ROZDZIAŁ 7
- Puść ją. - popatrzyłaś się zdziwiona na Subaru. On cię ratuje. Niestety Kanato jakby nie słyszał, dalej trzymał cię mocno za szyję. - Nie Słyszałeś! PUŚĆ JĄ!! - wampir rzucił się na brata, okładając go pięściami, na co Kanato zaczął krzyczeć, by zaraz z psychopatycznym uśmiechem wyparować. Ty leżałaś na podłodze z opuchniętą i czerwoną szyją. Ahh, jak piecze...
- Dziękuję - zdołałaś wycharczeć.
- Nie ma za co.. - chłopak wziął cię na ręce. - Powinnaś bardziej uważać...- wyszeptał, a ty straciłaś przytomność.
~ time skip ~
Pić. Twoja pierwsza myśl po przebudzeniu. Tak suchego gardła nie miałaś chyba nigdy. Przechyliłaś głowę w bok, w stronę szafki nocnej, gdzie zobaczyłaś szklankę wody. Oczy zaświeciły ci się z pragnienia. Musisz... Po... Nią... Tylko... Sięgnąć... Uch.. Nie udało się.
- Dlaczego od razu nie powiesz, że chce ci się pić?
- Laito? - zapytałaś głupio. Przecież od razu wiedziałaś kto to jest. - Podasz mi tą wodę?
- Oczywiście Bitch-chan... - już sięgał po szklankę, gdy zatrzymał rękę tuż nad nią - Ale, czy mogłabyś mi wytłumaczyć, dlaczego Subaru wniósł cię na rękach przytulając się do ciebie?- w jego tonie można wyczuć ostrą nutę.
- Kanato... Subaru mnie uratował... - chciałaś mu wytłumaczyć, lecz głos odmówił ci posłuszeństwa.
- To tak, uratował cię?! Dlaczego mnie nie zawołałaś?! Nie ufasz mi?!! - Laito w przypływie gniewu zamachnął się i strącił szklankę ze stolika, tak, że szkło rozbiło się na malutkie kawałeczki, a woda rozlała się po podłodze. Spojrzałaś na niego przerażona, a on widząc co zrobił wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami. O co mu chodzi? Przecież Subaru tylko ci pomógł... Zaczęłaś cichutko pochlipywać, gdy usłyszałaś głos wampira, którego teraz miałaś najmniej ochotę spotkać.
- Więc Chichinahi... Co się stało?- zapytał przyglądając się łzom spływającym po twoim policzku. - Dlaczego płaczesz? - i tak z bolącym gardłem opowiedziałaś mu o tym jak Kanato próbował cię udusić, jak Subaru cię uratował i o tym jak Laito to wszystko odebrał. - Już. Cii. Spokojnie... - wyszeptał Ayato, przytulając cię ciepło i pocieszająco. - Mój brat czasem po prostu zachowuje się jak skończony kretyn, ale on się o ciebie martwi. Nigdy nie widziałem, żeby zachowywał się tak w stosunku do jakiejś dziewczyny. Ostatnio żadnej nie podrywał, ani nic... - powiedział nadal cię tuląc, a tobie zmiękło serce. Musisz mu to wytłumaczyć.
- Dziękuję Ayato, lubię cię - zaskoczona przetwarzałaś słowa, które teraz powiedziałaś, lecz były prawdą. Naprawdę go lubisz.
- Haha. Nie wyobrażam sobie żeby było inaczej, Chichinahi. - zaśmiał się serdecznie - Ale kara nadal obowiązuje, choć teraz będzie mniej krwawa. - zrobiłaś przestraszoną minę, na co wampir zaśmiał się znowu - Ok. Idę poszukać tego idioty. Poczekaj chwilkę - pożegnał się i znikł, a ty przypomniałaś sobie o tym co przeczytałaś w książce. Umiesz podobno zmieniać kształty, więc skoro masz teraz trochę czasu, czemu by nie spróbować? Tylko jak to się robi... Wyobraziłaś sobie, że jesteś motylem i czekałaś co się stanie, z zamkniętymi oczami. Po chwili otworzyłaś je i zobaczyłaś, że z twojej prawej strony wystaje motyle skrzydło. Ale tylko tyle... Cóż, nie było napisane, że od razu się uda. Trzeba teraz to cofnąć, bo od razu zaczęli by wypytywać o tą sprawę. Tego byś nie chciała. Tak więc ponownie zamknęłaś oczy i wyobraziłaś siebie taką jaką byłaś przed tą operacją. Udało się. Jest moc. Uśmiechnęłaś się do siebie pod nosem z tego małego sukcesu, gdy drzwi do twojego pokoju otworzyły się, a w progu stanął Laito.
- Więc, dlaczego mnie zawołałaś?- zapytał patrząc na ciebie obojętnie.
- Bo Subaru mnie tylko uratował, przed twoim psychopatycznym bratem z maskotką, który próbował mnie zabić! - wykrzyczałaś mu w twarz na jednym wydechu, pozbywając się tym samym resztki chrypy. Drżąc na całym ciele wybiegłaś z pomieszczenia, zostawiając osłupionego wampira w pokoju. Znowu nie umiałaś się powstrzymać i wybuchłaś płaczem. Na szczęście, zdążyłaś wpaść do łazienki i zabarykadować drzwi. Dlaczego jego obojętny wyraz twarzy tak cię zabolał? Zaraz usłyszałaś delikatne pukanie do drzwi.
- Kyoko-chan?...
------------------
Dalej dziękuję za wszystkie głosy poświęcone na to coś ^^ jak myślicie kto zapukał do drzwi? Zapraszam do komentowania = motywacji do pisania kolejnego rozdziału, papa
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro