Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Twenty four; Hospital

Notka na dole apropo najnowszej części Transformers ♡.

-Robi mi się...duszno

-Mick, już nie daleko, zaraz będziemy w szpitalu. Wytrzymaj proszę- panikowałam, naprawdę panikowałam. Nie wiedziałam, co robić, gdzie jechać, ani co tak naprawdę się wydarzyło. Czy moja mama była by zdolna do takich czynności? Zabiłaby własnego syna? Czy może jednak ona o tym nic nie wiedziała?

Zaparkowałam na parkingu szpitala. Wysiadłam z pickupa i szybko otworzyłam tylne drzwiczki, niemal się przy tym nie wywracając. Ostrożnie pomogłam wstać Mick'owi i razem poszliśmy w stronę szpitala. Zaczęłam krzyczeć o pomoc i przepychałam się między kolejnymi ludźmi. W końcu podbiegł do nas starszy pan ubrany w miętowy strój chirurga. Jego mina była poważna i nie dawał żadnych objaw strachu, jak ja takich ludzi podziwiam. Zabrał ode mnie Mick'a i posadził go na wózku inwalidzkim, który stał kilka metrów od nas. Zostałam sama na środku holu. Czułam na sobie wzrok innych tu ludzi, jednak nie przejmowałam się tym, najważniejszy był teraz mój brat. Poczułam czyjś dotyk. Odwróciłam się na pięcie i dojrzałam wesołą brunetkę.

-Mogę w czymś pomóc?- zapytała uroczym głosikiem i się uśmiechnęła. Miałam ochotę ją rozszarpać 

-Nie, jest wszystko w porządku.

-Aby na pewno? W razie czeg...

-Tak, w porządku!-wydarłam się na nią i wyszłam ze szpitala. Usiadłam na masce pickup'a i schowałam twarz w dłoniach. Chciałabym zapaść się teraz pod ziemię i zapomnieć o tych wszystkich problemach. Bez zastanowienia chwyciłam telefon i wybrałam numer mamy. Trzy sygnały i nic, nie odbiera, a wręcz mnie odrzuca. Co się do cholery dzieje? Rzuciłam iPhon'em o beton. Roztrzaskał się na milion małych kawałeczków. Chwyciłam się za głowę po czym zwróciłam swoją uwagę na grupkę ludzi, którzy zebrali się przy podjeździe do szpitala. Dostrzegłam ten niebiański pojazd. To był Bee. Przyjechał tu i starał się w tej chwili przedostać przez tłum ciekawskich ludzi. Otarłam łzy, które zdążyły spłynąć po moich policzkach po czym zeskoczyłam z maski pickup'a i zaczęłam się zbliżać do Chevrolet'a. Kiedy byłam już wystarczająco blisko, usłyszałam znajomy mi głos. Za Bee jechała moja mama. W tej chwili wysiadła z pojazdu i zaczęła szybko zbliżać się w moją stronę.

-Córeczko, co tu robisz? Dlaczego jesteś w szpitalu, tak się o Ciebie martwiłam z Lennox'ami.

-Co tu robisz?-zmarszczyłam brwi i spojrzałam w jej ciemne oczy. Gdzie podziały się jej piękne niebieskie tęczówki?

-Ciepłe powitanie Victorio. Przyjechałam za Bee. Namierzył twój telefon, zanim jeszcze zdążyłaś go zepsuć- zaczęła powoli kręcić głową na boki

-Dlaczego mnie śledzicie?- z każdym jej krokiem czułam strach. Zaczęłam się jej bać. Cofałam się małymi kroczkami do tyłu, aż na mojej drodze nie stanęła maska pickap'a, którym tu przyjechałam.

-Ja się o Ciebie tylko troszczę słoneczko, zostałaś mi tylko ty.

-Zawsze byłam tylko ja, co ty teraz gadasz...

-Kochane, chodź, wrócimy do domu. Ja wiem, że śmierć Mick'a ci nie sprzyja, mi także...

-Nigdzie z wami nie jadę- niemal krzyknęłam i wróciłam się do szpitala. Wbiegłam przez szklane drzwi i pobiegłam wzdłuż długiego korytarza. W końcu ujrzałam tego samego lekarza, który zabrał ode mnie Mick'a.

-Gdzie mój brat?- zapytałam szukając go wzrokiem

-W sali numer 120...- ledwo skończył a ja już biegłam. Winda była zajęta, dlatego zdana byłam na schody i moją kondycję, która poprawiła się przez ten tydzień.
Pierwsze piętro.
Drugie piętro.
Trzecie piętro.
Otworzyłam drzwi od pokoju Mick'a i zaczęłam to szukać wzrokiem. W końcu to znalazłam, leżał na wpół przytomny na białym łóżku i patrzył zamyślony wzrokiem w sufit. Był blady jak ściana, a do żył napływała mu kroplówka. Usiadłam na krześle obok i chwyciłam jego rękę. Ścisnęłam ją delikatnie, aż w końcu na mnie spojrzał.

-Dziękuję, że mimo tego co zrobiłem tobie i...Autobotom...ty nadal jesteś przy mnie. Dziękuję, że pokazałaś mi co to braterska miłość...siostrzyczko- uśmiechnął się lekko

-Ciii, nic już nie mów. Tylko odpoczywaj- uśmiechnęłam się równie szczerze jak on

Kochani moi czy każdy z was był już na Transformersach? Ja byłam na premierze i powiem wam, że się rozczarowałam. Jak dla mnie było tam o wiele za mało scen z głównymi bohaterami, czyli Transformerami. Za wielki chaos, który zniszczył piękno tego filmu, ale cieszę się, że mogłam to obejrzeć i że dostałam kolejnej dawki zachwytu filmu. A co wy o tym sądzicie?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro