Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

List

Jest to opowiadanie na podstawie headcanonu shibui_ocha z książki "Jeszcze więcej słońca / Solangelo /"



Nico di Angelo był chyba najdziwniejszym lokatorem z jakim Willowi przyszło mieszkać w jednym budynku. Albo przynajmniej najbardziej tajemniczym.

Blok pod numerem 46c mieścił się na ulicy św. Augustyna z Hippony. Prawdopodobnie nie wyróżniałby się on niczym szczególnym, gdyby nie Will Solace. To jego obecność (i sporo pracy) sprawiała, że ludzie łatwiej dogadywali się ze sobą oraz częściej okazywali chęć niesienia pomocy. Właśnie dlatego tak dziwnym zjawiskiem był w tym przyjaznym otoczeniu di Angelo.

Chłopak nigdy z nikim nie rozmawiał, nikogo nie wpuszczał do swojego mieszkania. Wychodził z niego tylko dwa razy w tygodniu (jak donosiły Willowi okoliczne staruszki). Zza jego drzwi nigdy nie dochodził najmniejszy szmer. Tylko we wtorki przez godzinę słychać było odgłosy strzałów i krzyków, oraz niskiego głosu komentującego wiadomości. To wszystko spokojnie można uznać za wystarczająco niepokojące, żeby ktoś taki jak Solace zaczął rozmyślać o próbie dotarcia w jakiś sposób do nowego sąsiada.

Kiedy Will wracał z zakupów, planując jakich słów użyje by zaprosić skrytego lokatora na obiad, zobaczył coś co sprawiło, że ekologiczne torby wypadły mu z rąk.

Di Angelo klęczał na korytarzu i płakał.

Jego szczupła sylwetka, którą wstrząsał szloch, mokre od łez głębokie oczy i drżące dłonie, w których chłopak trzymał list... – to wszystko przedstawiało obraz iście rozdzierający

Kiedy Nico był zdolny do nabrania odrobiny tchu, wciąż powtarzał tylko dwa słowa - Bianca i przepraszam...

Nie wiadomo, jak długo by tutaj siedział przyciągając ciekawskie spojrzenia, ale Will nie byłby Willem, gdyby w takiej sytuacji nie zareagował.

Szybko porzucił swoje zakupy, podszedł do chłopaka i spojrzał mu w oczy.

- Nie możesz tutaj zostać – rzekł spokojnym głosem.

Doskonale wiedział, że załamany chłopak nie może myśleć o niczym oprócz wiadomości. W tej chwili potrzebny mu był ktoś, kto powiedziałby co ma robić. Blondyn już postanowił, kto będzie niego tym kimś. Tak żeby Nico otrzymał pomoc, jak kiedyś on kiedy był w potrzebie.

Czekoladowe oczy spojrzały na niego beznamiętnie, a Nico di Angelo, niczym posłuszny pies poczłapał za Willem.

Kiedy dotarli do mieszkania Solace'a, ten usadził Nica na swojej pomarańczowej kanapie i przyniósł karton chusteczek.

- Teraz możesz płakać – rzekł, po czym zniknął w kuchni. Nie musiał długo czekać na reakcję ze strony swojego gościa, bo czarnowłosy od razu wybuchł szlochem przerywanym pełnym cierpienia bełkotem. Właścicielowi mieszkania na ten widok krajało się serce, ale wiedział, że to najlepsze co może dla niego zrobić. Pilnować, żeby spokojnie się wypłakał i nie wyszedł na ulicę. To mogłoby się dla niego źle skoczyć.

Po dwóch godzinach słuchania dobiegającego z sąsiedniego pokoju łkania, Solace usłyszał, że chłopak w końcu ucichł. Wtedy poszedł do niego niosąc kubek z herbatą i koc. Za oba podarunki czarnowłosy podziękował skinieniem głowy, po czym wrócił do niemego patrzenia się w przestrzeń.

- Chcesz powiedzieć mi, kim była? – zapytał Will. Było to nieostrożne posunięcie, bo ktoś tak bardzo zamknięty w sobie jak Nico mógłby się zamknąć jeszcze bardziej, ale chłopak najwyraźniej tego właśnie tego potrzebował.

- Moją siostrą, Will.

Solace nie miał pojęcia skąd czarnowłosy zna jego imię, ale na te słowa poczuł ukłucie w sercu. Siostra Nica, Bianca. Tak samo jak jego siostra, Kayla.

- Opowiedz mi o niej.

Nico opowiedział. Powiedział mu o wspólnych spacerach na wzgórzach. O leżeniu na łące pełnej wrzosów, o podjadaniu dzikich malin. Opowiedział o jej śmiechu. O tym jak było, kiedy musieli wyjechać z rodzinnych Włoch, bo odszedł od nich ojciec, a jedyną bliską mu osobą stała się siostra. Opowiedział także o śmierci matki, Marii di Angelo, a potem... potem nastała cisza.

Czarnowłosy chłopak powoli podniósł wzrok na swojego rozmówcę. W jego oczach widać było gniew.

- Naprawdę szkoda, że ona też mnie potem zostawiła.

Nico wstał z kanapy i wyszedł trzaskając drzwiami.

O jego obecności tutaj świadczyli tylko kubek niedopitej herbaty i Will Solace, z którego oczu lały się łzy.

***


DZIENNIK POSTĘPÓW W WYCIĄGANIU DI ANGELO Z DOŁKA W KTÓRYM SIĘ ZNALAZŁ


Dzień pierwszy (liczone od śmierci Bianki): Wyznanie Nico totalnie mną wstrząsnęło. Oficjalnie oświadczam, że albo mu pomogę, albo mogę na zawsze przestać nazywać się lekarzem.

Dzień trzeci: Pierwszy raz wszedłem do jego mieszkania. Drzwi nawet nie były zamknięte. Gdyby to nie był dziennik lekarski powiedziałbym, że zrobił to specjalnie... a z resztą, i tak mam leczyć jego psychikę. Zatem wniosek nr 1 – Nico di Angelo chciał, abym do niego przyszedł.

Dzień dwunasty: Nareszcie! Po tylu wizytach w jego domu i żadnej reakcji z jego strony – podziękował mi! Nico... to znaczy - obiekt badań - podziękował mi! Co prawda nie uśmiechnął się przy tym, chociaż szczerze mówiąc, raczej wątpię by prędko zaczął się uśmiechać. Poza tym nawet na mnie nie patrzył i wyraził to tylko jednym słowem, ale co tam! I tak mogę uznać to za sukces. Możliwe, że to wszystko prowadzi donikąd, ale na chwilę obecną jestem pełen nadziei.

Dzień czternasty: Dowiedziałem się, że Bianca zginęła na wojnie w Syrii. Podobno twierdziła, iż właśnie tak chce przysłużyć się temu światu, a młodszy brat nie ma mieć wyrzutów sumienia dlatego, że ona naraża życie. Mimo to Nico obwinia się za jej śmierć. Biedny chłopak.

Dzień dwudziesty-drugi: Di Angelo zaczął czytać listy kondolencyjne od przyjaciół. Opowiedział mi o tym, a ja zauważyłem jedną nieotwartą kopertę leżącą na stole. Kiedy nie patrzył, sprawdziłem nadawcę. To ktoś imieniem Percy Jackson.

Dzień dwudziesty-czwarty: Percy Jackson to znajomy Bianki ze szkoły wojskowej. Podobno obiecał Nico, że będzie się opiekował jego siostrą. Więcej informacji nie otrzymałem, chociaż chłopak wyglądał jakby chciał powiedzieć coś jeszcze... w końcu jednak tylko zmierzył mnie wzrokiem i zaczął mówić o czymś innym. Prawdę mówiąc, przez chwilę łudziłem się, że ufa mi w stu procentach. To jednak jeszcze długa droga!

Dzień dwudziesty-szósty: Moje serce krwawi. Nico miał kryzys, zaczął się ciąć. Powiedział, że to był jego nałóg, od kiedy Bianca wyjechała do szkoły. Nie wiem, czy moje prośby, by przestał, cokolwiek dadzą.

Dzień trzydziesty: Nico powiedział, co takiego oglądał we wtorkowe wieczory. Były to relacje z miejsc w których walczyła jego siostra. Zawsze bał się, że zobaczy jak umiera, pomimo to nie mógł powstrzymać się od oglądania. Miał nadzieję, że będzie tam - cała i zdrowa.

Dzień trzydziesty-szósty: Opowiedziałem mu o Kayli. Najwyraźniej się tego nie spodziewał, okazał mi duże wyrazy współczucia. Ale ja nie jestem teraz smutny, dostaję na to ostatnio zbyt wiele radości! Di Angelo w końcu zaczyna myśleć o innych sprawach i wychodzić z domu. Dowiaduję się też coraz więcej o jego życiu.

Dzień trzydziesty-ósmy: Zwierzyłem się Nico, że często mówię do mojej zmarłej siostry. Powiedział, że od kiedy Bianca zginęła też robił to parę razy. Podziękował mi, że jestem przy nim, jak ona była kiedyś. 

Dzień trzydziesty-dziewiąty: Nico powiedział, że zrywa z nałogiem. Że robi to dla mnie i dla Bianki. Nie byłbym w stanie wyrazić jaki jestem dumny... i wdzięczny. O tak, przede wszystkim wdzięczny...


Takich wpisów było jeszcze wiele. Pierwszy uśmiech Nica, wspólne wypady na miasto, chwile załamań i sukcesów, rocznica śmierci jego siostry... wszystko to było w dzienniku, który Will przeglądał wracając do domu okrężną trasą. Właściwie nie wiedział, dlaczego ciągle go prowadzi. Nico już od dawna czuł się dobrze, chyba nawet lepiej niż kiedykolwiek wcześniej. Często śmiał się, miał grono znajomych z uczelni i pracy. No właśnie, miał nawet pracę! Will w najśmielszych snach nie podejrzewałby, że mógłby aż tak zmienić czyjeś życie, jednak czarnowłosy wciąż twierdził, że tylko dzięki niemu nie skończył na egzystencjalnym dnie.

Ale to było kłamstwo. On mu tylko pomógł.

Teraz jednak był dla Nica najlepszym przyjacielem i... no właśnie, co dalej? Niepokojące uczucie, które się w nim zrodziło chciało być nazwane i określone, jednak Will, na przekór wszystkiemu, nie chciał przyznać co czuje. Wtedy musiałby pewnie wyjechać. Zdecydowanie wolał być z Nikiem jako przyjaciel niż nie być w ogóle.

Te rozmyślania przerwał mu głos dobiegający od strony cmentarza. To di Angelo leżał na ławce przed grobem Bianki i mówił do niej.

Will stanął za krzakami, żeby przez chwilę na niego popatrzeć. Nie zamierzał zostawać tu dłużej ani tym bardziej podsłuchiwać. Jednak słowa chłopaka sprawiły, że nie mógł się poruszyć.

- Wiesz Bianko, ostatnio dziwacznie się czuję. Dobra, powiem wprost: wydaje mi się, że się zakochałem. O tak, nie śmiej się! Już wyobrażam sobie twoją minę na tą informację! Coś w stylu „mój mały Nico przeżywa pierwsze wzloty i upadki miłosne". Otóż nie, moja droga. Za dwa tygodnie kończę dwudziesty-pierwszy rok życia, a pierwszą miłość mam już dawno za sobą...

Co? Jaką miłość? Nico kiedyś się zakochał i nic mu nie powiedział? Willowi zrobiło się przykro. Myślał, że mówią sobie wszystko... o swojej nowej miłości też mógłby mu przecież powiedzieć... „Przestań, Will!" – zganił się w myślach – „Musisz pamiętać, że jesteś jego przyjacielem... Przyjacielem, a nie matką, do jasnej cholery!"

- Przestań, siostro! Nie patrz na mnie takim wzrokiem! Wiem, że jesteś zła, że nie powiedziałem Willowi o Percym. Ale tak jest lepiej, uwierz mi.

Teraz Willa kompletnie zatkało. Percy? TEN Percy? Percy który kiedyś obiecał chronić Biancę, a odkąd pomieszkiwał w okolicy nieraz do nich wpadał? Rety, to było dziwne. Z kolei teraz było mu łatwiej zrozumieć, dlaczego chłopak bał się mu powiedzieć. Pewnie obawiał się, że Will się od niego odwróci albo... no, chłopak do końca nie wiedział co, jednak di Angelo raczej nie domyślał się prawdy.

Nico spojrzał na zegarek.

- Chyba czas wracać, Bianco. Will pewnie jest już w domu i martwi się jak nie wiem co. A poza tym, chociaż pewnie wiedziałaś o tym jeszcze wcześniej niż ja, muszę ci cos wyznać...

Di Angelo nachylił się nad grobem i wyszeptał trzy magiczne słowa, które mógł usłyszeć tylko on sam, martwe dusze wokoło i ewentualnie ktoś ukryty za krzakami.

Możecie tylko wyobrazić sobie minę Nica, kiedy ów ktoś, cały podrapany oraz z wielkim uśmiechem na twarzy podbiegł do niego i go objął.

- Ja też cię kocham, Nico – wyszeptał Will Solace.

Dwie stojące obok nich postaci, których nikt nie mógł zobaczyć ani usłyszeć, mrugnęły do siebie i przybiły sobie piątkę.







OFICJALNY DZIENNIK DOKUMENTUJĄCY...  ŻYCIE

Dzień Siódmy (liczone od pocałunku na cmentarzu): Dzisiaj ogłosiliśmy znajomym Nica, że jesteśmy parą. Chyba mam nowego pacjenta, bo jakiś blondyn wrzasnął wtedy radośnie i zaraz zemdlał. Na szczęście nic mu się nie stało, jednak wciąż nie mogę dojść na co choruje. Bezskutecznie szukam czegoś, czego objawami są jednominutowe zawały, od czasu do czasu krótkie zatrzymanie pracy serca oraz nieopanowane ataki krzyków (chociaż w tym przypadku to raczej pisków) Kiedy pytam o to mojego chłopaka, on tylko się śmieje. Czy ja czegoś nie rozumiem?

PS Gość nazywa się Jason...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro