Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ratchet x Human! Reader

▼△▼△▼△▼△▼

Not ending war

▼△▼△▼△▼△▼


Walka z decepticonami trwa na ziemii już od dłuższego czasu, najwidoczniej planeta spodobała im się tak bardzo, że stwierdzili że zostaną tu na dłużej , chodź Autoboty starają się ich powstrzymać na tyle ile są w stanie, w końcu, determinacja ich pchała do działania a jej, ludzie mieli dużo.

To miał być zwyczajny patrol w poszukiwaniu Energonu, głośne kroki roznosiły się wokół po piaszczystej drodze gdy Arcee, Bee i Bulkhead szli w kierunku sygnału energonu, wszytstko szło idealnie, wszystko gdyby nie zjawiły się cony, a gdyby tego było mało za nimi, za skałami, chowały się dzieciaki.

- Ile razy mamy Ci jeszcze powtarzać że nie masz pchać się na misje Autobotów!- skarcił młodszą Jack na co ta tylko prychnęła.- A kto wam kazał iść za mną?

Ich kłótnię jednak przerwał con celujący w ich stronę bronią.

-Ah scrap.

Autoboty pokonywały cony nie zdawając sobie nawet sprawy z tego że ich podopieczni wybrali się z nimi w podróż, Jack, Miko i Raf uciekali ile sił w nogach przed goniącym ich vechiconem tym samym wpadając pod nogi kolejnego, widzieli już własną śmierć w oczach gdy jeden z botów bez przeczyny opadł na ziemię a zaraz po nim kolejny.

-Wirus im systemy rozwalił czy jak?- Zapytała zdziwiona Miko po tym jak kopnęła jednego z nich w rękę lecz ten ani drgnął. - Jazda stąd!

Nim zdąrzyli zaeragować zostali popchnięci w stronę jakiejś kopalni, z zdziwieniem patrzyli na dziewczynę, która wychylając się z kopalni przeładowywała swoją broń.

- Nikt wam nie mówił żeby nie wpraszać się na imprezę wielkich botów?- zaczęła patrząc karcąco na trójkę.- Whoa! To ty załatwiłaś vechicony?

-Tak,a teraz siedzieć cicho i nie ruszać się stąd.

Jeszcze nigdy nie widzieli człowieka, który z taką gracją powalał cony na ziemię, zauważyli że broń którą posiadała, nie była taką zwykłą bronią, wyglądała bardzo podobnie do tych, które posiadali Autoboty, dziewczyna upewniając się że jest czysta droga kiwnęła ręką na dzieciaki że mogą wyjść.

-Laska! To było epickieee! Skąd masz tą broń? Skąd znasz Autoboty i cony? Jak masz na imię?- T.I przyglądała się dziewczynie jakby conajmniej zobaczyła ducha, mogliby zostać galaretką pod stopami conów a ona takie pytania zadaje? (kolor) włosa tylko wzdychnęła.

-Jestem T.I, tak znam ich i tą broń zrobiłam sama, jeżeli to wszystko to idziemy, odstawię was do domów.- T.I szła przodem gdy przed nią stanęły Autoboty, dziewczyna dobrze pamiętała te twarze, nawet jeżeli minęło tyle czasu..

-Miko co wy tu robicie?- zapytał Bulk biorąc młodszą na rękę, Arcee kucnęła przy Jacku karcąc go wzrokiem gdy jej wzrok spoczął na T.I, optyki femme rozszerzyły się ze szoku.

-T-T.I?- jej głos delikatnie zadrzał, każdego wzrok powędrował na tą dwójkę.- Znasz ją Arcee?- zapytał Jack.

-Kopę lat Arcee, rzekłabym że tęskniłam ale jak wiesz nie lubię kłamać, nie wiedziałam że macie przyjaciół LUDZI.- ostatnie słowo podkreśliła spoglądając to na Arcee to na resztę. - Jeżeli to wszystko to idę, nara.

T.I skierowała się w tylko sobie znany kierunek gdy zatrzymał ją głos Rafa.

-Jesteś ranna, pozwól mi Cię opatrzeć.- Rzeczywiście, z rany na policzku spływała krew lecz niezbyt ją to przejęło.- Taka rana to nie rana, nie umrę od tego.

-Chodź tak pozwól nam się odwdzięczyć za pomoc- dodał Jack.

T.I wzdychnęła ciężko i chodź bardzo nie chciała, zgodziła się.

-Ratchet, most ziemny.


'' Ratchet, dawno tego imienia nie słyszałam..''


Przechodząc przez kolorowy wir zwany Most ziemny, T.I ujrzała znajome już jej miejsce, baza Autobotów, jakgdyby nic poszła usiąść na kanapie.

-Jak misj- Zaczął Ratchet lecz urwał gdy zobaczył znaną mu postać, na optyki nie mógł uwierzyć w to co widział.

-Cześć Ratchet.- jej melodyjny głos był przepełniony chłodem, jej ( kolor) oczy patrzyły na niego.

Raf podszedł do dziewczyny z apteczką w rękach, oczyścił jej ranę po czym przykleił plasterek z nadrukiem piesków na nim. - Dzięki Raf.

Optimus wrócił z misji, zdziwił się gdy zobaczył miny swojego zespołu, gdy podszedł bliżej ujrzał coś czego nie sądził że kiedyś zobaczy.

- T.I...miło Cię znów zobaczyć...

-Cóż, was nie.

-Dobra! Ktoś powie o co tu chodzi?- zapytała Miko.

- Pytałaś czy ich znam, tak znam, nawet zbyt dobrze...- w głowie T.I pojawiły się wspomnienia z tego miejsca, tyle radości, tyle smutku...

- I żałuję że ich kiedykolwiek poznałam.- T.I wstała i skierowała się w stronę windy by po chwili zniknąć za jej drzwiami.

-To...wyjaśni ktoś?

- Przed wami był ktoś jeszcze, była to T.I..- zaczął Optimus.

* 6 lat wcześniej*

Rodzice T.I zawsze powtarzali, że ciekawość to 1 stopień do piekła lecz ona i tak nigdy nie słuchała, ta 14 letnia dziewczyna zawsze była ciekawa świata, gdy pewnego razu w Internecie zobaczyła artykuł o obcych formach życia chciała się dowiedzieć na ten temat jak najwięcej, najbardziej upodobała sobie temat o wielkich robotach żyjących wśród ludzi, czytała każdy artykuł, każdą teorię, zainteresowało ją to do takiego stopnia że na własną rękę zaczęła ich szukać, kto by się spodziewał że pewnego dnia stanie pomiędzy walczącymi robotami , wtedy właśnie młoda T.I poznała Autoboty które swoją drogą uratowały jej życie, boty zaproponowały jej ochronę a ją to cieszyło, mogła się dzięki temu więcej o nich dowiedzieć, T.I uczyła ich wszystkiego o jej rasie, o planecie.

Ratchet, medyk Autobotów nie być dość zadowolony z obecności człowieka w bazie, gdy tylko T.I pojawiła się w bazie robił wszystko, by zniechęcić ją do nich lecz ta była nieugięta, kto by pomyślał że ten słaby człowiek jak myślał o niej Ratchet sprawi, że za jej sprawą zacznie się uśmiechać i lubić jej towarzystwo bo na pewno nie zespół Prime który zdziwiony patrzył na to jak dziewczyna siedzi na ramieniu Ratcheta i rozmawiają a nawet co jakiś czas śmieją.

-Ten dzień trzeba zapisać.- zaczęła Arcee. - Najwidoczniej Ratchet i T.I mają więcej wspólnego niż nam się wydawało- dodał Prime.

Każdy dzień w bazie to kolejna porcja wspomnień dla T.I, czuła się tutaj szczęśliwa.

-Ep, ep, ep! T.I nie dotykaj tego, może mieć zły wpływ na ludzki organizm.

-Oh Ratchet, a jest coś co mogę dotknąć?

Wspomnienia, które sprawiały że wracała do nich z uśmiechem na twarzy.

- T.I! - w bazie rozległ się donośny głos, wszyscy spojrzeli w stronę korytarza z którego wyłonił się Ratchet z różowymi kwiatkami na lakierze.

- Miałam rację, pasuje Ci różowy Ratch~ - Bulkhead stojący obok Optimusa powstrzymywał się by nie wybuchnąć śmiechem lecz nie wytrzymał gdy usłyszał za sobą śmiech Arcee i Bee.

- Odpokutuję swoje winy jeżeli zaproponuję Ci cudowne mycie z woskowaniem?

- Zastanowię się nad tym jak już to zmyjesz

Wszystko wydawało się cudowne....póki wszystko nie rozwaliło się niczym domek z kart. Tego dnia T.I jechała do bazy z Bee, niestety Ratchet musiał zostać w bazie a co za tym szło, nie mógł jej odebrać.

-Bee, myślisz że mu się spodoba?- zapytała trzymając w rękach wielką kartkę urodzinową, którą sama zrobiła, Ratchet miał dziś urodziny czy jak oni to zwą '' dzień powstania jego iskry ''

- Na pewno, zwłaszcza że sama to dla niego zrobiłaś. - zapipał Bee a dziewczyna pokiwała głową.

Gdy wjechali do bazy, T.I poprosiła żółtego bota by tutaj zaczekał aby niepotrzebnie zwracać uwagę na siebie bo chciała zrobić niespodziankę swojemu ulubionemu medykowi, powoli szła korytarzem ale zatrzymała się gdy usłyszała rozmowę.

-Nie sądzisz Optimusie, że lepiej było by ją odesłać? To tylko słaby człowiek.

T.I stała tam i słuchała słów medyka.

'' Odesłać? TYLKO słaby człowiek?''

W oczach dziewczyny pojawiły się łzy, czyli to o niej uważał Ratchet, którego uważała za przyjaciela?

Którego uważała za przyjaciela i dzięki niemu chciała iść na medyka? Kartka opadła na ziemię gdy bezszelestnie uciekła w głąb korytarza mijając zdezorientowanego Bee.

Ratchet,który już się uspokoił spojrzał zdziwiony na zwiadowcę który stał sam.

-T.I nie przyjechała z Tobą?

- Przyjechała, ale chciała Ci dać to ale uciekła sam nie wiem dlaczego.- odpowiedział podając mu kartkę z ziemi.

Ratchet przyjrzał się dokładnie kartce, na pierwszej stronie było zdjęcie jego i dziewczyny gdy ten pracował a ta go denerwowała, gdy otworzył kartkę zobaczył życzenia które były napisane bo cybertronsku, poczuł dziwne ukłucie w iskrze, to dlatego dziewczyna naciskała go by ten nauczył ją jego języka ojczystego, nigdy nie sądził że chciała się go nauczyć my móc mu złożyć życzenia, w jego oczach pojawiły się parę kropel płynów, które ludzie nazywają '' łzami''

- Ratchet?

- Powiedz mi że T.I nie słyszała tego co mówiłem..

Od tego dnia minął już miesiąc, Ratchet nieustannie próbował się skontaktować z T.I lecz to było na marne, Autoboty zauważyły drastyczną zmianę medyka, nie odpoczywał, mało co się odzywał a jego optyki straciły blask z powodu braku energonu, czuł się okropnie wiedząc że jego mała przyjaciółka musiała słyszeć rozmowę, chciał jej wytłumaczyć że to wszystko to jedna wielka pomyłka lecz ta odcięła się kompletnie od niego, medyk spojrzał na kartkę stojącą obok jego stanowiska, cholernie mu jej brakowało.

* Teraz*

Gdy po tylu latach w końcu ją zobaczył jego iskra napełniła się szczęściem, nie była już tą małą dziewczynką którą pamiętał, była już dorosłą kobietą, lecz jej oczy były napełnione złością w kierunku medyka, gdy po tylu latach ją zobaczył chciał jej wytłumaczyć wszystko.

-Wiesz co robić , przyjacielu- Poklepał po ramieniu bota Optimus gdy ten skierował się w stronę windy.

-Wooow, nigdy nie sądziłam że doktorek taki uczuciowy jest

-Miko-

T.I siedziała na skale patrząc na zachód słońca, przypomniało jej się gdy miała urodziny i Ratchet zrobił jej niespodziankę zabierając ją nad jezioro by mogła właśnie taki widok zobaczyć, chwyciła w dłoń naszyjnik, który dostała od niego, zawieszka była w kształcie słońca bo wiedział jak lubi je oglądać, Ratchet usiadł obok dziewczyny, optyki skierowane na zachód.

-T.I...

-Aż tak Ci przeszkadzałam Ratchet że chciałeś się mnie pozbyć?- zrobiła przerwę.- A tu proszę....3 ludzi w bazie, nie przeszkadzają Ci, Ratchet? - w jej głosie może było wyczuć chłód.- To nie tak, źle zrozumiałaś...

-Ja źle zrozumiałam?- zaśmiała się cicho.- '' Jestem TYLKO człowiekiem i trzeba mnie się pozbyć'' To twoje słowa Ratchet, ufałam Ci, myślałam że jesteśmy przyjaciółmi...

Ratchet uniósł rękę by palcem pogłaskać T.I po głowie.

- Tego dnia...Optimus przekazał nam że jesteś na celowniku Conów, nie wiesz nawet jaki byłem zdenerwowany na tą wiadomość, chciałem Cię ukryć żeby Ci nie zrobili krzywdy bo w końcu jesteś człowiekiem, nie masz ciała z metalu jak my...

-Ratchet, dzięki temu co mnie uczyłeś zrobiłam sobie waszą broń, z dnia na dzień pokonuję cony a ty mi mówisz że jestem słaba?

-Oczywiście że nie, nie chciałem stracić kogoś,kto jest dla mnie ważny.

T.I spojrzała na bota, w jego optykach zauważyła smutek, przysunęła się bliżej tuląc się do jego palca.

-Tęskniłam za tobą ty cholerno puszko.

-Ja też T.I, ja też...

Chodź było trudno, T.I powoli znowu zaufała Ratchetowi, cały zespół znów cieszył się z wypełnionego życiem medyka.

-Hej, to kartka którą zrobiłam Ci na urodziny

- Racja, nie mógłbym jej wyrzucić wiedząc że zrobiłaś to dla mnie i nawet nauczyłaś się Cybertrońskiego.

- Awww, Ratchet, bo się rozkleję~

- To lepiej tego nie rób, nie mam narzędzi to sklejania Ciebie.

- Pfff....Ratchet..

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro