Rozdział 5
HOLLY
W drzwiach stał nie kto inny jak Thomas. Z tego co pamiętam, to ma ze mną na pieńku. Miałam ochotę go rozszarpać. Po pierwsze uderzyła we mnie fala nowych wspomnień, między innymi to kiedy Thomas i jego "wybitna paczka" okłamali mnie, w kwestii labiryntu. Jak przez rok siedziałam sama, ponieważ moi przyjaciele byli wysyłani do Strefy to ten gnojek ani razu nie przyszedł mnie pocieszyć, ani razu nie dosiadł się na stołówce, ani razu nie pomógł, tylko bezczynnie siedział/stał/leżał. Nie zwracał na mnie uwagi nawet gdy ja starałam się zacząć rozmowę. Ignorancja, ignorancja i jeszcze raz IGNORANCJA.
Wyciągnęłam rękę żeby walnąć Thomasa, ale Newt mnie powstrzymał. Stanął za mną i objął mnie ramionami, tak, że nie mogłam się ruszyć.
-THOMAS TY PIKOLONY FUJU!!!- ryknęłam na bruneta, który cofnął się o krok i zamknął drzwi.
-Holly, ja...-zaczął się tłumaczyć. Przerwałam mu. Mówiłam coraz ciszej, czułam jak słone łzy skopują mi na policzki.
-Zaufałam ci-i, a ty mnie wystawi-łłeś, myślałam, że jesteś moim przyjacielem, ale-e ty mnie ignorowałeś. Ja naprawdę przez ten rok byłam sama-a!- nie dokończyłam, ponieważ łzy przesłoniły mi widok. Newt ścisnął mnie jeszcze bardziej i warknął do Thomasa.
-Ja ciebie też pamiętam i jestem na ciebie jeszcze bardziej wpurwiony niż Holly.
-Słuchajcie, ja też miałem być wysłany do labiryntu, też żyłem w niepewności, nie wiedziałem kiedy mnie zabiorą. Nie tylko wy macie przesrane życie- niemal wykrzyczał czerwony ze złości Thomas. Opadł na fotel i zakrył twarz rękami. Uspokoiłam się i podniosłam głowę. Może troszkę nie fair postąpiłam... W końcu Thomas też był katowany przez DRESZCZ.
-Newt chodźmy do reszty- szepnęłam-Nie chcę go widzieć- powiedziałam wskazując ręką na bruneta.
-Zanim jeszcze wyjdziemy- zaczął Newt i zwrócił się do Thomasa- Czy mógłbyś mi wyjaśnić po co tu przyszedłeś?
-Miałem rozkazy. Odkąd dowiedziałem się, że jednak nie jadę do labiryntu...- chłopak zawahał się, ale w końcu zamknął oczy i na jednym tchu wyszeptał, jakby w obawie, że ktoś go usłyszy- Mam planować następne etapy Prób, pozwoliłem uciec dziewczynom, to też była część eksperymentów, zobaczyć jak zareagujecie- plątał się w tłumaczeniu- Doprowadziłem do śmierci Maxa.
Zaraz co purwa? Nie zdążyłam przeanalizować jego ostatnich słów, kiedy Newt złapał mnie za rękę i wybiegł ze mną na korytarz. Widać on od razu zrozumiał o co chodziło Thomasowi. Dobiegliśmy do drzwi naszego baraku, chłopak otworzył drzwi i zamarł. Barak zamienił się w pobojowisko. Łóżka piętrowe były powywracane, krzesła połamane, widać było ślady walki. W niektórych miejscach były czerwone mazy. Nie chciałam dopuścić do swojej świadomości, że to była krew. Krew naszego małego przyjaciela.
Max leżał na środku pokoju w gigantycznej kałuży krwi. Mrugał, a jego pierś unosiła się nierówno. Podbiegliśmy i kucnęliśmy koło niego. Chwyciłam go za jedną rękę Newt za drugą.
-Max?- szepnęłam. Chłopiec na dźwięk swojego imienia drgnął.
-Holl-y?- wychrypiał- Tak bardzo mnie boli...
Newt zerwał się na równe nogi i powiedział, że idzie po jakiegoś lekarza, ale Max mu przerwał
-To oni mi to zrobili-i. Weszli do pokoju we trzech, kiedy byłem sam. Zaatakowali. Broniłem się ile mogłem, w końcu jeden z nich strzelił do mnie.- Spojrzałam na zakrwawioną koszulkę. Z brzucha chłopca, tuż pod prawym dolnym żebrem sączyła się krew. Rozpłakałam się. Jak oni mogli. Jest jeszcze taki mały...
-Will. Will to nasza ostatnia szansa- rzucił Newt i wybiegł z pokoju na poszukiwania naszego plastra. Wrócił z nim po kilku minutach. Will powiedział, że nie miał o niczym pojęcia. Rzucił okiem na ranę Maxa i powiedział jedynie żebyśmy naszykowali jedno z łóżek, ciepłej wody, kilka ręczników i nóż. Pobiegłam do łazienki, a Newt szykował łóżko. Will w tym czasie bez słowa klęczał przy Maksie. Kiedy wszystko było już gotowe przełożyliśmy chłopca na łóżko. Will rozciął mu koszulkę i przemył brzuch mokrym ręcznikiem. Poprosił mnie, żebym poszła na stołówkę po resztę i zaczekała z nimi przed drzwiami. Tak też zrobiłam. Zwołałam przyjaciół i razem, w ciszy czekaliśmy na pozwolenie, żeby wejść do sali. W końcu usłyszałam ciche "chodźcie". Weszłam do sali i już wiedziałam, że się nie udało. Will siedział oparty o ścianę ze spuszczonym wzrokiem i mokrymi policzkami. Newt chodził nerwowo w te i z powrotem.
-On...-zaczął Will, ale w końcu puściły mu nerwy, zaczął płakać. Podeszłam bliżej. Max leżał z zamkniętymi oczami na łóżku. Jego pierś nie unosiła się.
************************
Taki smuteczq
W przyszłym tygodniu nie będzie rozdziału, bo jadę na narty. Czy ktoś jeszcze pamięta o Nelly4ever? I jeszcze takie małe pytanko. Bardzo wam przeszkadza, to że teraz takie smutne te rozdziały. Czytałam ostatnio poprzednią część, żeby zobaczyć jak zmieniał się styl mojego pisania i zauważyłam, że były takie wesołe, a te rozdziały teraz są takie błeeee smutne. Ostrzegam że raczej następne też takie będą i nie wiem czy starać się upchnąć tam troszkę humoru czy nie. Napiszcie w komentarzach.
Bajooooo Cukrojadek
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro