Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Twenty five; Bee Help!

Związałam swoje długie, blond włosy w niechlujnego koka i ziewnęłam cicho. Siedziałam na tym krześle już kilka dobrych godzin i nadal nie dowiedziałam się, za ile dni Mick będzie mógł wrócić do domu. To wszystko mnie przerasta, czuję się jak w jakimś filmie. Najpierw kino akcji, a po chwili tani wyciskacz łez, który sprawia, że mam ochotę skończyć z tym życiem.

-Victoria...powinnaś pojechać do domu...- Mick starał się mnie pozbyć, jednak w głębi duszy wiem, że bardzo mnie potrzebuje w tej sytuacji. Dotknęłam jego zimnej dłoni, i delikatnie ją ścisnęłam. Chciałam, żeby wiedział, że teraz jestem przy nim i go nie opuszczę.

-Mick...jesteśmy rodziną, a rodzina się wspiera. Od tej pory zawsze będę przy tobie, nawet jeżeli tego nie będziesz chciał- wstałam z łóżka i odłączyłam telefon od ładowarki. Sprawdziłam powiadomienia i zauważyłam kilka nie odebranych połączeń. Pięć od mamy i dwa od Max'a.

-Przepraszam Victoria, ja po prostu nie jestem do tego wszystkiego przyzwyczajony...Musisz mi jeszcze dac trochę czasu...

-Jasna sprawa... Braciszku- uśmiechnęłam się delikatnie i zadzwoniłam do Max'a.

-Halo Max? Co się dzieje? Dzwoniłeś dwa razy, a ja miałam rozładowany telefon

-Nic takiego, chciałem wiedzieć co u ciebie i w sumie...gdzie się podziewasz?

-Jestem ummm... W szpitalu

-Coo? Dlaczego?

-Nic mi się nie stało Max- podrapałam się po glowie
-Jestem tu, bo... - spojrzałam na brata i nie wiedziałam co mam powiedzieć

-Bo? W którym szpitalu jestes?! Przyjdę do ciebie

-Max, uwierz mi, jest wszystko dobrze ze mną, postaram się dzisiaj wrócić, poza tym moja mama ci nic nie mówiła?

-Jest z tobą? Właśnie się z tatą zastanawiałem, gdzie obydwie jesteście

-Nie, po prostu była tu na chwilę, ale już chyba pojechała... -podrapałam się po karku i usiadłam ponownie na krześle

-No dobrze, będę na ciebie czekał, nawet jeżeli będę musiał czekać całą noc. Wracaj szybko Vii

-Dobrze, do zobaczenia Max-uśmiechnęłam się sama do siebie i rozłączyłam się kładąc telefon na łóżku Mick'a.

-To ten cały Max, który wam pomagał? Syn Lennox'a? Wysoki blondyn o nieco już za długich włosach i ciemnych oczach? Który stara się cie poderwać, a ty tego nie chcesz zauważyć?

-Mick...idź może lepiej spać, co?

-Staram się ci uświadomić coś, czego ty nie zauważasz. Staram się ci pomóc Victoria. Staram się być idealnym bratem.

-Nie chcę mieć idealnego brata, chce, żebyś po prostu nim był i już nigdy więcej nie znikał.

**

Ze szpitala wyszłam około godziny 19. Bumblebee nadal stał cierpliwie na parkingu i czekał prawdopodobnie na mnie. Wsiadłam do Chevroleta i wzięłam głęboki wdech. Zapięłam pas i pozwoliłam Bee pojechać tam, gdzie tylko zapragnie. Włączyłam radio i marzyłam tylko o tym, aby wsłuchać się w basy i wysokie dźwięki piosenek Ariany Grande. 

-A co to za piosenek ty słuchasz? Nie było czegoś lepszego?

-W tej chwili mam ochotę tylko na Arianę Grandę i na ciszę Bee

-A wytłumaczysz mi, co robiłaś tyle w szpitalu?

-A nie wygadasz mnie?

-Zajrzyj proszę do skrytki- zrobiłam to o co poprosił. Znalazłam tam jedynie mojego pluszaka, którego podarowałam mu za dzieciaka.
-Dopóki mam przy sobie tego pluszaka i dopóki ty będziesz mi wierna, ja to odwzajemnię i będę ci wierny Victorio.

-Ugh... No zgoda. Przekonałeś mnie Bee. A więc ogólnie, mój brat Mick... On żyje i był w strasznym stanie. Podobno ktoś z rodziny dał mu jakieś leki, które sprawiły, że wyglądał, na zmarłego. Może i to się wydaje bardzo nie realne, ale tak jest i musisz mi pomóc Bee. Muszę się dowiedzieć, kto to zrobił...

-Wierzę ci Vii. Zrobię co w mojej mocy, aby ci pomóc. Za wszelką cenę

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro