Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2

HOLLY
Nie mogłam spać z powodu koszmarów. Bóldożercy starający się mnie użądlić, Moi przyjaciele zamienieni w Poparzeńców. To było tak przerażająco rzeczywiste. Spojrzałam na budzik. 3:00 w nocy. Westchnęłam. Pozwolono mi i Sonyi spać w baraku z chłopakami. W Strefie jak nie mogłam spać po prostu przekuliwałam się do jednego z moich przyjaciół, przytulałam się i odrazu zasypiałam. Tym razem też to zrobiłam. Chciałam pójść do Newta, ale on spał kurczowo wtulony w Sonyę. Biedactwo. Dowiedzieć się, że ma się nieodporne rodzeństwo. Wzięłam moją kołdrę i poszłam do Sama.
-Sammy, mogę spać z tobą?-szepnęłam przyjacielowi do ucha. Mruknął coś niezrozumiale, ale pokiwał głową na zgodę. Położyłam się obok niego. Objął mnie. Znowu zasnęłam. Tym razem nie miałam koszmarów.

Siedziałam sama na stołówce. Powoli jadłam kanapkę. Rozmyślałam nad kolejnym etapem prób. Tak strasznie się boję. Niby jeszcze trzy tygodnie relaksu, ale cholera wie co ten DRESZCZ wymyśli. Równie dobrze mogę nie dożyć obiadu. Zacisnęłam szczękę. Tak być nie może. Traktują nas jak... Jak? No właśnie jak co? Bo według mnie nawet bardzo brzydkie skarpetki nie mogą być tak traktowane. A my nie byliśmy skarpetkami. Nagle moją uwagę przykuła postać stojąca samotnie przy automacie z kawą. Młody mężczyzna w długim niebieskim płaszczu. Zaciekawił mnie. Wykonywał bardzo nerwowe ruchy. Wrzucił monetę i aż się wzdrygnął kiedy automat wydał z siebie ciche puff. Chciałam zobaczyć jego twarz, więc upuściłam widelec, ponieważ uznałam, że się odwróci, gdy usłyszy hałas. Tak też zrobił. Wybauszyłam oczy. Ja go kojarzę. Nie wiem skąd, ale na pewno go znam. Zrobiło mi się go przykro. Miał bardzo smutny wyraz twarzy. Kiedyś pewnie pełne radości oczy błądziły przestraszone po sali. Zatrzymał wzrok na mnie i nerwowo uśmiechnął się. Spojrzał mi głęboko w oczy i już wiedziałam, kim jest. Kilka lat temu, razem z Newtem wymknęliśmy się w nocy, żeby pooglądać gwiazdy. Rześkie powietrze owiewało nam twarze, a my wymykaliśmy się z siedziby DRESZCZ'u. Staliśmy obok siebie, trochę w cieniu, żebyśmy mimo wszystko byli mniej widoczni. Chłopak złapał mnie za rękę. Uśmiechnęłam się do niego, a potem mocno go przytuliłam. Staliśmy tak i obserwowaliśmy nocne niebo. Nagle gdy już zaczęliśmy wracać, nie wiadomo skąd, wyskoczyli jacyś ludzie w grubych kombinezonach i otoczyli nas z każdej strony. Staliśmy obok siebie z zamkniętymi oczami i baliśmy się co będzie dalej. Z szeregu wyszedł dwudziesto-kilku letni chłopak i wycelował w nas z elektromiotacza i wyszeptał
-Odwróćcie się. Ręce wzdłuż ciała. Idziemy.
Szturchnął Newta i wskazał otwarte metalowe drzwi, przez które zapewne wybiegli strażnicy.  Przeszliśmy do sali, z milionami ekranów wyświetlających podgląd z kamer z lasu. Mężczyzna, nie wiem czy można go było nazwać mężczyzną, bo wyglądał na starszego od nas tylko kilka lat, ale mniejsza o to, położył rękę na moim ramieniu i poprowadził mnie do korytarzem do innego pokoju. Zanim zamknął za mną drzwi szepnął ze łzami w oczach
-Wybacz Holly, nic nie poradzę na to co teraz się stanie, ale nie pozwolę cię skrzywdzić. Zaufaj mi i wykonuj polecenia. Nazywam się Collin i pamiętaj DRESZCZ jest dobry.
Potem przeżyłam największy horror jaki mogli sobie wymyślić. Do pokoju wpuszczono Bóldożercę. Nie żądlił mnie czy coś, tylko kiedy był z 10 centymetrów ode mnie, a ja już żegnałam się ze światem to go wyłączano, bo nieruchomo nad mną zastygał. Torturowano mnie w ten sposób przez kilka godzin. Byłam zrozpaczona, wystraszona i zawiedziona. Collin powiedział, że nie pozwoli mnie skrzywdzić. Chociaż, w organizacji wiele osób kłamało, ale ja cały ból zwaliłam na Collina. Po tym zdarzeniu widywałam go tylko kilka razy. Cały czas był przygnębiony, tak jakby coś w nim pękło.
Patrzył mi w oczy, a ja z rozdziawioną buzią wpatrywałam się w niego.
-Holly?-zapytał Collin-Ja-ja przepraszam. Chodź do mojego gabinetu-dodał roztrzęsionym głosem i wyszedł z sali. Długo nie myślałam i od razu popędziłam za chłopakiem. Weszłam do jego gabinetu. Siadał na krześle. Kiwnął na mnie i pokazał żebym też usiadła.
-Holly, przepraszam. Obiecałem ci, że nie pozwolę cię skrzywdzić i nie dotrzymałem słowa, ja ja naprawdę cię przepraszam- wyszlochał.
-Collin nie obwiniaj się. To nie twoja wina-powiedziałam spokojnie.
-Ale ty nic nie rozumiesz. Bo nie pamiętasz... Ja, ja nie wiem czy mogę ci to powiedzieć, ale... Ale nas coś łączyło. Holly, nie do końca więzy rodzinne ale...-wziął głęboki oddech-Wymazano ci pamięć sprzed czasów przybycia do siedziby DRESZCZU. Masz siostrę o imieniu May, a ja byłem jej chłopakiem. Byłem... Byłem dopóki ona-onaa-głos mu się załamał, a oczy zaszkliły, -ona oszalała. Holly twoja rodzina stała się Poparzeńcami.
Siedziałam z wytrzeszczonymi oczami.
-T-to prawda?-zapytałam niepewnie.
-Niestety.
-Czemu trafiłeś do organizacji?
-Z powodu May. Chciałem znaleźć lek. Mógł-głbym ją ocalić-powiedział nadal roztrzęsiony. Spojrzałam na niego smutno. Nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć. DRESZCZ chce wynaleźć lek, w dość kontrowersyjny sposób. Nie wiem co mam o tym myśleć. Z jednej strony ich rozumiem, starają się uratować całą ludzkość, a z drugiej strony zabijają odporne, niewinne osoby, tylko po to żeby zobaczyć jak inni na to zareagują.

**************************************
Już jest najnowszy superrozdział! Mam nadzieję, że się podobało!  Zostawcie komentarze i gwiazdkujcie!!!!!
Aż do odwołania będę wstawiać rozdziały co czwartek! 😘😘😘
Bajooo Cukrojadek

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro