Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Predaking x HumanReader

Preadking warknął, kiedy Starscream podszedł bliżej, aniżeli sobie tego życzył. Mech denerwował go niesamowicie; traktował go z góry, nie szanował i, co najgorsze, próbował zdradzić Lorda Megatrona. Na pierwszy rzut optyki widać było, że jest dwulicowy. Najpierw nieudolnie próbował znęcać się nad, wymarłym do niedawna, smokiem, a kiedy ten brutalnie mu oddał, zaczynał błagać o życie. Żałosne. 

Przerwał swoje rozmyślania o komandorze, na rzecz władcy Decepticonów, który wszedł do pomieszczenia. Tuż za nim maszerował Knockout z dziwną, przeźroczystą puszką w dłoni. Predacon zmrużył optykę, aby lepiej widzieć. W środku znajdował się mały człowiek płci żeńskiej. Siedziałaś po turecku, z rękoma skrzyżowanymi na piersi i bojowym wyrazem twarzy. 

-Predakingu, mam dla ciebie zadanie - powiedział w końcu, po czym wskazał na Ciebie ręką - Od teraz twoim zadaniem będzie pilnowanie (Imię). Człowieka, którego strzegł sam Optimus Prime. 

Pragnął powiedzieć, że go nie zawiedzie, ale nie mógł. Był w formie bestii. Tej, którą Megatron preferował, dlatego posłusznie kiwnął głową i chwycił w łapę pudełko z Twoją osobą. Kiedy Ty uważnie ilustrowałaś go wzrokiem, reszta Decepticonów wyszła z pomieszczenia, zostawiając Was samych. Nie do końca wiedział, co miał z Tobą zrobić, więc po prostu postawił Cię na podłodze. Megatron nie doprecyzował, po co ma to robić, przez ile i dlaczego. Z resztą, nie w jego interesie było pytać. Miał wykonywać rozkazy i czekać, aż jego rasa zostanie odbudowana. Nie mógł doczekać się wskrzeszenia swoich braci. 

-Będziesz tak nade mną stał? - Spytałaś, przerywając jego rozmyślania. Przeniósł wzrok ze ściany na Ciebie i usiadł, obniżając jednocześnie głowę, by lepiej Cię słyszeć - Dzięki. Miło, że przynajmniej jedna osoba na tym cholernym statku mnie słucha. 

Czy mógł wdać się z Tobą w rozmowę? Dotychczas jego jedynym rozmówcą był Shockwave, więc nie uśmiechało mu się milczeć przez kolejne godziny. Skoro żył, miał zamiar w pełni wykorzystać swój żywot. Nie był pewien, czy jeszcze kiedyś będzie wstanie porozmawiać z człowiekiem, dlatego przemienił się w mech'a. 

Z Twoich ust wydobyło się krótkie "wow", na widok drugiej formy Predakinga. Musiałaś przyznać, wyglądał niesamowicie. Ogromne wrażenie zrobiły na Tobie jego skrzydła, które rozprostował, chcąc się trochę rozciągnąć. 

-Powiedz mi, człowieku - Zaczął, a Twoje plecy przeszedł dreszcz. Miał przyjemny głos - Czy wiesz coś na temat mojego gatunku?

-Szczerze powiedziawszy, niewiele - stwierdziłaś krótko - Jedynie to, co powiedział mi Ratchet, medyk Autobot. Wymarliście, potem, dzięki Shockwave'owi powstałeś ty i podobno niedługo powstaną tobie podobni. Choć szczerze wątpię. 

Zaparłaś się nogami i rękoma, kiedy gwałtownie podniósł przeźroczystą puszkę kilka metrów nad ziemię. Zbliżył Cię do swojej twarzy i dopiero teraz zauważyłaś, że trochę się wkurzył. Widocznie temat wymarcia Predaconów był dla niego... Delikatny.

-Wytłumacz się - Warknął, a Ty wyciągnęłaś przed siebie dłonie. 

-Spokojnie kolego, zaraz wszystko ci powiem, ale od razu mówię, że ta informacja może nie być pewna - Powiedziałaś, a Predaking poruszył skrzydłami, w geście zniecierpliwienia - Złapali mnie, kiedy zanosiłam Ultra Magnusowi blaster, którego zapomniał Bulkhead. To była chwila, naprawdę. Jakiś Vehicon capnął mnie tuż przed wejściem do mostu i...

-Przejdź do rzeczy. 

-No więc... Kiedy wpakowali mnie do tego - zastukałaś pięścią w szybkę - Podsłuchałam rozmowę Starscream'a i Knockout'a. Wierz mi lub nie, ale w tej chwili Autoboty są w laboratorium na ziemi i najpewniej pozbywają się kapsuł z twoimi braćmi, a to dlatego, że Megatron podał im namiary. 

-Łżesz! Lord Megatron nigdy...

-Nigdy co? - Wstałaś na równe nogi i podeszłaś do przeciwległej ściany - Przestraszył się, że kiedy będzie was więcej, spróbujecie przejąć władzę. Wolał mieć jednego, posłusznego i niesamowicie potężnego zwierzaczka, który będzie latał na każde jego zawołanie. Wykorzystanie do tego Autobotów miało podsycić do nich Twoją nienawiść, a obietnice o odbudowie rasy, to żałosne mrzonki, które możesz sobie wsadzić w...

Nie dokończyłaś, ponieważ Predacon wyrwał zamknięcie puszki, a następnie wsadził do niej rękę, chwytając Cię w pasie. Chwyciłaś się jego kciuka, chcąc mieć pewność, że nie spadniesz.

-Polecimy tam. Jeśli to okaże się nieprawdą, dopilnuję, żeby spotkały cię bolesne konsekwencje!

-No przecież wspominałam, że to mogą być plotki! Prawdopodobne zresztą - mruknęłaś, a następnie krzyknęłaś zaskoczona, kiedy Cię puścił. W parę sekund zmienił się w smoka, a Ty wylądowałaś na jego szyi. Nie mógł Cię przecież zostawić, a trzymanie puszki przez całą drogę bardzo mu się nie uśmiechało, dlatego pozwolił Ci usadowić się na jego szyi i chwycić rogów. 

Kiedy zaczął iść w stronę wyjścia, o mało co nie spadłaś. Musiałaś przyzwyczaić się do rytmu, w jakim się poruszał. Kiedy to się stało musiałaś przyznać, że czułaś się naprawdę... Epicko! Czy ktokolwiek z Twoich znajomych ujeżdżał kiedyś pradawnego smoka? Nie! I niech żałują!

Zabawa skończyła się, kiedy otworzył wyjście. Byliście na latającym statku, więc mogłaś się spodziewać, że będziecie sporo nad ziemią. Mimo wszystko, widząc odległość od ziemi, tlący się dotychczas nikły płomyk nadziei na dalsze życie, zgasł.

-Nie masz tu pasów bezpieczeństwa, co nie? - Spytałaś, a Predaking prychnął, po czym zeskoczył w dół. 

***

Miałaś rację. Od początku miałaś rację. Jaskinia, w której wcześniej było laboratorium, płonęła. Autobotów nie było, tak samo z Decepticonami. 

Predaking nie miał pojęcia jak się czuć. Zdradzony? Wściekły? Smutny? Chyba wszystko naraz. Jego bracia zginęli w końcowej fazie inkubacji. Na pewno musieli cierpieć, kiedy ogień wypalał ich ciała, które nie wyrobiły jeszcze łusek. 

Przemienił się w mech'a i spróbował do nich podejść, ale jego nogi nie wytrzymały. Padł na kolana i zacisnął zęby. Tak bardzo zależało mu, aby nie być samotnym. Chciał tylko szczęścia dla siebie i swoich braci, a jedyne co mu teraz zostało, to zemsta. 

-Predakingu - Podeszłaś do niego. No tak, wciąż tu byłaś. Przez rozpacz, jaką poczuł w Iskrze zapomniał, że miał Cię pilnować. Z resztą, nie miało to teraz znaczenia. Lord Megatron... Nie, Megatron sowicie zapłaci. Autoboci też. Tylko ludzie pozostawali niewinni, zbyt słabi, aby cokolwiek zrobić. 

-Możesz odejść, człowieku - powiedział, ale tego nie zrobiłaś. Zamiast tego, usiadłaś obok i oparłaś się o jego nogę - Nie słyszałaś co powiedziałem?!

-Słyszałam - Odparłaś spokojnie, a następnie spojrzałaś się na niego tymi dużymi, (kolor) oczami- Wiem, że to głupie, ale... Widząc, jak cierpisz, nie mogłabym po prostu odejść. Nie jesteś jak inne Decepticony. Okłamywali cię, a ty nie miałeś nikogo, kto poprowadziłby cię dobrą ścieżką. Traktowanie cię jak reszty byłoby nie fer.

Mech uważnie słuchał Twoich słów. Pierwszy raz czuł się tak dziwnie. W swoim krótkim życiu nie zaznał czegoś takiego jak empatia, czy chociażby chęć zrozumienia. 

-Musisz wiedzieć, że zemsta, zwłaszcza w emocjach, niczego nie zmieni. 

-To... Co mam zrobić? - Spytał bezsilnie. Ten ton kompletnie do niego nie pasował. Powinien brzmieć dumnie i silnie, a nie drżeć podczas każdego słowa.

-Na twoim miejscu, dołączyłabym do Autobotów - powiedziałaś wprost - Wiem, przyczynili się do zniszczenia twoich braci. Musisz jednak wziąć pod uwagę to, że byłeś przeciw nim. Jeśli teraz wrócisz razem ze mną, a przysięgam, iż się za tobą wstawię, zobaczysz, co to prawdziwa rodzina. Myślę, że Ratchet, ze swoimi umiejętnościami, byłby wstanie poradzić coś w kwestii twojej rasy. 

Predaking odwrócił wzrok. Bratanie się z Decepticonami nie przyniosło nic dobrego. Z Autobotami jednak cały czas walczył. Nie miał szansy poznać ich z żadnej innej strony, a jednak zapewniałaś go, że byli z natury dobrzy. 

-Powinienem zaufać człowiekowi? - Spytał sam siebie, a Ty przechyliłaś głowę w bok.

-Powiedziałam ci prawdę. Teraz nie uciekłam i nadal przy tobie stoję. Przez godzinę zrobiłam dla ciebie więcej, niż ktokolwiek przez ostatnie dni. Wydaje mi się to dobrą gwarancją - wstałaś z ziemi, po czym wyciągnęłaś rękę w jego stronę - To jak będzie? 

Predaking przez dłuższą chwilę się nie ruszał. Wydawał się analizować Twoje słowa, co było dla niego raczej niecodzienne. Zazwyczaj działał impulsywnie. Nie mógł być jednak obojętny na taką ilość zrozumienia, jaką mu okazałaś.

Chwilę później chwycił Twoją dłoń w dwa palce i potrząsnął, na znak sojuszu. Jak się potem okazało, była to najlepsza decyzja w jego życiu. 

Autoboty okazały się takie, jakimi ich opisywałaś. Uczciwi, szlachetni, a co najważniejsze, lojalni. Zastąpiliście mu rodzinę, której tak bardzo pragnął i nie minęło dużo czasu, zanim stałaś się najważniejszą osobą w jego życiu. 

Wszyscy wmawiali mu, że ludzie są słabi i bezużyteczni. Nic z tych rzeczy. Za pomocą jednej rozmowy zmieniłaś jego Iskrę i poprowadziłaś właściwą ścieżką. Jeśli to nie była prawdziwa siła, to nie wiedział, co nią jest. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ciekawostka:
Kiedy Reader patrzy, jak wysoko jest z Nemezis na ziemię miałam ogromną ochotę napisać "... o mało co nie obsrałaś zbroi", ale się powstrzymałam. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro