Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ratchet x HumanReader

Twoje usta były zaklejone, a nogi i ręce przywiązane do krzesła. Ile tak już siedziałaś? Parę minut? Kilka godzin? Może dni? Nie wiedziałaś, ale bardzo to Twojej głowy nie zaprzątało. Były w niej inne, brutalniejsze myśli. Ile czasu minie, zanim przyjdzie Twój kat? Czy była jakakolwiek szansa, że zdołasz się uwolnić? 

Twoje sprawne oko dostrzegło w ciemności żółtego mecha. Najprawdopodobniej Twoją jedyną i ostatnią nadzieję. Zaczęłaś głośno piszczeć w nadziei, że zwróci to jego uwagę. Niestety, taśma na ustach nie pozwalała na zbyt wiele. Na szczęście byłaś na tyle głośno, aby jego niebieskie optyki spojrzały się w Twoją stronę. Odetchnęłaś mentalnie, gdy zdecydował się podejść. Chwilę zajęło, zanim swoją dużą, metalową ręką chwycił taśmę, która blokowała Twoje usta. Kiedy już mu się to udało, zaczęłaś panikować. 

-Błagam Bee, uwolnij mnie stąd, zanim przyjdzie! - Krzyknęłaś, a Bumblebee przechylił głowę i spojrzał się na Ciebie z niemym pytaniem - Ratchet! Ten okropny brutal chciał mi zrobić takie rzeczy, o jaki ci się nawet nie śniło!

Twój plan się powiódł. Mech wyciągnął z dłoni ostrze i nachylił się, aby przeciąć taśmę blokującą Twoje nogi. 

-Ani się waż, Bumblebee! - Krzyknął znajomy głos. Ratchet stanął w wejściu do głównego pomieszczenia ze strzykawką w dłoni. 

-Bee, szybko! - Spojrzałaś się na niego błagalnie. Odwracał głowę to w Twoją stronę, to w Ratcheta, aż w końcu stwierdził, że ma dość i poszedł do Raf'a. 

-No i po co go w to mieszasz? - Spytał zażenowany. 

-Po co go w to mieszam? Trzymasz mnie tu od nie wiem ilu, chcesz wbić tą... Tą strzykawkę w moje biedne ciało i oczekujesz, że będę siedzieć spokojnie?! 

-Wyszedłem na pięć minut, jesteś związana, bo cały czas uciekałaś. A to - podszedł bliżej i pokazał Ci strzykawkę z bliska - Jest standardowego rozmiaru i pomoże ci zwalczyć grypę. 

Spojrzałaś się na niego podejrzliwie, unosząc jedną brew. 

-(Imię), wiem, że nie lubisz zastrzyków, ale to dla twojego dobra - powiedział, wzdychając głęboko - Jeśli nie chcesz zrobić tego dla siebie, zrób to dla moich zszarganych nerwów. 

-Jeśli to sprawi, że będziesz mniejszą zrzędą, to proszę bardzo. 

-Nie jestem zrzędą! - Prychnęłaś w odpowiedzi, ale koniec końców dałaś zrobić sobie zastrzyk. Z grypą męczyłaś się dobre parę dni i miałaś powoli dość ciągłego leżenia w łóżku. Nawet nie bolało; w miejsce, gdzie wbijał strzykawkę, posmarował wcześniej środek znieczulający - Powinno zadziałaś w ciągu następnych dwudziestu czterech godzin. 

Mówiąc to, rozciął taśmę, która wcześniej blokowała Twoje koniczyny. Wstałaś z krzesła i spróbowałaś porządnie się przeciągnąć. Niestety, przeceniłaś swoje siły (choroba mocno Cię osłabiła) i poleciałaś do przodu na szczupaka. Przed uderzeniem w podłogę, uchroniła Cię ręka Ratcheta, który w porę zdążył ją podłożyć. Podniósł Cię ostrożnie i przysunął blisko swojej klatki piersiowej, byś przypadkiem mu się nie ześlizgnęła. 

-Co ja z tobą mam, (Imię)? - Spytał, a Ty w odpowiedzi uśmiechnęłaś się lekko. 

-Kochasz jak tak dramatyzuje. 

-Mhm, bardzo. 

-I po co ta ironia? Przyznałbyś po prostu, że uwielbiasz moje towarzystwo i byłabym cicho. 

-Chciałabyś jeszcze jeden zastrzyk? Tym razem na sen?

-Zrzęda. 

-I tak mnie kochasz. 

-Co prawda to prawda. 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro