Orion Pax x HumanReader
Hmm, nie tak wyobrażałaś sobie biwak ze znajomymi w środku lasu. Mieliście zrobić ognisko, piec kiełbaski, grać na gitarze wesołe piosenki. Spotkanie wielkiego robota z obcej planety nie zaliczało się do czynności, które zaplanowaliście. Również trochę za późno ogarnęłaś się, że Twoi znajomi uciekają przerażeni, zostawiając Cię jednocześnie na pastwę losu. Pięknie. Tylko Ty, groźnie wyglądający mech i drzewa.
-Przepraszam - Usłyszałaś nad sobą niski, mocny głos. Uniosłaś głowę do góry i nieco zadziwiłaś tym samym obcego. Szeroko się uśmiechałaś i wyglądałaś na zrelaksowaną, ale jego receptory wykryły, że oddychasz za szybko, jak gdyby w stresie. Autochtoni poszczególnych części kosmosu zawsze go zadziwiali - Co to za planeta?
-Ziemia - Odparłaś szybko, a następnie poruszyłaś głową czując, jak wraca Ci władza nad ciałem, którą utraciłaś w związku z tą przedziwną sytuacją. Potrząsnęłaś głową, a następnie rozejrzałaś się wokół. Nie było żywej duszy - Uch, właściwie, jesteś jednym z tych złych, filmowych robotów czy raczej tym niegroźnym? Jak Wall-e?
Wydawał się nie do końca rozumieć, o czym mówisz. Nie miał pojęcia, jak znalazł się poza Cybertronem i, tym samym, co robił na Ziemi. Kojarzył tę planetę. Wolał nie robić sobie wrogów, a Ty, jako jedyna, przed nim nie uciekłaś. Mógł spróbować nawiązać z Tobą kontakt i dowiedzieć się więcej o aktualnej sytuacji na świecie, a może sobie coś przypomni. Poza tym, nie wyglądałaś na stworzenie, mogące zadać mu jakiekolwiek obrażenia. Zdecydował się zachować pokojowe nastawienie.
-Nie mam zamiaru robić nikomu krzywdy. Mam na imię Orion Pax - Powiedział, a Ty nieco się zrelaksowałaś.
-Umm, (Imię) - Odparłaś, a następnie zbliżyłaś się do mech'a, choć z rezerwą, nadal będąc gotowa do ucieczki - Właściwie, skąd jesteś i co tu robisz?
-Pochodzę z planety Cybertron. Niestety nie wiem. Ostatnie, co pamiętam, to układanie książek i... Potem pustka - Skierował optyki w dal, jakby zbierając myśli - Obudziłem się tutaj, kilka godzin temu.
-Jesteśmy... To znaczy, jestem pierwszą osobą, którą tu spotkałeś? - Spytałaś zaciekawiona i zilustrowałaś go od góry do dołu. Był naprawdę ogromny, ale jego postawa i niepewność w głowie sprawiała, że nie wzbudzał strachu, a pewnego rodzaju litość.
-Tak. Wnioskując po reakcji twoich przyjaciół, moja rasa nie jest tu znana? - Pokręciłaś głową, a Orion westchnął - To komplikuje sytuację.
-Nie masz jak wrócić do domu?
-Na tę chwilę jest to niemożliwe - odparł, a następnie klęknął i spojrzał Ci w oczy. Zrobił to powoli, aby przypadkiem Cię nie przestraszyć - Wybacz mi, (Imię), ale czy mogłabyś zaprowadzić mnie do tutejszych władz? Być może oni mają o mnie jakieś informacje?
Na początku chciałaś wesoło przytaknąć, ale przypomniałaś sobie wszystkie te filmy na Youtube, gdzie ludzie niszczą, znęcają się i sprawdzają wytrzymałość robotów. Gdyby rząd się o tym dowiedział, pewnie chciałby zrobić to samo, a ten przyjazny mech zostałby zamknięty na lata, w ciemnej piwnicy bez wyjścia, podpisanej jako "królik doświadczalny". Ta makabryczna wizja sprawiła, że postanowiłaś odwieść go od tego pomysłu. Słuchał uważnie Twoich słów i koniec końców przyznał Ci rację.
-W takim razie, zostanę tu - Powiedział. W lesie nikt nie powinien go szukać. Jeśli będzie się regularnie przemieszczać, a Twoi znajomi nie wezwą policji w ciągu najbliższych piętnastu minut, uda mu się ukryć.
-Nie chcę podcinać ci skrzydeł, ale trochę wyróżniasz się na tle zielonych drzew - Wzruszyłaś ramionami, a następnie podskoczyłaś, gdy nachylił się nad Tobą na tyle blisko, że gdybyś wyciągnęła rękę, dotknęłabyś jego twarzy.
-To dosyć niezręczne zważywszy na naszą krótką znajomość, ale czy mogłabyś pomóc mi się ukryć?
-Ja? To znaczy, mam spory garaż, ale mógłby być problem w wytłumaczeniu rodzicom, skąd wzięłam parometrową figurkę - Uchylił usta, a następnie spojrzał się na ciężarówkę Twojego kolegi, którą tu przyjechaliście. Odsunął się kawałek, a następnie usłyszałaś dziwny dźwięk, a jego metalowe ciało zamieniło się w ciężarówkę. Podrapałaś się po karku, po czym nerwowo uśmiechnęłaś - Teraz już nie mam wymówek, co nie?
***
Ty i Orion znaliście się już ponad dwa miesiące. W tym czasie zdążyliście się już trochę poznać, pohasać razem po jaskiniach w poszukiwaniu jego paliwa, Energonu, i przekonałaś rodziców, że dzięki zaoszczędzonym pieniądzom odkupiłaś od koleżanki tę wielką ciężarówkę. Zamotałaś to tak bardzo, iż woleli odpuścić, a Ty cieszyłaś się czasem spędzonym z przyjacielem. Wasza więź umocniła się tak bardzo, że wolałaś spędzać wolne godziny z nim, aniżeli którymkolwiek z Twoich ludzkich przyjaciół.
Policja nie uwierzyła ich doniesieniu o wielkim, robocie w lesie, dlatego mieliście względny spokój. No, oprócz jednego chłopaka, Simona, który był święcie przekonany, iż coś jest nie tak z Twoim pojazdem. Znosiłaś jego ciągłe dogadywania i pytania, skąd je wzięłaś, ale kiedy zrobił mu zdjęcie i wrzucił na swoją tablicę na pewnej, popularniej stronie, wkurzyłaś się. Kazałaś mu to usunąć i obiecać, że nigdy więcej nie zbliży się do Twojego samochodu. Pewnie nie potraktowałby tego poważnie, gdyby to rozmowa nie odbyła się w Twoim zamkniętym garażu, a Twoja dłoń nie byłaby tak blisko piły łańcuchowej. Uciekł i to był ostatni raz w przeciągu kilku dni, w których go widziałaś.
Na Wasze szczęście, zdjęcie zauważył pewien dwunastoletni, brązowowłosy chłopak, który dał cynk odpowiednim służbom.
***
Zdjęłaś z siebie koszulkę i ułożyłaś ją na niebieskim kocu. Zbliżyłaś się do wody i zanurzyłaś w niej stopę. Z radością poczułaś, iż jest całkiem ciepła, dlatego chwilę później stałaś w niej po same biodra. Potem odwróciłaś się w stronę Oriona, który siedział na trawie i rozkoszował się prywatnością, jaką zapewniała Wam dzika plaża. Znaleźliście ją stosunkowo niedawno; podczas jednej z wycieczek. Gęstwiny lasu to jedyne miejsce, gdzie mógł rozprostować przewody.
-Orion, nie lubisz wody? - Spytałaś, a mech przeniósł optyki z nieba na Ciebie.
-Jest mi obojętna - Odpowiedział, a Ty kiwnęłaś głową i ruszyłaś wgłąb wody. Umiałaś pływać, może nie jakoś specjalnie dobrze technicznie, ale unoszenie się na wodzie nie sprawiało Ci problemu. Nabrałaś więc powietrze w płuca i zanurkowałaś. Wolałaś nie otwierać oczu (to jezioro, kto wie, co tu pływa?), dlatego dopłynęłaś do dna, dotknęłaś go ręką, zrobiłaś przewrót i wypłynęłaś na powietrze. Odgarnęłaś włosy z twarzy i przetarłaś powieki. Kiedy odzyskałaś wzrok, zauważyłaś nad sobą mech'a. Jego ręce były w wodzie, a mina wyrażała czysty strach.
-Co się stało? Ktoś cię zobaczył? - Podstawił pod Ciebie dłoń i uniósł ponad wodę, jednocześnie uważnie Cię oglądając. Byłaś w samym, dwuczęściowym stroju kąpielowym, więc nieco się speszyłaś.
-Nigdy więcej tak nie rób - Zmarszczył brwi, po inspekcji, a Ty przechyliłaś głowę w bok - To niebezpieczne.
-Orion, nie jestem z metalu. Unoszę się na wodzie - uśmiechnęłaś się lekko. Uważałaś jego troskę za niezwykle uroczą - Poza tym, umiem pływać. Pokazać ci?
-Nie. Już dość się naoglądałem - Stwierdził, po czym wrócił na ląd. Usadził Cię na kocyku i zabronił wchodzić do wody. Czułaś się trochę jak dziecko, ale z drugiej strony, było Ci miło, że tak bardzo się martwił. Koniec końców ułożyłaś się na jego stopie i zaczęłaś opalać.
Po kilkunastu minutach usłyszeliście dziwny dźwięk. Odwróciliście głowy w prawo, gdzie znajdowała się dalsza część plaży, a Ty uchyliłaś usta ze zdziwienia. Pojawił się tam dziwny, święcący portal.
-Co to jest?! - Krzyknęłaś zaskoczona, zeskakując z niego i wystawiając zza jego nogi tylko głowę.
-Most ziemny? - Szepnął Orion, nie dowierzając.
Po kilku sekundach wyszedł z niego inny, nieco niższy, biało-pomarańczowy mech. Na widok Twojego przyjaciela, uśmiechnął się szeroko. Jednak potem zauważył Ciebie i mina mu zrzedła.
-Kolejny człowiek do opieki - mruknął, a następnie podszedł do Was i zabrał do miejsca, w którym wszystko się wyjaśniło.
***
Siedziałaś na ramieniu Or... Optimusa. Odkąd odzyskał pamięć, Wasza relacja ani trochę się nie zmieniła, a jedynie umocniła. Było to dziwne, ponieważ ze względu na Twoje dalekie miejsce zamieszkania spotykaliście się rzadko i dopiero wtedy, kiedy Ratchet uruchomił Ci most ziemny. Z racji tego, że był liderem, to chwila sam na sam zdarzała się naprawdę raz na ruski rok. Dlatego kiedy zdarzały się sytuacje takie, jak teraz, chłonęłaś je całą sobą.
-Hej, Optimusie - Zaczęłaś po dłuższej chwili, podczas której wraz z mech'em weszliście do jaskini, w celu zebrania Energonu - Kiedyś wrócicie na Cybertron, prawda?
-Taką mam nadzieję - Powiedział, a następnie odwrócił głowę w Twoją stronę - To cię martwi, (Imię)?
-Nie... To znaczy, trochę? - Zaczęłaś bawić się rękawem swojej bluzki. Nie spuszczał z Ciebie wzroku, co było mentalnym znakiem, abyś kontynuowała. Zrobiłaś to, z ciężkim sercem - Jeśli uda wam się wrócić na planetę to będę cieszyła się razem z wami, naprawdę! Po prostu, uch...
Westchnęłaś cicha, nie mogąc znaleźć odpowiednich słów. Chciałaś przeprowadzić tę rozmowę dużo wcześniej, ale zawsze bardzo Cię stresowała. Postanowiłaś więc zrobić to szybko.
-Boję się, że jak już tam wrócicie, to już nigdy się nie zobaczymy - Powiedziałaś na jednym wdechu. Przeniosłaś spojrzenie z ziemi, na jego optyki i nie mogłaś powstrzymać policzków przed przybraniem delikatnie czerwonego koloru - Może na wasze lata to mało, ale ja zdążyłam się już przywiązać.
-(Imię) - Uśmiechnął się delikatnie - Również się do ciebie przywiązałem i nie zamierzam pozwolić, aby nasz kontakt się urwał. Nawet, gdy już dotrzemy na Cybertron.
-To dobrze - Odetchnęłaś głęboko i puściłaś materiał bluzki, który przez ten cały czas mocno ściskałaś - Nie jestem dobra w emocjonalnych rozmowach.
-Zdążyłem to zauważyć.
-I pozwoliłeś mi się tak męczyć?
-Wybacz, (Imię), ale nie mogłem się powstrzymać. Jesteś rozbrajająca, kiedy się denerwujesz - Ponownie poczułaś przypływ gorąca, a Optimus mruknął coś niezrozumiałego, zadowolony z Twojej reakcji.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Byłam wczoraj na Sonicu.
Jaram się Dr Robotnikiem Jima Carrey'a i nikt nie może tego zmienić.
NIKT.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro