Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział trzydziesty

Styczeń w końcu zmienił się w luty, a mecz z Krukonami był coraz bliżej. Pewnego dnia Harry odzyskał nareszcie swoją Błyskawicę. Wszyscy Gryfoni się z tego cieszyli, gdyż dzięki temu ich szanse na wygraną się zwiększyły.

Błyskawica zrobiła wrażenie na wszystkich. Nawet na pani Hooch, która nadal nadzorowała treningi Gryfonów, żeby miec oko na Harry’ego.

Wzięła ją, obejrzała dokładnie i nie omieszkała wygłosic fachowej opinii.

- Co za idealna równowaga! Nimbusy są dobre, ale mają drobną wadę, lekkie przechylenie w strone części ogonowej... Po kilku latach często dochodzi do niepotrzebnej utraty szybkosci. Widzę też, że udoskonalili rączkę, jest nieco cięższa niż w Zmiataczach, przypomina mi stare Srebrne Strzały... Jaka szkoda, że już ich nie produkują, uczyłam się na nich latać... Ach, to dopiero była miotła...

Jeszcze przez jakis czas przemawiała w tym stylu, aż w końcu Oliver chrząknął
i powiedział:

- Pani profesor... Eee... czy mogłaby pani oddać Błyskawicę Harry’emu? Bo musimy pocwiczyć...

- Och... słusznie... masz, Potter... Ja tu sobie posiedzę z Ellis i Weasleyem...

Miała na myśli Rona, który najwyraźniej przyszedł tu dla przyjaciela. Miranda usiadła więc z nim i nauczycielką na trybunach, podczas gdy drużyna Gryfonów skupiła się wokół kapitana, by wysłuchać wskazówek przed meczem, który miał być następnego dnia.

- Harry, własnie się dowiedziałem, kto zagra u Krukonów na pozycji szukającego. Cho Chang. To dziewczyna z czwartej klasy i jest naprawdę dobra... Miałem nadzieję, że jej nie wystawią, bo miała jakies kontuzje, ale niestety...

Zrobił ponurą minę, wyrażającą, co myśli o tak szybkim powrocie Cho Chang do zdrowia.

- Z drugiej strony, ona ma Kometę Dwa Sześćdziesiąt, która przy Błyskawicy będzie wyglądała dość śmiesznie. - Spojrzał ze czcią na miotłę Harry’ego i oznajmił: - Okej, startujemy!

Miranda oglądała przebieg treningu - rzeczywiście to wszystko robiło naprawdę duże wrażenie. Harry na Błyskawicy śmigał szybciej niż kiedykolwiek wcześniej. Gdy Oliver wypuścił znicza, Potter złapał go w ciągu dziesięciu sekund.

Był to naprawdę wspaniały trening. Cała drużyna, natchniona dzięki Błyskawicy, wykonywała bezbłędnie najtrudniejsze manewry, a kiedy w końcu wszyscy wylądowali na boisku, Oliver nie miał czego krytykowac, co - jak zauważył George Weasley - zdarzyło mu się po raz pierwszy. Miranda zeszła na dół, by stanąć koło Olivera i pogratulować całej drużynie. Ron też zszedł za nią, by stanąć koło Harry'ego.

- Nie wyobrażam sobie, co mogłoby nas jutro powstrzymac - powiedział Oliver, patrząc na nich z uznaniem.

- Ja też. Harry, a masz już sposób na tych dementorów? - zapytała Miranda.

-  No jasne - odpowiedział Harry, a ona poklepała go z dumą po ramieniu.

- To świetnie!

- Dementorzy już się nie pojawią, Dumbledore by się wsciekł - powiedział stanowczo Fred.

- Miejmy nadzieję - rzekł Oliver. - W każdym razie... to była dobra robota. Dziękuję wszystkim. Wracajmy do Wieży, jutro trzeba wczesnie wstać...

Harry i Ron postanowili jeszcze zostać, bo ten drugi chciał polatać na Błyskawicy. Miranda natomiast wróciła z Oliverem i reszta drużyny do Wieży.

Fred, George, Alicja, Angelina i Katie szli z przodu, wymieniając się wzajemnie wrażeniami z treningu. Oliver i Miranda poszli kawałek za nimi, by porozmawiać między sobą.

- Musimy to wygrać - rzekł Oliver, a ona objęła go ramieniem.

- Wygracie na pewno. Wierzę w was wszystkich, dacie radę - uznała Ellis.

- Dzięki, że mi pomagasz - rzekł Wood, a ona westchnęła.

- Jesteśmy przyjaciółmi, oczywiste, że chce ci pomóc - odparła.

Nie wiedział czemu, ale poczuł dziwne ukłucie, gdy użyła tego słowa. Przecież była to prawda, dlaczego więc poczuł się tak dziwnie?

~

Z samego rana wszyscy podchodzili do stołu Gryffindoru, by obejrzeć Błyskawicę. Nawet Percy założył się z Penelopą o dziesięć galeonów, że Gryfoni wygrają.

- Mam nadzieję, że się uda. Nie mam dziesięciu galeonów - powiedział Percy Mirandzie i Maureen, gdy szli w stronę trybun.

- To po co się zakładałeś? - zapytała Anderson, kręcąc głową z rozbawieniem.

- Takie życie hazardzistów, ryzyko zawsze jest - uznała Miranda, klepiąc go po plecach. - Ale wygramy. Nie ma innej opcji.

We trójkę usiedli na trybunach pośród innych Gryfonów. Mieli na sobie czapki i szaliki w kolorach Gryffindoru, oraz czerwono-złore chorągiewki.

- Wood, Davies, podajcie sobie ręce - powiedziała dziarsko pani Hooch
i Oliver uscisnął dłoń kapitanowi Krukonów.

- Dosiąść mioteł... i na mój gwizdek... trzy... dwa... jeden...

Miranda obserwowała mecz z zapartym tchem. Zresztą tego dnia sama miała zadanie, by uważnie słuchać i opisać, co się będzie działo.

Komentatorem był oczywiście Lee Jordan.

- Wystartowali! Wielkie podniecenie budzi we wszystkich Błyskawica, której w tym meczu dosiada Harry Potter z Gryffindoru. Według poradnika Jak wybrać miotłę to właśnie Błyskawica będzie modelem, na którym wystartują drużyny narodowe w tegorocznych mistrzostwach swiata...

- Jordan, czy mógłbys zajmować się tym, co dzieje się na boisku? - przerwał mu głos profesor McGonagall.

- A może mu zapłacili za reklamę? - zasugerowała Maureen.

-  Tak jest, pani profesor... ja tylko podaję kilka dodatkowych informacji. Nawiasem mówiąc, Błyskawica ma wbudowany samoczynny hamulec i...

- Jordan!

- Okej, okej, Gryfoni przy piłce, Katie Bell leci, by zając pozycję do strzału...

Lee komentował, a Miranda notowała sobie to, co słyszała i widziała. Jednocześnie też miała dobre przeczucia. Musiało się udać!

- Osiemdziesiąt do zera dla Gryfonów! Ach, popatrzcie na lot Błyskawicy!
Teraz Potter pokazuje, co potrafi ta miotła! Jakie zwroty... Chang nie ma żadnych szans na swojej Komecie. Niesamowita równowaga Błyskawicy, ta precyzja lotu...

- JORDAN! PRODUCENT BŁYSKAWIC ZAPŁACIŁ CI ZA REKLAMĘ? KOMENTUJ MECZ!

- Może zapłacił? To byłaby niezła reklama - uznała Miranda.

Krukoni po chwili zaczęli odrabiac stratę. Zdobyli już z trzy gole, zmniejszając przewagę Gryfonów do pięćdziesięciu punktów.

W końcu Harry i Cho zaczęli ścigać się o złotego znicza. Widzowie obserwowali to z zapartym tchem, nie mogąc się doczekać werdyktu.

- HARRY, NIE JESTES W SALONIE! — ryknął Wood, gdy Harry zboczył gwałtownie, by uniknąć zderzenia. - ZWAL JĄ Z MIOTŁY, JAK MUSISZ!

- To wygląda jak ci dementorzy, nie? - zapytał głośno Dale, siedzący przed nimi. Miranda, Maureen i Percy spojrzeli we wskazanym przez niego kierunku.

Rzeczywiście, koło trybun stały jakieś czarne postacie. Harry najwyraźniej też ich zauważył, bo wykrzyknął:

- EXPECTO PATRONUM!

- To chyba jednak nie są dementorzy - mruknął Weasley.

Jak się po chwili okazało, tak naprawdę byli to czterej Ślizgoni (w tym Marcus Flint), którzy najwyraźniej chcieli sobie zadrwić z Harry'ego.

Ten natomiast w międzyczasie zdążył złapać znicz, na co cała drużyna Gryffindoru i ich kibice oszaleli ze szczęścia.

Miranda wraz z Percym i Maureen również zeszła z trybun, by pogratulować drużynie. Oliver był tak szczęśliwy z powodu wygranej, że od razu ją przytulił.

Ellis odwzajemniła przytulasa ciesząc się mimo wszystko z sukcesu drużyny. Może nie miała siły ani ochoty na wielkie świętowanie, ale czuła ulgę, że udało się wygrać.

- HURRA, UDAŁO SIĘ! - krzyknął Oliver ze szczęścia.

- Gratuluję! - powiedziała Miranda, całując go w policzek. Następnie wyplątała się z jego objęć i zwróciła się w stronę drużyny. - Jestem z was wszystkich dumna.

- Słyszeć takie słowa od mamy drużyny i kapitanowej to wielki zaszczyt - stwierdził Fred, szczerząc się. Obok niego stała blondynka z jego roku, która najwyraźniej przyszła mu pogratulować.

Zresztą dużo osób przyszło na dół, by złożyć gratulacje Gryfonom lub pocieszyć Krukonów.

- Harry, chciałabym ci jeszcze raz pogratulować złapania znicza. Świetnie sobie z tym radzisz - powiedziała Ellis, klepiąc Pottera po ramieniu.

- Dziękuję - odparł Harry.

- Fred, George, jesteście świetnymi palkarzami, Angelina, Alicja i Katie to zdecydowanie najlepsze ścigające. A ty Oliver jesteś najlepszym obrońcą i kapitanem - powiedziała Miranda z dumą. - Gratuluję wam wszystkim!

Oliver bardzo się cieszył, że udało mu się wygrać mecz. Był dumny ze swojej drużyny, która go nie zawiodła i świetnie sobie poradziła.

Cieszył się też, że Miranda jest przy nim i go wspiera. Przyjaźnili się od dawna i nie wyobrażał sobie, że miałoby jej zabraknąć.

Z pewnością dziwnie będzie po skończeniu Hogwartu, kiedy nie będą widzieli się na co dzień przez pracę.

~

Rzecz jasna Gryfoni nie mogli przegapić takiej okazji do zrobienia imprezy, więc większość osób świętowała. Miranda w innych okolicznościach pewnie by do nich dołączyła, ale teraz...

Było jej ciężko.

Usiadła więc w swoim dormitorium, starając się przejrzeć jeszcze raz swoje notatki związane z meczem, by upewnić się, że niczego ważnego nie pominęła. To samo zrobiła też wcześniej z notatkami na temat meczu Krukonków i Ślizgonow, który wygrali ci drudzy.

- Oliver zaprasza cię na spacer - powiedziała Maureen, wchodząc do dormitorium. Ellis podniosła głowę i spojrzała na nią ze zdziwieniem.

- Nie chce świętować z drużyną?

- Mówi, że chciałby też spędzić trochę czasu z tobą - rzekła Anderson, podchodząc do niej.

Miranda uznała, że w takim razie mogą się przejść. Chciała spędzić z nim czas, szczególnie, że wiedziała, że był to dla niego ważny dzień.

Oczywiście gdy zeszła do Pokoju Wspólnego, kilka osób zachęcało ją do wspólnej zabawy, ale się wymówiła. Znalazła Olivera i razem wyszli na korytarz.

- Słyszałam, że beze mnie nie mogłeś wytrzymać - stwierdziła Ellis.

- Po prostu chciałem spędzić z tobą czas. Impreza bez ciebie to nie to samo - uznał chłopak, na co zrobiło jej się jakoś cieplej na sercu.

- W takim razie chętnie spędzę z tobą czas.

Przeszli się trochę po Hogwarcie, który był dosyć opustoszały. Zresztą robiło się już coraz ciemniej, gdyż w końcu był luty i wcześniej zapadał zmrok.

Usiedli na jednym z parapetów.

- Wiem, że już to mówiłem, ale naprawdę ci dziękuję, że mnie wspierasz, nawet gdy samej jest ci ciężko - powiedział Oliver.

- Przyjaźnimy się od zawsze. Zawsze cię wspierałam i będę wspierać - odparła Miranda. - Ja tobie też dziękuję.

- Nie mogę się doczekać Mistrzostw świata - powiedział Wood. - Pojedziemy razem?

- Oczywiście, że tak. Koniecznie chcę pojechać i zobaczyć Mistrzostwa - powiedziała Miranda.

Zaczęli rozmawiać o drużynach, które grały o dotarcie do finału. Lubili pogrążać się w swoim świecie, który naprawdę lubili.

Było już późno, gdy wrócili do Pokoju Wspólnego Gryffindoru. Impreza jednak nadal trwała.

- Ja już pójdę na górę, ale ty możesz sobie jeszcze poimprezować - powiedziała Miranda, gdy przystanęli przy schodach do damskich dormitoriów.

- Na pewno chcesz zostać sama? - zapytał Wood, a ona pokiwała głową.

- Jasne. Dobranoc.

- Dobranoc - powiedział Oliver, po czym przytulił ją i pocałował w policzek.

Po chwili odsunął się kilka kroków, jakby sam nie dowierzając, co zrobił.

Co go do tego pchnęło?

Niby nie było nic złego w przyjacielskim pocałunku w policzek. Ale mimo wszystko było mu z tym dziwnie.

Miranda przez chwilę popatrzyła na niego zaskoczona, ale po chwili się otrząsnęła.

To przecież tylko pocałunek w policzek. Nic nie musi znaczyć.

- To...dobranoc - powtórzyła, po czym odwróciła się i weszła na schody.

- Dobranoc - odparł Oliver, ale ona już się nie obróciła. Zamiast tego weszła po chwili do korytarza z damskimi dormitoriami.

Po co on to zrobił?

Starał się zlekceważyć to i zająć myśli czymś innym. Ciężko mu było jednak imprezować, gdy jego przyjaciółka przeżywała żałobę. Pogadał trochę z kilkoma znajomymi, po czym poszedł na górę.

Nie mógł jednak zasnąć, myśląc o tym wszystkim. Z jednej strony cieszył się z meczu, a z drugiej myślał też o Mirandzie.

Chyba o żadnej innej dziewczynie nie myślał tak dużo. Nawet gdy był w związkach, to zazwyczaj nie wypalały, bo dziewczyny irytowało, że ciągle gada o Quidditchu albo to, że ma przyjaciółki płci żeńskiej. Tylko Miranda nigdy nie miała z tym problemu i zawsze chętnie z nim pogadała o wszystkim.

Ale czy to możliwe, że mógł się w niej zakochać?

W przyjaciółce, którą znał od dziecka?

Odganiał od siebie tą myśl, bo wydawała mu się nierealna. To niemożliwe.

Mimo wszystko długo nie mógł zasnąć, nawet wtedy, gdy impreza skończyła się o pierwszej nad ranem, gdy McGonagall przyszła przeszkodzić. Nie odsłonił kotar, ale słyszał swoich współlokatorów.

Zastanawiał się, czy powinien z kimś o tym pogadać. Ale z kim?

Percy był w związku, ale mimo wszystko dziwnie mu było sobie wyobrazić, że z nim o tym gada. Maureen natomiast prawdopodobnie powiedziałaby o tym Mirandzie.

Poza tym nie chciałby zniszczyć przyjaźni ich paczki. A to mogłoby się wydarzyć, gdyby ona nie odwzajemniła jego uczuć.

Lepiej było, gdyby zostali tylko przyjaciółmi.

Bił się z myślami do rana, jednak uznał, że na razie lepiej zachować to dla siebie. Może mu przejdzie to dziwne uczucie.

Poza tym Miranda była w żałobie i na pewno nie myślała teraz o jakichkolwiek związkach. Nie było sensu dokładać jej zmartwień.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro