Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Porwanie

Ciemnowłosa dziewczyna wyszła na mury miasta. Robiła to codziennie, obserwowała jak słońce powoli wymurza się zza horyzontu, a Helios rozpoczyna swoją wędrówkę.

Jednak tym razem, nie oglądała wschodu. Patrzyła na morze wiedząc, że gdzieś tam zbliża się tysiąc greckich okrętów, gotowych zrównać jej miasto z ziemią

- Siostro, nie powinno cię tu być.

Odwróciła się i spojrzała na starszego brata

- Wiem, ale nie mam zamiaru ukrywać się za murami miasta, gdy moi ludzie będą za mnie ginąć.

- Artemio, jesteś księżniczką i powinnaś być w pałacu.

- Nie chcę nawet o tym słyszeć, Hektorze.

Mężczyzna westchnął głęboko

- Tym razem, nawet Parys nie przemówi ci do rozsądku.

- Masz rację. Moją patronką jest nieustraszona bogini łowów. Ja też się nie boję. Będę walczyć za naszego brata i za nasz kraj.

Artemia pod wieloma względami przypominała swoją opiekunkę. Była szybka, silna i niebezpieczna dla każdego kto zechciał wejść jej w drogę. Jednocześnie była niezwykle piękna i wzdychał za nią niemal każdy trojański młodzieniec, ale ona wytrwale każdego przepędzała

Przynajmniej ja nie muszę tego robić- przemknęło mu przez myśl.

Głos siostry wyrwał go z zamyślenia

- Grecy nie spoczną dopóki nie zniszczą miasta.

- Sądzisz, że nie chodzi im o Helenę?

Dziewczyna pokręciła głową

- Helena jest tylko pretekstem. Ty także wiesz, że Agamemnonowi nie zależy na żonie brata. On chce tylko władzy naszego ojca i naszej ziemi.

- Wiem. Jeszcze dziś pójdziemy walczyć z Achajami.

Brunetka przez chwilę patrzyła na morze

- Chcę iść z wami.

- Nie zgadzam się- odparował natychmiast Hektor- Ojciec nigdy by mi nie darował gdyby coś ci się stało.

- Nie jestem już dzieckiem, bracie.

- Zdaję sobie z tego sprawę, ale nigdy nie widziałaś prawdziwej wojny. Poza tym, jesteś moją młodszą siostrą, więc nawet gdybyś miała już siwe włosy, nadal bym się o ciebie martwił.

- Widziałam wojnę, Hektorze, i walczyłam w niej. Gdy Amazonki najechały nasz kraj to ja poprowadziłam naszych żołnierzy do walki. Gdy walczyliśmy ze Spartanami, byłam jedną z tych, którzy zdołali wedrzeć się do ich obozu.

- Ale teraz, to nie jest walka z jedną krainą. To armia z całej Grecji i nie mogę ci pozwolić uczestniczyć w tej wojnie.

Mężczyzna otworzył klapę i zszedł z blanków, a dziewczyna jeszcze przez chwilę wpatrywała się w morze.

W głębi serca bała się trochę, choć brała udział w wielu bitwach, ale cieszyła się z tego, ojciec nauczył ją, że kto nie odczuwa strachu przed walką jest lekkomyślny.

W myślach zawierzała się opiece Artemidy i Apolla

- Jeśli myślisz, że spytam cię o zgodę, to grubo się mylisz, bracie.

***
Dziewczyna odziana w zbroję bliźniaka poszła wraz z innymi żołnierzami na front.

Siała postrach wśród Greków włócznią, mieczem i tarczą. Walczyła jak lew u boku Hektora, aż razem dotarli do świątyni Apollina.

Cicho weszła za nim do środka, mocniej naciągając hełm, by mieć pewność, że mężczyzna jej nie rozpozna.

Wewnątrz budynku znaleźli ciała kapłanów. Takie czyny zawsze napełniały ją odrazą. Nie mieściło jej się w głowie jak można coś takiego zrobić.

Zabić przeciwnika w walce to jedno, ale ukrócić życie bezbronnego człowieka to całkiem inna sprawa.

Naprzeciw Hektora stanął młody, jasnowłosy wojownik.

Na początku do młodej księżniczki nie docierały ich słowa, nadal nie mogła otrząsnąć się po tym co zobaczyła

- Jak wiele kobiet czeka u bram Troi na mężów, których już nigdy nie zobaczą?

- Może pocieszy je twój brat. Słyszałem, że jest niezły w uwodzeniu cudzych żon.

Złość natychmiast wybudziła ją z szoku

- Zamilcz! Nie waż się go obrażać!

- No proszę, kto by pomyślał, że taki młodzik będzie bardziej wyszczekany niż ty? Idź do domu, książę, napij się wina, ucałuj swoją żonę, bo jutro stoczymy naszą bitwę.

Hektor wraz z młodym Achajem wyszli ze świątyni. Artemia zdjęła hełm i osunęła się na ziemię.

Walczyła, aby chronić swój kraj i swoją rodzinę, nie rozumiała jak można tak po prostu zabijać niewinnych, bezbronnych ludzi.

Nagle, dwudziestu Achajów weszło do budynku. Dziewczyna natychmiast zerwała się z ziemi, ale było ich zbyt wielu.

Walczyła do samego końca, choć wiedziała, że nie ma z nimi szans.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro