XXVI
I'm so into you, I can barely breathe
And all I wanna do is to fall in deep
But close ain't close enough 'til we cross the line, baby
So name a game to play, and I'll role the dice, hey
Luke otworzył drzwi, puszczając mnie przodem, jak prawdziwy gentleman.
-Cześć mamo! - krzyknął. Po schodach zeszła blondynka, mniej więcej mojego wzrostu. Rozłożyła szeroko ramiona i wzięła swojego syna w mocny uścisk.
-Luke! Strasznie za tobą tęskniłam, skarbie - oświadczyła.
-Ja za tobą też. Mamo, to jest Taylor.
-Ta sławna Tay? Luke dużo o tobie opowiadał. Gdybyś ty wiedziała, jak cię chwalił.
Przytuliła mnie. Poczułam się tak samo jak w ramionach mojej mamy. Ciepło i przytulnie.
-Na ile zostajecie? - zapytała, prowadząc nas do kuchni, gdzie chyba właśnie wyrabiała ciasto na pizzę.
-Dwa tygodnie? Jeszcze nie wiemy - stwierdziłam.
-Taylor, wolałabyś dzielić pokój z Lukiem, czy mieć własny?
Zastanowiłam się chwilę, po czym spojrzałam na blondyna.
-Chyba dzielić z nim pokój - chłopak uśmiechnął się na moje słowa.
-Tylko uważaj! To jest straszny brudas - poinformowała mnie Liz, kładąc dodatki na pizzę.
-Mamo! - jęknął Luke. Zaśmiałam się i pocałowałam go w policzek.
-Jakoś dam radę.
Pani Hemminga patrzyła na nas z czułością.
-Lucas, pokaż tej pięknej dziewczynie pokój. Obiad za jakieś półtora godziny, zawołam was.
-Dobra. Idziemy, chodź - powiedział Luke, pchając mnie lekko w stronę schodów.
Weszłam do jego pokoju. Pierwsze, co mi się rzuciło w oczy były plakaty i gitara. Później ciemnobrązowe meble i łóżko z granatową narzutą. Rzuciłam się na nie, aż zatrzeszczało.
Blondyn podszedł do mnie, całując mnie. Pogłębiłam pocałunek, jednocześnie pociągając go na łóżko.
-A podobno to ja jestem niewyżytym zwierzęciem, tak? - zapytał z uśmiechem, kiedy się od niego odsunęłam na kilka centrymetrów.
-Tak.
Prychnął. Wskazałem głową na gitarę.
-Może coś zagrasz.
Luke pokręcił głową, na co ja zrobiłam minę smutnego psiaka.
-Wolę pobawić się w pewna grę - stwierdził.
-Tak? W jaką?
-W całowanie ciebie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro