Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ 8

- Kyoko-chan... - usłyszałaś ciche stukanie do drzwi.
- Czego chcesz Subaru! - wykrzyczałaś w stronę, z której dobiegał jego głos.
- Bardzo przepraszam, nie wiedziałem, że to tak wyjdzie. Chciałem tylko pomóc... - powiedział wampir - Otwórz...
- Nie!
- No to sam wejdę! - nagle z drzwi zostało tylko obramowanie, a w miejscu gdzie przed chwilą stały, ziała czarna pustka.... i Subaru. - Mówiłem, że sam wejdę. - wzruszył ramionami i usiadł koło ciebie, patrzącą się na niego z niedowierzaniem. - No co?
- Nic, nic.., ale, te drzwi... - wskazałaś ręką na puste miejsce.
- Spokojnie. Ja naprawdę nie chciałem, żeby tak wyszło...
- Nic się nie stało..., oprócz tego, że Laito myśli, że ja go zdradziłam... - znowu zaczęłaś płakać, tym razem do bluzy Subaru. Ech, musisz coś z tym płaczem zrobić... Nie możesz się tak rozklejać z bezpowodu. Wampir objął cię ręką, tak jak to zrobił wcześniej Ayato. Po przyjacielsku. I pokrzepiająco. Chwilę posiedzieliście razem na podłodze, rozmawiając ze sobą, jakbyście znali się od zawsze. W końcu zdecydowaliście się, że musicie wyjść z tej łazienki i poszukać Laito. Umówiliście się, że Subaru przeszuka ogród i lewe skrzydło rezydencji, a ty prawe skrzydło. Jak postanowiliście, tak zrobiliście. Rozstałaś się z czerwonookim chłopakiem i zaczęłaś poszukiwania. Nie trzeba było długo szukać, gdyż jak tylko minęłaś pierwszy zakręt, zauważyłaś go opierającego się o ścianę. Przyglądał ci się w milczeniu, lustrując wzrokiem całe twoje ciało, zatrzymując się na oczach i wpatrując się w nie intensywnie. Ty zresztą też to robiłaś. Patrzyłaś się mu w oczy, które metaforycznie zaczęły ci przypominać marihuanę (pewna osoba wie o co chodzi ;)i całą dramaturgię szlag trafił... ). Uzależniające.
- Źle zrobiłaś. - odezwał się nagle Laito. - Musisz mieć karę... - wampir w jednej sekundzie znalazł się przy tobie i przeteleportował was do swojego pokoju.
- Ale do niczego nie doszło! - krzyknęłaś jeszcze, lecz wampir już zdążył zanurzyć kły w twojej szyi. To nie było tak jak za pierwszym razem. Teraz to bolało i z całą pewnością nie dawało przyjemności, którą czułaś. Dlaczego? Przecież nie byłaś niczemu winna... - Laito... Proszę... Przestań - szeptałaś, gdyż powoli zaczynało brakować ci sił, lecz chłopak pił dalej nie zważając na twoje jęki. Po chwili padłaś wykończona...

~ time skip ~

Otworzyłaś zaspale oczy. Dlaczego... Po twoim policzku, spłynęła malutka łezka. Dlaczego on ci to zrobił... Spróbowałaś poruszyć szyją, lecz od razu przeszył cię ogromny ból. Och, jak boli...
- Chichinahi - usłyszałaś głos Ayato po lewej stronie. - Co się znowu stało? Kto to zrobił? - zaczął pytać rozeźlony pokazując ręką dwie dziurki na szyi.
- Laito... - powiedziałaś z rozczarowaniem.
- Co? Przecież mieliście się pogodzić. - odparł zaskoczony. - Co za idiota... Poczekaj, Ore-sama to załatwi - nawet nie dał ci szansy by cokolwiek powiedzieć! Wstałaś z łóżka i pokierowałaś się w stronę łazienki, a, że jest już dość ciepło ubrałaś się w:

Gotowa wyszłaś z pomieszczenia do swojego pokoju, gdzie zobaczyłaś Ayato razem z Laito.
- To ja was zostawiam, jakby coś będę za drzwiami - powiedział tylko wampir z kocimi oczami i wyparował. - Bitch-chan... Przepraszam, poniosło mnie... - wyszeptał Laito, nie patrząc ci w oczy.
- Spójrz na mnie - zażądałaś chłodno. Wampir zrobił to z ociąganiem i przepraszająco spojrzał ci w twarz. - Tak lepiej. Nie powinieneś tak robić. To może boleć, nie tylko fizycznie... - wyszeptałaś, gdy poczułaś jak dłonie Laito oplatają się wokół twoich pleców, a jego głowa wtula się w twoje włosy. - Kocham cię... - chłopak spojrzał na ciebie z czułością.
- Oj Bitch-chan... Też cię kocham... - wasze usta złączyły się w delikatnym pocałunku. To było tylko ponad dzień, ale tak bardzo tęskniłaś za jego ustami i wspólnym oddechem. Po chwili delikatnie odepchnęłaś od siebie Laito i wypchnęłaś z pokoju.
- Na wybaczenie musisz zasłużyć. - powiedziałaś tylko i zamknęłaś drzwi przed nosem nic nierozumiejącego chłopaka. No cóż. Musi się trochę postarać. Zmęczona padłaś na łóżko, chyba musisz odpocząć.
- Więc Chichinahi, czas na karę...

  -------------------

Hejo ^^ mam nadzieję, że rozdział się wam podobał, choć czuję jakbym coś sknociła. Zapraszam do komentowania = motywacji do pisania kolejnego rozdziału, papa :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro