1
Cześć. Jestem Nikki Bell, mam dwadzieścia dwa lata, mieszkam w Seattle, a dokładniej w przytulnym domku gdzie mieszkam z moim małym robotem- Axl'em. Zastępuje mi psa.
Nie byłam jak inne dziewczyny. W wieku jedenastu lat zaczęłam interesować się mechaniką i samochodami, dla mnie to było niesamowite. Dlatego pracuje teraz jako mechanik, razem z moim dziadkiem Cole'em. To nie jest jego prawdziwe imię. Tak naprawdę nazywa się Richard Hemings, lecz musi ukrywać się pod Cole'em Travis'em, ponieważ jest poszukiwany za pomoc Transformerom. Za znalezienie go mogą dać ponad 500 000 dolarów. Nawet gdybym musiała wydać dziadka za tyle forsy- to i tak bym tego nie zrobiła, bo dziadek jest jedyną osobą, która ze mną jeszcze została. No i Axl. Matka oddała mnie do domu dziecka a reszta rodziny gdzieś się porozjeżdżała. Na szczęście dziadek dowiedział się o moim pobycie w domu dziecka i szybko po mnie przyjechał. I od tamtej pory mieszkamy razem.
-... SZLAK!- warknęłam naprawiając samochód. Od jakiegoś czasu moje naprawianie zamieniło się w psucie. Cały czas chodzę poddenerwowana. Sama nawet nie wiem czemu... Może przechodzę jakiś bunt czy coś w tym stylu... Nie, nie wiem...
- NOSZ KUR... cholera...- zamieniłam swoje słowa, gdyż zobaczyłam dziadka stojącego obok mnie i przyglądającego się mojej pracy.
- Ostatnio coś ci jest- oznajmił dziadek.
- No co ty nie powiesz, dziadku- odpowiedziałam łapiąc wdech i naprawiając pojazd.
- James z tobą zerwał? A może mieś...
- PO PIERWSZE: Nie, James ze mną nie zerwał, nie licz na to. PO DRUGIE: Nie!
- Po pierwsze: OKEJ, okej! Po drugie: czemu się krępujesz! Kto ci codziennie chodzi kupować...
- Dziadek. Proszę. Nie...
- Dobra, dobra... Pokaż co tam zrobiłaś- powiedział dziadek i zaczął zaglądać przez moje ramię- źle, tutaj nie powinno tak być. Pokażę ci jak powinno być.
Dziadek wziął ode mnie narzędzia i zaczął naprawiać to co ja zepsułam. Oburzona stałam z założonymi rękami i obserwowałam każdy ruch dziadzia.
- No. Teraz wiesz jak to trzeba zrobić! No, to może już pójdę do domu. Nie będę ci tutaj przeszkadzał swoim nochalem i gadkami. Na razie Nikki!
- Na razie zdziadziały dziadziu...
Pożegnałam się po czym wróciłam do naprawiania (psucia). Po kilku minutach maksymalnie się wkurzyłam i postanowiłam skończyć to wszystko jutro. Odpoczynek w towarzystwie mojego chłopaka i jego bandy może dobrze mi zrobi. Wzięłam swoją skórzaną kurtkę i wielkie okrągłe kolczyki, i wyszłam z warsztatu, po czym zamknęłam drzwi kluczami. Założyłam kurtkę, założyłam swoje kolczyki i wsiadłam na skuter. Pojechałam pod knajpę gdzie zawsze siedzi mój chłopak. Zeszłam ze skutera i weszłam do lokalu. Roiło się tam od całujących się par i pijąc piwo typków. W środku James. Gwizdnęłam zwracając na siebie uwagę chłopaka. Na sam mój widok się uśmiechnął i wziął na kolana.
- Tobie ten lokal się nigdy nie znudzi- powiedziałam i pocałowałam chłopaka w policzek.
- Tu mam tyle piwa ile chce skarbie! Czemu nie korzystać?
- Oj, mógłbyś czasami zastopić to swoje picie. O! już widzę nosek, który robi się czerwony- powiedziałam słodkim głosem i zeszłam z kolan chłopaka.
Skierowałam się do wyjścia, ten widząc jak odchodzę poszedł za mną i szarpnął za rękę. Próbując się wyrwać zrobiłam błąd. Popchnął mnie na jedną ze ścian małej ślepej uliczki. Drzwi od knajpy się otworzyły i wyszli z niej znajomi James'a. Jeden z nich odepchnął James'a ode mnie i zarobił pięścią w twarz. Cała banda zaczęła się bić. Niestety byłam po środku tej całej bijatyki i wszędzie zaczynałam czuć siniaki. Szczęśliwie lecz bolesne udało mi się wyrwać z męskiej klatki. To też był błąd, ponieważ James mnie zatrzymał i przez to dostałam w twarz. Spojrzałam w bok i zauważyłam żółtego Chevroleta Camaro. Chcąc jakoś się wydostać z rąk chłopaka, kolejny raz dostałam tym razem w drugi policzek. Nagle ten żółty Chevrolet zaczął się wykręcać i jechać w naszą stronę. Potrącił przy tym kilka osób w tym mojego chłopaka. Wstając zaczął krzyczeć na tego ktosia w aucie. Auto zaczęło się natychmiastowo rozkładać i formować w wielkiego Transformera! Robot spojrzał na wszystkich po czym jego ręka zaczęła zmierzać w moją stronę. Transformer podrzucił mnie do góry. Zaczęłam piszczeć w niebo głosy. Gdy otworzyłam oczy zauważyłam, że znajduje się w środku auta.
- Wychodzę!... Co jest, hah? Czemu drzwi nie chcą się otworzyć?! Wypuść mnie!- zaczęłam krzyczeć, ale to nic nie dało. Bot nic nie mówił. W pewnym momencie oparłam się o fotel i westchnęłam.
- Chce wracać do domu..- powiedziałam przełykając powoli ślinę. Nagle Chevrolet się zatrzymał. I to prosto pod moim domem...? Drzwi same się otworzyły, w końcu mogłam wyjść i się uspokoić. Stanęłam na trawniku i lekko przykucnęłam. Samochód zaczął zamieniać się w pięciu metrowego bota...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro