Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Twenty nine; Family

Kolejnego dnia dowiedziałam sie, że  moja mama już wie o Mick'u. Przyszła do mojego tymczasowego pokoju i usiadła na łóżku. Spojrzała na mnie i westchnęła.

-Dobrze wiem co mu zrobiłaś. Jak mogłaś...on mógł naprawdę umrzeć - rozpłakałam się. Od czasu kiedy Autoboty powróciły do mojego życia, moje uczucia są o wiele delikatniejsze i szczersze.
-On jest naszą rodziną, mimo tego co zrobił, że nas zdradził, że chciał mnie zabić...Zrozumiał błędy i stara się nas pokochać, jak dawniej, a przynajmniej ciebie, bo ja jestem mu obcym człowiekiem. Dlaczego chciałaś mi go zabrać po raz kolejny?

-Twój tata by tego chciał...

-Nasz tata- poprawiłam ją
-I nie, nie chciałby tego, nie masz pojęcia czego on by chciał. Ale ja wiem jedno. Nie wybaczę ci tego za szybko - wstałam i wyszłam zostawiając ją samą w moim pokoju. Zbiegłam schodami na dół, po czym opuściłam dom Lennox'ów. Wybiegałam za garaż, gdzie od kilkunastu godzin siedzi Bee i wtuliłam się w niego starając sie już nie płakać. Autobot z każdą sekundą stawał się coraz to bardziej ciepły od mojego dotyku.

-Co się stało? - w końcu sie odezwał, ale ja nie miałam ochoty na rozmowę

-Nic nie mów Bee, po prostu bądź tu i teraz.

**

Bumblebee podwiózł mnie pod szpital. Zaparkował wśród reszty samochodów, a ja weszłam do środka. Uśmiechnęłam się miło do pani stojącej przy drzwiach i poszłam do pokoju w którym leżał Mick.

Otworzyłam po cichu drzwi, które i tak postawiły na swoim i zaskrzypiały. Przewróciłam oczami i w końcu weszłam do środka. Brat leżał na łóżku a w rękach trzymał jakąś książkę. Przyjrzałam się okładce, ale jej nie rozpoznałam.

-Co czytasz?- zapytałam wchodząc w głąb pokoju 

-Nie wiem, jakieś fantasy bodajże, pielęgniarka mi przyniosła, bo uznała, że się tu zanudzę na śmierć- odpowiedział nie odrywając wzroku od książki 

-No dobrze. A...Jak się czujesz?

-W porządku, dochodzę do siebie. Podobno za tydzień będę mógł już wyjść.

-Tydzień to długo. Chociaż będziesz miał czas na przeczytanie książki, chociaż z tego co widzę jesteś już w połowie. Kiedy ją dostałeś?

-Wczoraj popołudniu - odpowiedział i odłożył książkę na szafkę obok łóżka
-Przytulisz mnie? Mam jakby to powiedzieć...braki

-Jasne- podeszłam bliżej i schyliłam się oplatając go ramionami. Czułam się bezpieczna w jego objęciach. Co prawda, jeszcze tydzień temu był dla mnie największym zagrożeniem, ale to już minęło

-Dziękuję, że się o mnie troszczysz...siostrzyczko

-Nie musisz tak na mnie mówić, widzę, że sprawia Ci to trudność

-Delikatnie, ale przyzwyczaję się do tego, że mam już dla kogo żyć- uśmiechnął się ukazując swoje równe zęby. Zastanawiam się, jakim cudem, ma je tak zadbane. Spojrzałam na jego oko, jest zaklejone przez pielęgniarki prawdopodobnie wacikiem.

-Jak oko?

-Jak zawsze, nie sprawią, że zacznę widzieć, ale podobno była tam jakaś infekcja

-Groźna?

-Nie, podobno nie. Ale chyba nie chcą mnie zamartwiać. Dlatego pobędę tu jeszcze tydzień, a nie na przykład trzy dni- spojrzał na moje dłonie, po czym ich dotknął
-Dlaczego jesteś taka zimna?- zapytał po chwili 

-Nie wiem, jest tu dosyć chłodno

-Nie prawda, jakieś dziesięć minut temu pielęgniarka włączyła ogrzewanie. Ja się tu roztapiam. Coś jest z tobą nie tak. Czy to nie ma związku z tobą i tym żółtym robotem?

-Bumblebee'm? Sama nie wiem, jesteśmy czymś...jakby to ummm...połączeni. Kiedy się do niego zbliżam jego iskra świeci na przeróżne kolory, a czasami rozgrzewa się poprzez mój dotyk. Jeszcze nikt nie wie o co tak dokładnie z tym chodzi, ale nie chcę się tym teraz zamartwiać. Rozmawiałam z naszą rodzicielką. Powiedziała, że wie o tobie. Jej wytłumaczenie, na to co zrobiła, było takie, że według niej, Sam, to znaczy nasz ojciec, by tego chciał. Ale to jest przecież głupie, prawda?- spojrzałam w jego zamyślony wzrok. Obserwował okno, a po chwili spojrzał na mnie.

-Nie wiem co mam o tym myśleć. Może mieć rację, Sam by tego chciał, jestem pewny na siedemdziesiąt procent.

-Nie mów tak Mick- usiadłam na jego łóżku 
-Tata Cię kochał, tak samo jak mnie. Wybaczył Ci zdradę dawno temu. Nie wiń siebie ani mamę za nic, co się wydarzyło. Ona tego żałuje w głębi serca, wiem to. Żyłam z nimi dużo dłużej niż ty i wiem, że dawali mi znaki, ale dopiero teraz to sobie uświadomiłam. Wiesz...jakieś trzy lata temu, kiedy sprzątałam w piwnicy, znalazłam zdjęcie 10-cio latka. To byłeś ty, ale mama wmawiała mi, że to tata za młodu. Wiesz po czym wiedziałam, że mnie okłamuje? Z tyłu ramki było twoje imię, sam je tam wpisałeś.

-Nie, to na pewno nie ja. Pamiętał bym.

-Pamiętasz cokolwiek z tamtych lat?

-Nie do końca, mam takie jakby...prześwity tego wszystkiego. Nie pamiętam na przykład, jak oni wyglądali...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro