Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Seventeen; Megatron

Widziałam jak zza wysokich budynków miasta wybiegają wściekłe Deceptikony. Wszystko wydawało sie jakby w zwolnionym tempie. Potężne maszyny kierowały się w moją stronę, a ja tylko stałam na jezdni i obserwowałam jak szybkim tempem poruszają się wprost na mnie. Poczułam jak coś chwyta mnie za talię i ciągnie w górę.
Dopiero kiedy wiatr uderzył mnie w twarz i poczułam, że siedzę na twardym ramieniu Bee. Robot ruszył w stronę Deceptikonów. W rękach trzymałam broń od Lennoxa, albo też i Decepikona, jak kto woli.
Kiedy Bee zaczął do nich strzelać czułam się jak w filmie. Wszystko poruszało się wolno, strzały leciały około 10km/h. Mogłam dokładnie się im przyjrzeć.
Poczułam jak słabnę. Narastający ból szyji mi w tym nie pomógł. Spadłam z ramienia.

**

Obudził mnie ból w karku. Krzyknęłam nadal nie otwierając oczu. Czułam jak moja ręka dotyka czegoś zimnego. Otwierając oczy coś mnie oślepiło. Znowu je zamknęłam, ale po chwili zaczęłam je na nowo otwierać. W końcu mogłam sprawdzić, gdzie jestem. Powietrze było zimne, jakbym leżała na śniegu bez ubrań. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Byłam w jakimś...statku? Samolocie?
Moje ręce były przymocowane do metalowych, ciężkich kajdanek, nie dałam rady ich nawet podnieść. Czułam się bardzo źle. Z nosa leciała mi krew, a ból w szyji nie ustawał. Co sie dzieje?
Słysząc donośne kroki zamknęłam oczy i próbowałam unormować oddech.

-Ona nadal śpi, co robimy? Budzimy? - słyszałam jak prawdopodobnie dwa roboty ze sobą rozmawiały

-Oszalałeś? Megatron mówił, że ma być nie tykana. Nie możemy nic zrobić-przez przypadek jęknęłam, kiedy ból narastał. Czułam jakby ktoś wiercił mi w szyji.

-A może ona jedak nie śpi? - ten pierwszy podszedł bliżej mnie. Czułam jak się nade mną pochyla. Zimny wiatr sprawił, że zaczęłam się trząść. Nie ze strachu, lecz z zimna.

-Idę po Megatrona, zostań tu z nią i jej nie dotykaj.

**

Przez cały czas miałam zamknięte oczy. Czasami je otwierałam sprawdzając, co sie dzieje. W jednym z kątów pomieszczenia dostrzegłam moje małe narzędzie zbrodni, które prawdopodobnie trzymałam spadając z Bee. Właśnie...co z nimi?

W którymś momencie usłyszałam ponownie głośne kroki. Tym razem nie zamknęłam oczu. Chciałam patrzeć śmierci w twarz.
Ale jednak zamiast dostrzec Megatrona, ujrzałam Bumblebee. Autobot widząc mnie wyglądał na zmartwionego. Rozwalił kajdanki i podniósł mnie mocno przytulając. Chciałam zadać tyle pytań...

Kiedy mieliśmy już wychodzić, na naszej drodze stanął ON. Megatron.
Spojrzał na mnie a potem na Bee.

-Chcieliście nas opuścić? -jego głos był przerażający
-Pozwólcie że wam pomoge-wyciągnął w naszą stronę dłoń, która po chwili zmieniła się z wielką spluwę
-Żartowałem -zaśmiał się i wycelował w Bee
-Zabierzcie dziewczynę!

Grupka Deceptikonów ruszyła w naszą stronę. Zaczęłam się wycofywać, ale ktoś złapał mnie od tyłu. Zaczęłam walić pięściami w metalową rękę zaciśniętą na mojej talii.

-Puszczaj mnie! -wykrzykiwałam, wiedząc, że to i tak nic nie da

Widziałam jak Megatron wycelowuje w Bee. Modliłam się, aby nic mu się nie stało. Wystrzelił...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro