Last night (czyli kiedy Nico pije, a Will to nagrywa na przyszłe wesele)
Kiedy pulsujący ból głowy w końcu go obudził, Nico nie mógł przypomnieć sobie, gdzie się znajduje. Resztki snu mieszały się z rzeczywistością, przez co dopiero po kilku chwilach dostrzegł jasne ściany pomieszczenia, a następnie wszystkie jego detale. Dlaczego spędził noc u Willa? Nie chciało mu się zastanawiać, a nogi i tak bezwiednie powiodły go w stronę łazienki. Pulsowanie pod czaszką nie ustawało przez cały ten czas. Odkręcając wodę, usiłował sobie przypomnieć, co działo się poprzedniej nocy. Spotkanie u Percy'ego. Pożegnanie lata nie mogło się według większości ich znajomych odbyć bez pijackiej imprezy... więc taką właśnie zorganizowali.
Pamiętał, że wpadli z Willem na chwilę. "Barman", którym był głośny, dwudziestoletni sąsiad Percy'ego, wcisnął im w dłoń po jakimś drinku, a potem...
Nico prawie zakrztusił się wodą z kranu.
***
- Kocham Cię, Wiiil! - powiedział pozostawiony na chwilę ze szklanką Nico, kiedy Will wrócił po wygranej grze w billard, czym zdobył nie tylko dziesiątkę, ale także - swoim zdaniem - uznanie jakiegoś kolegi Annabeth z roku. Di Angelo zawsze śmiał się z jego słabości do zakładania się po alkoholu, często żartując, że kiedyś postawi swoje mieszkanie i będzie musiał mieszkać w kartonie.
"Albo u ciebie..." - odpowiadał wtedy, przymilając się, jego chłopak, wprawiając czarnowłosego w zakłopotanie. Teraz jednak było inaczej. WIll przyszedł pochwalić się wygraną, a Nico zachowywał się inaczej niż kiedykolwiek. Blondyn zaczął zastanawiać się, czy przypadkiem...
- Naprrrawdę! - odrobinę chwiejnym krokiem chłopak podniósł się z kanapy i spojrzał Willowi w oczy z takim uwielbieniem, jakby ten właśnie zstąpił z nieba. - Boże, jesteś cudowny.
Will nie widział, czy komentarz ten padł w jego stronę, czy może Nico naprawdę zachwycał się istotą Boga. Zamiast rozstrzygać sprawę, roześmiał się. Jego chłopak rzadko bywał tak swobodny w okazywaniu uczuć. Zwłaszcza publicznie.
- Nico, nie wiem co z Tobą, ale właśnie zwycię... - nie zdążył dokończyć zdania, ponieważ di Angelo pochylił się i pocałował go. Nie wycelował, co prawda, w usta, ale stwierdziwszy, że w sumie i tak podoba mu się ten inny kierunek, zaczął obcałowywać chłopaka po szyi. I to już było dla biednego Willa za wiele.
- Nico, proszę cię, jesteśmy w środku salonu i... - chłopak zrobił się jeszcze bardziej czerwony - czy ty właśnie...
Na ramieniu chłopaka czerwieniła się bardzo wyraźna malinka. Blondym właśnie rozstrzygał, czy sytuacja jest bardziej krępująca, czy cudowna, kiedy di Angelo odwrócił swoje zainteresowanie z powrotem w stronę jego warg. Tym razem udało mu się. I to udało tak, że Will miał niemały problem z psychicznym powstrzymaniem się od pogłebienia pocałunku.
- Nico... - wymamrotał po cichu, na co chłopak dosłownie zamruczał mu w odpowiedzi. I jak bardzo Will chciałby przeżywać tę chwilę w nieskończoność - jego chłopak był pijany, a ludzie zaczynali się przyglądać. Trzeba było coś z tym zrobić...
- Hej, sypialnia jest na górze! Tam się możecie poobściskiwać! - krzyknął jakiś chłopak, wskazując w ich kierunku tzrymaną w dłoni butelką. "To w sumie nie taki zły pomysł..." - pomyślał Will - "Oczywiście, żeby go tam w spokoju przywrócić do porządku!"
Delikatnie odkleił od siebie chłopaka, złapał go za nagdarstek i pociągnął w stronę schodów. Parę osób posłało sugestywne spojrzenia. Jason popatrzył na nich trochę groźnie... ale ze spokojem! Wszystko im potem wytłumaczy. Na razie trzeba tylko doprowadzić Nica do schodów i trochę go ogarnąć...
- Attention, please! - krzyknął nagle do Angelo i Willa ogarnęło złe przeczucie, jeszcze zanim jego chłopak ukląkł na jedno kolano - chciałbym coś ogłosić!
W pomieszczeniu zapadła względna cisza, dało się słyszeć tylko rozbawione szepty. Twarz Willa natomiast coraz bardziej przypominała kolorem pomidor.
- Will, jesteś boski, mądry i niesamowicie seksowny. Czy zaszczycisz mnie zaszczytem bycia moim mężem? - Nico spojrzał na niego rozpromieniony, dumnie prezentując kółeczko z kapsla od piwa, po czym dodał konspiracyjnym - jego zdaniem - szeptem, który dało się słyszeć w całym pokoju - potem załatwię coś lepszego, chociaż nie wiem kiedy. W sumie nie mam pieniędzy.
Ta refleksja wstrzasnęła młodszym chłopakiem na tyle, żeby odciągnąć jego myśli od odbywających się oświadczyn i zostawić ze spojrzeniem utkwionym w podłogę. Will zdążył dzięki temu złapać go znów za rękę i tym razem udać się prosto w stronę drzwi wyjściowych. Nie było już wielkich nadziei na spokojne zakończenie imprezy. Potem przeprosi Percy'ego za brak pożegnania.
Powrotna podróż samochodem była jedną z tych niewątpliwie bardziej zapamiętanych. Także dzięki nagraniu jej przez Willa. Ale o tym jego chłopak nie musi się prędko dowiedzieć... Wystarczy tylko wspomnieć, że parę lat później na ich weselu (które nastąpiło po bardziej formalnych oświadczynach...) będzie się dało usłyszeć Nica, od czasu do czasu przerywającego swoją wypowiedź i mamroczącego na tylnym siedzeniu coś takiego:
"Will... nas nie stać na nic zupełnie. Jestem spłukanym prawie-studentem sztuki, a ty spłukanym studentem medycyny. Spłukanym jak woda. Woda... daleko jeszcze do łazienki? Kafelki w łazience są megadrogie, Will. Chyba że jakieś tańsze, z odzysku..."
"Jak byś się chciał nazywać? Will di Angelo-Solace? Will Solace-di Angelo? Ja nie mogę być Solace. Brrrzmi jak jakaś konsola. Nico-Solace. Ni-Konsola. Nikt Osola... (reszta została wycięta ze względu na długą listę). Ale tobie pasuje di Angelo. To chyba te włosy. I oczy. Jak anioł. I ty w ogóle. Mógłbyś zabierać tych starych ludzi ze szpitala i nikt by się nie zorientował, że coś jest nie tak..." - w tym momencie chłopak zaśmiał się diabolicznie, a przyszły Nico tylko ukrył twarz w dłoniach nad stołem przystrojonym kwiatami. Jego chłopak nie miał litości.
"Moglibyśmy tak kiedyś zrobić. To byłby genialny plan! Strasznie głupi. Ale strasznie genialny."
Długa pauza. Większość gości (i jeden z panów młodych) myślała nawet, że film już się skończył. Wtedy jednak...
"WIlliam, kocham cię, ale z dziećmi czekamy aż opłacisz studia. I aż będzie nas stać na wszystkie cholerne kafelki świata. Trochę głupio byłoby nie być gotowym... Chociaż kto zabroni nam próbować wcześniej..." - dało się słyszeć roześmianego blondyna, który cicho odpowiedział, że z takich wysiłków może nic nie wyjść. I zapewnia to nie ukończywszy jeszcze medycyny. Lekko zamroczony towarzysz obruszył się nieco.
"Wiem, wariacie! Kto wie co przyniesie postęp, prawda? Nikt nie wie... Nikt zupełnie."
"To ty byś nosił dziecko, wiesz? Nie wiedziałbym i zabiłbym je kichając czy coś. Plus jesteś zdrowszy. I nie palisz. Ja też nie, ale życie małżeńskie przynosi stres i mogę wpaść w nałogi. Co jak się uzależnię od Maca, tak jak mi ciągle powtarzasz, co? I nie mów tylko, że już za późno!"
"Will, zatrzymaj się. Nie żartuję"
Lepiej oszczędzić informacji na temat tego, co wydarzyło się po przywołaniu owego nagrania na przyszłym weselu i skupić się na ówczesnej sytuacji. Która - mówiąc krótko - polegała przede wszystkim na Nico di Angelo wymiotującym na przydrożny krzak, oraz Willu Solace dzielnie przytrzymującym jego włosy.
***
Ostatnim wspomnieniem, jakie zostało di Angelo z poprzedniej nocy, był moment powrotu do mieszkania. Sam poszedł do łazienki i przepłukał usta, a kiedy wrócił do pokoju... O nie.
Will bez koszulki. Kolejny pocałunek. Łóżko.
Kiedy Solace zobaczył swojego chłopaka czerwieniącego się nad umywalką wiedział, że wśród skutków poprzedniej nocy nie będzie tylko jego własny wstyd.
- Nie wyglądasz zbyt przytomnie. Jak się spało?
- Will - przerwał mu lekko przestraszony chłopak - czy my... czy my wczoraj...
- Nie, głuptasie! - chłopak podszedł i pocałował go w czoło - odpłynąłeś prawie od razu. Spałem na kanapie.
Nico odetchnął z ulgą. Nie chciał przeżyć czegoś takiego po pijaku. I zapomnieć.
- Chociaż zanim tak się stało... aż trudno było odmówić, tak ślicznie nalegałeś. - Will uśmiechnął się sugestywnie, na co skacowany di Angelo rzucił w niego poduszką. Nie trafił jednak, a ponadto dodatkowy ruch spowodował jeszcze większy ból głowy.
- Nie ciesz się tak, tylko przynieś mi coś przeciwbólowego! Albo będziesz musiał pozbywać się zwłok z pokoju.
- Oczywiście, skarbie. - odparł chłopak potulnie, pokazując mu przy wyjściu dłoń z połyskującym na niej kółeczkiem od kapsla. Di Angelo westchnął z rezygnacją.
Will odkrył właśnie, jak na jego chłopaka działa odrobina alkoholu. W tamtym momencie widział wszystkie czekające go kłopoty i zabawę związaną z niesamowitą wówczas otwartością, zwykle nieśmiałego, Nica. Nie zważając jednak na te zmiany, w głowie wciąż miał miał tą samą myśl, która pojawiła się, kiedy tamten jeszcze spał twardo w jego łóżku i mamrotał przez sen.
Nico z pokoju stęknął głośno, że skoro żyją w narzeczeństwie, to Will powinien być nieco bardziej oddany misji zapewnienia mu przetrwania.
On naprawdę kocha tego idiotę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro