Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7

Ludziki! Zamierzam zmienić nazwę użytkownika. Będę nadal podpisywać się cukrojadek! 🤓❤️ To [zmiana nazwy] z powodu odkrycia, że polski jutjub jest kiepski, a brytyjski genialny

Górolot czekał na nas w jednym z hangarów. Weszliśmy do niego i usiedliśmy przy wielkim stole. Prawie nie poczułam gdy maszyna oderwała się od ziemi. Skrzyżowałam ręce.
-Tłumaczcie się-wycedziłam. Spojrzałam na Newta wzrokiem, który teoretycznie powinien go zabić.
-Eeee, więc-zaczął Luke. Collin przerwał mu.
-Chodzi o to, że zniszczyliśmy DRESZCZ, a przynajmniej mocno osłabiliśmy. Nie ma już Zmiennych. Jesteście jak zwykłe dzieciaki. Zanim polecimy do miejsca docelowego, zatrzymamy się w Denver u takiego jednego faceta, który usunie wam różne świństwa DRESZCZU.
-Po pierwsze jakie świństwa? Po drugie czemu nie mówiliście?- zapytałam, powoli rozluźniając się. Powoli zaczynałam przestawać gniewać się na moich przyjaciół. Żadne moje fochy nie zmienią naszej sytuacji, mogą ją nawet pogorszyć, a ja będę mieć wyrzuty sumienia.
-Holly, my się o ciebie martwiliśmy...-powiedział Newt, znowu patrząc mi w oczy. Dobra kit z tym; jesteśmy bezpieczni, zdrowi, żywi. Nie wytrzymam tego, że teraz, i tak załamany psychicznie Newt bedzie się dodatkowo obwiniał. Wstałam i obeszłam stół dookoła. Objęłam chłopaka i uścisnęłam.
-Nie obwiniaj się- szepnęłam mu do ucha. Wróciłam na swoje miejsce.
-Nie zastanawiało was to, że nikt nawet nie wspomniał o grupie B? - spytała Kate, przerywając ciszę. Ej, dobre pytanie.
-Spokojnie, uciekły jako pierwsze, a w DRESZCZ'u ukrywano przed wami chaos, który panował po ich ucieczce- Collin poklepał Kate po plecach.
-Dobra nie będę wnikać w wasze chore plany. Jeszcze tylko dwie sprawy. Po pierwsze gdybym uciekła z nimi, to mam rozumieć, że siedziałabym sobie spokojnie z nimi w Denver. A po drugie mamy coś do żarcia, nie jadłam nic od śniadania- moja przyjaciółka zrobiła smutną minkę i poklepała się po brzuchu.
-Ej śniadanie było pół godziny temu!-zauważył Minho [ pięćdziesiąt punktów dla Gryffindoru, za spostrzegawczość] kiedy kończyliśmy pałaszować naleśniki, które cudem znaleźliśmy w koszach z jedzeniem. Nie wiem jak się tam znalazły, ale podejrzewam, że Collin miał wtyki w stołówce.
Kilka godzin później lądowaliśmy. Jezu, dostać się do Denver to tak jak, jak patrzeć na Newta i się nie ślinić. Dobra złe porównanie. Tego nie było. Wracając, żeby wejść do miasta trzeba być zdrowym. Wtedy zaczęły się nasze problemy.
-Wpuśćcie nas, jesteśmy odporni- nawoływał do kamerki Minho. Collin nie miał tak wesołej miny. Chyba nie pomyślał o tym jak wejść do miasta skoro wszyscy jesteśmy zarażeni, ale odporni. Pewnie nie chcą nas wpuścić bo nie wierzą w naszą odporność i boją się, że zaczniemy się rzucać jako ci dzicy Poparzeńcy- pomyślałam.
-Tylko dww-iee osooby nie są zarażone- powiedział ochroniarz, przez dziwny szeleszczący głośnik-Dziewczyna w kitce i chłopak w okularach.
Popatrzyliśmy po sobie. Ja- oczywiście, oraz Sam.
-Dobra, idziecie- zadecydował Newt- Ściągacie tu Hansa z maszynerią i dziewczyny, a my zaczekamy w górolocie.
Szybko poszło. Collin kiwnął głową na zgodę, a pozostali tylko wzruszyli ramionami. Pomachałam do kamery. Światełko na małych drzwiach błysnęło na zielono, a my szybko weszliśmy.
Miasto było prawie całkowicie puste. Nieliczni chodzili po ulicach, większość siedziała w domu bojąc się zarażenia. Na szczęście Hans mieszkał niedaleko od wejścia do miasta więc szybko znaleźliśmy jego mieszkanie.
-Usunięcie wam tego świństwa zajmie chwileczkę- powiedział Hans sadzając nas na dwóch leżankach, takich samych jak te w organizacji. Kazał nam się położyć i zrelaksować. Na moment straciłam świadomość, a chwilę później znów wiedziałam wszystko. Pamiętałam moją rodzinę. Po tylu latach znów ich pamiętam.
-Sam?-zapytałam przyjaciela- Czy ty też znów wszystko pamiętasz?
-Tak. Najgorszy błąd życia. Pozwoliłem sobie przywrócić pamięć- oczy mu się zaszkliły.
-Dzieciaki, rozumiem, że jesteście roztrzęsione, ale musimy szybko znaleźć dziewczęta z grupy B i iść do pozostałych, ponieważ DRESZCZ nadal może ich kontrolować.
-Skąd pan to wie?-zapytałam przytulając Sama. Czułam przez jego koszulkę, że serce powoli zaczyna mu się uspokajać.
-Pracowałem w DRESZCZU, dopóki nie powiedziałem co sądzę o ich działaniach. Poza tym komunikowałem się z Collinem. Przecież wiedziałem o waszym przyjściu. No nie?
Przez chwilę staliśmy w ciszy patrząc się na siebie. Zakręciło mi się w głowie. Pamiętam mój dom. On był na przedmieściach dużego miasta. Miasta, które przetrwało. Denver. Mam okazję znów spotkać rodzinę. Może nawet ich uratować. Zabrać na pokład górolotu i odlecieć jak najdalej od tych chorych wydarzeń.
-Możemy po drodze odwiedzić jedno miejsce?- zapytałam i uśmiechnęłam się sama do siebie.

*************************************
Kochani! Przeszła mi faza na TMR, więc to ff powoli zbliża się do końca. Jeszcze 7 rozdziałów takich treściwych, a później tylko jak mnie wena złapie będę dodawać krótkie epilogi. Dzisiejszy rozdział fujowy, ale od miesiąca oglądam takich brytyjskich youtouberów [Danisnotonfire, Amazingphil i Kickthepj] A tak poza tym to zmiana w obsadzie. Zmienił się Collin, ponieważ Eddie był troszkę za stary do tej roli, jak to dłużej przemyślałam. I teraz PJ Liguori jest Collinem. Zmieniłam już w rozdziale z obsadą ale rzucę jeszcze tu kilka zdjęć PJ'a.

Peej+ukulele=👌



Ten kubek. Potrzebujem go.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro