Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Knockout x HumanReader

-Długo tu stoi? - Spytałaś swojego znajomego, Alberta. Był starszym mężczyzną, którego wiek podkreślała siwa broda i pokaźna ilość zmarszczek na czole. 

-Z miesiąc - mruknął, składając ręce na piersi - Widziało go już parę osób, ale nikt go nie chciał. 

-Serio? No to mam dziś szczęście - uśmiechnęłaś się i otworzyłaś drzwi do środka samochodu - Biorę go. 

-Zastanów się jeszcze, (Imię). Nikt go nie kupił, bo jest zniszczony jak cholera - próbował Cię odwieść - Więcej w niego zainwestujesz aniżeli zyskasz. No i nie ma pewności, że uda się go naprawić. 

-Oj tam, kuzyn mi pomoże i się wyklepie. Poza tym, nie chcę go sprzedać - usiadłaś na przednim siedzeniu i przejechałaś palcami po kierownicy, aktualnie pokrytej kurzem - Zawsze chciałam mieć czerwonego Astona Martina. 

***

Kiedy odstawiłaś swój nowy nabytek do garażu, było już ciemno. Mimo wszystko byłaś na tyle podekscytowana, że postanowiłaś nie czekać i zajrzeć mu pod maskę. Ocena stanu technicznego pojazdu nie zajęła długo, działał lepiej niż wyglądał. 

Na początku wymieniłaś klocki hamulcowe. Jako, że jednym z elementów Twojego zarobku był handel częściami samochodowymi, nie dziwnym było, iż posiadałaś wszystkie potrzebne sprzęty, aby doprowadzić go do ładu. Tej samej nocy udało Ci się wymienić jeszcze katalizator i dokonać parę estetycznych poprawek. Byłaś na etapie wymieniania płynu hamulcowego, kiedy spostrzegłaś się, że dochodziła piąta nad ranem. 

Zmęczona usiadłaś na przednim siedzeniu i oparłaś o zagłówek. Dopiero teraz, orientując się, ile godzin przepracowałaś, zdecydowałaś się przymknąć powieki. Na chwilę oczywiście. Dlatego obudziłaś się sześć godzin później, ale rozłożona na pozostałych miejscach. Samochodowa skóra okazała się wygodniejsza niż myślałaś. 

-Cześć Aston - mruknęłaś, przecierając oczy - Wybacz, że przysnęłam. Idę się trochę ogarnąć, a potem wracam do ciebie, dobra? No to pięknie. 

Poklepałaś go w maskę i ruszyłaś do domu. Przyda Ci się zimny prysznic na orzeźwienie. Ręce miałaś brudne od różnych specyfików, o ubraniach nie wspominając. Dobrze, że od salonu dzieliły Cię tylko drzwi; Twój sąsiad znowu plotkowałby, że robisz w tym garażu nie wiadomo co, z nie wiadomo kim. Myślałaś, że żartuje, kiedy oskarżał Cię o budowanie bomby nuklearnej. Na szczęście tylko on miał o Tobie taką opinię, reszta Twoich klientów uważała Cię za jedyną, wartą uwagi specjalistkę w promieniu dwudziestu kilometrów. 

Tuż po tym, jak uzupełniłaś płyny i nieco się odświeżyłaś, z powrotem wróciłaś do swojego królestwa. Aston Martin posłusznie czekał (bo gdzie miał sam jechać?) i niedługo później polerowałaś jego niegładkie krawędzie. Co jakiś czas wydawało Ci się, że ktoś wzdycha, ale to pewnie tylko wytwór Twojej wyobraźni spowodowanej niewyspaniem. Nie pomagało pewnie to, że doprowadzałaś go do stanu używalności przez kolejne godziny. 

Łącznie przeznaczyłaś na niego trzy dni z przerwą na sen i kolejne kilka, aby doprowadzić go do stanu pełnej używalności. 

Niektórzy mogliby zastanawiać się, czy nie czułaś się samotna? Otóż nie. Wystarczyło ci rozmawiać z pojazdem, a i nie tęskniłaś za ludźmi. Byłaś raczej introwertykiem. W zupełności wystarczało Ci towarzystwo samochodów i co jakiś czas spotykanie się z rodziną. 

Skończyłaś właśnie suszyć jego czerwony lakier, kiedy zapikał Ci budzik. Był to znak, że masz jeszcze pięć minut, zanim przyjedzie Twój kuzyn. Szkoda, że umówiliście się w taki dzień. Inaczej chętnie przewiozłabyś go swoim nowym nabytkiem. 

Zanim chłopak zdążył zadzwonić, otworzyłaś mu drzwi z szerokim uśmiechem. 

-Hej Jack. Wchodź do środka.

-Hej (Imię) - przywitaliście się. 

Z Jack'em widywaliście się raz na ruski rok, ale kiedy to już się działo, świetnie się bawiliście. Był Twoją najbliższą rodziną. Twoja mama (a jego ciocia) odeszła dosyć dawno. Podczas, gdy Twój tata pracował, żeby Was utrzymać, pół dzieciństwa spędziłaś u cioci June. Żałowałaś trochę, że nie mieszkałaś bliżej. 

Zaczęłaś pytać się chłopaka, jak tam w szkole. Potem padło kilka pytań o jego mamę, a na końcu zaproponowałaś mu, że jakby chciał sobie trochę dorobić, to chętnie przyjęłabyś go pod swoje skrzydła. Kiedy poinformował Cię o swojej aktualnej pracy, podbiłaś stawkę. Stwierdził tylko, że się zastanowi, a Ty zabrałaś go na spacer, po drodze wstępując na obiad, a potem do Twojej ulubionej kawiarni na deser. 

Obżarci ale szczęśliwi wróciliście do Twojego domu. Było około osiemnastej i chłopak poinformował Cię, że musi już wracać. 

-Zanim wyjdziesz, pokażę ci coś - powiedziałaś tajemniczo. Czarnowłosy poszedł za Tobą do garażu, gdzie z radością zaprezentowałaś mu swój najnowszy nabytek - Aston Martin Vantage V8. Nie na sprzedaż, w końcu mam coś swojego. 

Jack zazwyczaj był podekscytowany Twoimi zakupami. Kiedy zaczynałaś, lubił przypatrywać się jak pracujesz i podawać narzędzia. Teraz jednak zmrużył oczy i z dystansem spoglądał na samochód. Może dlatego, że wciąż był pół przeźroczystą folią? 

-Nie podoba ci się?

-Co? Nie, nie! Wręcz przeciwnie. Myślisz, że moglibyśmy się nim przejechać?

-Umm, dzisiaj raczej nie jest to możliwe. Nadal się suszy. Ciesz się, że nie widziałeś go parę dni. Wyglądał jak kupa złomu, ale teraz... - Podeszłaś bliżej. Kuzyn zauważył, że Twoje oczy wręcz błyszczały z podekscytowania - Będzie cudowny. A jak chciałbyś przejażdżkę, to najwcześniej pojutrze, bo jutro mam spotkanie z dwoma klientami. 

-Jasne! Mam czas. 

-To jak wszystko pójdzie dobrze, przyjadę po ciebie do szkoły. Co ty na to?

Chłopak kiwnął głową, a Ty nie mogłaś doczekać się pierwszej przejażdżki. 

***

-Arcee, opowiadałem ci kiedyś o mojej kuzynce? - Spytał Jack, w trakcie powrotu do domu. 

-O tej, która skupuje popsute samochody, potem je naprawia i byłaby niesamowicie pomocna, gdyby któreś z nas zostało rannych, a Ratcheta nie byłoby w pobliżu? - Sprecyzowała. 

-Dokładnie. No więc, dzisiaj pokazała mi swój nowy samochód. Wyglądał trochę jak Knockout, ale nie zdołałem się przyjrzeć - powiedział od razu, a motocykl gwałtownie się zatrzymał. Byli na drodze na pustyni, dlatego Autobotka szybko się przetransformowała. 

-Niemożliwe. Bulkhead i Bee roznieśli go na części parę miesięcy temu. 

-A znaleźli ciało? - Dopytywał, nie uzyskując jednak odpowiedzi - Jeśli zdoła go naprawić i okaże się, że to na prawdę Knockout...

-Będzie miała kłopoty. I ty to samo - dokończyła - Będę blisko, kiedy po ciebie przyjedzie. 

-A co, jeśli zdecyduje się wcześniej ją porwać? 

-Uspokój się, Jack. Jeszcze nawet nie wiemy, czy to na pewno on. Twojej kuzynce nic się nie stanie, obiecuję ci to.

Położyła mu dłoń na ramieniu. Jej słowa trochę pohamowały jego nerwy. Wiedział, że Autoboty zrobią wszystko, aby zapewnić Ci bezpieczeństwo, ale dwa dni to dużo czasu. Oby nic Ci się w tym czasie nie stało. 

***

Przejechałaś palcami po czerwonej masce. Materiał był gładziutki i trochę się błyszczał. Twój samochód wyglądał jak nowo narodzony i, musiałaś przyznać, był wspaniały. Nie miałaś pojęcia, że można być tak zachwyconym zwykłym pojazdem, a mimo to, nie mogłaś się naoglądać. 

-Moje cudeńko - uśmiechnęłaś się, otwierając drzwi. Zasiadłaś za kierownicą i włożyłaś kluczyki do stacyjki. Odpalił bez problemów, nagradzając Twoją ciężką pracę w ostatnich dniach, cudownym brzmieniem działającego silnika - Tak, dobrze! A teraz się przejedziemy. 

Wyjechałaś autem na podwórze, zamknęłaś dom i garaż, po czym wyjechałaś na przejażdżkę. Nie będąc do końca pewna sprawności swojego cudeńka, zdecydowałaś się pojechać polną drogą w stronę niedużego lasu. Rzadko ktoś się tam zapuszczał, dlatego było to świetne miejsce na testowanie samochodów, których naprawę ktoś Ci zlecił. Jedynym minusem było to, że ostatnio padało i było tam sporo błotu. Nie przeszkadzało Ci to jednak, ponieważ umycie Twojego Astona było dla Ciebie samą przyjemnością. Uch, to zabrzmiało dziwnie. 

Żałowałaś, że musiałaś wracać tak szybko, ale klienci wzywali. Przyjechałaś trochę przed klientem i kiedy przyjechał, opchnęłaś mu letnie opony. Poszło szybciej niż myślałaś, dlatego postanowiłaś skorzystać ze słonecznego dnia i umyć swój samochód z błota. Nalałaś do wiader wody, nasączyłaś gąbki preparatem czyszczącym i rozpoczęłaś doprowadzanie wisienki do porządku. 

-Jaki ty jesteś cudowny - powiedziałaś, pozbywając się kolejnych grudek ziemi - Mogłabym startować tobą w wyścigach. Może byśmy coś wygrali, bo jestem całkiem niezłym kierowcą. 

Podczas lania go wodą z węża, praktycznie cała się poplamiłaś. Postanowiłaś zdjąć koszulkę i powiesić ją na krześle znajdującym się na werandzie, aby się przesuszyła. Potem dokończyłaś obmywać samochód i wsiadłaś do środka. Wjechałaś nim do garażu i zdziwiłaś się, gdy po zaparkowaniu, wyświetliła się kontrolka, która symbolizowała włączenie świateł awaryjnych. Wyłączyły się po kilkunastu sekundach, a Ty uniosłaś jedną brew. 

-Najwidoczniej coś jest jeszcze nie tak - mruknęłaś, po czym poklepałaś samochód po kierownicy - Później się tym zajmę. 

I wyszłaś z garażu, najpierw po swoją bluzkę, a potem do domu, aby tam spędzić resztę dnia. 

Knockout, wiedząc, że już dzisiaj raczej nie przyjdziesz, transformował się w garażu i rozprostował ręce. Czuł się jak nowo narodzony i to tylko i wyłącznie dzięki Twoim sprawnym rączkom. Musiał przyznać, że do twarzy Ci bez zbędnej odzieży. Tak się zapatrzył, że energon popłynął mu tam, gdzie nie powinien i włączył światła awaryjne. Czuł się sobą zawiedziony; nie powinien pociągać go człowiek! A jednak, zawdzięczał Ci życie, wyglądał wspaniale jak wcześniej i dawno nie nasłuchał się tylu komplementów na swój temat (nie, żeby ich potrzebował. Jego samoocena i tak była powyżej normy). 

Autoboty zapłacą za to, że tak go wtedy urządziły. Na razie musiał być jednak cierpliwy. Jutro pojedziesz z nim po tego Jack'a, którym opiekowała się Arcee. Zapowiadało się, że powróci na Nemezis w dwoma cennymi zdobyczami.

 ***

Nuciłaś pod nosem jakąś piosenkę, która wpadła Ci w ucho i podjechałaś na szkolny parking. Czarnowłosy już na Ciebie czekał. Opuściłaś szybę w aucie, wystawiłaś łokieć i poprawiłaś czarne, przeciwsłoneczne okulary. 

-Cześć dzieciaku, podwieźć cię może? - Spytałaś, uśmiechając się zawadiacko. Chłopak stłumił śmiech i wskoczył na miejsce pasażera. Postanowiłaś odwieźć go do domu okrężną drogą, żeby mógł w pełni doświadczyć przyjemności gładkiego jechania po drodze - To jak było w szkole?

-Jak zwykle. 

-Typowa odpowiedź każdego nastolatka - powiedziałaś, stając na czerwony. 

-Heh, prawda - mruknął, a następnie zapiął pasy. Kątem oka zauważyłaś, że nerwowo się rozgląda. 

-Spokojnie Jack, jestem dobrym kierowcą. 

-Nie to mnie teraz martwi - szepnął na tyle głośno, abyś usłyszała, a następnie odwrócił głowę w Twoją stronę - (Imię), co zrobiłabyś, gdym powiedział ci, że twój samochód to mech z obcej planety, chcący zawładnąć ziemią?

-Wysłałabym cię do wariatkowa - powiedziałaś bez ogródek - A co? 

-(Imię), musimy wysiąść. Teraz! - Nie miałaś pojęcia, o co mu chodzi. Mimo wszystko, nadepnęłaś na hamulec i, ku Twojemu zdziwieniu, nie mogłaś go wcisnąć. Spróbowałaś mocniej, ale nic to nie dało. 

-Co jest? - Warknęłaś, a następnie poczułaś, jak pasy mocniej się na Tobie zaciskają. Jack jęknął z bólu, doświadczając tego samego. 

-A-a, nigdzie się nie zatrzymujemy - usłyszałaś nieznajomy głos. Jakim cudem? Przecież w aucie nikogo oprócz Was nie było!

Zaskoczona puściłaś kierownicę, kiedy ta zaczęła sama skręcać, a samochód gwałtownie przyśpieszył. Powstrzymałaś się od krzyku i szybko spróbowałaś otworzyć drzwi. Nic z tego.

-Jack, wiesz może, co tu się dzieje?! - Krzyknęłaś, nadal starając się wcisnąć hamulec. 

-Spokojnie (Imię), nic nam nie będzie! Arcee już za nami jedzie! - usłyszałaś, jak Twój samochód (?) prycha i jeszcze przyśpiesza. Od Twojej strony zauważyłaś motor, jadący bez kierowcy. Uderzyła go w bok, prawie spychając go z drogi. Dobrze, że wyjechaliście z miasta. 

-Każ temu przestać! Mój samochód! - Spanikowałaś, widząc zarysowania na Twoim świeżo naprawionym Astonie. 

-To nie jest twój samochód!

-To co, do cholery?!

-Knockout - usłyszałaś ponownie. 

Motor, czy, jak nazwał ją Jack, Arcee, ponownie uderzyła w auto, tym razem skutecznie spychając go z drogi. Usłyszałaś dziwny dźwięk, zobaczyłaś, jak podwozie znika, a następnie poczułaś uścisk na swojej talii. Chwilę później wisiałaś w powietrzu, trzymana przez wielkiego, czerwono-białego robota. Uśmiechał się lekko i patrzył na Ciebie dużymi oczami. 

-Wiecie, chyba wystarczy mi tylko jedno trofeum - powiedział i zamachnął się drugą ręką, w której trzymał Jack'a. Rzucił nim, a Ty bezsilnie patrzyłaś, jak leci ku twardej ziemi. W ostatniej chwili złapał go jednak inny robot, który kolorystycznie przypominał jadący za Wami motocykl. Odstawiła czarnowłosego na ziemię i rzuciła się w Waszą stronę, ale była dosyć nieuważna i dała uderzyć się Knockout'owi. 

-(Imię)! - Spojrzałaś się ponownie na swojego kuzyna. Kompletnie nie wiedziałaś, co się dzieje, ale miałaś dziwne wrażenie, że ta "Arcee" była po Twojej stronie. 

-Soundwave, proszę o most ziemny - mówił Twój Aston. Nie brzmiało to dobrze. 

-Trzymaj się, (Imię)! Zaraz przybędzie wsparcie! - Krzyczał Jack. 

-Mhm, moje - Czerwony mech zbliżył Cię do swojej twarzy i zilustrował Cię wzrokiem - Powiedz mi (Imię), jak utalentowanym mechanikiem jesteś? Ale nie, nie odwracaj wzroku. 

-P-podobno dobrym - wyjąkałaś. Zbliżył palec do Twojego podbródka i przytrzymał Twoją głowę prosto, abyś spoglądała tylko i wyłącznie na niego. 

-To mi wystarczy - odwrócił się plecami do Arcee i skierował w stronę różnokolorowego kółka, które przypominało Ci portal widziany w wielu grach - Pożegnaj się z rodzinką i przywitaj z czymś znacznie lepszym. 

Rzuciłaś ostatnie, błagalne spojrzenie kuzynowi, zanim weszliście do mostu ziemnego i znaleźliście w kompletnie innym miejscu. 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro