Ratchet x HumanReader
Ty i Ratchet mieliście dziwną relację. Z jednej strony, był Twoim opiekunem. Uwielbiałaś jego poczucie humoru i nie przeszkadzało Ci to, że czasem był wredny. On również pałał do Ciebie sympatią i, kiedy oboje mieliście dobre humory, trudno było Was od siebie odciągnąć. Z drugiej, zdarzały się pomiędzy Wami kłótnie i potrafiliście nie odzywać się do siebie przez parę godzin. Autoboty, ze Smokescreenem na czele, śmiali się wtedy, że jesteście w separacji, bo zachowywaliście się jak stare, dobre małżeństwo.
Zdziwiłaś się więc kiedy, zamiast karetki, pod szkołą zauważyłaś żółtego Camaro z nastolatkiem w środku. No dobrze, może miał sporo pracy i nie mógł przyjechać. Później jednak poprosiłaś go o pomoc z lekcjami. Jeszcze nigdy Ci nie odmówił; dziś był pierwszy raz.
Przeczuwałaś, że to coś więcej, aniżeli chwilowy, zły humor, ale przeczekałaś pechowy dzień. Jego ignorowanie Twojej osoby stało się jednak codziennością. Każda próba rozmowy kończyła się fiaskiem, a jedyne co od niego otrzymywałaś, to niezrozumiałe mruknięcia. Nie mogłaś tego zrozumieć, jeszcze parę dni temu wszystko było dobrze.
Kiedy minęła czwarta doba, stwierdziłaś, że masz dość. Upewniwszy się, iż nikogo nie ma w pobliżu, podeszłaś do medyka i stanęłaś na barierce.
-Ratchet - powiedziałaś, ale ponownie nie reagował - Ratchet! Czemu mnie ignorujesz?
-Nie ignoruję cię - wycedził, starając się brzmieć spokojnie - Mam dużo pracy.
-Wcześniej też miałeś dużo pracy. Pytałam Optimusa, czy coś się zmieniło. Nic! Po prostu z dnia na dzień zacząłeś mieć mnie gdzieś - Zmarszczyłaś brwi, a następnie westchnęłaś. Złość tu nic nie pomoże. Musiałaś się uspokoić - Ratch, jeśli coś się dzieje, jeśli cokolwiek zrobiłam, proszę powiedz mi. Widzę, że coś jest między nami nie tak i chcę wiedzieć, co?
Nie przestawał stukać palcami w klawiaturę, więc wdrapałaś się na panel i stanęłaś tuż przed jego twarzą. Spodziewał się, że będziesz zła, ale jedyne emocje, jakie przedstawiała Twoja mimika, to żal i zmartwienie.
-Ratchet - mruknęłaś - Co jest z nami nie tak?
Mech'owi udało się zachować kamienną twarz, choć bardzo miał ochotę wyznać, co leży mu na Iskrze. Nie mógł tego jednak zrobić; to mogłoby skończyć się gorzej, aniżeli którakolwiek Wasza dotychczasowa sprzeczka. Jeśli teraz odzwyczaisz się od jego towarzystwa, będzie lepiej. Odwrócił wzrok, nie mogąc patrzeć Ci w oczy.
-Mam dużo pracy, daj mi się skupić.
Dosłownie opadły Ci ręce. W pierwszej chwili miałaś ochotę pytać dalej, ale w głębi duszy wiedziałaś, że i tak nic Ci nie powie. Przynajmniej nie teraz. Zacisnęłaś więc zęby i,choć bardzo Ci się to nie podobało, postanowiłaś odpuścić. Bez słowa ruszyłaś wgłąb korytarza, a niedługo później Smokescreen podwoził Cię do domu.
Przez następne dni rzadko ktokolwiek widział Cię w bazie. Zmusiłaś się, aby nie próbować ponownie z nim rozmawiać. Nie będziesz się prosić, jeśli zdecyduje się z Tobą porozmawiać, to sam przyjdzie. Postanowiłaś skupić się na swoich ludzkich znajomych, którzy (po usłyszeniu bajeczki, jak to Twój przyjaciel postanowił mieć Cię gdzieś), postanowili wdrożyć Cię w świat alkoholu. Z biegiem czasu pojęłaś, że nie był to najlepszy sposób, aby o czymś nie myśleć, ale w tamtej chwili aż za bardzo odczuwałaś brak swojego medyka. Kompletnie nie wiedziałaś, dlaczego tak Cię to ubodło. Prawda doszła do Ciebie, kiedy podczas domówki u swojej przyjaciółki ta spytała Cię, czy masz kogoś na oku. Pierwszą osobą, która przyszła Ci do głowy był właśnie Ratchet, dlatego po wewnętrznej walce z własną moralnością, poddałaś się i przyznałaś, że to ignorujący Cię "przyjaciel" siedzi Ci w głowie.
Z racji, iż byłaś po kilku głębszych, to dałaś się namówić, aby do niego zadzwonić. Wybrałaś numer, zorientowałaś się, że pomyliłaś jego numer z pizzerią, więc ponowiłaś próbę. Słysząc zaspany, znajomy głos (było nieco po drugiej), uniosłaś kciuka w górę.
-Powiedz mu - Powiedziała Twoja przyjaciółka, a Ty kiwnęłaś głową, zdeterminowana do wyznania swoich uczuć.
-Ratchet?
-(Imię)? Coś się stało?
-Tak - Odpowiedziałaś, włączając rozmowę na głośnik - Otóż...
-Dalej, weź się w garść - Mówiła dziewczyna, trzymając Cię za ramię i nie zwracając uwagi, że wszystko to słyszał.
-Co ja miałam mu powiedzieć?
-Że się w nim zakochałaś.
-Aa, no tak... To ten - Przybliżyłaś się z powrotem do słuchawki i zaczęłaś czytać wierszyk, który wyświetliła Ci na ekranie swojego telefonu - Pewne małe serduszko bardzo cię kochało, ale twoje niewierne ciągle je zdradzało... Co to za gówno? Miał być miłosny!
-Jest miłosny!
-Ale nie taki miłosny! - Zmrużyłaś oczy, po czym ponownie zwróciłaś się bezpośrednio do Ratcheta - Czekaj, mamy małe, małe problemy. Zadzwonię później, pa.
Nacisnęłaś czerwoną słuchawkę. Podczas gdy Ty i przyjaciółka szukałyście odpowiedniego wierszyka miłosnego (poszukiwania zakończyły się porażką; zasnęłyście razem na kanapie), a Ratchet zastanawiał się, co przed chwilą zaszło? Nie chodziło nawet o to, że był środek nocy, a Ty byłaś pod wpływem napojów wyskokowych; to była jakaś specyficzna próba wyznania miłości? Jeśli tak, to obydwoje nieźle się wkopaliście. Specjalnie Cię od siebie odsuwał, aby nie zepsuć swojego wizerunku w Twoich oczach. Wolał być starym, wrednym zgredem, niż zakochanym głupcem.
Jutro spróbuje to wszystko wyjaśnić.
***
Siedziałaś w kuchni, od dłuższego czasu spoglądając na ulubione płatki z mlekiem. Wróciłaś do domu kilkadziesiąt minut temu. Umyłaś się, przebrałaś i zjadłaś pół opakowania tabletek na ból głowy, popijając to wszystko dzbanem wody. Odechciało Ci się jeść. Ostatni raz tyle piłaś.
Było około dwunastej; miałaś to szczęście, że nikogo nie było w domu. Widząc Cię w takim stanie, rodzice zapewne tłukliby Ci do głowy, abyś więcej tak nie robiła, a tymczasem mogłaś położyć się na kanapie w salonie i kompletnie się wyluzować. Spełniłaś swój plan tylko w połowie. Włączyłaś tv i wyłożyłaś się jak długa, ale w tym samym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi. Postanowiłaś kulturalnie go zignorować, jednak uparta nie odchodziła. Musiałaś podnieść swoje cztery litery i otworzyć te cholerne drzwi.
-O co chodzi? - Spytałaś, niezbyt miło. Twoje niezadowolenie szybko przemieniło się w szok, widząc ludzki awatar Ratcheta przed swoimi oczami. Był ubrany w kitel i biały golf. Jego włosy były długie, białe, z czerwonymi pasemkami, związane w warkocz, a na twarzy miał małą bródkę. Poznałaś go jednak po zmęczonych, niebieskich optykach - Ratch?
-(Imię), dobrze cię widzieć - powiedział w końcu, a ty splotłaś ręce na piersi.
-Cała przyjemność po mojej stronie - mruknęłaś ironicznie, mrużąc oczy - Powinnam teraz odesłać cię z kwitkiem.
-Ale tego nie zrobisz, bo przychodzę w ważnej sprawie - odparł, a Ty przepuściłaś go w drzwiach. Rozejrzał się po Twoim domu i pozwolił, być zaprowadziła go do salonu. Usiadłaś na fotelu, tuż obok kanapy, na której on zajął miejsce. Położyłaś nogę na nogę, oparłaś się wygodnie i spojrzałaś na niego wyczekująco.
-No więc?
-Chciałem zapytać się o twój wczorajszy... A raczej dzisiejszy telefon - Zaczął, a Twój wyraz twarzy diametralnie się zmienił - Mówiłaś tam jakąś dziwną rymowankę o zdradach i nie chciałem pomiędzy nami żadnych nieporozumień, więc postanowiłem zapytać osobiście.
-Czyli to jednak nie był sen? - Otworzyłaś szerzej oczy - Uch, nie weź mi tego za złe, ale ja i przyjaciółka trochę za dużo wypiłyśmy. Po prostu o tym zapomnij.
Schowałaś twarz w dłoniach, zażenowana własnym zachowaniem. Wasza relacja i tak była wystarczająco napięta, nie było sensu rozdrabniania się nad tą chwilą słabości.
-A co, jeśli nie chciałbym zapomnieć? - Spytał po chwili, kompletnie Cię tym samym zaskakując.
-To znaczy...?
-Że nie miałbym - wziął tu głęboki oddech - Byłbym ukontentowany, gdyby to, co wcześniej mówiłaś, okazało się prawdą.
-Chodzi ci to... - Uchyliłaś usta, a mężczyzna kiwnął głową. Nastała niezręczna cisza, podczas której jedyne, co robiliście, to spoglądanie na siebie nawzajem - Chcesz powiedzieć, że... Czyli, że ty... Że my...
-Mhm.
-Och - Zamrugałaś kilkakrotnie - Tego się nie spodziewałam.
-Ja również. Zwłaszcza, nie o takiej godzinie - Odpowiedział, a Ty lekko się uśmiechnęłaś.
-Właściwie, po co był ten cały dystans między nami? Jak teraz o tym myślę, to skoro, umm, odwzajemniasz moje uczucia to, jaki był tego sens?
-Widzisz (Imię) - zawahał się - Zdaję sobie sprawę ze swoich wad i wieku, dlatego pomyślałem, że nie byłbym najlepszym kandydatem na partnera.
Pokręciłaś głową, po czym wstałaś i nachyliłaś się nad mężczyzną, jednocześnie chwytając go za ramiona.
-Uwielbiam twój charakter wraz ze wszystkimi wadami. Twój wiek przestał mnie obchodzić, kiedy skończyłeś pierwsze kilka tysięcy i uwierz mi, najlepsze, co może spotkać młodą dziewczynę, to dojrzały, spokojny mężczyzna - Patrzyłaś mu się prosto w oczy i, choć bardo uważnie się im przyglądał, nie dojrzał w nich kłamstwa. W tej chwili się poddał. Całe to odtrącanie Cię, było jego absolutnie najmniej inteligentnym zachowaniem w ostatnim czasie.
-Jestem idiotą - Szepnął, chwytając Cię za biodra i sadzając na swoich kolanach. Takiego zachowania się nie spodziewałaś. Wtulił swoją głowę w Twoją szyję i mocno Cię przytulił. Przez dłuższą chwilę nie wiedziałaś, co ze sobą zrobić, dlatego zaczęłaś delikatnie gładzić go po włosach. Mruknął z zadowolenia, a Ty zachichotałaś.
-Moim idiotą.
***
Siedziałaś na ramieniu swojego chłopaka i rozmawialiście o jakichś głupotach. Wheeljack i Smokescreen wracali właśnie z patrolu. Na Wasz widok, od razu zaczęli się ekscytować.
-Koniec kryzysu? - Spytał Jack'ie, a Smoke szeroko się uśmiechnął.
-Małżeństwo nadal trwa? - Odwróciłaś twarz w jego stronę i uniosłaś kąciki ust.
-Mhm i jest o wiele szczęśliwsze niż wcześniej.
Cmoknęłaś medyka w policzek, a dwa mech'y spojrzeli po sobie zdziwieni. Takiego zwrotu akcji się nie spodziewali.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kirin: pisze, że może być średnio z czasem na pisanie rozdziałów
Też Kirin: wstawia rozdziały
Wybaczcie, czasem samej siebie nie rozumiem xD
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro