◢☠☠Starscream x Steve♘♘◣
[̲̅$̲̅(̲̅ιοο̲̅)̲̅$̲̅]Witam was koteczki w czwartej części Lemonków z Wariatkowa!!![̲̅$̲̅(̲̅ιοο̲̅)̲̅$̲̅]
Tego lemonka tworzyłam wraz z przyjaciółeczką Anime_Bad_Girl_666
Dzisiaj zobaczymy Pana Komandorka i jego... Wiernego psa w roli głównej XD
( ͡° ͜ʖ ͡°)$$$Więc... ZACZYNAMY!!!$$$( ͡° ͜ʖ ͡°)
Starscream po kolejnej nie udanej próbie unicestwienia Megatrona... O której oczywiście Lord się dowiedział i był niesamowicie zły nieposłuszeństwa swego zastępcy dlatego Komandor Starscream dostał od swojego władcy niesamowicie bolesną karę. Po wydostaniu się ze szponów swego cały poharatany i obolały lorda Komandor ruszył w stronę kwater vehiconów z którymi zazwyczaj rozmawiał.
W tej właśnie kwaterze przebywał Steve, jako, że jedyny ze swoich współlokatorów nie miał teraz wpisanego żadnego zadania czytał jakąś starą książkę na Data-padzie.
Starscream wszedł do kwatery swoich "Podwładnych" Cały rozgniewany i spięty. Gdy drzwi kwatery się zamknęły ten krzyknął trzęsąc się cały z gniewu.
-Jeszcze się na tobie zemszczę Megatronie!!!! Pożałujesz tego!!!
Steve aż podskoczył słysząc krzyk swojego przełożonego. Od razu porzucił swoje dotychczasowe zajęcie i wstał z łóżka.
-Komandorze Starscream, czyżby plan się nie udał?
Nie chciał brzmieć wrednie ale to pytanie z jego ust prawdopodobnie właśnie tak zabrzmiało.
-Megatron znów wygrał... A to wszystko przez jego wiernego PSA...
Starscream zgarbił się i zaczął złowieszczo zacierać dłonie uśmiechając się groźnie.
-Lecz mój kolejny plan już na pewno się uda!!!
W tej chwili Komandor wybuchł złowieszczym i głośnym śmiechem. Tak głośnym że gdyby nie dźwięko-szczelne ściany było by go słychać na całym Nemezis.*
Ten śmiech wywołał u o wiele niższego vechicona ciarki na plecach.
-Jeśli tak mówisz komandorze to na pewno tak będzie.
Wiedział, że to się w życiu nie uda ale uparcie, zawsze trwał przy boku Starscream'a jak ten posłuszny pies. Podziwiał jego wolę walki i determinację, naprawdę niewielu targnęło się na życie Megatrona, a on już wiele razy to zrobił i nadal żył.
Komandor wyczuł w głosie swojego psa tą nutkę nie wiary i od razu odwrócił się zgarbiony przodem do niego mrużąc optyki w zastanowieniu.
-Czy ty nie wierzysz w powodzenie mojego planu?
Powiedział to z nutką grozy w głosie tak aby wystraszyć mniejszego Cona i zaczął zmierzać powolnymi krokami nadal zgarbiony w jego stronę poruszając delikatnie swymi lśniącymi szponami.
-Nic z tych rzeczy Sta... Komandorze.
W ostatnim momencie ugryzł się w język, prawie zwrócił się do niego po imieniu a vehicony nie miały tego przywileju.
-Wierzę, że wszystko pójdzie po twojej myśli. Szczerze, nawet nie spodziewam się porażki.
Mówił mu to za każdym razem, tylko, że zmieniał formę tego zdania, żeby seeker się nie połapał
Starscream zawarczał nadal zmierzając w stronę swojego psa przez moment chciał wbić swoje lśniące szpony w jego klatkę piersiową wyrywając mu iskrę ale powstrzymał się łapiąc swoją prawą dłoń lewą dłonią.
-Obyś mówił prawdę... Bo jeżeli jeszcze raz wyczuję tą nie wiarę w twoim głosie wylądujesz w baraku na stosie tych rdzewiejących ciał!!!
-Nie zajdzie taka potrzeba, przysięgam.
Zląkł się, praktycznie nigdy nie wiedział kiedy komandor żartuje a kiedy mówi szczerze. Skulił się nieco jakby właśnie to miało go uratować.
-A może czas pokazać ci że w kogoś takiego jak ja nie warto wątpić. Czas na to aby pokazać ci kto tu tak naprawdę rządzi.
W tej chwili Komandor zaczął się bardzo złowieszczo i zaczął zmierzać w stronę swojego psa gdy był już na tyle blisko pchnął go na ścianę i przybił do niej swoimi szponami.
Zatrząsł się i cicho jęknął z bólu gdy niespodziewanie uderzył plecami. Nie wiedział jak zareagować, czy drzeć się na pomoc łudząc się, że może akurat ktoś go usłyszy przez te dźwiękoszczelne ściany, czy siedzieć cicho i reagować tylko w ostateczności.
Starscream uśmiechnął się szeroko i złowieszczo patrząc na vehicona swoimi krwistymi optykami ze złymi zamiarami. Złapał go jedną dłonią za szyję i uniósł do góry a drugą dłonią zjechał od jego klatki aż po samo krocze gdzie na panelu jego podwładnego zaczął robić głębokie rysy po czym zerwał go śmiejąc się jednocześnie.
Vechicon zawył z bólu gdy Star zerwał panel z jego miejsc intymnych, teraz już zaczął się szarpać, oboma trójpalczastymi łapkami złapał dłoń Starscream'a zaciskającą się wokół jego szyi próbując poluzować uścisk.
-Spokojnie... Twoja kara będzie zaledwie... BARDZO BOLESNA!!! Hahaha!
Komandor Zaśmiał się łapiąc vechicona jedną ręką pod nogami a drugą za nadgarstki stawiając mu je nad głową. Otworzył swój panel po czym z nie ziemską siła wbił się w port biednego vechicona.
Zawył głośno z bólu, wiercił się i kręcił próbując tym sposobem wyprosić z siebie nieproszonego gościa.
-K-Komandorze! L-Litości!
Załkał nadal się wiercąc, nawet nie zdawał sobie sprawy z tego że ruszając się tylko dodaje sobie bólu bo członek Star'a wciska się wtedy głębiej.
-Nie miotaj się tak!!
Krzyknął głośno i zaczął jeszcze szybciej i głębiej wpychać się w port swego wiernego psa. Z każdym pchnięciem zaciskał swoją dłoń mocniej na jego nadgarstkach do tego stopnia że wgniótł nieco jego zbroję.
Automatycznie przestał się szarpać, spuścił głowę upokorzony, załkał cicho z bólu czując wgnieciony metal na nadgarstkach. W iskrze wyklinał się na to, że nie jest w stanie zareagować.
Starscream nadal z uśmiechem na ustach posuwał vechicona. Był szczęśliwy że może się na kimś wyżyć. Czuł się tak władczo... Był tak zajęty ostrym posuwaniem że poluzował uścisk na nadgarstkach Stev'a i Złapał go pod nogami.
Steve zobaczył w tym szansę, gwałtownie odepchnął od siebie Starscream'a jego członek opuścił wnętrze vechicona. Doskoczył do niego jednym susem i pchnął na stolik stojący w rogu pokoju. Obrócił Star'a tyłem do siebie łapiąc go za biodra, wsunął rękę pomiędzy jego nogi i rozsunął je. Czuł rosnące podekscytowanie, zdzielił go w tyłek.
-Oj komandorze, grabisz sobie.
Ten mały niepozorny vechicon miał w sobie więcej siły niż by się mogło wydawać, gwałtownie wepchnął swojego penisa w dziurkę Starscream'a, od razu zaczął poruszać biodrami posuwając komandora. Równocześnie rękami kreślił wzory na tyłku i udach Gwiazdeczki.
Komandor Krzyknął głośno z bólu który poczuł w dolnych partiach ciała i zaczął się miotać na boki chcąc się wyrwać z uścisku podłego vechicona.
-Puszczaj ty zdradziecki złomie!!! Gdy tylko uda mi się wydostać wyląduje nabity na moje szpony rdzewiejący podnóżku!!!
Przez wiele lat posuwania go przez Megatrona nie czuł już tak wielkiego bólu i był w stanie przyzwyczaić się w parę nanosekund. Ale jednak wydostanie się z uścisku Cona było trudniejsze niż mogło mu się wydawać.
-Postaraj się czerpać z tego tyle przyjemności ile ja czerpię, zgoda komandorze?
Ściągnął maskę i rzucił ją za siebie, z cwanym uśmiechem zaczął wolną ręką drażnić jego skrzydła, a zwłaszcza lotki. Doskonale wiedział że u seekerów właśnie one są najczulsze. Wpychał swojego członka najgłębiej jak się dało zahaczając o wszystkie punkty przyjemności Staracream'a.
-Puszczaj mnie ty przebiegły złomie... To uwłacza mojej czci!!!
Krzyknął głośno przerywając zdanie jękiem... Przyjemności. Gdy vehicon trafił w jego najczulszy punkt... Nigdy nie myślał o tym że ktoś taki jak zwykły vehicon potrafi być tak silny. Nadal próbował uwolnić się z uścisku Cona lecz coraz bardziej z sekundy na sekundę robiło mu się lepiej aż bo jego ciele przechodziły dreszcze.
-Nigdy cię to nie dziwiło dlaczego akurat ja ze wszystkich klonów przeżyłem każdą akcję z Autobotami której przeciętny klon by nie podołał?
Zawarczał cicho, ścianki Starscream'a wywierały niesamowicie przyjemny nacisk na jego penisa.
Starscream spinał się co chwilę nie mogąc uwierzyć w to co się dzieje. Spinał się też z przyjemności którą sprawiał mu ten konkretny vechicon przestał już się miotać a zaczął stękać i jęczeć.
-Star, Powiedz mi... Czy tak nie jest lepiej niż z Megatronem? Podejrzewam, że on nawet nie robi tego tak żebyś i ty czerpał z tego przyjemność, i zero delikatności.
Rękę którą masował jego udo przeniósł na jego przyrodzenie, zaczął go pocierać. Drugą ręką wciąż drażnił jego skrzydła, nadal ruszał biodrami.
Komandor spiął się przerażony tym że taki podrzędny vehicon wiedział o jego tajemnicy... O tym że Megatron zabawia się nim za każdym razem gdy ma zły humor.
-Skąd o tym wiesz!?
Starscream Krzyknął kompletnie zdezorientowany i zły...
-Widziałem to w twoim spojrzeniu, ruchach, zachowaniu po każdej takiej karze Megatrona.
W jego głosie była wyczuwalna nuta smutku. Zwolnił nieco ruchy, łapkami gładził skrzydła j przyrodzenie Starscream'a.
Starscream jęcząc i stękając nadal zastanawiał się jak taki zwykły vehicon może być tak inteligentny? PRZECIEŻ TO KOMPLETNI IDIOCI!!!
Krzyknął w myślach gdy nagle dopadł go orgazm. Przez co wydał z siebie piskliwy jęk i opadł na stół zdyszany i zmęczony psychicznie.
Steve nie zdążył się powstrzymać, spuścił się w Komandorze a jego ciepłe fluidy zalały wnętrze Starscream'a. Członek vechicona opuścił gwiazdeczkę, Steve znów ułożył dłonie na biodrach komandora masując je delikatnie.
-I co Starscream? Kto się spisuje lepiej?
Nachylił się nad nim...
Starscream Zatrząsł się z gniewu. Zamknął swój mokry i trochę obolały panel po czym Warknął i odepchnął vechicona od siebie i idąc spięty z głową schowaną pomiędzy ramionami syczał cicho pod nosem cybertrońskie przekleństwa, zdając sobie sprawę że właśnie posunął go... Vechicon... ZWYKŁY... VECHICON!!!!
-Starscream... To znaczy... Komandorze... Czekam na odpowiedź.
Przyjrzała mu się ni to smutny ni to zmartwiony i skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
-Nie powiesz mi chyba że sytuacja sprzed chwili aż tak ci przeszkadza.
Starscream stał do niego plecami i nagle do głowy wpadł mu idealny plan aby jego osoba nie straciła u vehiconów szacunku. O ile w ogóle któryś ma do niego szacunek nie ze względu na to że się go boją. Odwrócił się przodem z uśmiechem na ustach i podszedł do tego malutkiego cona i przytulił go.
Steve zdziwił się niebywale, przez chwilę stał w bezruchu zastanawiając się co krąży Starscream'owi pod kopułą. Jednak bo chwili zastanowienia objął w pasie Seekera bo że swoim wzrostem jedynie tak mógł oddać tulasa.
Starscream tuląc się do Steva uśmiechnął się jeszcze szerzej ale z nutką grozy po czym nagle... Jedna z jego szponiastych dłoni przebiła się na wylot przez klatkę piersiową Vechicona rozbryzgując po podłodze krople energonu. Komandor zachichotał złowieszczo i wyciągnął rękę z ciała cona.
-K-komandorze.
Zająknął się robiąc dwa kroki w tył, przystawił obie ręce do klatki piersiowej w której ziała dziura po szponach Scream'era.
-To był prawdziwy zaszczyt służyć ci.
Uśmiechnął się smutno po raz ostatni i padł martwy na podłogę.
No i chuj... Poryczałam się XD
Nie ja nie lubię takich emocjonalnych rzeczuf... XD
A najgorsze jest to że to ja grałam Kremika a i tak ryczę XD
Dobra koniec koteczki moje kochane czekajcie do następnego lemonka a pewnie wleci szybko XD
Czwarty lemonek zakończony!!
Do następnego koteczki!!!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro