ROZDZIAŁ 9
- Więc Chichinahi, czas na karę - powiedział Ayato ze swoim pewnym siebie uśmiechem.
- Chyba się pogodziliśmy... I głowa mnie boli... - błagalnie spojrzałaś na wampira, mając nadzieję, że ci odpuści.
- Naprawdę się cieszę, ale i tak chce mi się pić. - odparł tylko i chwycił twoje ręce, nad głową, abyś nie uciekła. - Postaram się, żeby nie bolało... - wyszeptał ci do ucha i zanurzył kły w twojej delikatnej skórze. Przy ukąszeniu przez Laito, ten wydawał się prawie niczym. Był tylko pozbawiony pewnego rodzaju uczucia. Dreszczyku podniecenia, ale i tak wolałaś to niż ból. Ayato pił długo, lecz w końcu oderwał się od twojej szyi. - Mmm... Wyborna i taka syta... - powiedział, po czym zlizał ostatnie krople krwi koło malutkich dziurek. - Zazdroszczę mojemu bratu, Chichinahi... Taka krew... - popatrzył na ciebie przenikliwie, zaraz puszczając twoje ręce i oddalając się od ciebie na około metr. Przez chwilę patrzył się na ciebie dziwnym wzrokiem, gdy powiedział - Będziesz moją... Przyjaciółką...? - wyszeptał wstydliwe spuszczając wzrok. Od razu podeszłaś do niego i objęłaś go przyjaźnie.
- Oczywiście Ayato-chan.
- Mów Ore-sama.
- Dobrze. Oreo-sama... - zaśmiałaś się z nowego przezwiska dla rudowłosego wampira. Zresztą jego reakcja... Najpierw zaskoczenie, potem złość i upokorzenie, a następnie śmiech i politowanie.
- Tylko na tyle cię stać Chichinahi? - zapytał przyglądając się tobie rozbawiony.
- Dlaczego mówisz na mnie Chichinahi?! Nie jestem płaska... - zadarłaś zadziornie nosek i udawałaś obrażoną.
- Jakoś tak... Po ostatniej lokatorce... - powiedział nagle spięty.
- Lokatorce? Była tu jakaś dziewczyna?
- Tak... Miała na imię Yui. Była właśnie płaska jak deska... - spojrzał niezręcznie na sufit. - Ja już będę znikał, do zobaczenia Chichinahi... - i zostałaś sama, jakby to powiedzieć... Nareszcie. W końcu cisza i spokój.
- Aha, jeszcze jedno - nie wytrzymasz... - Zaraz będzie kolacja, nie spóźnij się, Chichinahi... - i znowu znikł. Za dużo ich wszystkich dookoła. Zdecydowanie. No ale trudno. Musisz się jakoś ubrać, skoro będzie jakaś kolację, na którą nie możesz się spóźnić. Po długim namyśle przystałaś na długą, obcisłą, czarną sukienkę.
Ładnie podkreśla twoje kształty. Spojrzałaś na zegar. Już czas. Cała poddenerwowana zeszłaś do jadalni, gdzie byli już bracia. Gdy stanęłaś w progu, wszystkie spojrzenia skierowały się na twoją osobę, by zaraz wytrzeszczyć oczy i otworzyć usta ze zdumienia. I dobrze. Popatrzyłaś się na Laito, który śledził zaciekle każdy twój najdrobniejszy ruch i każde poruszenie się bioder. Potem na Reiji, który cały osłupiały nadal z otwartą buzią, podziwiał całe twoje ciało. Inni zareagowali bardzo podobnie, jak nie identycznie. Trochę skołowana usiadłaś na swoim miejscu, myślami już wybierając jedzenie, które piętrzyło się na stole. Popatrzyłaś na wszystkie wampiry, które nadal się w ciebie wpatrywały. No błagam... Będą wgapiać się tak w twoją jakże skromną osóbkę, przez cały wieczór?
- Tak więc... - zaczęłaś niepewnie - Życzę smacznego - dokończyłaś i zabrałaś się do konsumowania swojego posiłku. Pozostali zaraz odwrócili speszeni głowy ich też zaczęli jeść. Musiałaś przyznać, że jedzenie było wyśmienite! Ciekawe kto je gotuje... Później zapytasz się Laito. Po skończonym posiłku Reiji ,,poprosił" jeszcze o chwilę uwagi.
- Sami wiecie kto, zaprosił nas na bal, który urządza w swoim pałacu, za trzy dni. - powiedział z powagą, oczekując reakcji swoich braci.
- Znowu... - zajęczał niezadowolony Ayato, a zaraz poparli go inni. Tylko Shu nadal siedział nieruchomo na swoim krześle. Czasem go podziwiasz. Ty byś tak nie wytrzymała... Ty stale musisz coś robić. Tak więc, skończyło na tym, że oni coś tam ustalili ( kłócili się), a ty wpatrywałaś się w blond wampira, zastanawiając się ile jeszcze w tej pozycji wytrzyma. Jak się okazało długo. Shu poczuł, że na niego patrzysz, bo otworzył jedno oko i uśmiechnął się delikatnie, co odwzajemniłaś. Jak się postarał był uroczy.
- Ej Bitch-chan, mam zacząć być zazdrosny - wyszeptał ci nagle do ucha Laito.
- A już nie byłeś o Subaru? - zapytałaś z ironią w głosie, dając do zrozumienia, że po prostu patrzyłaś się na Shu.
- To dobrze, nastepnego dnia bez ciebie bym nie wytrzymał... - wymamrotał ci pochlebnie do ucha, na co na twoje policzki wstąpił rumieniec ( buraczek xd).
- Przepraszam, my już pójdziemy - oświadczył Laito głośno, następnie przeteleportowając was do twojego pokoju. - Jesteś moja....
------------------
Witam, mam nadzieję, że się podoba i zastanawiam się czy w następnym rozdziale zrobić scenę +18? Zapraszam do komentowania = motywacji do pisania kolejnego rozdziału, papa ^^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro