Soundwave x HumanReader
Jechałaś w kierunku domu swojego przyjaciela. Obiecałaś spojrzeć na jego samochód; przy dłuższych wycieczkach silnik mu dymił, a nie miał kasy na mechanika, więc poprosił Cię o pomoc. Twój wujek miał warsztat i dorabiałaś sobie u niego w wolnych chwilach. Mieliście taki układ, odkąd skończyłaś podstawówkę; gdybyś chciała, ze swoimi umiejętnościami mogłabyś otworzyć mu konkurencję. Na szczęście dla wuja, pasowała Ci Twoja aktualna pieniężna sytuacja i nie zamierzałaś robić nic innego, aniżeli zaczynać studia na wybranym kierunku i dobrze się bawić.
Przejeżdżałaś właśnie przez polną drogę (mieszkał daleko od miasta), kiedy zauważyłaś dziwne, metalowe urządzenie, leżące przy drodze. Wiedziona ciekawością, zatrzymałaś samochód na poboczu i podeszłaś do sporego blaszaka, który wyglądem przypominał Ci nietoperza. Podeszłaś do tego "czegoś" i dotknęłaś go butem. Nic się nie stało. Skoro nie spaliło Ci buta, to chyba mogłaś bezpiecznie do dotknąć?
Nie minęła minuta, a dokładnie badałaś dłońmi strukturę dziwnego urządzenia. Znalazłaś również domniemaną usterkę, którą były zerwane kabelki. Napisałaś swojemu przyjacielowi, że trochę się spóźnić, a następnie wyjęłaś z bagażnika gumowe rękawice. Usadowiłaś się wygodnie na maszynie i chwyciłaś za oba połączenia, a następnie przyłożyłaś je do siebie. Nie miałaś pojęcia, czym były te druciki, ale czym prędzej spięłaś je ze sobą. Przez pierwsze kilka sekund nic się nie stało i zaczęłaś się zastanawiać, jak masz przetransportować to do domu. Do samochodu się nie zmieści, a nie zamierzałaś odpuszczać sprawdzeniu, czym jest tak nieziemsko wyglądający obiekt.
Zanim zdążyłaś na cokolwiek wpaść, skrzydła Laserbreak'a zaczęły intensywnie trzepotać. Poderwał się do góry i z niebywałą prędkością wzbił się w powietrze. Ledwo zdążyłaś chwycić się wystających kabli. Nie miałaś pojęcia, że potrafiłaś tak mocno zaciskać pięści, a jednak wizja upadku z ponad kilkudziesięciu metrów (wysokość ta wciąż się zwiększała), skutecznie motywowała Cię do kurczowego trzymania się stworzenia.
Serce biło Ci jak oszalałe, a wiatr boleśnie kuł w oczy. Schowałaś więc głowę w ramiona i zaczęłaś błagać wszystkie znane bóstwa, aby to okazało się snem, albo żeby zaraz wylądował. Twoja prośba spełniła się dopiero po ponad pięciu minutach. Bolały Cię ręce, a oczy wyschły z łez, które popłynęły Ci ze strachu. Mimo wszystko uchyliłaś je, kiedy zwolnił. Chwilę później znalazłaś się na jakimś wielkim, powietrznym statku z żyjącymi robotami jako załogą. Jakby tego było mało, metalowe stworzenie, które przywróciłaś do życia, zaczęło lecieć ciemnymi korytarzami, dopóki nie doleciało do jakiejś wielkiej sali i stanęło na ramieniu jakiegoś dziwnego mech'a.
Podciągnęłaś się na kablach i zaczęłaś nerwowo rozglądać. Z tej wysokości miałaś dostęp do całego pomieszczenia. Były w nim dziwne urządzenia, żyjących robotów ciąg dalszy i jeszcze jeden kosmita, o wiele większy od pozostałych.
-Soundwave widzę, że Laserbreak się znalazł - Powiedział i podszedł bliżej. Przeniósł na Ciebie swoje czerwone, groźne optyki - Z niechcianym pasażerem. Powiedz człowieku, jak się tu znalazłaś?
Przełknęłaś ślinę. Jedynym, o czym teraz myślałaś, to wrócić do domu i położyć się pod bezpieczną kołderką. Już otwierałaś usta, aby udzielić jakiejś sensownej odpowiedzi, ale Laserbreak poruszył się niespokojnie. Z racji tego, że Twój uścisk osłabł, puściłaś się kabli. Od spotkania z twardą podłogą uratowała Cię dłoń mech'a, któremu stworzenie usiadło na ramieniu. Chwyciłaś się jego palca, aby utrzymać równowagę.
-Ja... - Wymamrotałaś słabo - Jechałam do przyjaciela i wtedy zobaczyłam go na poboczu. Naprawiłam go i od razu zaczął lecieć... To nie była moja wina! Nie planowałam zjawiać się na jakimś ufo!
-Naprawiłaś...? - Megatron zmarszczył brwi, a Ty pokiwałaś głową. Tak bardzo nie wiedziałaś, co się dzieje - Przedstaw się, człowieku.
-(Imię) - Powiedziałaś nerwowo.
-(Imię), możesz być użyteczna.
***
Gdyby ktoś pół roku temu powiedział Ci, że będziesz stać na ramieniu wielkiego, czerwonego mech'a i pomagała mu się polerować, wyśmiałabyś go i kazała ograniczyć używki. A jednak, gładziłaś polerką miejsca, których sam Knockout nie mógł dosięgnąć.
-Skończyłam - stwierdziłaś, zeskakując z niego na blat i otrzepując ręce o dresowe spodnie - Breakdown nie mógł tego zrobić?
-Breakdowna nie ma - odparł medyk - Na dzisiaj koniec. Prześlę ci potem zapłatę.
-Współpraca z tobą to przyjemność.
Posłałaś mu delikatny uśmiech, po czym zeszłaś po drabinie na ziemię i skierowałaś się w stronę swojego opiekuna, Soundwave'a. Od czasu do czasu wpadałaś na Nemezis i pomagałaś Knockout'owi z operacjami cięższych przypadków. Normalnie byś się nie zgodziła, ale naprawdę ogromna suma, którą płacili Ci za kilka godzin czasu, zdołała Cię przekonać.
Poza tym, ich historia mocno Cię dotknęła. Konflikt pomiędzy złymi Autobotami, a szlachetnymi Decepticonami mocno zadziałał na Twoją wyobraźnię. Nie mogłaś uwierzyć, że ktoś mógłby skrzywdzić Lorda Megatrona w tak okrutny sposób, w jaki zrobił to Optimus Prime. Brr, wolałaś o tym nie myśleć.
Zanim zdecydowałaś się wrócić do domu, postanowiłaś porozmawiać z Soundwave'm. Mimo że nigdy nic nie mówił, to zdołałaś wykreować między Wami nić porozumienia. Zaczęło się od tego, że lider kazał mu mieć na Ciebie oko, a skończyło się na naprawdę sporej więzi, która między Wami wykwitła. Na pewno spory wpływ miało na to regularne naprawianie Laserbreak'a, który często wracał z patrolu poszkodowany.
-Hej, Soundwave! - Krzyknęłaś z ziemi. Mech oderwał się od klawiatury i skierował w Twoją stronę swój panel. Uniósł rękę na znak przywitania i kilka sekund później poczułaś, jak jeden z jego przewodów oplata Cię w pasie, podnosi i sadza na jego ramieniu. Usadowiłaś się wygodnie i zajrzałaś na to, czym się aktualnie zajmował - Znowu szyfry?
Kiwnął twierdząco głową, a Ty zmrużyłaś oczy. Dzięki spędzonemu z nim czasu, nauczyłaś się nieco Cybertroiańskiego. Niestety, tylko czytać. Jeśli chodziło o wymowę, było z tym gorzej. Twoje gardło nie potrafiło wydobyć z siebie odpowiednich dźwięków.
-A jak tam mój ulubiony nietoperz? - Przeniosłaś wzrok na Laserbreak'a, przyczepionego do metalowej klatki piersiowej.
-W normie - usłyszałaś. Twój ulubiony Decepticon odtworzył nagranie jakiegoś mało istotnego Vehicona. Zdążyłaś się zorientować, iż używa głosu innych, aby się z Tobą komunikować. Nie znałaś przyczyny, ale bardzo Ci to nie przeszkadzało. Była jednak jedna sprawa, która spędzała Ci sen z powiek.
-To dobrze. Zmieniając temat, Soundwave, ten panel, to nie jest twoja twarz, czyż nie? - Spytałaś niespodziewanie, a kapitan statku przestał stukać w klawiaturę. Zamiast tego przeniósł optyki na Ciebie. Uśmiechałaś się delikatnie, a w Twoich oczach dostrzegł nutkę ciekawości. Potwierdził Twoje przypuszczenie, kiwając głową - Bo wiesz, bardzo mnie ciekawi, czy jesteś tak samo niesamowity tylko z ciała, czy z twarzy też, więc chciałam się spytać... Dasz mi kuknąć?
Wyszczerzyłaś ząbki w lekkim uśmiechu, a mech powstrzymał się od westchnięcia. Teoretycznie, miał do Ciebie pewnego rodzaju zaufanie i bardzo Cię lubił, nie było żadnych przeciwwskazań, dlaczego miałby tego nie robić. W dodatku, byłaś tylko słabym człowiekiem, który myślał, że to Decepticony są po stronie ludzi.
Chwycił Cię w pasie i postawił na blacie. Zbliżył swoją twarz do swojej i zasłonił Was rękoma, aby inne, obecne tu Vehicony, nie mogły niczego zobaczyć. Z ciekawością obserwowałaś, jak panel się wyłącza i chowa. Uchyliłaś usta ze zdziwienia. Był niesamowity w każdym calu.
Soundwave uchylił czerwone optyki. Robił to dawno i tylko, gdy był sam. To, że tak intensywnie mu się przyglądałaś sprawiało, iż czuł się niezręcznie. Zanim zdążył się opanować, Energon popłynął do jego policzków. Uch, kiedy miał maskę, nie było z tym problemu.
Z zachwytem spoglądałaś, jak jego metal robi się delikatnie niebieski. Nie mogąc się powstrzymać, wyciągnęłaś rękę przed siebie i przyłożyłaś ją do jego twarzy. Wzdrygnął się, ale nie cofnął zaskoczony, jak przyjemne było to uczucie. Praktycznie nikomu nie dawał się do siebie zbliżyć, do Twojego siedzenia na ramieniu trudno było mu się przyzwyczaić, a teraz uważał to za przyjemne.
-Bałam się, że mi odmówisz, ale ta niepewność - przerwałaś, kiedy Wasze spojrzenia się skrzyżowały. Jego spojrzenie było intensywne, a mocna czerwień dodawała mu charakteru - Była tego warta.
Uśmiechnęłaś się lekko, a kapitan, nie wiedzieć czemu, też poczuł się szczęśliwy. Jego metalowe kąciki warg, bardzo powoli, powędrowały do góry. Serce zabiło Ci mocniej, widząc jego niewinny wyraz twarzy.
-Soundwave, most ziemny! - Krzyknął Starscream, a mech od razu założył maskę. Zawiedziona, że ta intrygująca chwila się skończyła, poczekałaś, aż wpuści Breakdown'a na statek i, niedługo później, wróciłaś do domu.
Tego dnia rozbudziłaś w Soundwav'ie niespodziewane dotąd uczucia. Kompletnie nie spodziewał się, że zwykły dotyk małej, człowieczej ręki zapadnie mu w pamięć tak bardzo, iż nie będzie mógł wybić sobie tej chwili z procesora.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Echem, rozdziałów może nie być szybko, bo mam przypał ze sprawdzianami (znowu się zmówili i wszystko w tym samym czasie). No i ten, ja idę na autobus, a Wam życzę miłego dnia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro