Rozdział 14. Poznanie prawdy.
Weszłam z wujkiem, przyjaciółmi, Bessie, Robbiem, Alexem i tajemniczym mężczyzną do domu mojego wujka. Razem z Robbiem posadziliśmy Sportacusa. Widziałam jak Sportacus krzywi się z bólu. Bessie niemal od razu zaczęła szukać apteczki którą następnie podała mi ją. Zdjęłam Sportacusowi kamizelkę i odłożyłam ją na bok. Następnie uniosłam koszulkę Sportacusowi by opatrzeć jego ranę.
-Czy zawsze na widok brata musisz go atakować Alex? To zaczyna być chore.- Powiedział mężczyzna.
-To lizus i morderca od dziecka więc co się dziwisz.- Powiedział ze skrzyżowanymi rękami na klatce piersiowej Alex. Sportacus gwałtownie usiadł kiedy chciałam zacząć odkażanie rany.
-Przestań obciążać mnie tym co się stało! To nie moja wina!- Krzyknął Sportacus. Robbie na szczęście położył go do poprzedniej pozycji.
-Cicho bądź i daj się opatrzeć.- Powiedział stanowczo Robbie. Zaczęłam odkażać rany i je opatrywać. Sportacus pod czas odkażania ran wbijał palce w fotel.
-Może lepiej jak wyjaśnicie o co chodzi w tej całej sytuacji.- Powiedziała Trixie.
-No tak mój błąd, że się nie przedstawiłem. Więc mówiąc w skrócie byłem znany z pseudonimu Numer 9. Alex i Sportacus to moi synowie. Niestety gdy oboje mieli po 10 lat stała się wielka burza. Przed burzą Alex i Sportacus byli na dworze. Kiedy zerwał się mocny wiatry Alexowi uciekł latawiec i...- Dawny bohater Leniuchowa nie dokończył z powodu, że Alex mu przerwał.
-Weź przestań. Dobrze wiemy przez kogo nie żyje mama.- Warknął Alex.
-Ratowałem ją! Nie moja wina, że kazała mi ratować ciebie!- Krzyknął Sportacus.
-Uspokójcie się!- Krzyknęła Bessie na co wszyscy spojrzeliśmy na nią.- Sportacusie masz nam to wytłumaczyć. Natychmiast!- Dodała wściekła. Sportacus westchnął.
-Kiedy zauważyłem, że zbiera się na deszcz zacząłem składać latawiec. Alex się mnie nie posłuchał i skutek był taki, że uciekł mu latawiec. Powiedziałem mu by go zostawił ale zlekceważył to. Pobiegł za latawcem. Jednak szybko pobiegłem do domu. Powiedziałem o tym mamę. Od razu kazała mi zostać w domu i czekać na ojca. Pobiegła po Alexa. Po chwili kryształ zaczął dać sygnał o kłopotach. Wtedy jeszcze kryształ był w domu kiedy tata szedł po zakupy lub coś. Pobiegłem szybko. Zauważyłem jak mój brat i mama trzymają się gałęzi drzewa nad urwiskiem. Starałem się ratować mamę i brata. Ale ta kazała mi ratować brata. Stało się to co najgorsze. Po tym wszystkim Alex mnie znienawidził i uciekł z domu. Ojciec mówił wiele razy, że to nie moja wina. Pogodziłem się z tym z czasem kiedy ojciec szkolił mnie na bohatera.- Powiedział Sportacus. Wiedziałam, że musi być to dla niego trudne do powiedzenia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro