Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

(don't!) Hand-me-down

Ten shot jest (przyszłym) rozdziałem mojego fanfiction, gdzie kiedyś się pojawi - jeśli ciekawi Cię reszta historii, do której nawiązuje, zapraszam! Link na dole...

***

Nico di Angelo ma 23 lata.

Minęła ponad dekada od śmierci jego siostry, oraz 7 lat odkąd Percy Jackson porzucił swojego syna i zaszył się pod ziemię.

Chłopak myśli, czy bardziej odczuł stratę Percy'ego wtedy - jako przyjaciela, człowieka którego naprawdę znał, niż gdyby stało się to wcześniej - kiedy jeszcze był on wybranym modelem na kogoś, kogo potrzebuje. Spełnieniem marzeń, które tek naprawdę nie miały nic wspólnego z jego osobą.

Myśli, jakby się poczuł w obu przypadkach naraz.

Wstrząsa nim dreszcz.

Mija rok, od kiedy ubrany na biało Will Solace, delikatnie wyszeptał mu do ucha „zdecydowanie tak"... jak gdyby chciał to potwierdzić dwukrotnie. Pierwszy raz dla zebranych i drugi raz dla niego...

Bogowie, jak on musiał cierpieć, kiedy ją stracił!

Wąskie, włoskie uliczki wydają się ciągnąć w nieskończoność. Jak to się dzieje, że tutaj czyjś przedsionek może być jednocześnie drogą? Ludziom to nie przeszkadza? Nie wywołuje konfliktów? Z tego co pamięta, w pobliżu jego dawnego domu nikt nigdy się nie kręcił... oprócz, rzecz jasna, pewnego boga śmierci.

Mijają dwa miesiące, odkąd zobaczył się ze swoim ojcem. Właściwie, właśnie on jest tym, który po raz ostatni to zrobił... Spotkał się z Hadesem. Jak to się dzieje, że ludzie wciąż umierają?

Czuje oddech śmierci, czający się w jego płucach.

Niepokojąco miesza się z jego własnym.

Słychać ciche szmery zza mijanych drzwi. Nie powinno ich tu być o tej porze, prawda? Umysł chłopaka wydaje się ciężki i pusty i ma ochotę wyskoczyć na zewnątrz, zignorować fakt, że nie ma żadnego zewnątrz... że jest tylko przód i tył, a ściany domów napierają.

Że na włoskiej uliczce skończyły się boczne ścieżki.

„Miałem mieć jeszcze rok, pamiętasz?" - Mówi do czegoś, co siedzi w jego głowie.

Mijają trzy dni odkąd śledzi go cień.

W każdym dobrym horrorze, milczący od dawna głos roześmiałby się teraz diabolicznie. To jednak nie jest dobry horror. „Nie znasz dnia ani godziny" - odpowiada więc tylko uspokajająco, głos. Di Angelo nie może sobie przypomnieć, gdzie już kiedyś usłyszał to zdanie. Jest bardziej zdenerwowany, niż mu się zdaje.

Jego ojciec ma słabość do cytowania różnych filozofów.

Czuje na karku oddech, śledzącego go dotąd z oddali, cienia.

To zdecydowanie jest bardzo zły horror.

***

Will Solace ma 24 lata, kiedy miłość jego życia przenosi się cieniem do ich wspólnego mieszkania.

Gdy trzymana w ręce szklanka rozbija się o podłogę, zupełnie tego nie zauważa.

- Nie podchodź. - Mówi di Angelo lekko drżącym głosem. - Proszę, czegokolwiek nie zrobisz, nie dotykaj mnie.

Dłonie trzyma splecione z tyłu. Podbródek unosi w górę. Oddycha płytko, jakby próbował ochronić krtań przed niewidzialnym ostrzem. „To jeden z tych mimowolnych odruchów, które nie mają sensu. Nie ochronią ciała, chociaż umysł jest objęty przekonaniem, że walczy o przetrwanie." - pojawia się pierwsza myśl Solace'a. Następne nie są już tak spokojne.

- Nawet. Jednym. Palcem. - dodaje, a po skroni spływa mu kropla potu. Jest cały spięty.

Will nie jest jedną z tych osób, które zobaczywszy coś głęboko przerażającego, krzyczą.

Kiedy Will Solace widzi scenę jak z koszmaru, na szyi ukochanej osoby pojawia się znikąd czerwone draśnięcie, podłoga zasłana jest zakrwawionym szkłem... a - co najgorsze - on sam nie może absolutnie nic zrobić... wtedy właśnie głos więźnie mu w gardle. I może tylko patrzeć wiedząc, że zapamięta tę scenę do końca życia.

- Will, ja... ja przepraszam, że tak długo z tym zwlekałem. On powiedział mi, że został jeszcze rok. - Chłopak głośno przełyka ślinę - Ale nie miał racji... Dlatego muszę to zrobić teraz.

Ze szramy na szyi zaczynają wypływać pojedyncze krople. "Strzeszczaj się, masz mało czasu." - mówią.

- Jakiś czas temu pojawił się u mnie... u nas, pojawił się u nas. To było już po przeprowadzce. Wtedy, kiedy postanowiłeś, że pomalujemy kuchnię na żółto, a skończyło się całym cytrynowym mieszkaniem...

Szeroko otwarte oczy Willa zadają mu więcej bólu niż cień, ale on podjął już decyzję. Solace nie znajdzie go zadźganego w jakimś zaułku, nie znając przyczyny śmierci. Nie zamierza odejść tak, jak Annabeth albo Percy! Pozostawiając po sobie wątpliwości, które mógłby mieć Will do końca życia...

- Byłem wtedy sam. A potem przyszedł mój ojciec. A potem powiedział mi, że potrzebuje mojej pomocy. Pierwszy raz. Cudowne, prawda?

Z oczu syna Słońca zaczynają wypływać łzy. "Spokojnie, Will! Tylko przetrwaj do końca, a potem... potem jakoś sobie poradzisz. Bez niedopowiedzianych spraw." - błaga go w myślach.

- Okazuje się, że chce wejść mi do głowy i potem prosi, by umrzeć możliwie jak najszybciej. Z nim w środku. Więc odpowiadam "tato, dlaczego miałbym wyświadczyć ci tę drobną przysługę?" I wiesz, co on na to, Will?

- Nie, Nico. - mówi dławiącym się głosem chłopak. Widzi paniczny uśmiech chłopaka. Słyszy unoszący się momentami zbyt wysoko głos.

"Spokój, di Angelo. Mów tak normalnie, jak to możliwe."

- A więc, odpowiada mi: "Ponieważ jest to ostatnia misja bogów i półbogów dla tego świata. A ty będziesz miał zaszczyt oddać dla niej życie. Tak samo, jak zrobiła to Annabeth Chase!"

Przez chwilę patrzy Willowi w oczy. "Nie zapomnij mnie." - próbuje przekazać - "Zapamiętaj takiego, jakim byłem dla Ciebie"

- Wróciłem tu, bo nie chcę odejść tak jak ona... bez słowa. Chcę tylko, żebyś wiedział, że najgorszą karą za tę decyzję jest zostawienie cię samego. I że nie masz po tym długo rozpaczać, chociaż... i tak na pewno to zrobisz, że... nie musisz być na zawsze sam i powinieneś prędzej czy później znaleźć sobie kogoś, bez wątpliwości, czy... - głos waha mu się przez chwilę - czy ja bym tego chciał.

"Jak możesz tak mówić?" - myślą oboje, choć wiedzą, że to konieczne.

- Tłumaczył mi jeszcze sporo - ponawia opowieść o ojcu, nie odrywając wzroku. - Okazuje się, że spęłnia się właśnie treść Ostatecznej Przepowiedni, która została wypowiedziana wiele stuleci temu. A teraz - ostatnio - po raz drugi. I zawiera część, w której bóg umarłych musi odejść poprzez śmierć swojego dziecka. To obowiązek dla świata, prawda? Skoro sam Hades zamierza się poświęcić...

Dwóch półbogów stoi w półmroku. Jedyne światło, to to odbijające się od zakrwawionego szkła. Jeden ma założone za plecami dłonie, powiększającą się ranę na gardle i unosi się parę stóp nad ziemią. Drugi już nigdy nie wymaże tego obrazu z pamięci.

- Zgodziłem się.

- Wiem.

- Przepraszam, Will.

- Wiem.

- Nie musisz mówić, czy mi wybaczysz.

- Wiem. - odpowiada z wizją samotnych, nieprzespanych nocy.

Cień robi się niecierpliwy.

- Żyj dalej. Niech cię to nie zatrzyma. Proszę. - Mówi syn i zakładnik Śmierci, choć nie zamierzał wypowiadać tego na głos. Wie, jak wielka to prośba.

- Spróbuję. - odpowiada Will.

Niewidzialne ostrze przebija gardło, a ciało osuwa się na ziemię. Krew pokrywająca resztki szklanki migocze w słońcu. Will już nigdy nie dowie się, że pochodziła ona z rozdrapywanych do bólu dłoni, które Nico di Angelo trzymał za plecami.

Jak dużo czasu minie, zanim ktoś to posprząta?

***



Link ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro