ROZDZIAŁ 14
- ....A gdzie jest Reiji?- zapytałaś, wyczekująco wbijając wzrok w każdego wampira po kolei, lecz wszyscy spuścili głowę. - Gdzie on jest?- trochę spanikowana oblizałaś usta. Czyżby... naprawdę zrobili mu coś bardzo złego... Spojrzałaś na Laito, żądając odpowiedzi.
- On....- zaczął, lecz nagle przez szybę, do pokoju wpadły dwa ogromne wilki.
- Aaaa!- krzyknęłaś, widząc jak zwierzęta pokazują swoje ostre jak brzytwy zęby.
- Uciekaj!- krzyknął do ciebie Laito, a Ayato popchnął cię w stronę drzwi. Zdesperowana popatrzyłaś się jeszcze na braci, którzy zajęci walką z wilkami odnosili różne rany.- No uciekaj!- znów wrzasnął kapelusznik, lecz nie ruszyłaś się z miejsca.
- Pff...- sapnął Subaru głośno, chwytając cię mocno za rękę i wyprowadzając z pokoju. Żeby nadążyć za białowłosym musiałaś niemal biec, przez co nie raz już się potknęłaś. Z rozpędu wbiegliście do ciemnego pokoju, bez okien.
- Nie ruszaj się stąd, a my spróbujemy ich powstrzymać- mówił szybko Subaru, patrząc ci głęboko w oczy.
- Ale kogo powstrzymać?!- ze łzami zapytałaś wampira, modląc się by cię tu nie zostawił.
- Stworów.- usłyszałaś tylko, ponieważ chłopak znikł z twojego pola widzenia. Wystraszona usiadłaś w kącie i owinęłaś rękami kolana, podciągając je pod brodę.
Czekałaś tam z dobrą godzinę, słysząc różne odgłosy bitwy, gdy nagle zapadła cisza.
- Tutaj jesteś- usłyszałaś koło siebie obcy głos.
- W końcu cię znaleźliśmy- inny głos również chłopaka dotarł do twoich uszu.
- Kim jesteście?- zapytałaś niepewnie, starając się zobaczyć jakieś postacie.
- Stwórcami.- to samo powiedział ci Subaru, ale nie rozumiałaś tego słowa, byłaś zmęczona.- Nie chcemy ci nic zrobić.- nie wiadomo czemu twoje powieki zaczęły robić się ciężkie.
- Laito...- wyszeptałaś jeszcze i zapadłaś w niespokojny sen.
~time skip~
Obudziłaś się że strasznym bólem głowy (zaś XD), szybko orientując się, że na pewno nie jesteś w rezydencji Sakamakich. Przed oczami pojawiły ci się wspomnienia, kiedy do jadalni wpadają dwa ogromne wilki. Stwórcy. Przerażona szybko wstałaś z łóżka, nawet nie dbając o swój teraźniejszy ubiór, na który składały się: krótkie, czarno-białe spodenki i biała bluzeczka na ramiączkach, kierując się do drzwi, gdy nagle do pokoju wpadł wysoki blondyn z czarną opaską na oku.
- Widzę, że już się obudziłaś.- powiedział siadając na łóżku i przyglądając ci się, wodził wzrokiem od twojej głowy do końca stóp.- Jak masz na imię?
- Ee...Kyoko...- odpowiedziałaś patrząc się na niego spode łba.
- Ładnie, ja mam na imię Shin, a za chwilę przyjdzie tutaj mój brat Carla.- niespodziewanie w głowie, zaczęłaś widzieć czarne plamy.
- Źle się czuję - powiedziałaś, po czym opadłaś bezwładnie na ramiona blondyna.
PRZEPRASZAM!!!
Wiem, że nie było mnie od początku maja, ale nie miałam w ogóle weny, na tę książkę. Jeszcze raz przepraszam i obiecuję, że postaram się to naprawić ❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro