Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Six; The New Plan

Dojechaliśmy do dużego budynku obstawionego wszelkimi pojazdami z wojska, kilku saperów na szczycie budynku i autoboty, które na nas czekały. Bardzo się niepokoiłam, nadal nie wiedziałam gdzie ja właściwie jestem.
Przykryłam się kocem i obserwowałam wszystko dookoła. Bardzo się bałam, chociaż czułam gdzieś w głębi adrenalinę, która zawsze do mnie przychodziła w odpowiednim momencie.
Aby umilić mi ten czas spędzony w środku furgonetki, Ironhide włączył radio, w którym aktualnie leci jakaś smutna piosenka.
Dzięki ci Boże!

-Ironhide? Dlaczego tutaj jest tak strasznie?

-Boisz się? Nie ma czego, oni cie nie skrzywdzą, będą cię chronić, tak jak my

-Mogę cię o coś zapytać? Tak w sekrecie? Albo i nie

-Słucham?

-Dlaczego Mick im nie wystarcza? Poco im jestem ja? Co tak ważnego ja odgrywam w tej całej sprawie?

-Victoria słońce..to jest trudne. Ty jak i zarówno twój brat, macie w głowie tą całą mapę, jednakże twój brat..jakby to powiedzieć..jest wcześniakiem, urodził się o dwa miesiące za szybko, dlatego jego mapa jest niedostępna.. zamazana. No ale to już teraz nie jest ważne, wysiadaj, Bee na ciebie czeka - Kiedy wysiadłam transformował się w autobota i coś do siebie gadał.
Spojrzałam w stronę Bee, który patrzał na mnie z góry, czasami się obawiam, że ta cała kupa metalu spadnie na mnie i zabije.
Ale to przecież oni mają mnie utrzymywać przy życiu, nie?

-Bee...-zaczęłam

-Co się stało? -Robot uklękł koło mnie powodując, że moja równowaga lekko zawaliła i prawie upadłam uśmiechając się do niego

-Czy to prawda, że...Jestem potrzebna Deceptikonom, tylko dlatego, że mój brat ma złą mapę? W sensie...rozmazaną czy coś... -Złapałam się za głowę

-Wszystko w porządku?

-T-tak...odpowiedz mi, proszę

-Myślę, że to Optimus powinien ci wszystko powiedzieć, ja nie jestem od tego Victoria, idź do niego. On ci powie -próbował się uśmiechnąć, ale coś mu nie wyszło

Przewróciłam oczami. Usiadłam na krześle i patrzałam na tych wszystkich ludzi kręconych się niedaleko mnie. Czy ich życie jest mniej warte niż moje? Powinni bronić siebie, a nie mnie. Gdybym to ja miała bronić jakiegoś dzieciaka, to bym się ukryła w jakimś bunkrze, czy coś, z dala od tego małego człowieka.
Czy ja właśnie nazwałam siebie małym dzieckiem?

Skoro w tych czasach wymyślili, jak zamrozić człowieka, który będzie w tym lodzie żył, to dlaczego nadal nie wymyślili, żeby z człowieka zrobić autobota? Mogłabym sama ich pokonać.
Tak myślę.

Poczułam ciepłą, dużą rękę na moim ramieniu. Obejrzałam się i zauważyłam wysokiego, młodego mężczyznę.

Krótkie... Ale wena pojechała na wakacje, miała wrócić tydzień temu, a chyba pomyliła samoloty i na drugi koniec świata poleciała.
Nie bijcie mnie, tylko wene, zgoda? xx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro