Twenty nine; Family
Kolejnego dnia dowiedziałam sie, że moja mama już wie o Mick'u. Przyszła do mojego tymczasowego pokoju i usiadła na łóżku. Spojrzała na mnie i westchnęła.
-Dobrze wiem co mu zrobiłaś. Jak mogłaś...on mógł naprawdę umrzeć - rozpłakałam się. Od czasu kiedy Autoboty powróciły do mojego życia, moje uczucia są o wiele delikatniejsze i szczersze.
-On jest naszą rodziną, mimo tego co zrobił, że nas zdradził, że chciał mnie zabić...Zrozumiał błędy i stara się nas pokochać, jak dawniej, a przynajmniej ciebie, bo ja jestem mu obcym człowiekiem. Dlaczego chciałaś mi go zabrać po raz kolejny?
-Twój tata by tego chciał...
-Nasz tata- poprawiłam ją
-I nie, nie chciałby tego, nie masz pojęcia czego on by chciał. Ale ja wiem jedno. Nie wybaczę ci tego za szybko - wstałam i wyszłam zostawiając ją samą w moim pokoju. Zbiegłam schodami na dół, po czym opuściłam dom Lennox'ów. Wybiegałam za garaż, gdzie od kilkunastu godzin siedzi Bee i wtuliłam się w niego starając sie już nie płakać. Autobot z każdą sekundą stawał się coraz to bardziej ciepły od mojego dotyku.
-Co się stało? - w końcu sie odezwał, ale ja nie miałam ochoty na rozmowę
-Nic nie mów Bee, po prostu bądź tu i teraz.
**
Bumblebee podwiózł mnie pod szpital. Zaparkował wśród reszty samochodów, a ja weszłam do środka. Uśmiechnęłam się miło do pani stojącej przy drzwiach i poszłam do pokoju w którym leżał Mick.
Otworzyłam po cichu drzwi, które i tak postawiły na swoim i zaskrzypiały. Przewróciłam oczami i w końcu weszłam do środka. Brat leżał na łóżku a w rękach trzymał jakąś książkę. Przyjrzałam się okładce, ale jej nie rozpoznałam.
-Co czytasz?- zapytałam wchodząc w głąb pokoju
-Nie wiem, jakieś fantasy bodajże, pielęgniarka mi przyniosła, bo uznała, że się tu zanudzę na śmierć- odpowiedział nie odrywając wzroku od książki
-No dobrze. A...Jak się czujesz?
-W porządku, dochodzę do siebie. Podobno za tydzień będę mógł już wyjść.
-Tydzień to długo. Chociaż będziesz miał czas na przeczytanie książki, chociaż z tego co widzę jesteś już w połowie. Kiedy ją dostałeś?
-Wczoraj popołudniu - odpowiedział i odłożył książkę na szafkę obok łóżka
-Przytulisz mnie? Mam jakby to powiedzieć...braki
-Jasne- podeszłam bliżej i schyliłam się oplatając go ramionami. Czułam się bezpieczna w jego objęciach. Co prawda, jeszcze tydzień temu był dla mnie największym zagrożeniem, ale to już minęło
-Dziękuję, że się o mnie troszczysz...siostrzyczko
-Nie musisz tak na mnie mówić, widzę, że sprawia Ci to trudność
-Delikatnie, ale przyzwyczaję się do tego, że mam już dla kogo żyć- uśmiechnął się ukazując swoje równe zęby. Zastanawiam się, jakim cudem, ma je tak zadbane. Spojrzałam na jego oko, jest zaklejone przez pielęgniarki prawdopodobnie wacikiem.
-Jak oko?
-Jak zawsze, nie sprawią, że zacznę widzieć, ale podobno była tam jakaś infekcja
-Groźna?
-Nie, podobno nie. Ale chyba nie chcą mnie zamartwiać. Dlatego pobędę tu jeszcze tydzień, a nie na przykład trzy dni- spojrzał na moje dłonie, po czym ich dotknął
-Dlaczego jesteś taka zimna?- zapytał po chwili
-Nie wiem, jest tu dosyć chłodno
-Nie prawda, jakieś dziesięć minut temu pielęgniarka włączyła ogrzewanie. Ja się tu roztapiam. Coś jest z tobą nie tak. Czy to nie ma związku z tobą i tym żółtym robotem?
-Bumblebee'm? Sama nie wiem, jesteśmy czymś...jakby to ummm...połączeni. Kiedy się do niego zbliżam jego iskra świeci na przeróżne kolory, a czasami rozgrzewa się poprzez mój dotyk. Jeszcze nikt nie wie o co tak dokładnie z tym chodzi, ale nie chcę się tym teraz zamartwiać. Rozmawiałam z naszą rodzicielką. Powiedziała, że wie o tobie. Jej wytłumaczenie, na to co zrobiła, było takie, że według niej, Sam, to znaczy nasz ojciec, by tego chciał. Ale to jest przecież głupie, prawda?- spojrzałam w jego zamyślony wzrok. Obserwował okno, a po chwili spojrzał na mnie.
-Nie wiem co mam o tym myśleć. Może mieć rację, Sam by tego chciał, jestem pewny na siedemdziesiąt procent.
-Nie mów tak Mick- usiadłam na jego łóżku
-Tata Cię kochał, tak samo jak mnie. Wybaczył Ci zdradę dawno temu. Nie wiń siebie ani mamę za nic, co się wydarzyło. Ona tego żałuje w głębi serca, wiem to. Żyłam z nimi dużo dłużej niż ty i wiem, że dawali mi znaki, ale dopiero teraz to sobie uświadomiłam. Wiesz...jakieś trzy lata temu, kiedy sprzątałam w piwnicy, znalazłam zdjęcie 10-cio latka. To byłeś ty, ale mama wmawiała mi, że to tata za młodu. Wiesz po czym wiedziałam, że mnie okłamuje? Z tyłu ramki było twoje imię, sam je tam wpisałeś.
-Nie, to na pewno nie ja. Pamiętał bym.
-Pamiętasz cokolwiek z tamtych lat?
-Nie do końca, mam takie jakby...prześwity tego wszystkiego. Nie pamiętam na przykład, jak oni wyglądali...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro