Ratchet x HumanReader
Po Twojej głowie chodziło bardzo ważne pytanie. Dotyczyło ono bezpośrednio wszystkich cybertrończyków, ale trochę wstydziłaś się zapytać któregoś o odpowiedź. To znaczy, nie było to nic złego, ale mogło wywołać zażenowanie u niektórych jednostek.
Zastanawiałaś się więc, czy zaspokojenie Twojej ciekawości jest warte niezręcznej chwili, która z pewnością nastanie. Po kilku godzinach zastanawiania się, postanowiłaś pomęczyć Ratcheta. Był tym, teoretycznie, najinteligentniejszym, dlatego była największa szansa, że udzieli Ci odpowiedzi.
Wstałaś z kanapy, wyminęłaś swoich młodszych przyjaciół i podeszłaś do barierki. Mech od razu odczuł na sobie Twoje spojrzenie.
-O co chodzi, (Imię)? Jak masz znowu jakieś głupie pytania to zadaj je szybko, bo pracuje - oparł zimno, odwracając wzrok od zielonej tablicy.
-Ekhem, musisz się zbliżyć - mruknęłaś i, choć mech wywrócił oczami, to zrobił to, co mówiłaś. Stanęłaś na barierce, chcąc być jak najbliżej jego receptoru słuchu -Jaksięrozmnażającybertroianie?
-Co? Nic nie słyszę! - warknął, a Ty ostro się zarumieniłaś. Teraz, gdy to powiedziałaś, zabrzmiało to co najmniej dziwnie.
-Pytam o to, jak... - ponownie ściszyłaś głos. Ratch znowu nie usłyszał.
-(Imię), po prostu powiedz to głośno!
-Nosz kur... pytam o to, jak rozmnaża się twój gatunek!
Powiedziałaś to trochę za głośno, a wszyscy byli w bazie. Nastała cisza, przerywana głośnym przełykaniem wydobywającym się z Twojego gardła. Wszystkie oczy i optyki skierowane były na Twoją osobę. Nikt nie odważył się ruszyć i wydawało Ci się, że Raf i Jack wstrzymali oddech. Miko, w przeciwieństwie do nich, nadstawiła uszu.
-Chodźcie Miko, Raf. Przejdziemy się - stwierdził Bulkhead, podnosząc dwójkę najmłodszych ludzi.
-Hej! Chcę wiedzieć! - Buntowała się dziewczyna. Dwunastolatek z kolei, w spokoju dał się wyprowadzić wiedząc, że jeszcze kiedyś przyjdzie czas na takie rozmowy. Kiedy tylko zniknęli za rogiem, wszyscy wrócili do swoich zajęć. Ratchet odchrząknął.
-Nie będę ukrywać, że zaskoczyło mnie to pytanie - odparł, kładąc jedną rękę na swoje biodro - Ale odpowiadając na twoje pytanie, to jest to podobny proces, jak u ludzi.
-O - mina ci zrzedła - Spodziewałam się czegoś bardziej... Odmiennego.
-Wybacz, że zawiodłem twoje oczekiwania - mruknął sarkastycznie - Mogę wiedzieć, skąd to nagłe zainteresowanie?
-Czysta, niczym nie podszyta ciekawość - uśmiechnęłaś się lekko, a medyk tylko pokręcił głową i wrócił do pracy. Ty zaś, do grania w gry na konsoli.
Ratchet nie miał pojęcia, skąd u Ciebie takie nagłe zainteresowanie cybertroiańską biologią. To znaczy, z całej trójki to Ty zawsze najbardziej interesowałaś się kulturą, funkcjonowaniem, a nawet polityką Cybertronu. Nigdy jednak nie poruszyłaś tak intymnego tematu. Mech był ciekawy, dlaczego akurat teraz się tym zainteresowałaś. Czy to zwykła ciekawość, czy może jednak coś się za tym kryło?
***
-Że co?! Ratchet rzucił Bulkhead'em? - Trzasnęłaś dłońmi o biurko i z niedowierzaniem wpatrywałaś się w Arcee.
-Mhm, to przez ten dziwny energon.
-Nie miał testować go na maszynach?
-Miał.
-Nie ma opcji, idę go zobaczyć.
Wstałaś z krzesła znajdującego się w bazie, w Twoim małym pokoju i wyszłaś, nie przejmując się zamykaniem za sobą drzwi. Chęć zobaczenia Ratcheta zachowującego się jak nastolatek była zbyt duża. Musiałaś go zobaczyć! I zmusić do jakichś śmiesznych, ewentualnie żenujących zachowań, aby później irytować go, co chwilę o nich mówiąc. Oj tak, Twoim małym hobby było doprowadzanie medyka do białej gorączki. Jeśli każdy ma swój ukryty talent, denerwowanie doktorka było Twoim. Co dziwne, nadal lubił Twoje towarzystwo, chociaż nigdy osobiście tego nie przyznał. Bulk powiedział Ci to kiedyś w sekrecie.
-Ratchet! - Krzyknęłaś wchodząc od głównego pomieszczenia. Stał przy panelach kontrolnych, tyłem do Ciebie - Jak się trzymasz, przyjacielu?
-A świetnie, (Imię) - odpowiedział od razu z, dziwnym jak na niego, entuzjazmem - A u ciebie?
-Odkąd zobaczyłam mojego ulubionego mecha, to wszystko jest wspaniale - zmrużyłaś oczy. Zazwyczaj na taką odzywkę rumieniłby się i kazał Ci wyjść. Teraz jednak odwrócił się w Twoją stronę i, ku Twojemu zdziwieniu, na jego twarzy widniał szelmowski uśmiech.
-Zawstydzasz mnie - wymruczał, podchodząc do Ciebie i klękając na jedno kolano - Czym zasłużyłem sobie na takie określenie?
-Całokształtem. Połączenie białego z pomarańczowym jest nad wyraz pociągające - Przygryzłaś wargę, czując się coraz bardziej niepewnie. To wciąż był Wasz Ratchet, prawda? Wredny, stary autobot, który serdecznie dość miał Twojej paplaniny.
Medyk wyciągnął dłoń i pozwolił Ci, abyś na nią skoczyła. Przytrzymałaś się jego kciuka, kiedy się podnosił i po chwili znajdowałaś się na jego ramieniu, jako pierwszy i jedyny człowiek, któremu udało się tego dokonać.
-Wiesz (Imię), zdecydowałem, że skończę cię odtrącać. Gratulacje, dopięłaś swego. Jestem twój.
-Czekaj, co? - spojrzałaś się na niego zdziwiona.
-To, co słyszałaś.
-Chwileczkę, niby dlaczego sądzisz, że chciałabym mieć cię na własność?
-Przecież to oczywiste, słoneczko - na to określenie przeszedł cię dreszcz. Nie wiedziałaś jednak, czy ze zdziwienia, czy raczej dlatego, że powiedział to głosem niższym niż zazwyczaj - Te wszystkie pytania i chęć nauki miały służyć ci tylko temu, żebyś się do mnie zbliżyła. Chociażby moje ulubione, na temat seksu...
-A nie sądzisz, że to dlatego, że po prostu byłam ciekawa? Bez drugiego dna?
-Nie - obrócił głowę w Twoją stronę, a Ty uniosłaś jedną brew - Ale wiesz co? Mam zamiar ci na nie odpowiedzieć. Jeszcze raz, ale zdecydowanie dokładniej.
-Myślę, że to nie jest konieczne - odparłaś, coraz bardziej spanikowana. Ratch w tym stanie był absolutnie nieobliczalny. Bałaś się, że zrobi coś, czego potem będzie żałować - Ja chyba już pójdę. Zostawiłam Arcee i...
-Tak szybko? Jeszcze nawet nie zacząłem opowiadać - podsunął Ci rękę, na którą ponownie wskoczyłaś. Spodziewałaś się, że szybko ją opuści i będziesz mogła udać się w bezpieczne miejsce, ale zamiast tego, poczułaś jego palec w swoich włosach. Pogłaskał Cię ostrożnie. Jeszcze nigdy Cię w ten sposób nie dotykał. Zaowocowało to tym, że momentalnie się zaczerwieniłaś - To jak będzie (Imię)? Mógłbym użyć holoformu i udalibyśmy się w jakieś cichsze miejsce, gdzie mógłbym dać ci parę praktycznych lekcji...
Czułaś, jak dosłownie miękną Ci nogi. W Twojej głowie pojawiły się różne wizje tego, co mogłoby się stać, gdybyś przystała na propozycję. Zaraz jednak przypomniałaś sobie, że gdyby do czegoś doszło, a medyk odzyskałby dawną sprawność, nie spojrzałby Ci w oczy.
-Nie - odparłaś twardo - A teraz mnie postaw. Wracam do Arcee.
-Jak sobie życzysz - odparł - Bylebyś potem nie żałowała.
Pokręciłaś głową i udałaś się do siebie.
***
Z autobotami nie widziałaś się parę dni. Nauczyciele zmówili się i w tygodniu zadali Twojej klasie tyle sprawdzianów i kartkówek, żebyś nie miała przypadkiem życia towarzyskiego. Byłaś w trakcie uczenia się na matmę, kiedy w Twoim pokoju pojawił się most ziemny. Wiedząc, że to coś ważnego, bez zastanowienia wskoczyłaś do środka.
Na miejscu okazało się coś strasznego. Sztuczny Energon tak wpłynął na Ratcheta, że ten poczuł się na tyle pewnie, żeby zaatakować samego Megatrona. Oczywiście został ranny, ale przynajmniej znowu zachowywał się jak wcześniej.
Nie po to Cię jednak tu wezwali. Mech kazał Cię do siebie wezwać, aby wyjaśnić Waszą rozmowę sprzed paru dni. Sama byłaś zdania, że nie ma co tego rozpamiętywać, bo nie był wtedy sobą, ale koniecznie chciał to wyjaśnić. Sam na sam.
-Mówię ci, Ratch, nie jestem zła. To znaczy, trochę jestem, ale dlatego, że dałeś się tak poharatać. Dobrze, że jesteś twardszy niż myślałam - powiedziałaś, wdrapując się na jego brzuch. Usiadłaś po turecku, mając dobry widok na jego twarz.
-Tak czy inaczej, chcę przeprosić. Pod żadnym pozorem nie powinienem zachowywać się tak w twoim kierunku. Jesteś jeszcze młoda, musiałaś się wystraszyć - spuścił wzrok. Po samej jego mimice widziałaś, jak bardzo żałuje tego co zrobił. Dodając do tego drżący głos otrzymujemy poczucie winy w czystej postaci.
-Nie było tak źle. Przecież byś mnie nie skrzywdził - odparłaś pewnie - Ratch, spójrz na mnie.
Zrobił to, o co prosiłaś. Niebieskie optyki patrzyły się na Ciebie smutno, więc chcąc odgonić od niego ciemne chmury, uśmiechnęłaś się.
-Ten mały incydent kompletnie nie zaburzył zaufania, jakim cię darzę - przysunęłaś się bliżej jego twarzy - No i mówiłam prawdę, kiedy wspominałam, że jesteś moim ulubionym mechem.
Kąciki jego metalowych ust uniosły się w górę, w delikatnym uśmiechu. Przysunęłaś się bliżej i przytuliłaś do jego ciepłej szyi.
-A ty moim ulubionym człowiekiem - przykrył Cię swoją dłonią. Trwaliście tak przez dłuższą chwilę, dopóki Ratchet nie wyczuł, że zaczynasz się niekontrolowanie trząść w salwie chichotu - (Imię)?
Odsunęłaś się od niego kawałek. O nie, zauważył w Twoich (kolor) oczach znajomy, figlarny błysk.
-Wiesz, jesteśmy sam na sam. To co z tą praktyką?
-(IMIĘ!) MUSIAŁAŚ ZNISZCZYĆ TAKĄ CHWILĘ?!
-Ha ha, musiałam!
I podczas gdy Ty turlałaś się po jego klatce piersiowej głośno się śmiejąc, on zmarszczył brwi w geście zirytowania. Koniec końców, wszystko było jak dawniej. No, może oprócz tego, że byliście ze sobą bliżej niż kiedykolwiek.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro