Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ 5

-... Dobrze, że jesteś.
- Cześć Reiji - przywitałaś się - Chcesz czegoś?
- Taak, podejdź tu - spojrzał na ciebie dziwnym wzrokiem.
- Dlaczego? - zapytałaś zaniepokojona. - Po prostu podejdź - warknął, a ty posłusznie podeszłaś do niego blisko. Nagle Reiji pociągnął cię za rękę tak, że wylądowałaś mu na kolanach. Zaskoczona chciałaś wstać, ale wampir wpił się w twoje usta.
- Reiji, co ty robisz? - wysapałaś, gdy chłopak się od ciebie odsunął. Co on wyprawia?...
- Kyoko-chan, ja cię kocham - powiedział, a ty patrzyłaś na niego zszokowana. Przecież jesteś tutaj chyba dwa dni! A już całowałaś się z Laito (który mówił, że jesteś TYLKO jego), a teraz z Reiji! Co się do jasnej anielki dzieje?!
- Co?... - tylko tyle potrafiłaś wykrztusić. Przecież to chore.
- Wiedziałem, nie kochasz mnie! - wykrzyknął ze złością - To kogo?!
- Ale... Laito... - czekaj, powiedziałaś, że Laito? Ciebie też już chyba porąbało..
- Zabiję go! - krzyknął i wypadł z pokoju z rządzą mordu. Za szybko... Przecież on... On go naprawdę zabije... Cholera... Wystraszona wybiegłaś z pomieszczenia, szukać Laito i Reijiego, co nie było trudne, gdyż z daleka dało się usłyszeć ich krzyki. Szybko dobiegłaś do nich w chwili, gdy Okularnik chciał się zamachnąć na Laito.
- Nie! - zawołałaś, lecz to nie powstrzymało Reijiego od ciosu. W jednej sekundzie kapelusznik wylądował na ścianie z zakrwawionym nosem. Patrzyłaś to na Laito, który próbował wstać, to na Reijiego, patrzącego się na niego z dziką satysfakcją, malującą się w jego oczach. - Laito! - już byłaś przy kapeluszniku - Jak Mogłeś?! - krzyknęłaś w stronę okularnika, który jak gdyby nigdy nic, wzruszył ramionami i znikł. Pokręciłaś głową z niedowierzaniem, po czym całą swoją uwagę skupiłaś na Laito. Pomogłaś mu wstać i zaprowadziłaś go do swojego pokoju, nie odzywając się do siebie słowem. Zwinnie oczyściłaś ranę i opatrzyłaś. - Przepraszam - powiedziałaś w końcu, przerywając niezręczną ciszę. - To przeze mnie. Gdybym nie... - nie dane ci było dokończyć, bo Laito przytulił cię mocno, a ty wzruszona wtuliłaś się w niego i rozpłakałaś się jak dziecko- To przeze mnie... - łkałaś, wtulając się w niego jeszcze mocniej.
- Cii... To nie twoja wina... - próbował cię uspokoić, lecz nadal szlochałaś w jego ramionach. Po około dwudziestu minutach byłaś tak wykończona, że zasnęłaś na rękach Laito.

Otworzyłaś jedno oko. Nie boli cię głowa! Jakaś nowość. Otworzyłaś drugie i w mig zorientowałaś się, że nie leżysz w łóżku sama. Zaniepokojona obróciłaś się na drugą stronę. Laito spał spokojnie, a jego włosy opadały na lewą część jego twarzy. Wyglądał tak uroczo. Podniosłaś rękę i zaczęłaś głaskać go po głowie. Ma takie aksamitne włosy.
- Rób tak jeszcze - powiedział nagle uśmiechnięty. - To miłe...
- Nie śpisz? - zapytałaś też się uśmiechając.
- Jak mógłbym spać... - wyszeptał do twojego ucha.
- A jak tam nos? - nie ma jak zmiana tematu.
- Dobrze, jestem wampirem. Rany goją się szybciej, ale pokażę Reijiemu gdzie jest jego miejsce...
- Proszę, nie. - poprosiłaś błagalnym tonem. - Nie chcę, żeby ktoś znowu przeze mnie oberwał..
- No dobrze... - odpowiedział niezbyt zadowolony. - Jak ci się spało Bitch-chan?
- Dawno się tak nie wyspałam...- powiedziałaś przeciągając się.
- Musimy iść na śniadanie, mam ci pomóc się ubrać?... - na jego twarzy zagościł przebiegły uśmieszek.
- Nie trzeba, zaraz będę - wymamrotałaś pośpiesznie, wypychając Laito z pokoju, następnie wzięłaś ubrania i poszłaś się umyć.

Po skończonej czynności, zeszłaś na śniadanie, gdzie byli już wszyscy.
- Dzień dobry - uśmiechnięta usiadłaś między Laito a Subaru, na co Reiji skrzywił się nieznacznie. No cóż... Gdyby nie naskoczył na kapelusznika, siedziała byś teraz koło niego. Trudno, niech wie, że nie powinien tak robić. Jedliście w milczeniu. Co było trochę dziwne, bo normalnie usta się niektórym nie zamykały... Chociaż może tak będzie lepiej. Ukradkiem spojrzałaś na Ayato. Nie jest dobrze... Cały czas patrzy się na ciebie zabójczym wzrokiem. Okej, nie patrzysz. Może mu przejdzie... Po skończonym posiłku wszyscy opuścili swoje miejsca i udali się w swoich kierunkach. Ty udałaś się do ogrodu, gdzie usiadłaś na jednej z białych ławek.
- Co tu robisz?...

----------------------

Witam, jeszcze raz życzę wszystkiego najlepszego z okazji Wielkanocy i bardzo dziękuję za wszystkie głosy i za czytanie tego czegoś ^_^ zapraszam do komentowania = motywacji do pisania kolejnego rozdziału, papa

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro