Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Zemsta

Achilles wyszedł ze swego namiotu i dostrzegł swoich ludzi, kładących tarcze i odpasających miecze.

Spojrzał na swego dowódcę

- Kazałem pozostać w obozie. Ty poprowadziłeś ich do walki.

- Nie poprowadziłem, panie. Myśleliśmy, że to ty.

Wojownik rozejrzał się zaniepokojony

- Gdzie Patroklos? Partoklosie!

- Wzięliśmy go za ciebie, panie. Miał twoją zbroję, hełm, tarczę, nawet poruszał się tak jak ty.

Mężczyzna z całej siły uderzył go w twarz, aż padł na piasek

- Gdzie on jest?!

- Zginął, panie. Z ręki Hektora, a trojańska księżniczka zabrała jego ciało.

- Ona też tam była?

Łzy stanęły mu w oczach. Stracił swego kuzyna, chłopca, który był mu synem

- Próbowała powstrzymać Hektora, ale było za późno.

Achilles odszedł na brzeg morza, daleko od innych i gorzko zapłakał.

***
Hektor załamany siedział w swojej komnacie. Pokazał żonie tajne wyjście z pałacu, ale nie powiedział jej dlaczego to zrobił.

Usiadła obok niego, a on ukrył twarz w dłoniach

- Zabiłem dziś chłopca. Był młody, zbyt młody.

- Niestety- odwrócił się i spojrzał na Artemię- Achilles nigdy ci tego nie daruje.

- Nie liczyłem na to. Dobrze wiem, że jutro rano zginę z jego ręki.

Felicja wtuliła się w męża

- Nawet tak nie mów. Nie mogę cię stracić, nie przeżyję.

Wojownik spojrzał na siostrę

- Artemio, jeśli zginę, przyszłość naszego kraju będzie w twoich rękach.

***
  Hektor pierwszy dostrzegł jadącego na rydwanie Greka.

Łucznicy już szykowali się do strzału, lecz uniósł rękę

- Nie.

Achilles zszedł z rydwanu i stanął pod murami miasta

- Hektor! Hektor!

Mężczyzna ukląkł przed Priamem

- Ojcze, wybacz, jeśli kiedyś w jakikolwiek sposób ci uchybiłem. Służyłem ci najlepiej jak umiałem.

Stary król ucałował go w czoło

- Żaden ojciec nigdy nie miał lepszego syna.

Potem uściskał młodszego brata i ucałował siostrę

- Zawsze starałem się być dla ciebie dobrym bratem. Wybacz, jeśli mi się to nie udało.

Dziewczyna zarzuciła mu ręce na szyję

- Nawet tak nie mów. Nie mogłabym sobie wymarzyć lepszego brata.

Gdy tylko Hektor wyszedł za bramę, Artemia wybiegła z pałacu i popędziła za nim, lecz strażnicy zatrzymali ją przy wrotach.

Grek zdjął hełm i rzucił go na ziemię

- Teraz widzisz z kim walczysz.

Walka była naprawdę zażarta. Pierwszy raz w życiu, Achilles trafił na równego sobie.

Ale wściekłość dodała siły synowi Tetydy. W końcu powalił Trojańczyka na ziemię i wycelował włócznię w jego pierś.

Felicja osunęła się na podłogę,  Priam i Parys z przerażeniem wpatrywali się w mężczyzn

- Nie!- wojownik zawahał się, Artemia wyrwała się strażnikom i rzuciła się między brata, a ukochanego. Wpatrywała się w Achillesa błagalnymi, księżycowymi oczami, łzy płynęły po jej policzkach- Błagam cię, nie zabijaj go.

- To on jest mordercą- warknął, czubkiem włóczni wskazując księcia- Przez niego mój kuzyn nie żyje.

- Rozumiem twój gniew. Ja też straciłam kiedyś kogoś bliskiego, nie chcę stracić też brata- Achilles przez chwilę zatracił się w jej oczach, chęć zemsty powoli go opuszczała- Zabijając go, pozbawisz wspaniałą kobietę męża, a ich syn będzie wychowywał się bez ojca. Przecież nie jesteś potworem, Achillesie.

Dziewczyna padła na kolana zalewając się łzami, chwyciła włócznię powyżej grotu i wycelowała w swoje serce

-Jeśli koniecznie musisz mieć ofiarę, zabij mnie, ale daruj mu życie.

Wszyscy zamarli, pod wrażeniem ogromnej odwagi młodej księżniczki i jej miłości dla brata. Była gotowa poświęcić własne życie, żeby go ocalić.

Achilles także się nie odezwał, lecz po chwili odsunął dziewczynę, odwrócił włócznię i uderzył jej trzonem w głowę księcia. Nieprzytomnego przywiązał do swego rydwanu i odjechał w stronę obozu.

Artemia bezsilnie patrzyła jak zabiera jej starszego brata. Po chwili poczuła obejmujące ją ramiona.

Wtuliła się w pierś Parysa i wybuchnęła płaczem

- Nie bój się, uratujemy go. Obiecuję.

***
Gdy Hektor otworzył oczy, leżał związany w namiocie, a kawałek dalej siedział Achilles, ostrząc miecz

- Dziękuj Artemidzie i swojej siostrze, że jeszcze żyjesz. Gdyby nie ona byłbyś już duszą na brzegu Styksu.

Mężczyzna usiadł i utkwił spojrzenie w Greku

- Najpierw porwałeś Artemię, bogowie wiedzą jak wielką krzywdę jej wyrządziłeś. Teraz mnie zapewne uczynisz niewolnikiem. Jaki masz w tym cel?

- Wyjaśnijmy coś sobie, książę Troi. Nie skrzywdziłem Artemii i broniłem ją przed tymi, którzy chcieli ją skrzywdzić. Ty nie będziesz niewolnikiem, wrócisz do domu gdy tylko skończy się wojna- zręcznym ruchem rozciął więzy księcia- I nie mam w tym żadnego celu. Nie robię tego ani dla siebie ani dla Agamemnona, ale dla wyjątkowej dziewczyny, która znienawidziłaby mnie, gdyby spotkała cię tu krzywda.

Hektor wstał i spojrzał mu w oczy

- Największy grecki wojownik zakochany w trojańskiej księżniczce. To nie może się udać, wiesz o tym?

- Wiem. Ale kocham Artemię i zrobię dla niej wszystko.

Hektor przez chwilę nie odzywał się, ale po chwili znów spojrzał na Achaja

- Artemia jest moją siostrą i chcę, żeby była szczęśliwa.

- Ja też tego chcę.

- Więc, dla dobra Artemii, zawrzyjmy pokój.

***
Zakpturzony mężczyzna cicho wszedł do namiotu Achillesa

- Ktoś ty?

Obcy ukląkł i ucałował dłonie Greka

- Zrobiłem coś czego jeszcze nikt nie uczynił. Pocałowałem ręce człowieka, który uprowadził moją jedyną córkę, a potem zniewolił mego najstarszego syna.

Achaj wstał

- Priam. Jak się tu dostałeś?

- Myślę, że znam swój kraj lepiej od Greków. Przyszedłem prosić cię o jedną łaskę. Błagam cię, oddaj mi syna.

- Zabił mojego kuzyna.

- A ilu ty zabiłeś kuzynów? Mężów, ojców, braci?

Grek usiadł i westchnął ciężko

- Nawet jeśli ci go oddam, nawet jeśli pozwolę ci odejść, to nic nie zmieni. Rano znów będziesz moim wrogiem.

- Nawet wrogowie mogą okazać sobie szacunek, prawda?

Blondyn wstał

- Podziwiam twoją odwagę. Czekam na zewnątrz.

***
- Hektorze!- ciemnowłosa dziewczyna wtuliła się w pierś brata- Dzięki bogom, nic ci nie jest.

- Artemia, co ty tu robisz?

- Przyszłam tu z ojcem. Przyszliśmy błagać Achillesa, żeby cię uwolnił.

Z uśmiechem spojrzał w księżycowe oczy siostry. Dopiero teraz, gdy niewiele brakowało, żeby jej więcej nie zobaczył, w pełni pojął jak wiele dla niego znaczy.

Objął ją, wtulając twarz w jej gęste włosy

- Och, Artemio. Żaden brat nigdy nie był tak dumny ze swojej siostry.

Wtedy, Achilles podszedł do nich, chwycił dziewczynę za rękę i poprowadził kawałek dalej

- Dziękuję.

- Ty dziękujesz mnie?

- Tak. Oszczędziłeś mojego brata, jego życie było w twoich rękach.

- Zrobiłem to, ponieważ pewna wyjątkowa dziewczyna nigdy by mi nie darowała gdybym wyrządził mu krzywdę.

Brunetka przytuliła go, słuchając łagodnego bicia jego serca

- Chciałabym żeby to się skończyło. Żeby wojna dobiegła końca, żebyśmy mogli naprawdę być razem.

- Ja też bym tego chciał, najdroższa. Ale teraz idź, wracaj do miasta, nim żołnierze się zbudzą- delikatnie wziął jej dłoń między swoje- Pamiętaj, cokolwiek się stanie, zawsze będę cię kochał.

Dziewczyna pocałowała go czule

- Ja ciebie też, do końca świata.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro