Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Nico di Angelo - "Chłopak na przedmieściach"

Nico maluje, Will jest idealną inspiracją. Artysta pragnie pokazać nieznajomemu jego własny portret... jednak jest pewien problem.

***

- Oficjalnie zabraniam ci nie przychodzić! - skwitowała Bianca di Angelo, mając nadzieję na zakończenie dyskusji. Była to, jak się można domyśleć, złudna nadzieja.

- Dlaczego miałbym wychodzić gdzieś z twoimi przyjaciółmi, jeżeli nie mam na to ochoty? Nawet nie znam tych ludzi!

- I właśnie dlatego powinieneś pójść... jedyne co robisz, to krążysz między domem i uczelnią. Odkąd Percy wyjechał do Annabeth...

Ukryta dotąd w poduszce twarz Nica podniosła się teraz, aby posłać siostrze ostrzegawcze spojrzenie i schować się znowu.

- Och, przepraszam. Zapomniałam, że to temat tabu... - powiedziała w sposób, który zdradzał, że pamiętała doskonale. - Musisz się otrząsnąć! I nie udawaj, że jesteś zmęczony, bo semestr skończył się już tydzień temu. A bieganie się nie liczy.

Niedające się rozszyfrować zdanie zostało wymamrotane w poduszkę.

- Co powiedziałeś?

- Że jestem zmęczony ciężarem egzystencji.

Bianca westchnęła. Kochała brata i wiedziała, że w towarzystwie odpowiednich ludzi naprawdę potrafił się otworzyć... teraz jednak - odkąd Percy spotkał Annabeth i wyjechał do niej - Nico zamknął się w sobie jeszcze bardziej. Oczywiście nie miała mu tego za złe. Jednak naprawdę nie mogła patrzeć, kiedy tak rozpaczał nad sobą. Co, jeżeli to jej kiedyś zabraknie?

***

Nico nie był niechętny wyjściu tylko dlatego, że tego nie chciał. Kiedy usłyszał dźwięk odjeżdżającego samochodu, chwycił kurtkę i wyszedł, zakładając buty w biegu. Niecały kilometr drogi dzielił ich mieszkanie od uczelni - czyli, tym samym, od pracowni malarskiej. Chłopak kończył tam prezent dla siostry. Obraz. Nie portret - uważał, że to nie jest jego najmocniejsza strona. Poza tym bał się coś zepsuć... i o wiele bardziej podobało mu się to, co już zaczął. Dwie małe postaci, trzymające się za ręce, nad nimi rozgwieżdżone niebo... Banalne. Nawet bardzo. Ale w jakiś sposób zachwycające.

Podobnie jak to, co właśnie zobaczył.

Jego uwagę przyciągnęła najpierw sylwetka - chłopak opierał się o ścianę, oddychając chłodnym, nocnym powietrzem. Dłonie trzymał w kieszeniach, powieki miał zamknięte. Niedaleko znajdowała się restauracja - dobiegała z niej muzyka, światło ze środka rozpraszało odrobinę szarość na zewnątrz. Ale on wydawał się tym nie interesować. W ciągu jednej sekundy - między pierwszym wdechem i wydechem - ściągnięte brwi rozsunęły się, a ramiona rozluźniły. Jakby uciekł do innego świata.

Pomimo wszystkich duchowych aspektów dotyczących natury ludzkiej - nie dało się ukryć, że wzdychający osobnik był przystojny... nawet bardzo. Do tego stopnia, że wpatrzony w oprószające nos piegi i znajdujące się nad nimi długie rzęsy... cóż, powiedzmy po prostu, że Nico di Angelo zatrzymał się. Jak wmurowany.

Stał tak przez chwilę, otumaniony, aby zaraz przyspieszyć i udać się do pracowni. Malować. Ale nie siostrzany prezent... chociaż nie spodziewał się tego wcześniej, dziś zamierzał namalować coś innego.

Portret.

***

- Will, jesteś namalowany! - chłopak aż podskoczył na krześle, kiedy Piper krzyknęła do niego z pokoju. Wyciągnął z uszu słuchawki, z których wciąż słychać było spokojny głos lektora i odwrócił się w stronę drzwi balkonowych.

- Co masz na myśli mówiąc, że jestem namalowany? - odpowiedział w końcu. Dziewczyna wyszła już na zewnątrz, była nieco zdyszana.

- Byłam dzisiaj w szkole, zabrać parę rzeczy - znasz Rachel?

Will przyzwyczaił się już do emocjonalnych wypowiedzi przyjaciółki, w których nie zawsze dało się nadążyć za jej tokiem myślenia (lub kolejnymi nazwiskami licznych znajomych). Jednak w ten sposób szybciej dochodziło się do sedna problemu.

- To ta artystka? - Piper skinęła głową.

- Dokładnie. Siedzi ostatnio nad czymś nowym w pracowni na dole. Przyniosłam jej kawę - która, przysięgam ci, jest jej jedynym źródłem pożywienia - jednak jej nie doniosłam. Nie doniosłam, bo na twój widok wszystko wypadło mi z rąk!

Zapadła chwilowa cisza, podczas której dziewczyna poczęstowała się wodą ze szklanki na stole. Czy nie było tam tylko jednej? Wobec tego... ach, nieistotne! Najwyraźniej spodziewała się, że on coś wie o całej sytuacji.

- Ale skąd "ja" się tam w ogóle wziąłem?

- Myślałam, że sam mi powiesz! Nie... pozowałeś nikomu, czy coś takiego? Może masz fankę? Albo fana? Tajemniczy artysta, o którym nie mówiłeś, hmm? - mruknęła sugestywnie, trącając go łokciem. Chłopak poczuł, jak krew napływa mu do twarzy.

- Nie znam nawet nikogo z tej pracowni! Poza oczywiście Rachel, która uwielbia kawę...

- Nie próbuj wykręcić się Rachel! Jeszcze jej podziękujesz - obiecała wyśledzić, kogo zachwyciła ta piękna twarz. Chociaż ma już pewne podejrzenia...

Will dotknął palcami jej ręki - znak, że chciał, aby mówiła dalej. Odpowiednik wyczekującego spojrzenia. Ona jednak tylko trzy razy stuknęła go palcem w dłoń. Nie, musiał czekać.

- To za opuszczenie nas na wczorajszej kolacji. Musisz pogodzić się w końcu z tym zabiegiem, zamiast ciągle nas zostawiać! Znajdziemy rozwiązanie... może zarobimy na obrazach twojego wielbiciela?

Z tymi słowami i nucąc pod nosem, wyszła. Will uśmiechnął się czując, jak ciepło rozlewa się po jego klatce piersiowej. Ktoś... go namalował?

***

Nico kończył ostatnie detale "Chłopaka na przedmieściach". Nie uważał, że po kilku godzinach pracy (które potem usprawiedliwiał treningiem) zostało wiele do dodania. Naprawdę go wtedy natchnęło! Twarz wydawała się prawie żywa, unoszące się nad nią ciepłe kolory kontrastowały z szarością otoczenia. Bardzo mu się podobał. Obraz, rzecz jasna. Wydawało mu się, że gdyby chciał, mógłby wyjaśnić każdy drobny detal...

- Namalowałeś Willa?! - Bianca wpadła do pracowni, która oprócz nich była na szczęście prawie pusta. Tylko w rogu stał ten chłopak, który zawsze nosił słuchawki... właściwie tak samo jak Nico. Jednak wciąż myślał o nim jako o "tym ze słuchawkami", co - jak się właśnie zorientował - było dość zabawne. Ale nie o to chodziło! Przyszła jego siostra i... dobrze, że schował drugi obraz. Chwila - o czym ona mówiła?

- Jakiego Willa?

W odpowiedzi siostra skierowała wzrok na dopieszczony portret.

- Och. - mówi i ma wrażenie, że zaczyna się robić gorąco. - To jest Will?

Brzmi ładnie. Pasuje. Podoba mu się brzmienie imienia na języku. Will. Chciałby spróbować jeszcze raz, ale powstrzymuje się, przypominając sobie o siostrze. Skąd ona zna wzdychającego chłopaka?

- Tak, Will Solace. Przyjaciel Piper, studiuje tu... nigdy go nie spotkałeś? To ten, który...

Drzwi nagle otwierają się, wchodzi przez nie dziewczyna z rudymi włosami kręconymi w sprężyny i dzikim spojrzeniem pełnym weny. Na ich widok uśmiecha się.

- Hej wam!

- Cześć, Rachel. - odpowiadają w tej samej chwili wiedząc, że niezależnie skąd ją znają, dziewczyna nawiązuje kontakt z każdym. Więc nic dziwnego, że oboje darzą ją sympatią. Rudowłosa podchodzi do obrazu, obdarzając go zaintrygowanym spojrzeniem.

- Nie wiedziałam, że to twoje dzieło. Myślałam, że malowałeś... - przerażony wzrok chłopaka skierowany w stronę Bianci, o czymś jej przypomina - ...coś innego. Kiedy poznałeś Willa?

- Dołączam się do pytania. - wtrąca druga dziewczyna.

- Cóż... tak naprawdę wcale go nie poznałem. Po prostu zobaczyłem, jak stał wtedy koło restauracji i... - nie skończył, czerwieniąc się jeszcze bardziej. Dlaczego nie próbował bardziej ukryć swojego szalonego pomysłu? Przecież to musiało się tak skończyć... więc może tego właśnie chciał? Pokazać obraz niczym ogłoszenie "poszukuję" i mieć nadzieję, że ktoś zareaguje?

W każdym razie, dziewczyny były dość delikatne by nie pokazać, że zauważyły jego zmieszanie. Zamiast tego Rachel wypowiedziała myśl, która przyszła jej do głowy już wczoraj, kiedy zobaczyła obraz po raz pierwszy.

- Myślę, że powinieneś mu go pokazać.

- Ale jak, przecież... - próbuje wtrącić Bianca.

- Opowiedzieć, co znaczy. Co zauważyłeś. - uśmiecha się zachęcająco do chłopaka - gdyby mnie ktoś tak namalował, oddałabym wszystko, żeby się dowiedzieć. To będzie też dobry test dla artysty!

- Chyba... chyba masz rację. - odpowiada Nico, pomimo zmartwionego spojrzenia siostry. O co jej chodzi? Nie ma czasu się nad tym zastanawiać, bo Rachel już pisze mu adres na dłoni.

- Bosko! Powiem Piper, żeby go uprzedziła.


***

Puk, puk. Jego mama otwiera drzwi.

- Dzień dobry, czy znajdę tu Willa Solace'a? Przyniosłem mu coś z uczelni...

Jego oddech odrobinę przyspiesza. Piper mówiła, że Nico nie wie o... jego problemie. Przyszedł pokazać mu obraz. Co, jeżeli zniechęci się i pójdzie nic nie mówiąc? Lub uzna go za nieuprzejmego? Z drugiej strony było to ekscytujące... gdyby faktycznie opisał mu obraz. Czy Will odwarzy się poprosić, żeby móc "zobaczyć" twarz chłopaka? Słyszy pukanie do własnych drzwi.

- Proszę.

Nico nieśmiało wchodzi do pokoju. Widzi chłopaka siedzącego tyłem na łóżku - ten odwraca się na chwilę, pozdrawia go ręką. Uśmiecha się z przymkniętymi powiekami. I chociaż młody artysta nie pragnie niczego bardziej, niż zobaczyć kolor oczu Willa, szybko odwzajemnia gest i odwraca się od chłopaka, żeby postawić obraz na biurku. 

- Przyniosłem...  właściwie powinien być twój... skoro namalowałem go bez twojej wiedzy. Przepraszam za to. Jeśli ci się nie spodoba, możesz go wyrzucić... tak byłoby najlepiej. - plącze się, ściągając tkaninę w którą zawinął portret i ustawiając go tak, żeby się nie przewrócił. W tym czasie Will wstaje i idzie w stronę szelestu tkaniny i głosu chłopaka. Pomimo stresu, brzmienie jest delikatne, a ton spokojny. Nie unosi się. Polubił ten głos. Od pierwszego słowa.

Nico odsuwa się, żeby zrobić miejsce swojemu modelowi, który występuje teraz bardziej w roli krytyka. Will dotyka powierzchni płótna opuszkami palców, jakby przyglądając się. Czarnowłosy nie widzi jego twarzy - stoi metr dalej, za plecami. 

- Opowiedz mi o nim - prosi chłopak po chwili milczenia. - Powiedz, dlaczego powstał.

Ku jednoczesnej radości i rozczarowaniu Nica, tamten wciąż się nie odwraca. Może to nawet lepiej. Może łatwiej jest mówić wiedząc, że ktoś nie może cię zobaczyć. Artysta nie wie jednak, że jego odbiorca doskonale słyszy każdy drobny oddech, który bierze przed kolejnymi wypowiadanymi zdaniami.

- Ja... naprawdę nie chcę, żeby to zabrzmiało jakoś dziwnie - z całym szacunkiem dla ciebie - kiedy stałeś przy tej restauracji... sam, tylko ze swoimi myślami... miałem wrażenie, jakbym zobaczył kawałek zupełnie innego świata.

Will nie odpowiadał, ale z każdym słowem coraz łatwiej było mu być otwartym. Z jakiegoś powodu wiedział, że chłopak go słucha.

- Pomyślałem, że... że chociaż każdy ma coś takiego - swoją rzeczywistość, swoje miejsce na ziemi - ty, w tamtej chwili... jakby ktoś podłączył cię do prądu! Nie, inaczej... jakbyś zanurkował w jeziorze. W tamtej chwili widać było, jak piękne jest to twoje jezioro. Nigdy wcześniej nie widziałem, żeby...

Milczenie. Nerwowość Nica wróciła.

- I... cóż, po prostu pomyślałem, że warto by to pokazać. Naprawdę przepraszam, jeżeli to dla ciebie dziwne. Nie, nie dla ciebie! To jest dziwne... tak ogólnie. Przepraszam...

Przekonany o bezsensowności całego przedsięwzięcia, miał ochotę wyrzucić dzieło i zapaść się pod ziemię. Może nawet by to zrobił, gdyby nie reakcja chłopaka. Albo raczej to, że się odwrócił.

Z oczu Willa ciekły łzy. Ale... cóż to były za oczy! Piękne, jasne - tak jak reszta chłopaka, to pewne - jednak jakby zaciągnięte mgiełką. Patrzyły ślepo w przestrzeń i...

- Och. - powiedział tylko Nico.

- Naprawdę - odezwał się w końcu Will - naprawdę chciałbym go zobaczyć. Ja... 

Nie mógł ciągnąć dalej. Dlaczego jest taki emocjonalny? Nie może skupić się na niczym, myśląc o tym, że ten niesamowity... że Nico. Nico zobaczył w nim coś. Coś, co miał nadzieję, że ma. I teraz nie mógł tego zobaczyć! Dawno niczego tak nie żałował...

- Zaraz zobaczysz... możemy spróbować. Choć, pokażę ci.

Nico nieśmiało złapał wyższego chłopaka za nadgarstek i poprowadził po płótnie, objaśniając wszystko o kolei. Patrzył od czasu do czasu na jego zaintrygowany wyraz twarzy. Opowiadał o tym, że wcześniej próbował namalować coś dla siostry, na co Will podzielił się z nim historią, jak pierwszy raz spotkali się z Biancą. Miało to związek z jej burzliwą przyjaźnią z Piper. O tym też rozmawiali. Samo opisywanie obrazu zajęło więcej, niż naprawdę powinno. Nawet w takim przypadku. Ale nie odczuli upływającego czasu. 

Will wyjaśnił mu, jak widzi kolory.

- Niebieski jest prosty - to woda. Chłodna, orzeźwiająca. Czasem ciepła, jednak zawsze... woda. Tak samo zielony - natura, liście i trawa. Mają swoją fakturę i brzmienie. Szarości kojarzą się z brakiem ciepła... nie do końca zimnem, ale brakiem ciepła. Żółty jest bardziej mój. Podobno mam jasne włosy. Sporo żółtych koszulek - siostry stwierdziły, że mi pasuje.

- I miały rację.

Naprawdę trudno policzyć, ile razy obaj się zaczerwienili. Dyskutowali trochę o szkole, innych pracach Nica. Nawet tym, że Willa nie stać na zabieg przywracający wzrok pomimo tego, że miał nadzieję otrzymać dotację. Powiedział, że o tym myślał tamtego wieczoru, kiedy go zobaczył. Zahaczyli o temat nadopiekuńczych sióstr. Podzielili się kilkoma lękami, jakby znali się już wiele lat i tylko oddawali kolejny kawałek siebie. 

W końcu odważył się zapytać.

- Nico... mogę zobaczyć jak wyglądasz? - Na początku chłopak nie wiedział o co chodzi, jednak szybko do niego dotarło.

- Oczywiście! Poczekaj... powinienem zamknąć oczy, czy...

Jednak Will już zaczął poznawać kolejne zakątki jego twarzy - tak, jak wcześniej został pokazany mu obraz, teraz odkrywał Nica. Poczuł ciepło bijące z jego twarzy, oddech muskający mu palce. Przesuwał je powoli po czole, powiekach, kościach policzkowych, wargach... wydało mu się to dużo bardziej intymne niż kiedykolwiek wcześniej! Dlaczego było zupełnie inaczej?

Może dlatego, że - jak właśnie się zorientował - Nico był piękny nie tylko w środku. I być może właśnie powiedział mu to na głos.

- Co takiego? 

Will szybko cofnął palce. Myślał o jakimś wyjaśnieniu, kiedy Nico wstał i oddalił się o kilka kroków. Komplement poruszył go, ale też uświadomił, że zachowują się obaj jak dzieci. Jeżeli chciał czegoś więcej, powinien po to sięgnąć, prawda? Z drugiej strony, poznali się dopiero dzisiaj... czy to nie dziwne?

Odwrócił się - patrzy na twarz, która od trzech dni zajmuje wszystkie jego myśli. Odkąd tylko go zobaczył... Will. Will powiedział, że jest piękny! "Teraz siedzi na łóżku myśląc, jak to odkręcić." - coś wydaje się krzyczeć w jego głowie. Trzeba przemówić mu do rozsądku...

- Nico... proszę, udajmy, że to się nie stało. Masz pełne prawo czuć się niekomfortowo i...

Nico ma gdzieś, jak bardzo to będzie szalone. 

- Za dużo myślisz. - mówi - i to nie ja jestem tu piękny.

Chociaż obaj nic nie widzą, nieśmiały pocałunek ukazuje więcej, niż jakiekolwiek dzieło sztuki. Nawet to, które już zostało mu podarowane. I tak być powinno. Tak miało być, od kiedy Nico go zobaczył. "Tak powinno być już zawsze" - myślą obaj.

Will przy biurku patrzy na swój świat ze spokojem.

Namalują go razem.




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro