Umowa
Felicja jak każdego dnia przyszła pod bramę miasta. Minęły już cztery dni odkąd Achilles zabrał go do obozu, a ona codziennie siadała z synem pod murami i czekała.
Znała swego męża i wiedziała, że uda mu się wrócić.
Nagle, usłyszała krzyk strażnika
- To król! Otworzyć bramę!
Kobieta patrzyła jak ciężkie wrota się otwierają. Dostrzegła starego mężczyznę, a przy nim odzianego w zbroję wojownika, obejmującego ciemnowłosą dziewczynę
- Hektorze!- podbiegła go męża i rzuciła mu się na szyję- Tak się martwiłam.
- Wszystko w porządku, najdroższa- odparł z uśmiechem i ostrożnie wziął syna na ręce- Będziesz kiedyś wielkim wojownikiem, widzę to, brzdącu.
Artemia delikatnie zabrała bratu chłopca
- No już, idźcie, nacieszcie się sobą, zajmę się nim.
Hektor odszedł z Felicją w stronę pałacu, z którego po chwili wybiegł Parys.
Mocno uściskał brata, jednocześnie mierząc go zaniepokojonym spojrzeniem
- Nic ci nie jest? Nic ci nie zrobili?
- Nie, braciszku. Już w porządku.
***
Jednak nawet radość z bezpiecznego powrotu następcy tronu musiała zaczekać.
Dowódcy po raz trzeci w ciągu tego tygodnia zebrali się na naradzie
- Jeśli Myrmidoni nadal będą walczyć po stronie Agamemnona, nie mamy szans zwyciężyć w tej wojnie. Są jak lwy, rozniosą nas w pył w ciągu jednego dnia.
-To prawda, ale na szczęście, Myrmidoni nie będą walczyć.
Wszyscy jednocześnie spojrzeli na księcia
- Jesteś tego pewien, panie?
- Absolutnie. Zawarłem pokój z Achillesem.
Przez salę przebiegł szmer, który król uniszył ruchem ręki
- Na jakich warunkach, synu?
- Myrmidoni nie będą walczyć po żadnej ze stron. Zatrzymają się w mieście lub w jego pobliżu i będą strzegli pałacu. Nasze żony i dzieci będą bezpieczne pod ich opieką.
- A co obiecałeś mu w zamian?
Hektor wziął głęboki oddech i spojrzał na ojca
- Rękę Artemii.
Wszyscy oburzeni zerwali się z miejsc
-Jak mogłeś zrobić coś takiego?! Sprzedałeś własną siostrę!
- Nie, ojcze. Artemia wiedziała o wszystkim i zgodziła się, jeszcze zanim zaproponowałem ten układ Achillesowi.
Nie była to do końca prawda, księżniczka jeszcze nie wiedziała o zawartym pokoju, ale Hektor widział ją z młodym Grekiem i wiedział, że odwzajemnia jego uczucie. Więc w praktyce, brat zrobił jej przysługę, ponieważ teraz żaden z Trojan nie będzie próbował stanąć im na drodze.
Wstał ze swego miejsca i poszedł do komnaty siostry.
Delikatnie zapukał, lecz nikt nie odpowiedział
- Artemio?
Otworzył drzwi i wszedł do środka. Pokój był pusty, na łóżku leżała karteczka.
Hektor podniósł ją i uśmiechnął się. Dziewczyna wymyśliła ten szyfr gdy miała dwanaście lat, był to ich wspólny sekret
Poszłam spotkać się z Achillesem. Gdyby ktokolwiek pytał, powiedz, że poszłam w góry opłakiwać moje dziewictwo. Nie martw się, wrócę za dwa dni.
Uśmiechnął się pod nosem
Oczywiście, cała Artemia.
***
Młoda księżniczka spacerowała z greckim wojownikiem po wielkiej puszczy
- Chciałam porozmawiać z tobą o Patroklosie.
- Zabrałaś jego ciało.
- Tak. Liczyłam, że uda mi się go ocalić. Niestety, nie dałam rady- włożyła mu do ręki naszyjnik z białych muszli. Chłopiec zawsze go nosił, ściągnęła go z jego szyi, gdy jego ciało spalono na stosie- Pochowaliśmy go zgodnie z tradycją i z honorami, na które zasłużył.
Mężczyzna uśmiechnął się lekko
- Dziękuję. To naprawdę wiele dla mnie znaczy- zawiesił wisiorek na jej szyi- Chcę, żebyś teraz ty go nosiła. Patroklos obiecał mi kiedyś, że odda go dziewczynie, która jako pierwsza zawładnie jego sercem. Teraz ja chcę spełnić tę obietnicę.
Delikatnie przejechała palcami po muszlach
- Jest przepiękny- spojrzała na niego, a jej uśmiech nieco przygasł- Hej, wszystko w porządku?
- Tak, oczywiście. Po prostu martwię się. Dobrze wiesz co cię czeka jeśli miasto zostanie zdobyte.
- Wiem, ale nie zamierzam uciekać. Troja jest moim domem i będę jej bronić do samego końca. Nie musisz się o mnie martwić.
Achilles uśmiechnął się delikatnie, tylko ta dziewczyna potrafiła tak szybko wyciągnąć z niego to co chciał ukryć.
Wziął ją za rękę i spojrzał w jej lśniące, księżycowe oczy
- Chodź ze mną do obozu, chcę ci kogoś przedstawić.
***
- Achillesie!-król Itaki podszedł do przyjaciela- Gdzie ty się podziewałeś? Wszyscy wypytują o ciebie.
- Miałem sprawę niecierpiącą zwłoki. Chcę ci kogoś przedstawić- młoda dziewczyna stanęła u jego boku- To jest Artemia, księżniczka Troi. Piękna jak sama Artemis i równie zadziorna- uśmiechnął się, cytując słowa przyjaciela- Artemio, Odyseusz, król Itaki.
Dziewczyna skłoniła się z gracją, a wojownik ucałował jej dłoń
- To honor móc cię poznać, pani.
- Wiele o tobie słyszałam, Odysie. To zaszczyt dla mnie stanąć twarzą w twarz z tak szlachetnym wojownikiem.
Mężczyzna uśmiechnął się do przyjaciela
- Wygadana. Usidliłeś piękną lwicę, bracie.
Blondyn objął ją ramieniem
- To ta lwica usidliła mnie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro