# 2
— Szefie, mamy problem — Do Declana zadzwonił jeden z jego ludzi, który zajmował się przemytem narkotyków z Kuby.
— Co się stało? — zapytał zaniepokojony, przecierając zaspane oczy.
— Dostałem cynk, że psiarnia będzie czekała na nas niedaleko lotniska.
— Wiem, Kellan nas zdradził — odpowiedział spokojnym tonem. — Odwołaj wszystko i na razie, czekajcie na moje dalsze polecenia.
— Przyleci szef do nas? — zapytał mężczyzna, na co Declan się zaśmiał.
— Małe wakacje na Kubie? Nie Derek, nie dam rady tym razem. Poczekamy, aż się trochę uspokoi, a potem przylecę. Pilnuj interesu i informuj mnie na bieżąco — Mężczyzna poinstruował swojego pracownika, po czym udał się do łazienki, wziąć długą relaksującą kąpiel.
Podczas śniadania bracia nie zwracali na siebie uwagi, a ich matka, była lekko poddenerwowana. Wszyscy siedzieli przy dużym stole, w wielkim pięknym ogrodzie, a służba donosiła na stół różnego rodzaju przekąski. Kiedy młoda gosposia trzymająca w dłoniach tacę z gorącymi napojami dla państwa, podeszła do stołu, zwróciła swoją osobą zainteresowanie uśmiechniętego Joshuy, który nie omieszkał zlustrować dziewczyny od stóp do głów.
Młoda pomoc domowa zaczerwieniła się i z delikatnym rumieńcem na buzi wróciła do wielkiej willi po kolejne produkty.
— Co to za młoda łania tu pracuje? — zapytał, kiedy dziewczyna odeszła kawałek dalej.
Starszy brat zajęty był śledzeniem porannej gazety i nowinkami jakie działy się w mieście, za co ich matka, spojrzała wrogo na swojego młodszego syna, mówiąc.
— To siostrzenica naszej kucharki i radzę ci odpuścić mój synu.
— A to dlaczego? — zapytał zdziwiony, zdejmując z nosa okulary przeciwsłoneczne. — Nie moja liga, czy co? — dodał po chwili, cwaniacko się uśmiechając. Matka westchnęła głośno, kręcąc tylko głową, ale nic więcej się nie odezwała. — O wraca! — wyszeptał, wyrywając Declanowi gazetę z rąk.
Kobieta młoda, piękna z nietypową urodą, pracowała w ich domu, zbierając pieniądze na swoje studia. Od dawna podkochiwała się w młodszym mężczyźnie, ale była zbyt nieśmiała i zbyt dobrze wychowana, by zrobić pierwszy krok w jakichkolwiek zalotach. Nie okazywała także zainteresowania młodym gangsterem, co wzbudzało w nim jeszcze większą ochotę na poznanie tej młodej dzierlatki. W chwili, kiedy na stół kładła świeże pieczywo i sałatkę owocową, Joshua odchylił się na krześle do tylu, podziwiając jej pośladki, a następnie nie myśląc zbyt wiele, ścisnął jeden z nich mocno w swojej dłoni, uśmiechając się szelmowsko do dziewczyny.
Był taki pewny siebie, że nawet nie spodziewał się, gdy ręka dziewczyny wylądowała prosto na jego policzku, pozostawiając na jego twarzy odbitych pięć palców. Joshua zdezorientowany chwycił się za piekący policzek, wstając z krzesła i głośno krzycząc.
— Pojebało cię?!
— Wstrętny cham! — krzyknęła zła dziewczyna. W tej samej chwili Declan z matką wybuchli głośnym śmiechem, a Joshua nie wiedział, jak powinien się zachować.
— Jesteś zwolniona pizdo! — wrzasnął na młodą kobietę, lecz teraz do akcji wkroczył Declan, wstając od stołu, zapinając swoją lnianą marynarkę i jak zwykle nad wyraz spokojnie zwrócił się do brata.
— To ja zatrudniłem Miley i ja zadecyduję, kiedy ją zwolnię. Nie zapędzaj się bracie, bo następnym razem może się to skończyć gorzej i ucierpi nie tylko twoja twarz — zaśmiał się, ukazując malutkie dołeczki w policzkach, na co młoda kobieta zarumieniła się jeszcze mocniej. — Miley, przepraszam za zachowanie mojego młodszego brata. Przepraszam w jego imieniu, ponieważ on jeszcze nie dorósł do tego, by stać się dżentelmenem. — Tym razem zwrócił się do brunetki, na co ta skinęła lekko głową, po czym odeszła do swoich obowiązków.
— Co ty do kurwy nędzy odpieprzasz?! — krzyknął Joshua, uderzając dłonią w stół.
— Zachowujesz się jak zacofany apacz, prostak i przygłup. To nie jest prostytutka, a ty nie jesteś jej alfonsem, żebyś traktował ją, w ten sposób rozumiesz? Masz trzydzieści cztery lata, a zachowujesz się jak srajdek z mlekiem pod nosem. Mało ci panienek, które codziennie obracasz? — zapytał Declan, zasiadając z powrotem do stołu, upijając łyk gorącej kawy.
— Święte słowa mój synu, święte słowa — Do rozmowy wtrąciła się matka, spoglądając na twarz młodszego z politowaniem. — Nie tak cię wychowałam kochanie. Nie szalej jak twój ojciec, bo skończysz jak on, a szkoda by było. — Straciłam apetyt, położę się — dodała po chwili, wstając od stołu. Podeszła do Declana, nachyliła się nad nim, mówiąc. — Porozmawiaj z nim i zrób coś, żeby dorósł w końcu.
— Obiecuję matko, że zrobię, co w mojej mocy — Szatyn ucałował dłoń matki, po czym odprowadził ją wzrokiem.
— Jesteś kurwa nudny jak dupa pawiana! — warknął brunet, krzywiąc się przy tym niemiłosiernie.
— Nie przeklinaj — upomniał go Declan.
— Bo kurwa co?!
Szatyn miał dosyć zachowania swojego rozwydrzonego brata, ciągłego niańczenia go i prowadzenia za rączkę. Westchnął głośno, podrapał się po swoim starannie przystrzyżonym zaroście, po czym zaczął mówić.
— Joshi, jesteś przystojnym dobrze wykształconym człowiekiem, a zachowujesz się jak niedorozwinięty umysłowo gówniarz. Twój zasób słownictwa jest ogromny, a zniżasz się do takiego poziomu. Czy ta porządna jest ci tak bardzo potrzebna na ustach? Czy nie możesz używać innych słów?
— Kurwa porządna? — zapytał, robiąc głupkowatą minę.
— Ty jednak jesteś debil — powiedział poważnym tonem, wracając do czytania porannych wiadomości.
— Traktujesz mnie jak kretyna i nawet nie mogę załatwić nic sam, to się nie dziw, że mam wszystko w dupie! — warknął zły Joshua.
— Nie rozumiem — Declan odłożył gazetę, podpierając się przedramionami na stole.
— Daj mi jakieś zadanie, chcę zrobić coś sam — syknął zły, a szatyn zamyślił się na moment.
— Dobrze. Polecisz do Moskwy i dobijesz targu z Sergiejem — Declan z kieszeni marynarki wyjął swojego smartfona, wystukał w nim kilka informacji, a następnie wysłał je bratu na telefon. — Tu masz namiary na wszystkich potrzebnych ludzi, którzy ci pomogą i zorganizują transport. Ty masz tylko jechać, dobić targu, zapłacić i wracać. Sergiej jest porządnym człowiekiem, ale nie zadzieraj z nim, bo możesz skończyć w plastikowym worku.
— Serio oddajesz mi ten transport? — zapytał podniecony brunet.
— Tak.
— A kiedy mam lecieć?
— Za tydzień albo dwa, dam ci znać, a teraz zacznij się zachowywać i przeproś tę młodą dziewczynę — powiedział szatyn, wstając od stołu.
— Mowy nie ma! — krzyknął za bratem, uśmiechając się szelmowsko.— Jeszcze ją będę pieprzył, aż będą leciały z jej dupy wióry.
***
Holly od dwóch tygodni nie robiła nic, tylko uczyła się swojej roli, seksownej, ponętnej kobiety z charakterem i dozą tajemniczości. Wcielić się miała w Holly Brown, miłośniczkę dzieł sztuki i właścicielkę jednej z takich galerii. Miała regularnie pojawiać się na spektaklach teatralnych, przedstawieniach w operach i domach aukcyjnych, na których zjawiał się przystojny mafioso. Agenci bardzo się postarali, żeby kobieta miała lewe papiery i galerię mieszczącą się w Beverly Hills, blisko świata przestępczego przebiegłego gangstera.
— Pamiętaj, masz się koło niego kręcić, żeby zwrócił na ciebie uwagę — powiedział do agentki jeden z agentów.
— A jeśli nie będę w jego guście? — zapytała, poprawiając makijaż. Mężczyzna złapał ją za ramię, pociągnął w swoją stronę tak, że kobieta wpadła na jego klatkę piersiową, po czym wysyczał w jej twarz zły.
— Masz zrobić wszystko, żeby jednak zwrócił na ciebie uwagę — zlustrował jej ciało od góry do dołu, dodając. — Wyglądasz jak pieprzona królowa w tej sukni i chyba musiałby być ślepy, żeby cię nie dostrzec. Bądź grzeczna i rób, co mówię, a nikomu nic się nie stanie.
— Phil, dlaczego to robisz? — zapytała zdenerwowana.
— Chcę go w końcu dorwać i wsadzić za kratki rozumiesz? Chcę rozpierdolić tę całą szajkę i móc spać spokojnie.
— Ale grozisz mi i mojej rodzinie, a to nie jest normalne zachowanie, jak na agenta przystało — Chciała jeszcze coś powiedzieć, ale mężczyzna popchnął ja w stronę limuzyny, która czekała na kobietę przed budynkiem galerii sztuki, której była rzekomą właścicielką.
Holly wyglądała tego wieczoru olśniewająco. Miała na sobie czarną długą sukienkę z odkrytymi plecami i rozcięciem na udzie, które podczas jej kroku ukazywało zgrabne opalone uda kobiety. Mocniejszy makijaż podkreślony krwisto czerwoną szminką, włosy upięte w niedbałego koka, wysokie szpilki i przepiękny dodatek, który zdobił jej smukłą długą szyję, diamentowy naszyjnik.
Holly zajęła fotel kilkanaście miejsc dalej od Declana, by mogła go dokładnie obserwować. Denerwowała się, a myśl, że na sali było wielu tajniaków, obserwujących jej ruchy, nie ułatwiało jej sprawy. Przystojny mafioso jak zwykle w szykownym smokingu prezentował się naprawdę elegancko i dostojnie, a na żywo był jeszcze przystojniejszy i bardziej tajemniczy. Ciemne oczy, śniada cera, prosty nos, pełne usta i lekki zarost na twarzy mężczyzny, czyniły z niego naprawdę przystojnego mężczyznę, który nie mógł się opędzić od kobiet. Tego wieczoru ciemnooki także był w towarzystwie pięknej i eleganckiej damy. Holly poczuła się trochę dziwnie, a jej pewność siebie spadła do zera.
Jak ja mam zwrócić na siebie jego uwagę, kiedy on siedzi z taką pięknością?
Cały spektakl teatralny agentka obserwowała szatyna i jego towarzyszkę, jak dyskutowali o czymś podczas występów aktorów na scenie, jego gesty i pewność siebie, utwierdziły kobietę w przekonaniu, że jej zadanie będzie trudniejsze, niż przypuszczała.
Po przedstawieniu Declan, wraz ze swoją towarzyszką udali się w stronę szatni, by odebrać ich okrycia wierzchnie, a jego towarzyszka poszła do toalety, zostawiając przystojnego gangstera samego.
To była idealna okazja, by przypadkiem wpaść na mężczyznę. Holly szybkim krokiem szła w stronę Declana, odbierającego płaszcze z szatni, kiedy dostrzegła nieopodal jednego z tajnych agentów, który nieznacznie pchnął ją tak, by kobieta potrąciła szatyna. Blondynka całym ciałem naparła na Declana, opierając dłonie na jego klatce piersiowej.
— Najmocniej przepraszam, nie chciałam na pana wpaść — powiedziała , podnosząc głowę do góry, spoglądając na jego piękne brązowe oczy.
Mężczyzna jak na dżentelmena przystało, złapał ją za ramiona, przytrzymując jej ciało, by nie upadła, mocno przywarł do niej, omiatając ją głębokim i przenikliwym spojrzeniem.
— Kiedy wpada na mnie taka piękna kobieta, to ja powinienem raczej podziękować — powiedział Declan, zachwycony urodą Holly. — Kto panią potrącił? — zapytał po chwili, składając na jej dłoni delikatny pocałunek.
— Nie mam pojęcia, ale jeszcze raz bardzo pana przepraszam i dziękuję za uratowanie mnie przed bolesnym upadkiem — wyszeptała, poprawiając swoją suknię, próbując ukryć ogromne zdenerwowanie.
— Cała przyjemność po mojej stronie panno?...
— Holly — odpowiedziała szybko. — Holly Brown — dodała po chwili, czerwieniąc się słodko.
— Piękne imię, dla pięknej kobiety — stwierdził, po czym ponownie pocałował jej delikatną dłoń. — Declan Halle, bardzo mi miło panią poznać — wyszeptał w jej stronę, gdy zza jego pleców wyłonił się jeden z jego ochroniarzy.
— Szefie mamy małe problemy — wyszeptał do jego ucha. Declan skinął głową, po czym zwrócił się do kobiety.
— Bardzo mi było przyjemnie, ale niestety jestem zmuszony się pożegnać. Mam jednak nadzieję, że uda się nam jeszcze spotkać panno Holly Brown? — zapytał, skanując jej czerwone usta, a na jego twarzy pojawił się szatański uśmiech. Agentka wciągnęła głośno powietrze do płuc, siląc się na odpowiedź na zadane jej pytanie.
— Ja także mam taką nadzieję panie Declanie Halle. — uśmiechnęła się do niego kokieteryjnie, po czym odebrała z szatni swój płaszcz, a mężczyzna pomógł jej go ubrać, a następnie opuścił budynek teatru.
***
— Co jest, że odciągasz mnie od rozmowy z piękną kobietą? — zapytał Logana, swojego pracownika i ochroniarza.
— Joshua ma kłopoty — powiedział, wręczając mężczyźnie małe pudełko. Szatyn uchylił wieko do góry, a na dnie pudełka leżał obcięty mały palec z sygnetem, który zawsze nosił jego brat.
— Co on znowu zrobił? — zapytał zdenerwowany, oddając mężczyźnie mały pakunek.
— Chciał oszukać Sergieja i nie zapłacił za broń, mało tego za pieniądze przeznaczone na zapłatę, kupił sobie ferrari — powiedział ochroniarz, a Declan zacisnął dłonie w pięści. Czym prędzej wyjął telefon z kieszeni, włączając urządzenie, gdzie na wyświetlaczu zobaczył masę połączeń nieodebranych od Sergieja. Nie czekając dłużej, oddzwonił do mężczyzny.
— Nie ładnie, nie ładnie. Chcieliście mnie oszukać, a ja bardzo tego nie lubię. Myślałem, że współpracuję z dorosłymi i rozważnymi ludźmi, a tymczasem twój brat mnie oszukał.
— Sergiej posłuchał, Joshua jest świeży i na pewno nie chciał tak postąpić. Proszę,nie rób mu krzywdy, zapłacę podwójnie za ten transport, tylko nic mu nie rób. Znasz mnie i wiesz, że ja zawsze dotrzymuję słowa — powiedział zdenerwowany do słuchawki, nerwowo przeczesując dłonią swoje gęste włosy.
— Czekam na ciebie i kasę, jeśli nie, obetnę mu fiuta — odpowiedział poważnym tonem gangster, zakańczając połączenie.
— Ja mu go obetnę! — wrzasnął wściekły mężczyzna, po czym w pośpiechu poszedł do swojej sypialni, spakować najpotrzebniejsze rzeczy na wyjazd do Rosji.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro