Rozdział trzeci
W piątek Miranda obudziła się jako pierwsza ze wszystkich osób w dormitorium. Przeciągnęła się, po czym wstała, chcąc skorzystać jako pierwsza z łazienki.
Do rozpoczęcia lekcji było jeszcze trochę czasu, więc nie chciała budzić przyjaciółki. Już przebrana w mundurek szkolny wyszła z dormitorium i udała się do Pokoju Wspólnego.
Oczywiście wszędzie rzucały się w oczy barwy czerwona i złota, czyli kolory Gryffindoru. Nie były to jej ulubione kolory, ale nie miała zbytnio wyboru co do tego. Ona była raczej zwolenniczką chłodniejszych barw, jak na przykład turkusowy czy błękitny. Jednakże nie licząc tego, to bardzo mocno czuła się Gryfonką - uważała, że pasuje do tego domu bardziej, niż do któregokolwiek innego.
I tak najczęściej przebywała poza Wieżą Gryffindoru - lubiła być na dworze, na świeżym powietrzu. Chociaż nie była w drużynie Quidditcha, to miała własną miotłę i latała na niej, gdy tylko była okazja.
Gdy zeszła do Pokoju Wspólnego, nie było w nim zbyt wielu osób. Jednakże uśmiechnęła się na widok Olivera Wooda, który siedział na jednym z foteli i myślał nad czymś.
- Cześć Oliver, wymyślasz już kolejne strategie na mecze? - zapytała Miranda na powitanie. Chłopak był wcześniej skupiony na własnych myślach i nie widział, jak podchodziła, więc oprzytomniał dopiero na dźwięk jej głosu.
- Tak, właśnie myślałem nad tym, co zrobimy na najbliższym treningu. Jest już wrzesień, musimy trenować ostro, jak chcemy wygrać ze Ślizgonami - powiedział Wood.
- Jestem pewna, że ich pokonamy. Jaki masz plan? - spytała dziewczyna, siadając na fotelu obok niego.
- Już ci mówię. Ogólnie to próbowałem myśleć nad tym w dormitorium, ale przeszkadzało mi chrapanie - rzekł szatyn.
- Rzeczywiście, na razie tutaj jest większy spokój, choć pewnie niezbyt długo - odparła dziewczyna, patrząc w stronę nielicznych grupek Gryfonów z młodszych roczników. Mała liczba osób wynikała także z tego, że część osób mogła już pójść na śniadanie, podczas gdy oni jeszcze nie poczuli głodu.
- Myślę nad tym, żeby Angelinę, Alicię i Katie ustawić trochę dalej od siebie, żeby miały szansę złapać kafla gdziekolwiek on będzie. No i mam nadzieję, że będzie ładna pogoda, żeby Harry mógł dojrzeć znicza - opowiadał Oliver, zafascynowany, a Ellis co jakiś czas mu doradzała, czy coś będzie lepsze lub gorsze.
- I przyjdziesz na trening? - zapytał chłopak, chociaż oboje znali odpowiedź.
- Oczywiście, że tak, nie przegapiłabym tego - odparła Miranda. Była jedną z nielicznych osób, które miały prawo przebywać na treningu poza drużyną. Wood nie chciał, by ktoś się dowiedział o jego strategiach, ale ona w końcu pomagała mu ustalić to wszystko, więc mogła tam być. Czasami zabierała Maureen, żeby z nią pogadać, ale zdarzało się to sporadycznie, gdyż Anderson często nie miała na to ochoty.
Zajęci rozmową, nie zauważyli dwóch osób zmierzających w ich stronę - Maureen, oraz Percy'ego, którzy właśnie wyszli z dormitoriów.
- Cześć wam, jedliście już coś w ogóle? - zapytała Anderson, spoglądając na przyjaciół.
Dopiero teraz Miranda poczuła, że zrobiła się głodna. Najwyraźniej wcześniej była zbyt skupiona na czymś innym, żeby o tym myśleć.
- Nie, czekaliśmy na was. Ale skoro już jesteście, to chodźmy - powiedziała dziewczyna, po czym wstała z fotela. Oliver zrobił to samo i mieli już wyjść, ale dopiero teraz zauważyli, że nie mają ze sobą swoich książek na lekcje. Musieli więc wrócić się po nie do dormitoriów.
Gdy Ellis weszła do sypialni, zobaczyła, że trzy pozostałe współlokatorki już wstały - dwie właśnie były w trakcie czesania sobie włosów i wiązania krawatu, a z łazienki dobiegał szum, oznaczający, że zapewne znajduje się tam trzecia współlokatorka.
- Cześć - rzuciła im na powitanie, po czym podeszła do swojego łóżka, obok którego porzuciła torbę.
- Cześć, było coś na transmutację? Razem z Ophelią próbujemy do tego dojść, bo mnie się wydaje, że tak, a ona mówi, że nie - stwierdziła blondynka o niebieskich oczach, czyli Juliet Morris.
- Jestem pewna, że nic nie było. Olga na pewno potwierdzi, jak wyjdzie z łazienki - rzekła dziewczyna o brązowych oczach i kręcących się rudych lokach. Ani Morris, ani Lloyd najwyraźniej nie chciały ustąpić ze swojego zdania.
- Z tego co pamiętam, to chyba nie. Ale musiałabym zapytać Maureen, ona ma lepszą pamięć do tego - odparła Ellis.
- Co się dzieje? - spytała Olga Hussain, dziewczyna o krótkich, czarnych włosach i szarych oczach. Wyszła właśnie z łazienki, już przebrana w mundurek szkolny.
- Dziewczyny zastanawiały się, czy było coś z transmutacji. Nie było nic, prawda? - Ellis miała taką nadzieję, ponieważ głupio byłoby podpaść opiekunce własnego domu. Na szczęście Olga stwierdziła, że nic nie było, a Juliet w końcu przyznała się do pomyłki. Wynikała ona z tego, że dziewczyna często czegoś zapominała, a potem nie wiedziała, czy coś było, czy nie.
Ogólnie to nie miała z nimi jakiegoś złego kontaktu, ale po prostu ona była bliżej z Maureen, Oliverem i Percym, a one trzymały się we trzy. Dodatkowo, Miranda miała wrażenie, że Ophelia podkochiwała się w Oliverze, ale starała się to ukryć. Niezbyt jej to jednak wychodziło, a przynajmniej przed nią i Anderson, bo chłopcy raczej nic o tym nie wiedzieli.
- W ogóle to było coś z tej transmutacji, bo dziewczyny w dormitorium się nad tym zastanawiały? - zapytała Ellis przyjaciół, gdy szli w czwórkę do Wielkiej Sali. Mimo tego, co powiedziała Olga wolała uzyskać też odpowiedź od dwóch osób, które zapamiętują zawsze każde słowo na lekcji, czyli Maureen i Percy'ego.
- Nie było, więc zapewne dziś będzie pytać - uznała z przekonaniem Anderson.
- Ja już nawet przygotowałem się kilka tematów do przodu na wszelki wypadek - rzekł Weasley, na co Wood skomentował:
- Któż by się spodziewał.
Dziewczyna ucieszyła się, że chociaż nie było pracy domowej, a jeśli będzie odpytywanie, to zawsze jest szansa, że nie zdąży przepytać wszystkich. Bo wątpiła, by nauczycielka poświęciła na to całą lekcję.
Był piątek, więc miała już względnie dobry humor - jeszcze tylko kilka godzin do końca zajęć. Jednakże jej humor trochę się popsuł, gdy przyleciała poranna poczta.
Dostała list od rodziców przez ich rodzinną sowę, Morsa. Jego imię nadały mu trojaczki, które miały na to wielką ochotę.
Cześć córeczko!
Mamy nadzieję, że u Ciebie i twoich sióstr wszystko w porządku. Zajmujesz się nimi, prawda? Zdrowe jesteście?
Możesz przekazać im pozdrowienia, chcielibyśmy jednak, żebyś nie mówiła im o tym, co jest w dalszej części listu. Nie chcielibyśmy ich martwić, bo są jeszcze małe, a może wszystko będzie dobrze.
Otóż babcia Morley gorzej się poczuła i miała wczoraj zawał. Żyje, ale jest chwilowo w Świętym Mungu. Mamy nadzieję, że będzie lepiej, ale na razie nie chcemy mówić Monice, Mariannie i Melindzie. Wiesz ty, i twoi bracia.
Kochamy Was wszystkie
Mama i Tata
- Czasami mam wrażenie, że oni próbują wychować moje siostry w jakimś świecie, gdzie nic złego się nie dzieje. Babci coś się stało i miała zawał, ale one mają o tym nie wiedzieć, bo są za małe ich zdaniem - westchnęła Miranda po przeczytaniu tego listu.
Przyjaciele od razu zaczęli ją pocieszać, ale mimo wszystko nadal martwiła się o babcię i była trochę zła na rodziców, że każą jej okłamywać siostry. Mimo wszystko powinny wiedzieć o tym, co się dzieje. Mimo tego, że to nie było łatwe.
Zarazem wiedziała, że gdyby im to powiedziała, to od razu napisałyby do rodziców, żeby napisali co się stało. Dlatego postanowiła ich posłuchać, choć niechętnie.
- Cześć Mira, co tu robi Mors? Dostałaś list od rodziców? - gdy dziewczynki przyszły do Wielkiej Sali i podeszły do siostry, posypały się pytania.
- Tak, pytają, czy wszystko w porządku. I tyle - ciężko jej było tak mówić, gdy wcale nie było w porządku.
Po chwili stwierdziła, że muszą już pędzić na lekcje, a jej przyjaciele poszli razem z nią. Jednakże to co napisali rodzice, popsuło jej humor, który miała wcześniej. Martwiła się o babcię, nie chciała, żeby coś się jej działo.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro