Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Obrońca

- Artemio, zaczekaj!

Achilles podbiegł do niej

- Jeśli chcesz mnie przekonać, żebym zmieniła zdanie, to nie trudź się, bo ci się nie uda.

- Nie chcę cię przekonywać. Ale jeśli pójdziesz do Agamemnona, to ja pójdę tam z tobą- położył dłoń na jej policzku i delikatnie ją pocałował- Nie dam mu cię skrzywdzić.

***
- Ktoś chce się z tobą widzieć, panie.

Król skinął dłonią

- Wprowadź- do namiotu weszła wysoka postać okryta czarnym płaszczem. Odrzuciła kaptur, odsłaniając burzę ciemnych włosów. Achaj uśmiechnął się szyderczo- Księżniczka Artemia, co za niespodzianka. Przyszłaś ze mną walczyć?

- Nie. Przyszłam to zakończyć- padła na kolana przed złotym tronem- Zostaw moją rodzinę i mój kraj w spokoju, a weź mnie.

- Cóż, kusząca propozycja- król przez chwilę udawał, że się zastanawia- No dobrze, zgadzam się.

Wstał i stanął nad dziewczyną, lecz nim zdążył ją chwycić, ktoś popchnął go z powrotem na tron.

Przed nim stał Achilles z wyciągniętym mieczem

- Nie waż się jej dotknąć.

Król naprawdę się przestraszył. Wiedział, że ten człowiek, mógłby go zabić bez mrugnięcia okiem.

 Dziewczyna wstała i chwyciła Achillesa za rękę

- Schowaj miecz, Achillesie.

- Nie pozwolę ci tego zrobić, najdroższa. Nie chce Cię stracić

- A ja nie chcę cię zostawiać. Ale nie mam wyboru- mówi zrozpaczona, patrząc mu w oczy. Wojownik na chwilę opuścił miecz

- Czemu to musisz być Ty? To wina Parysa- zacisnął zęby- W Troi jest tyle pięknych kobiet, to nie musisz być Ty.

- Nie poświęcę moich ludzi za moją sprawę.

Agamemnon zaśmiał się

- kto by pomyślał, że Trojanka będzie miała więcej rozumu niż ty- śmiech zamarł mu w gardle gdy Achilles znów w niego wycelował

- Nie do Ciebie mówię- spojrzał na dziewczynę- Artemio, wróć za bramy Troi, albo osobiście Cię tam zaprowadzę

- Nie mogę- odrzekła ze łzami w oczach. Heros westchnął i opuścił miecz

- walczysz za swoich ludzi. Rozumiem

- Achillesie...

- Nie. Jesteś cudowną kobietą, ale najwyraźniej nie dane mi jest być z Tobą. Żegnaj, ukochana- i wyszedł, zostawiając dziewczynę zalaną łzami. Była załamana, nawet nie stawiała oporu gdy żołnierze zabierali ją do celi.

Achilles szedł przez równinę między plażą, a miastem gdy usłyszał kroki. Odwrócił się, wyciągając miecz

- Kto tu jest?!

Przed nim stanęła piękna kobieta w myśliwskiej tunice. Nad czołem miała srebrną opaskę, a na plecach łuk i kołczan ze strzałami. Heros spojrzał na nią zaskoczony

- Kim jesteś?

Kobieta uśmiechnęła się

- Powinnam być urażona, że mnie nie poznajesz, synu Tetydy. Nie przedstawię Ci ci się wprost, ale dam Ci podpowiedź. Jestem patronką kobiety, dla której bije twoje serce

Achilles z wrażenia upuścił miecz

- Artemida?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro