niezależnie od tego, co czuła. W końcu zapomniałaby o Hatake, może nawet poznałaby kogoś innego? Ułożyłaby sobie życie, tak jak pragnął Itachi, ale teraz...

Teraz było za późno. Skazała swoich bliskich na najcięższy wyrok – na oglądanie jej śmierci. Ahito, Kakashi... Nawet nie chciała myśleć, co poczują, gdy jej zabraknie.

Jak sobie z tym poradzą? Co się stanie z jej bratem? Może... może chociaż pozwolą im się pożegnać?

Bolało. Tak bardzo bolało.

Dopiero co odzyskała rodzinę i zdała sobie sprawę z uczuć do Kakashiego. Dlaczego musiało się to tak skończyć?

Łzy spływały po jej czerwonych z emocji policzkach. Opadały na ziemię, która wkrótce miała nasiąknąć jej krwią. Izusu schowała twarz w dłoniach i głośno zapłakała.

Co ona powie Itachiemu, gdy spotka go w zaświatach? Jak wytłumaczy się z tego, że zawiodła?

Miała przeżyć. Miała pokazać mu swój uśmiech i szczęście. Obiecała to, ale czas pokazał, że nie potrafiła dotrzymać żadnych obietnic.

Cisza dotarła do jej zmysłów. Wrzawa ustała, ale Izusu bała się otworzyć oczy. Jedyne czego teraz pragnęła to ostatni raz skryć się w silnych ramionach Kakashiego.

– Jednakże... – usłyszała głos Tsunade i aż wstrzymała oddech – znaleźliśmy pewne czynniki łagodzące.

Izusu wypuściła ciężkie powietrze z płuc i zdjęła palce z twarzy. Spojrzała z niedowierzaniem na Hokage. Jej surowa mina zniknęła, a wraz z nią uczucie miażdżącego końca. Piąta kontynuowała wypowiedź:

– Musicie wiedzieć, że Uchiha Izusu przyczyniła się do zwycięstwa Zjednoczonych Sił Shinobi. Z zeznań brata oskarżonej, Hayashi Ahito, wynika, iż ta oto kobieta, używając swoich zdolności tropicielskich, namierzyła osobę odpowiedzialną za działanie Techniki Ożywienia, która została powstrzymana dzięki poczynaniom wskrzeszonego ową techniką Uchiha Itachiego. Ponadto – ciągnęła Tsunade – Izusu pojawiła się na wojnie we własnej osobie, walcząc po naszej stronie, co mogę poświadczyć ja, Senju Tsunade oraz bohaterzy wojenni Hatake Kakashi oraz Uzumaki Naruto. Jednakże najważniejszym dokonaniem na wojnie pozostaje uratowanie od pewnej śmierci prawowitej następczyni rodu Hyūga, Hinaty. Wydarzenie to zostało zeznane i potwierdzone przez obecnego przywódcę klanu, Hyūga Hiashiego – wskazała na siedzącego obok mężczyznę – oraz jego bratanka Hyūga Nejiego.

– Ale to nie wszystko – dodała Tsunade, unosząc kąciki ust. – Najistotniejszym czynnikiem łagodzącym jest dokładnie zbadany i potwierdzony przeze mnie fakt, że Uchiha Izusu oraz jej zmarły mąż, Uchiha Itachi, nigdy nie byli zdrajcami oraz wrogami Wioski Ukrytej w Liściach. Informacje te zostały już odtajnione, lecz jestem zobowiązana przypomnieć, że w ścisłym sekrecie i w zmowie z nieżyjącymi już członkami starszyzny oraz Trzecim Hokage, Sarutobi Hiruzenem, małżeństwo Uchiha dołączyło do Akatsuki jako podwójni szpiedzy. Działali oni na rzecz dobra nas wszystkich pod przykrywką zdrajców oraz w ciągłym zagrożeniu odkrycia prawdy. Za ten czyn, za to poświęcenie i oddanie osobiście chylę czoła i oficjalnie dziękuję w imieniu całej Wioski Ukrytej w Liściach.

Tsunade zaczęła klaskać, a wraz z nią siedzący obok przywódcy klanów oraz cały tłum. Po chwili wszyscy wiwatowali, a co niektórzy wykrzykiwali hasła chwalące jej imię.

Izusu rozdziawiła usta na ten widok. Nic z tego nie rozumiała. Przecież miała zginąć. Czy... Czy ona się przypadkiem nie przesłyszała?

Zamrugała dwa razy, rozglądając się po uśmiechniętych twarzach. To musiał być sen. A może nigdy nie wybudziła się z Nieskończonego Tsukuyomi?

– W związku z powyższym – zaczęła Hokage, uciszając tłum. – Uznaję Uchiha Izusu za niewinną zarzucanych czynów, przywracam jej pełną wolność i prawa obywatelskie oraz uchylam wyrok natychmiastowej śmierci. Sprawa zostaje uznana za zamkniętą. – Tsunade skinęła głową w jej stronę. – Witaj z powrotem, Izusu.

I wtedy do niej dotarło.

To koniec, ale nie taki, jaki sądziła jeszcze przed chwilą. To koniec jej zmagań i walki o przyszłość. Nareszcie mogła odetchnąć, zacząć od nowa z czystą kartą i z przeszłością podkreśloną grubą kreską.

Nawet nie zauważyła, kiedy łzy zalały jej policzki. Chciała podziękować, ale z trudem łapała oddech. Kolana zadrżały, a gdy zrobiła krok, zabrakło jej sił. Zachwiała się na nogach, lecz przed upadkiem uchroniły ją czyjeś ramiona.

Uniosła głowę, napotykając troskliwy wzrok Kakashiego. Natychmiast wtuliła się w jego tors, po czym wybuchła głośnym płaczem. Poczuła, jak objął ją w talii i przycisnął do siebie.

– Ćśś, już wszystko dobrze. – Pogłaskał ją po plecach.

Próbowała się uspokoić, ale całe ciało drżało w konwulsyjnych napadach szlochu. To wszystko... wydawało się tak nierealne. Oczyszczono nie tylko jej imię, ale również imię Itachiego. Izusu nigdy nie pomyślałaby, że Hokage postanowi ujawnić prawdę. Sądziła, że miano zdrajcy będzie ciążyć na jej barkach do końca życia.

– Ech, nienawidzę tych ciągnących się w nieskończoność, oficjalnych przemów. Mam dość tego stanowiska. – Usłyszała głos zbliżającej się Tsunade i odsunęła się od Kakashiego. Senju stanęła przed nimi, zakładając ręce na biodrach. – No już, już, nie becz jak mała dziewczynka, tylko podejdź bliżej. Chyba nie chcesz spędzić w tych kajdanach reszty dnia, co?

Izusu pociągnęła nosem i z uśmiechem kiwnęła głową. Zrobiła krok w jej stronę, a Piąta wygrzebała z kieszeni pęk kluczy.

– Tsunade-sama... Nawet nie wiem, jak mam ci dziękować.

– Nie dziękuj mi, tylko im. – Hokage rozkuła Izusu i wskazała podbródkiem za jej plecy. Uchiha odwróciła się przez ramię.

Coś szarpnęło jej sercem na widok znajomych twarzy. Stali tam, machali do niej, a ona znów poczuła ciepłe łzy na policzkach.

– Dobrze, że z nami jesteś, dattebayo! Kakashi-sensei był już taki nieznośny z tych nerwów.

– Ucisz się, Naruto! – Sakura pacnęła go w głowę.

– No co? Mówię, jak było!

– Izusu-san. – Ino wyszła przed szereg z nieśmiało opuszczonym spojrzeniem. – Wiem, że trochę na to za późno, ale... Chciałam cię przeprosić za to niesprawiedliwe potraktowanie w naszej kwiaciarni. Jeśli chciałabyś wrócić do pracy, to jesteś u nas mile widziana.

Izusu zmarszczyła brwi. Chwilę jej zajęło, zanim przypomniała sobie o dość niezręcznej konfrontacji z panią Yamanaka i w konsekwencji o utracie pracy, którą znalazł jej Kakashi.

To... to przecież nie było tak dawno temu. Niedługo później opuściła wioskę, dołączyła do Akatsuki i... Och, sporo się przez ten czas wydarzyło. Nic więc dziwnego, że w pierwszej chwili Uchiha nie skojarzyła faktów.

– Nie ma o czym mówić, Ino. – Izusu pokręciła z uśmiechem głową. – Szczerze, prawie o tym zapomniałam. Ale dziękuję, przemyślę to.

W tym momencie rozstąpił się tłum, a na przedzie wyszedł Hiashi Hyūga w towarzystwie dwóch członków swego klanu. Podszedł do Izusu, a ona ukłoniła się w jego stronę.

– Uchiha Izusu – powiedział, gdy ich spojrzenia znów się spotkały. – Żywię szczerą nadzieję, że mając udział w oczyszczeniu twojego imienia, udało mi się spłacić dług za ocalenie Hinaty.

– Naraziłeś się, ratując mnie na wojnie, Hiashi-sama. Nie byłeś mi nic winien.

– Wręcz przeciwnie – zaprzeczył. – Moje życie nie jest warte więcej niż życie spadkobierczyni klanu Hyūga. Ja byłem gotowy na śmierć, od kiedy zostałem shinobi. Nie byłem natomiast gotowy na śmierć moich dzieci. Uratowanie Hinaty znaczy coś więcej nie tylko dla mojego rodu, ale również dla mnie jako rodzica... jako ojca. – Ukłonił się przed nią, a jego towarzysze poszli za nim w ślad. – Jeszcze raz dziękuję.

Izusu rozszerzyła oczy na ten widok i natychmiast odwzajemniła gest.

– To ja dziękuję. – Wyprostowała plecy, dopiero gdy Hiashi zrobił to samo. – Jak się czuje Hinata?

– Wróciła do pełni zdrowia. To wydarzenie bardzo ją odmieniło. Do tej pory wątpiłem, czy moja córka będzie w stanie kiedykolwiek stanąć na czele klanu Hyūga, ale odkąd wyszła ze szpitala, ciężko trenuje, aby w przyszłości godnie zająć moje miejsce. Chce zasłużyć na tytuł głowy klanu i utrzymać pokój w wiosce oraz na świecie.

– Na pewno jej się uda – powiedziała Izusu. – Hinata ma w sobie silnie zakorzenioną Wolę Ognia, jestem tego pewna. Gdyby tak nie było, moja pomoc zdałaby się na nic.

Hiashi przytaknął i grzecznie pożegnał się ze wszystkimi.

Odprowadzając go spojrzeniem, Izusu pomyślała o klanie Hyūga, wiosce i zmianach, jakie nastąpią w czasach pokoju. Obito oraz Madara wyrządzili mnóstwo szkód, ale zmienili również losy wielu ludzi, w tym jej samej. Kto wie, gdzie znalazłaby się teraz Izusu, gdyby wojna nigdy nie wybuchła?

– No dobrze – zaczęła Tsunade, układając dłoń na ramieniu Uchiha. – To skoro formalności mamy za sobą, może czas, abyś odpoczęła trochę w domu? Ahito na ciebie czeka.

– W domu? – zdziwiła się Izusu. – Ja przecież nie mam do...

– Izuuuusuuuu! – Rozległo się wycie tak głośne, że wśród rozchodzącego się tłumu mieszkańców, padło kilka krzyków, obelg, a nawet przekleństw.

Ktoś pędził w ich stronę, szybko i hucznie, za nic mając ścianę ludzi, w którą po prostu nie wypadało wbiegać. Izusu od razu rozpoznała ten głos oraz charakterystycznie rozrzucany we wszystkie strony świata kurz. Aż się uśmiechnęła na myśl o spotkaniu z dawnym mistrzem. Nie sądziła jednak, że zamiast pokazowego wparowania na scenę, ujrzy... wózek inwalidzki.

Guy mknął przed siebie, a zaskoczeni mieszkańcy odskakiwali mu z drogi. Szybkimi, niczym prędkość światła ruchami rąk rozpędził swój pojazd, a szybkości dodawał mu pchający wózek Rock Lee.

Oboje czmychnęli pod nosem Izusu, po czym – ledwo wyhamowując – wykręcili kilka metrów za jej plecami. Suchy piach wzbił się w powietrze, lecz zanim opadł, oni już znaleźli się u celu swojej spektakularnej wędrówki.

– Izusuuu! Moja droga uczennico! – Guy bez pardonu złapał jej dłonie i przyłożył do swoich ociekających strumieniem łez policzków. – Wiedziałem, że żyjesz! Wiedziałem, że wrócisz! Powtarzałem to ciągle Kakashiemu, ale wiesz, jaki z niego niedowiarek.

– Cieszę się, że cię widzę, Guy-sensei – powiedziała Uchiha, dyskretnie wyślizgując mokre palce z jego uścisku. – Co ci się stało? To coś poważnego? – zapytała, wskazując na jego zagipsowaną nogę.

– Ach to. – Guy poklepał swoje kolana. – To, moja droga Izusu, jest kolejna ścieżka na rozkwitającej drodze życia! Całe pasmo nieszczęść zostawiłem za sobą, teraz jestem bogatszy o nowe doświadczenia, a wiosna mojej młodości rozkwita na nowo!

– Dobrze powiedziane, Guy-sensei! – zawtórował mu Lee.

Izusu jak zwykle nic nie zrozumiała z tej płomiennej przemowy, ale po wysoko uniesionym kciuku dawnego mistrza wywnioskowała, że to nic poważnego. Kakashi pospieszył z wyjaśnieniami:

– Guy otworzył ósmą bramę podczas walki z Madarą. Dzięki chakrze Naruto udało się go uratować, ale resztę życia spędzi na wózku.

Uśmiech zszedł z twarzy Izusu. Instynktownie przyłożyła palce ust. Zdjęła je, dopiero gdy jeszcze raz spojrzała na wózek.

– Tak mi przykro. Naprawdę nie można nic zrobić? – zwróciła się do Tsunade, ale ta pokręciła głową.

– Nie przejmuj się, Izusu! – odparł Might. – Dzięki temu wynalazkowi jestem szybszy niż kiedykolwiek!

Być może Guy tylko udawał, ale w oczach Izusu naprawdę wyglądał na szczęśliwego. Znając jego zapał do pokonywania nowych przeszkód, zapewne prędko otrząsnął się z szoku i zaczął „normalnie" funkcjonować.

Kogo jak kogo, ale Might Guya nie złamie coś tak prozaicznego, jak wizja spędzenia reszty życia na wózku.

– Musisz być już zmęczona. – Usłyszała głos Kakashiego i poczuła, jak splótł ich palce ze sobą. – Odprowadzę cię do domu.

– Jakiego domu? – zapytała zaskoczona. – O czym wy mówicie?

– Chyba nie myślisz, że pozwoliłabym ci spać pod mostem? – wtrąciła Tsunade. – Idźcie już.

– Do domu? – podłapał Guy. – To świetnie się składa! Podwieziemy cię!

– Co? Nie, nie trzeba. Wrócę z Kaka... – nie dokończyła. Pochwycona przez silne ramiona Guya, w sekundę wylądowała na jego kolanach. Zdążyła tylko złapać metalowe poręcze, a Might już wykrzyczał tuż przy jej uchu:

– Kierunek: dom Izusu!

– Tak jest, Guy-sensei!

Ruszyli, zostawiając za sobą kłęby kurzu i dymu. Mknęli z taką prędkością, że Izusu odebrało dech w piersiach. Zerknęła ponad ramię pchającego wózek Lee, ale nie zobaczyła już nikogo, kogo błagalnym spojrzeniem mogłaby poprosić o ratunek. Zamiast tego strzepnęła grzywkę z mokrego czoła i mocniej ścisnęła poręcze.

– Zatrzymajcie to, błagam! – krzyknęła, dostrzegając, że zbliżali się do stromego zbocza ze schodami prowadzącymi w dół. Uchiha spojrzała panicznie na Guya, ale on tylko się uśmiechnął.

– Trzymaj się mocno, bo za chwilę poszybujeeeemyyyy.

Izusu wrzasnęła, gdy nagle znaleźli się w górze. Zacisnęła mocno powieki, nie chcąc patrzeć na wysokość, na jakiej się znaleźli. Serce tłukło jak szalone, ale Guy chyba nie zauważył jej przerażonej miny. Krzyczał coś o pięknej panoramie Wioski Liścia, lecz Izusu myślała tylko o tym, że za moment zostanie z nich jedynie mokra plama.

Wylądowali twardo na ziemi i – ku jej zdziwieniu – ani wózek, ani oni nie rozsypali się w drobny mak.

Popędzili dalej, wjeżdżając w zatłoczoną alejkę. Lee rzucał głośnymi ostrzeżeniami, lawirując pojazdem w takim sposób, że o włos mijali zaskoczonych mieszkańców.

Izusu czuła, że zaraz zemdleje od tych wszystkich gwałtownych skrętów i skoków ciśnienia za każdym razem, gdy o mało nie zderzyli się z przechodniami lub straganami.

Guy śmiał się do rozpuku, a ona nie miała już siły na to szaleństwo. Jeśli niedawno sądziła, że ocaliła życie, to za chwilę na pewno je straci.

Zatrzymali się tak gwałtownie, że Uchiha prawie wypadła z wózka. Przed spektakularnym rąbnięciem twarzą o ziemię, uchronił ją mocny uścisk wokół talii. Wszystkie wnętrzności wywróciły się do góry dnem, a Izusu aż pozieleniała na twarzy.

– I jak było? – zapytał rozochocony Guy, odstawiając ją z powrotem na nogi.

– Tra-gicznie – odparła Izusu, przykładając dłoń do ust i powstrzymując zbierające się wymioty.

– Jeśli będziesz kiedyś potrzebować podwózki, to wal śmiało!

– Bardzo dziękuję.

Guy najwyraźniej nie zrozumiał ironii, bo po chwili wyszczerzył zęby i odkrzyknął:

– Nie ma za co, Izusu! Trzymaj się i do zobaczenia!

Zniknęli tak szybko, jak się pojawili, a z najbliższej alejki rozległy się wrzaski przerażonych mieszkańców.

Izusu zajęło kilka minut, zanim doszła do siebie. W tym czasie rozejrzała się po okolicy, zdając sobie sprawę, że nie rozpoznawała tej części wioski.

Stała na środku szerokiej, wyłożonej kamieniami ulicy. Żelazne barierki ciągnęły się wzdłuż drogi, oddzielając ją od ogromnego, prawdopodobnie sztucznie utworzonego jeziora. Nie był to jednak ten sam zbiornik wodny, który Izusu zapamiętała z dzielnicy klanu Uchiha. Ten tutaj zachwycał rozciągłością i spokojem bijącym z delikatnie zmarszczonej tafli wody.

Odwróciła się. Po drugiej stronie ulicy postawiono szereg bliźniaczych domków jednorodzinnych. Wszystkie posiadały jedno piętro w górę i to samo śnieżnobiałe malowanie. Na pierwszy rzut oka wyglądały, jakby zbudowano je zaledwie wczoraj. Izusu wiedziała jednak, że to niemożliwe. Każdy dom był już zamieszkany. Rozpoznała to po firanach zasłaniających szerokie, kwadratowe okna. Niektóre parapety zdobiły nawet kwiaty.

Izusu słyszała, że po ataku Paina w wiosce nie ostał się nawet kamień. Najwyraźniej odbudowa jeden do jeden obejmowała tylko centrum osady, resztę dzielnic zaprojektowano na nowo. Nic więc dziwnego, że Uchiha odniosła wrażenie, jakby wraz z ponaddźwiękową przejażdżką na wózku Guya, przeniosła się do innego wymiaru.

Podeszła do najbliższych drzwi wejściowych, mając nadzieję, że to jej dom. Chwyciła za gałkę i przekręciła w bok. Nie minęła chwila, jak po korytarzu poniósł się odgłos szybko stawianych kroków. Dopiero gdy ujrzała rozpromienioną twarz Ahito, powiedziała:

– Wróciłam do domu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro