66
Śnił mi się zajebisty sen. Co prawda zaczęłam w nim jako nieletni handlarz maryśką i byłam przesłuchiwana podczas studniówki, która odbywała się na boisku w mojej podstawówce, a innymi uczestnikami były postaci z "Elite, ale potem odkryłam (jako ten chłopak), że mam w bucie paczuszki, więc szybko sprzedałam je jakimś średniowiecznym obszarpańcom. Wtedy oni wywołali pożar (w sensie wtedy myślałam, że to oni, potem się wyjaśni) no i zaczęła tam biec straż (taka w zbrojach), a ja zaczęłam zbiegać po takiej mega wąskiej klatce schodowej i przeciskać się między tymi strażnikami. Minęłam się z Cahirem z Wiedźmina, który nimi dowodził. Dziwnie na mnie patrzył, ale nic nie powiedział. Wypadłam na taką ulicę, jakby pod mostem i biegłam w kierunku placu. I wtedy na mojej drodze wyskoczył Hulk w stroju gladiatora. Przemknęłam pod jego ręką i Hulk zaczął rozwalać strażników, którzy za mną biegli, ale ja już byłam na placu. I trn plac to był właściwie taki trochę balkon (od lewej zamykała go ściana zabytkowego, wysokiego kościoła, trochę jakby katedry, z tyłu za mną był taki wielki, stary most z cegły, po prawej był mur i zniszczona i najeżona płonącymi strzałami strażnica, połączona wąskim mostkiem z drugą strażnicą, po przeciwej stronie jakiejś przepaści). Na placu stał gruby, brodaty strażnik, który na moich oczach został przeszyty i przyszpilony do ściany katedry przez oszczep (taki z balisty). Przypadłam nisko do ściany i wtedy wąski mostek i bliższą mi strażnicę roztrzaskał w gruzy smok. Smok był szary jakby metalowy. Miał fioletowe, błyszczące oczy, przypominające kule pływającego brokatu. Nie miał źrenic. Kołnież kolcowatych wyrostków otaczał mu łeb jak u warana z komodo trochę. I ten smok miał do grzbietu przypocowaną jakąś drewnianą konstrukcję, jakby był częścią jakiejś łodzi czy ruchomego budynku. I smok spojrzał prosto na mnie, tymi swoimi przyszpilającymi oczami, a potem uniósł łeb i ryknął, rzygając ogniem. A ja się obudziłam, bo mam durny budzik xD
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro