Optimus x HumanReader (1)
Przebiegałaś pod nogami Vehiconów i co chwilę rzucałaś się na ziemię, unikając pocisków blasterów. W ogóle nie powinno Cię tu być! Optimus zabrał Cię na patrol i mieliście wrócić godzinę później. Niestety, spokojna wycieczka zamieniła się w nerwową ucieczkę, podczas której Twój opiekun próbował jednocześnie Cię osłaniać i posyłać do piachu kolejne pionki Megatrona.
Na Wasze szczęście, Ratchet szybko otworzył most ziemny. Znajdował się około pięć metrów przed Wami. Optimus nie musiał Ci mówić, żebyś jak najszybciej wbiegła do środka. Chyba nigdy nie biegłaś tak szybko. Wystrzeliwane w Was pociski migały Ci przed oczami, ale ani na chwilę nie zwolniłaś.
Byłaś dosłownie krok przed wyparowaniem z miejsca zdarzenia. Ostatnie pół metra po prostu przeskoczyłaś. Poczułaś przyjemne wibracje w ciele, które sygnalizowały, że się przenosisz, ale zanim znalazłaś się w kompletnie innym miejscu, coś uderzyło Cię w bok. Powstrzymałaś krzyk i przymknęłaś oczy.
Optimus wpadł do środka tuż za Tobą. Wybiegł z mostu ziemnego i szybko zaczął się rozglądać.
-Optimusie, co się stało? - Spytała Arcee i razem z Bumblebee, szybko do niego podbiegli.
-Zostaliśmy zaatakowani przez Vehicony, patrolujące pobliski obszar - wytłumaczył, a następnie przeniósł wzrok na stojącego przy panelu, Ratcheta - Gdzie (Imię)?
Ten wzruszył tylko ramionami. Lider Autobotów poczuł, jak jego Iskra przyśpiesza. Na pewno zdążyłaś wejść, byłaś tuż przed nim i nie było opcji, abyś tam została. A może...
Odwrócił się gwałtownie i zamarł. Leżałaś na końcu tunelu. Trzymałaś się za mocno krwawiący bok i lekko trzęsłaś. Optimus przez kilka sekund analizował obraz, który znajdował się przed jego optykami. Kiedy procesor w końcu zrozumiał, co się stało, zawołał Ratcheta i szybko do Ciebie podbiegł. Delikatnie przełożył Cię na swoją rękę i zmarszczył brwi, słysząc Twój jęk.
-(Imię) - Wymamrotał, szybko wchodząc do głównego pomieszczenia. Reszta Autobotów, widząc, co się stało, szybko zaalarmowali Fowlera. Od razu po usłyszeniu, jaka jest sytuacja, wysłał w Waszą stronę chirurgów. Mieli zjawić się dopiero za dwadzieścia minut. Twoja rana była na tyle rozległa, że w tym czasie po prostu się wykrwawisz.
-Optimusie, połóż ją na łóżku. Ostrożnie! - Powiedział Ratchet, wyciągając z szuflady składane łóżko szpitalne. Rozłożył je, a lider delikatnie Cię na nim usadowił - (Imię), słyszysz mnie?
-Ratchet? - Mruknęłaś słabo - Boli jak cholera.
-Wiem, ale musisz wytrzymać - Mówił, jednocześnie wyjmując resztę potrzebnych specyfików.
-Ratch, gdzie jest Optimus? - Pytałaś, rozglądając się po pomieszczeniu. Obraz Ci się rozmazywał i jedyne co widziałaś, to kolorowe plamy - Nic mu nie jest?
-Nie (Imię), nic mi nie jest - Usłyszałaś. Uśmiechnęłaś się lekko na dźwięk jego głosu. Był niezwykle uspokajający - Nic nie mów, zachowaj siły.
-Kiedy ja lubię z tobą rozmawiać - Zażartowałaś, a następnie kaszlnęłaś. Wyplułaś coś, co utknęło Ci w gardle i poczułaś metaliczny posmak w ustach. Twoje powieki stały się cięższe i, pomimo starań zachowania świadomości, odpłynęłaś chwilę później.
Prime cały czas do Ciebie mówił. Nie obchodziło go, że zasnęłaś i nic nie słyszałaś. W ten sposób uspokajał samego siebie.
Wszystko będzie dobrze.
Chirurdzy Ci pomogą.
Jesteś silna, wyjdziesz z tego bez problemu.
Poczucie winy z każdą chwilą przygniatało go coraz bardziej. Był Twoim opiekunem, jak mógł narazić Cię na takie niebezpieczeństwo? To on Cię w to wplątał, powinien lepiej Cię pilnować. Jeśli teraz... Jeśli tego nie przeżyjesz, ludzkość straci ważnego członka społeczeństwa, przyjaciele: niesamowicie wspierającą osobę, a on kogoś, kogo kochał całą Iskrą.
Absolutnie nikt o tym nie wiedział, ale Optimus zauroczył się Tobą już kilka miesięcy temu. Z początku myślał, że był pod zwykłym wrażeniem Twojej empatycznej osobowości, ale to uczucie zwiększało się z każdym dniem, aż do dziś. Był tak mocno zakochany, że z chęcią zamieniłby się z Tobą miejscami. Wasza rasowa niekompatybilność kompletnie go nie obchodziła. Aktualnie liczyło się tylko to, abyś wróciła do zdrowia. Wtedy wyzna Ci swoje uczucia. Dopiero teraz miał dowód, jak delikatne było Twoje ciało i jak szybko może Cię stracić. Jeśli będzie mu dane jeszcze kiedyś z Tobą porozmawiać, nie będzie czekał na odpowiedni moment i po prostu spyta się, czy miałabyś coś przeciwko zostania parą.
***
Ratchet wyszedł z laboratorium, będącego tymczasowo salą operacyjną. Pierwszym co zauważył, był Twój opiekun, który chodził niespokojnie wzdłuż korytarza. Odkąd przyjechali chirurdzy, kręcił się koło drzwi i nie chciał iść odpocząć, jak radził mu medyk. Tłumaczenie, że jesteś w dobrych rękach, kompletnie do niego nie przemawiało. Zachowywał się jak nie on.
-Optimusie, idź odpocząć - powiedział, chwytając go za ramię i podtrzymując od zachodzenia się na śmierć.
--Niestety przyjacielu, nie mogę tego zrobić - Stwierdził. Ratchet nieco się obruszył. Zdrowie ich przywódcy było ważne nie tylko dla Prime'a, ale i reszty drużyny. Był ich główną podporą. Kimś, kto trzymał wszystkich w ryzach.
-Dlaczego?
-Nie mógłbym spać spokojnie z myślą, że moja kobieta, mój... - Tu zawahał się nad doborem słów - Mój ukochany człowiek został ranny, bo go nie dopilnowałem.
Medyk otworzył szeroko optyki. Optimus nigdy nie wypowiadał się o kimś w ten sposób. Jeśli używał tego typu określeń w Twoją stronę, to nie mógł być przypadek. Gdyby się teraz zastanowić, od początku się dogadywaliście. Polubił Cię za dobrą i, chętną do pomocy, osobowość, co Ratchet doskonale rozumiał. Ale... Żeby czuć coś więcej? Może? W końcu większość czasu spędzaliście sami. Mógł łatwo przeoczyć, jeśli pomiędzy Wami zaczęło rodzić się uczucie silniejsze od przyjaźni. Jednak wciąż, było to szokujące.
-Optimusie, czy ty się zako- Nie dokończył. Smutny wzrok lidera Autobotów wystarczył, aby odpowiedź na zadane pytanie stała się oczywista - Spodziewałbym się tego po Bumblebee, Smokescreenie. Nawet sobie! Ale nigdy nie podejrzewałbym, żebyś to ty zakochał się w człowieku.
-Ja też byłem... zdziwiony wyborem mojej Iskry, ale kiedy poczułem tą więź - Optimus wypuścił powietrze z ust i spojrzał się w sufit, jakby przywołując wspomnienia - Wszystko nabrało większego sensu. Kiedy widzę ją w takim stanie, nie jestem w stanie myśleć o niczym innym. To boli bardziej, aniżeli najgorsze tortury.
-Mocno cię chwyciło, przyjacielu - skomentował Ratch, klepiąc go po ramieniu. Poczuwał się w obowiązku, żeby wesprzeć swojego przywódcę. Podejrzewał, że nikt inny jeszcze o tym nie wiedział, dlatego kto miał go wesprzeć, jak nie wieloletni kompan - Miejmy nadzieję, że (Imię) szybko się obudzi.
***
Nie zdążyłaś dobrze otworzyć oczu po odzyskaniu świadomości, kiedy poczułaś ogromny, niesamowity ból w swoim boku. Kiedy jęknęłaś, by wyrazić swoje niezadowolenie, Twój głos brzmiał jak przyciskanie kredy do tablicy. Chciało Ci się pić, dlatego zmusiłaś się do poruszenia i otworzenia oczu.
- Nie wstawaj, (Imię) - Odezwał się znajomy, przyjemny głos. Kiedy tylko Twoje oczy przyzwyczaiły się do wszechobecnej bieli, uśmiechnęłaś się na widok błękitnych optyk, które spoglądały na Ciebie z góry.
-Wody - wychrypiałaś, a Prime szybko (i delikatnie) podał Ci kubek ze słomką, a następnie pomógł się podnieść. Dopiero, gdy wsunął rękę pod Twoje plecy, zdołałaś upić parę łyków - Nie powinieneś teraz spać?
-Powinienem - Odparł po chwili.
-Ratchet się nie denerwował?
-Są rzeczy ważniejsze ode mnie. A raczej, osoby - Powiedział cicho, a Ty, nie do końca trzeźwa na umyśle, zdecydowałaś zadać bardzo nie intuicyjne pytanie. Mocne leki, które Ci podali sprawiały, że miałaś problem z logicznym myśleniem.
-Kto? - Optimus myślał, że sobie żartujesz. Nie widząc jednak ani jednej radosnej iskierki w Twoich oczach, zdecydował się, aby w końcu powiedzieć to, co od dłuższego czasu ciążyło mu na Iskrze - Ja też bardzo lubię Bulkhead'a.
-Nie chodzi o Bulkhead'a - Mech zaczął błądzić wzrokiem po wszystkim, ale nie po Tobie. Oczywiście, zauważyłaś jego niecodzienne zachowanie. Mogłaś być naćpana specyfikami, ale swojego opiekuna znałaś bardzo dobrze.
-Arcee?
-Nie.
-Bumblebee!
-Niestety.
-Acha... Pewnie Wheeljack - myślałaś, że udało Ci się trafić, ale mech pokręcił głową.
-Nie. (Imię), chodzi o ciebie.
Uchyliłaś usta, aby coś powiedzieć, ale nic mądrego nie przychodziło Ci do głowy. Tymczasem Iskra Autobota biła szybciej, aniżeli podczas którejkolwiek walki z Megatronem. W końcu udało mu się naprowadzić rozmowę na właściwy tor. Teraz prosta droga do wyznania swoich uczuć. Nie spodziewał się, że powiedzenie kilku prostych słów może być takie trudne. Zważywszy na to, że...
-Och, a o czym rozmawialiśmy? Bo przez tą zgadywankę zapomniałam.
...Nie ułatwiałaś mu zadania. Musiał zrobić to raz, a porządnie. W końcu westchnął, zacisnął pięść i spojrzał Ci się prosto w oczy.
-(Imię) to co teraz powiem, ma dla mnie ogromne znacznie. Od dłuższego czasu jesteś dla mnie niesamowitą podporą. Wspierasz mnie, gdy jest mi źle, pomagasz w wielu sprawach i jednym uśmiechem potrafisz rozjaśnić ponury dzień. Kiedy zobaczyłem, jak zostajesz ranna...
-Kocham cię - powiedziałaś prosto z mostu, a on zamknął usta - To chciałeś powiedzieć?
Kiwnął niepewnie głową, zaskoczony Twoją szczerością. Widząc jego zarumienioną twarz, nie mogłaś powstrzymać satysfakcji. Był niesamowicie uroczy.
-Też cię kocham.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro