Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ofiara

Zapłakana klęczała nad ciałem ukochanego, patrząc na jego spokojną, jakby pogrążoną we śnie twarz

- Achillesie...najdroższy, błagam cię...- powtarzała załamana- Proszę cię, nie...

- Artemio- Parys podszedł do niej- Siostrzyczko...

- Nie- przerwała mu ostro, spoglądając na niego ze złością- Ty już nie masz siostry.

- Ależ...Artemio, ja...

- Zabiłeś go, choć wiedziałeś ile on dla mnie znaczy, nienawidzę cię!

Zrozpaczony wycofał się powoli. Znał siostrę na tyle by wiedzieć, że nie pójdzie z nim. Była na to zbyt uparta, tym bardziej po tym co właśnie się wydarzyło.

***
Odyseusz znalazł ją nad ranem. Zmęczona całą nocą gorzkiego płaczu zasnęła, trzymając kurczowo ciało ukochanego. Wyjęcie trupa przyjaciela z jej ramion wiele go kosztowało, bo wiedział, że jeszcze bardziej łamie jej tym serce. Musiał jednak zabrać ją, by nie trafiła w ręce żołnierzy.

Na placu jeszcze tego samego dnia stanęły dwa stosy pogrzebowe. Z honorami pochowano króla Priama oraz Agamemnona. Na samym końcu zorganizowano pogrzeb Achillesa. Król Itaki osobiście wręczył księżniczce dwie monety, by mogła ułożyć je na jego powiekach.

Weszła na szczyt stosu i pogłaskała jego zimny policzek. Znów miała łzy w oczach, bo znów dotarło do niej, że już go nie zobaczy. Uniosła wzrok i spojrzała w niebo, na wschodzące słońce

- Artemido...nigdy o nic cię nie prosiłam. Wiem, że opiekowałaś się mną całe moje życie, ale ono nie ma sensu bez niego. Błagam, odbierz mi życie. Pozwól mi być z nim- pomodliła się cicho, po czym złożyła pocałunek na jego ustach i drżącymi dłońmi ułożyła monety. Usłyszała głos w swojej głowie

Życie za życie. Kiedyś upomnę się o to co moje.

Nie zwróciła jednak na to zbytniej uwagi, przekonana, że to smutek pomieszał jej zmysły. Zeszła znów na plac, gdzie znalazła się w braterskim uścisku Odysa.

- Przykro mi, Artemio. Ale uwierz mi, trafi do Elizjum, jak na to zasłużył.

- Tak. Pewnie tak- spojrzała na stos, pod który właśnie podkładano ogień. Nagle ziemia zatrzęsła się pod ich stopami, aż wszyscy się poprzewracali. Potężny piorun uderzył w stos, ścierając go na proch. A potem zapadła ogłuszająca cisza.

Księżniczka wstała szybko i pobiegła w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą leżało ciało jej ukochanego, nic nie widząc przez kurz jaki się wzbił po uderzeniu pioruna. Przez chwilę błądziła w tej mgle, aż nagle zobaczyła przed sobą stojącą postać. Serce zabiło jej szybciej, bo z każdym kolejnym krokiem dostrzegała więcej szczegółów. Zbroję, jasne włosy, ostre rysy twarzy.

- Achilles?- na początku nie mogła w to uwierzyć, ale szybko dotarło do niej, że to naprawdę on stoi przed nią- Achillesie!- płacząc ze szczęścia rzuciła mu się na szyję. Poczuła jego silne ramiona przyciskające ją do siebie

- Och, Artemio- pocałował ją namiętnie, a ona natychmiast oddała pocałunek- Moja piękna księżniczka. Moja bogini- szeptał między pocałunkami, głaszcząc jej ciemne włosy. Szedł już w stronę Hadesu, przekonany, że nigdy więcej nie będzie mu dane jej ujrzeć, a jednak trzymał ją teraz w swoich ramionach.

Po chwili otoczyli ich Grecy, z szokiem i radością patrząc na zmarłego wodza. Myrmidoni zorganizowali błyskawiczną ucztę z tego co zabrano z pałacu i do późnej nocy świętowali powrót Achillesa. Jednak w połowie zabawy, główny zainteresowany zauważył brat księżniczki. Ruszył w głąb pałacu, szukając jej, aż natrafił na nią w jej komnacie. Siedziała przy biurku, pisząc coś.

- Nie zejdziesz by z nami świętować?- zapytał, opierając się o framugę. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko na sam dźwięk jego głosu.

- Zaraz dołączę. Muszę tylko dokończyć ten list- zwinęła papier w rulon i przywiązała go do nogi czekającego już ptaka- Może i nie mam zamiaru nazywać Parysa bratem, ale chcę by Hektor i Felicja wiedzieli, że jestem bezpieczna- wypuściła jastrzębia za okno. Przez kilka chwil patrzyła jak ptak leci ponad szczątkami miasta, a potem znika za jedną z gór.

Achilles podszedł i objął ją od tyłu, składając delikatny pocałunek na jej karku.

- Widzę, że coś cię trapi, najdroższa.

- Tak, można tak powiedzieć- westchnęła cicho.

- Możesz mi powiedzieć wszystko, wiesz?- odwrócił ją w swoją stronę, by móc patrzeć w te cudowne oczy- A więc? Co się stało?

- Ja...zanim to się wydarzyło...zanim wróciłeś...modliłam się do Artemidy, a potem usłyszałam jej głos. Powiedziała, życie za życie. Nie rozumiałam o co jej chodzi, ale teraz wiem. Pozwoliła mi cię odzyskać, ale w zamian odbierze inne życie...życie, które jeszcze nie istnieje.

Heros bardzo szybko zrozumiał o co chodzi i delikatnie położył dłoń na jej brzuchu.

- Myślisz, że odbierze nam kiedyś potomka?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro