Powrót
Ciemnowłosa kobieta wyszła na mury miasta, zaciągając się świeżym, porannym powietrzem. Nie mogła uwierzyć, że minęło tyle czasu od dnia, w którym stała w tym samym miejscu i obserwowała greckie okręty płynące w stronę plaży. Tak wiele zmian, wokół niej i w niej samej.
Po chwili poczuła silne ramiona obejmujące ją w talii.
- O czym myślisz, księżniczko?- Achilles pocałował ją w policzek, opierając brodę na jej ramieniu. Na jej usta wpłynął lekki uśmiech.
- O wszystkim i o niczym, tak w skrócie. Aż trudno uwierzyć, że minęły lata odkąd spotkaliśmy się w świątyni Apollina.
- Troja upadła, ale jej mieszkańcy niewątpliwie dokonają jeszcze wielkich rzeczy, najdroższa- odwrócił ją w swoją stronę. Chwilę milczał, patrząc w jej oczy- Jutro wypływamy, Artemio.
Westchnęła cicho, odwracając wzrok.
- Musiałeś poruszać ten temat?
- Dobrze wiesz, że tak- chwycił dwoma palcami jej podbródek by na niego spojrzała- Musimy o tym pomówić. Wiem, że tutaj jest twój dom, twoi bracia, ale ja nie mogę tutaj zostać. Nie zamierzam w żaden sposób wpływać na to co postanowisz, ale...musisz podjąć decyzję, najdroższa- ostrożnie założył jej za ucho kosmyki włosów, rozwiewanych przez wiejący od morza wiatr.
- A ty? Co byś postanowił na moim miejscu?- zapytała cicho. To był jeden z najtrudniejszych wyborów w jej życiu.
- Ja? Nie mam pojęcia, Artemio. Ale już dowiodłaś, że masz silniejszy charakter ode mnie, prawda?- pstryknął ją w nos, by nieco ją rozbawić- Pamiętaj, to wcale nie są dwa różne końce świata. Jeśli popłyniesz ze mną, nic nie stoi na przeszkodzie byś mogła odwiedzać braci.
Uśmiechnęła się lekko i pokiwała głową - Masz rację.
- Powinnaś już to wiedzieć, ja zawsze mam rację- odparł, z dumą wypinając pierś, co wywołało zamierzoną reakcję, wybuch śmiechu dziewczyny.
- Jak ty to robisz, że zawsze wiesz jak mi poprawić humor?- zapytała, ocierając łzy rozbawienia, które zebrały się w kącikach jej oczu.
- Po prostu dobrze cię znam, księżniczko- odparł z uśmiechem, po czym chwycił jej drobne dłonie- Płyń ze mną do Grecji. Zamieszkamy razem w Tesalii i będziemy żyć w spokoju, tak jak tego chcieliśmy.
- Obiecujesz mi Elizjum za życia.
- Z tobą już teraz czuję się jak na Wyspach Błogosławionych- zapewnił z czarującym uśmiechem, od którego dziewczyna wręcz się rozpływała. Odwzajemniła uśmiech i pokiwała głową.
- Dobrze. Popłynę z tobą.
***
Następnego dnia załadowali ostatnie zapasy na pokład okrętu i odbili od brzegu. Księżniczka siedziała na rufie, obserwując oddalający się ląd i miasto, w którym się wychowała, aż do momentu, w którym Troja zniknęła za horyzontem. Wtedy jej wzrok zwrócił się ku dziobowi, ku niewidocznym jeszcze wybrzeżom Grecji.
- Boisz się?- zapytał Achilles, siadając obok niej.
- Trochę. Nigdy nie oddaliłam się tak bardzo od domu.
- Teraz tam będzie twój dom, Artemio. I zrobię wszystko byś była tam szczęśliwa- obiecał, całując ją w policzek.
Nie odpowiedziała, nie musiała nic mówić. Była pewna, że heros dotrzyma tej obietnicy na miarę swoich najlepszych możliwości. Wróciła wzrokiem do horyzontu i drobnych fal przecinanych przez dziób okrętu. Strach ustąpił miejsca podekscytowaniu, na myśl o tym, że właśnie zaczyna nowe życie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro