Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Płomienie i śmierć

Heros biegł na oślep między płonącymi szczątkami. Wszędzie wokół widział trupy, żołnierzy i cywilów, a ponad trzask walących się budynków przebijały się wrzaski gwałconych kobiet. Nie miał jednak czasu by teraz o tym myśleć, liczyło się tylko by odnaleźć księżniczkę.

***
Agamemnon wraz z kilkoma żołnierzami wszedł do królewskiej świątyni. Dobrze wiedział, że to właśnie tam zastanie Priama i nie pomylił się. Władca stał pod posągiem Zeusa, bez broni.

- I po co ci był ten upór? Twoje miasto i tak upada. Twoje dzieci już nie żyją, lub zginą za kilka chwil. Wszystko o co walczyłeś, przepadło.

Priam nie odpowiedział. Odwrócił się jedynie i spojrzał na wroga z przerażającym wręcz spokojem.

- Nic nie powiesz? Dobrze. Możesz umrzeć w milczeniu, jeśli tak wolisz- skinął na jednego z żołnierzy, który wyciągnął miecz.

- Nie!- jednak było za późno. Ostrze przebiło ciało starego króla, który osunął się na ziemię- Nie, ojcze!- Artemia przerażona podbiegła do niego, padając przy nim na kolana- Ojcze...- nie mogła zrobić nic by mu pomóc. Przybyła za późno, ta świadomość przeszywała jej serce w niezwykle bolesny sposób.

W następnej chwili poczuła uścisk na swoim karku i została podniesiona do pionu przez Agamemnona. Król spojrzał w jej oczy z okrutnym uśmiechem

- Pomyśleć, że prawie przegrałem tę wojnę przez twoje miłostki...- jego wzrok powoli zjechał niżej- Nareszcie, zakosztuję tego czego próbował Achilles. Zabiorę cię do Mykken jako moją nagrodę. Trojańska księżniczka będzie szorowała moje podłogi, a nocą...- zaśmiał się w okropny sposób. Po chwili jednak uśmiech zastąpił śmiertelny grymas.

- Nigdy- warknęła, wbijając sztylet w jego szyję, przy jej złączeniu z barkiem- I nie łudź się. Choćbyś nie wiem jak się starał, nigdy mu nie dorównasz- wyciągnęła ostrze i patrzyła jak ciało tyrana osuwa się na posadzkę.

Jeden z żołnierzy chwycił dziewczynę, a drugi wycelował w nią mieczem. Szarpała się mocno, ale nie miała szans by się uratować. W myślach powierzała się opiece Artemidy, ale nie poczuła bólu. Obaj żołnierze byli martwi już kilka sekund później, a jasnowłosy Grek stał przed nią, z zakrwawionym mieczem w dłoni.

- Achillesie...

- Później, Artemio. Musimy iść- ukląkł przy niej by pomóc jej wstać. Księżniczka za późno dostrzegła brata, celującego do blondyna z łuku.

- Parysie, nie!- rozległ się trzask puszczanej cięciwy i strzała przebiła piętę herosa- Nie!- przerażona położyła dłonie na jego policzkach, bezsilnie patrząc jak jego piękną twarz wykrzywia grymas bólu.

Z trudem wstał, a wtedy druga strzała przebiła jego tors. Po chwili dołączyła do niej kolejna.

- Nie! Parysie, przestań!- krzyczała załamana dziewczyna. Czwarta strzała sprawiła, że Grek znów osunął się na kolana- Achillesie...- spojrzała mu w oczy zapłakana. Poczuła jego silną dłoń na swoim policzku.

- Nie płacz. Już w porządku, słyszysz? W porządku.

Rozpaczliwie pokręciła głową, wyraźnie widząc jak światło w jego oczach gaśnie.

- Achillesie, błagam cię, nie...

Uśmiechnął się lekko, patrząc na nią uważnie, jakby chciał wryć sobie w pamięć każdy szczegół jej twarzy.

- Musisz iść, najdroższa. Miasto upada.

- Nie, nigdzie nie pójdę bez ciebie...

Uciszył ją, przesuwając kciukiem po jej wargach, które tak kochał całować. Patrząc na nie, wyraźnie czuł ich dotyk na swoich ustach, odtwarzając w pamięci każdy pocałunek.

- Dałaś mi pokój, w życiu wypełnionym wojną, Artemio- wyszeptał w jej usta, łącząc ich wargi w delikatnym pocałunku. Rozpaczliwie oddała ten gest, przyciągając go bliżej, jakby w ten sposób mogła sprawić, że nie odejdzie.

- Artemio, musimy iść- głos brata dotarł do niej przytłumiony, jakby słuchała spod wody. Nic innego się nie liczyło, tylko ukochany mężczyzna, właśnie umierający w jej ramionach. Patrzyła na jego twarz, odgarniając z niej wilgotne od potu kosmyki jasnych włosów. Ostatnie iskry życia w jego niebieskich tęczówkach znikały.

- Błagam cię, nie zostawiaj mnie...- powiedziała cicho. Łzy spłynęły po jej brudnych policzkach, tworząc na nich białe ślady.

- Zawsze będę przy tobie, najdroższa- zapewnił ją- Na zawsze zapamiętam twoje piękne oczy- pozwolił by jedna, jedyna łza spłynęła po jego policzku, gdy pocałował ją ostatni raz. A potem uścisk ręki na jej talii zelżał i martwe ciało Achillesa spoczęło na posadzce u stóp posągu Artemidy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro